Ostatnio dodane zdjęcia

Ulubione

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Fajna, kontaktowa, z poczuciem humoru kobieta, ale o kilka kilogramów za duża

Archiwum

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 3341
Komentarzy: 96
Założony: 1 lutego 2015
Ostatni wpis: 29 marca 2015

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
SuperAnia

kobieta, 40 lat, Bydgoszcz

168 cm, 70.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

9 lutego 2015 , Komentarze (5)

Po pracy, po bieganiu po zakupach, po zrobieniu obiadu, po napisaniu 3 sprawozdań na jutrzejszą radę pedagogiczną jestem wypompowana.
W końcu odebrałam sukienki, pasują idealnie, a myślałam, że zamawiając przez allegro mogę się naciąć. Jednak nie - uszyte są ładnie, materiał niczego sobie, cieszę się :)
Przede mną 12 czekoladowych cukierków leży na stole, ćwiczę silną wolę, nie zżarłam ani jednego :)

Ruch: przeszłam z komórką na dupie (a staram się ją mieć praktycznie zawsze, niech liczy kroki, skoro już ją mam - niech się na coś przyda) w poszukiwaniu bankomatu, fryzjera, robiąc zakupy 3,5 km (4622 kroki) + cowieczorne lekkie ćwiczenia rozciągające, czyli całkiem nieźle.

Woda: lekko ponad litr wypiwszy :D,

Moje posiłki (prócz tej strucli to nie mam zastrzeżeń):

1ś (8.30): bułka z szynką, odrobiną serka naturalnego, rzeżucha, dużym plastrem papryki,

2ś(11.00): banan + jogurt bakomy 8 zbóż,

3ś (14.30): duży jogurt naturalny (350g) + 3 łyżki musli+ mandarynka,

o (17.20): filet z dorsza w panierce + łyżka buraczków + ziemniaczki pieczone,

p: (18.30): mały kawałek strucli makowej + mandarynka + kawa rozpuszczalna (a raczej napój mleczny z bardzo niską zawartością kawy rozpuszczalnej).

Waga: 71,9 kg  -  poooooowolutku do celu!
Najgorsze, że Tłusty Czwartek przed nami, pączka zjem, ale tylko jednego (teściowa będzie próbowała wmusić we mnie drugiego, ale ja się nie dam)!

8 lutego 2015 , Komentarze (10)

Witam Was kochane Vitalijki!

W słoneczne samo południe witam Was gorąco!
Nie było mnie kilka dni, byłam zarobiona - praca, nadgodziny, wyjazd...
Zaraz idę na spacer z mężusiem, ale najpierw kilka "słów na niedzielę".
   Jestem po urodzinowej imprezie. Urodziny spędziłam mile. U rodziców czekał na mnie piękny i smaczny tort. Po kawie pojechaliśmy zawieźć teścia do Ciechocinka do sanatorium. Tam, choć było bardzo zimno i wiał wiatr, przeszliśmy się na spacer wzdłuż tężni. Mężuś zaprosił mnie na obiadek do restauracji. Potem była wieczorna kawa i winko z drugimi rodzicami. Oj, było miło i ziściło mi się marzenie urodzinowe w postaci nowego wypasionego laptopa :D
Waga dzisiaj wskazała po wczorajszym świętowaniu bez zmian 72,1...
Za tydzień będzie kilogram mniej i koniec 8).
Moje dzisiejsze menu:

1ś:(10.00): 2 kawałki chleba pełnoziarnistego z masłem, szynką, pastą rybną, rzeżuchą, rzodkiewką i sałatą,

2ś:(13.50): kawa + banan + mały kawałek strucli makowej (sama ją robiłam),

o: (16.00: kotlet z piersi kurczaka z ananasem i plastrem sera + pieczone ziemniaczki + buraczki,

p: (18.00):kiwi, pomarańcza,

Ruch: spacer szybkim krokiem,7212 kroków- 5,12 km, ćw. rozciągające co wieczór:przysiady, skłony, brzuszki

Woda - 1 litr z groszem (coraz lepiej mi idzie :) ).
Pozdrawiam i życzę Wam spokojnej niedzieli. Mam sporo papierologii do pisania, znikam, do jutra <3
Ps. Jakby ktoś z Was chciał się wybrać do kina na "Birdmana", to radzę, wybierzcie inny film. Prawie zasnęłam już w połowie filmu...

5 lutego 2015 , Komentarze (6)

                                                                    Cześć!
Powiem Wam, że od wczoraj mam lekkiego doła. Czekając na szkolenie, poszłam do koleżanki, która miała jeszcze zajęcia z dzieciakami. Rozłożyłam się na dywanie z laptopem, zdjęłam kapcie i ona wtedy powiedziała: "Ania, ale Ty masz haluksy. Byłaś z tym u ortopedy?" A mi szczęka opadła. Wiem, co to są haluksy, ale nigdy nie pomyślałabym, że ja je mogę mieć, nigdy nie zwracałam na to uwagi, baa - przez głowę mi to nie przeszło. Rzeczywiście są, widzę to dziadostwo, szczególnie na lewej nodze. Cóż, trzeba się będzie w najbliższym czasie wybrać do ortopedy, niech sprawdzi, wypowie się, co myśli. Będę spokojniejsza...

Po tej rozmowie z koleżanką złapałam doła.
W sobotę kończę 31 lat, a już mam problemy ze zdrowiem:
- najbardziej poważną dolegliwością, która mnie dopadła, to powracająca co półtora roku nadczynność tarczycy,
- borykam się kontuzją - naciągnięciem mięśnia pośladka, dlatego zazdroszczę Wam tego, że możecie ćwiczyć, biegać, jeździć na rowerze, ja mogę chodzić z kijami bez bólu. Na chwilę obecną nic mnie nie boli, powoli zaczynam ćwiczyć codziennie, rozciągać się, od wiosny mam nadzieję, że wejdę na rower i przejadę choćby 3 km,
- teraz haluksy,
- i lekka nadwaga, moje marzenie to 62-63 kg.

Starzeję się(szloch) Jak tu wytrzymać do emerytury?
Za punkt honoru postawiłam sobie, że chociaż z wagą zrobię względny porządek i będzie 65 kg.
Z tarczycą raczej nie wygram...
    Człowiek jest kowalem swojego losu, może poukładać wszystko albo prawie wszystko, jeśli tylko bardzo chce. Zrzucenie kilku kilogramów stało się w tym momencie dla mnie nie jakimś tam widzi-misie, ale sposobem, aby jak najdłużej w życiu trwać w dobrym zdrowiu i przyzwoitej kondycji, abym nie płakała na stare lata, że nic ze sobą nie robiłam, nie zadbałam o siebie.

Moje menu:
- 1ś: 2 kawałki chleba żytniego z szynką, resztą pasty rybno-twarogowej + papryka + 2 liście sałaty +rzeżucha, herbatka pu erh,

-2ś: jogurt 7 zbóż bakomy + kromka chlebka (pyszna kromeczka z wielką ilością ziarenek, które bardzo lubię) + banan + 1 krakers,

-o: gotowana marchewka + kotlet z piersi kurczaka,

-p: kawałek strucli makowej (MAŁY KAWAŁEK) własnoręcznie zrobionej + kawa + kiwi,

- k: nie mam ochoty.

REASUMUJĄC:

- woda - niecały litr (wiem, że mało),

- słodycze- wpier*** - kawałek strucli,

- ruch: spacer po centrum handlowym (wg komórki 4886 kroków:  3,4 km) + ćw. rozciągające.

4 lutego 2015 , Komentarze (4)

Witajcie kochane!

  Co u mnie? Mam przerwę w pracy, czeka mnie szkolenie o 16.00. Korzystając z tego jem obiadek w szkolnej stołówce i przeglądam Wasze pamiętniki, wasze osiągnięcia (ponoć nie powinno się rozpraszać podczas jedzenia oglądając TV, korzystając z kompa, bo wtedy z talerza wszystko szybko znika, nawet nie wiadomo kiedy i człek nie myśli jakie góry żarcia wciągnął. Widzicie, w teorii jestem dobra, wiem co i jak, ale najgorzej, żeby podświadomość chciała słuchać tych mądrości w głowie i aby nie ulegała pokusom).
   Niejednej z Was zazdroszczę osiągnięć, ale jednocześnie motywuje mnie to bardzo. TRWAM!
Widzę oczyma wyobraźni siebie w krótkich spodenkach i sukience latem na plaży w Chorwacji (bo tam chcę jechać w tym roku). (dziewczyna)

Moje menu:

1ś (8.15): bułka pełnoziarnista z 2 plasterkami szynki, papryką, sałatą, kawa,

2ś(11.00): banan, serek homogenizowany "Danio" (a co!),

o:(14.00): talerz szkolnego barszczu + kopytka + kawałek pieczeni wieprzowej + ogórek kiszony,

p: (18.00):kanapka z twarogiem chudym i miodem, jabłko.

cdn...

3 lutego 2015 , Komentarze (3)

                                                                 Witajcie!

Dzisiejszy poranek przywitałam uśmiechem na twarzy. Powodem jest waga :D.

Jest mniej o 0,7 kg. Dzisiaj widziałam równe 72,0 kg. Następne ważenie dopiero w sobotę.
Śniadanie ma moc! - tego uczę dzieci w przedszkolu, więc wy też zjedzcie porządne śniadanko, bo to podstawa. 
Choć źle dzisiaj spałam, teraz mąż mi się rozkłada, kicha, kaszle, a poza tym miałam koszmary związane z pracą - śniło mi się się dzisiejsze zebranie z rodzicami i to, co muszę zrobić w pracy w ciągu kilku najbliższych dni (sporo papierologi mnie czeka). Nie lubię występować publicznie...
Moje menu dzisiejsze:

-1ś:(9.00): bułka pełnoziarnista + pasta rybno-twarogowa (własnoręcznie zrobiłam) + 2 rzodkiewki i 2 liście sałaty+ kawa latte,

-2ś: twarożek wiejski + jabłko + banan, cukierek

-o: talerz zupki (barszczu) z 3 klopsikami z piersi indyka, kawałek chleba razowego,

-p: 2 kostki czekolady z orzechami + 10 winogron + jabłko.
A teraz znikam... Czas do pracy,  bye :*

-----

A co do mnie.
1) Wpier*** słodyczy dzisiaj - 2 kostki czekolady, 1 cukierek,
2) Ruch - spacer do sklepu 1,5 km, wieczorne ćwiczenia: 100 brzuszków, 20 przysiadów, skłonów, wymachów, 10 minut tańca przy moich ulubionych rytmach z eskaTV,
3) Woda - 3 szklanki wody (tylko).

2 lutego 2015 , Komentarze (4)

Cze dziewczyny piękne jak maliny!
Czytam od kilku dni małymi dawkami książkę Beaty Pawlikowskiej "Moja dieta cud".
Uff! Nie jest to łatwe zadanie, sporo własnej filozofii wpakowała w tę 386 stronicową książkę, czasem aż za dużo. Choć przyznam, że powoli zmieniam sposób patrzenia na odżywianie
, na bezlitosne liczenie kalorii.
Kilka słów od autorki:

"Dbam o siebie. Jestem w 100% świadoma tego co wkładam do mojego organizmu, ponieważ wiem, że każda rzecz, jaką zjem albo wypiję, będzie miała określone działanie. Albo mnie wzmocni, albo osłabi i przyciągnie choroby.(...) A mianowicie to, że wszystkie produkty  reklamujące się jako "Light" albo "diet" to najbardziej trujące rzeczy w sklepie."

"Dieta niskokaloryczna sama w sobie jest dobra. Wydaje mi się, że moja dieta jest też niskokaloryczna, ale nie wiem tego na pewno, bo nigdy nie sprawdzałam, ile kalorii ma dane danie.
I nie zamierzam tego sprawdzać, bo uważam, że to bez sensu. Organizm ludzki, to coś więcej niż tylko matematyczne równanie energii zużytej i energii dostarczonej. Jem tylko PRAWDZIWĄ ŻYWNOŚĆ, jak najbardziej naturalną, bo kocham siebie, jestem dla siebie przyjacielem."

Tak, teraz podsumowanie. "Wszystko, co jest w życiu dobre, mocne i trwałe, musi opierać się na prawdzie. Moja dieta też. I dlatego właśnie podstawowym założeniem mojej diety jest to, że jem wyłącznie to, co zostało wytworzone przez naturę i nie zawiera żadnych syntetycznych substancji wyprodukowanych przez człowieka. Żadnych emulgatorów, stabilizatorów, zagęstników, substancji słodzących i konserwujących..."
He, he, łatwo powiedzieć.
A co do mnie.
1) Wpier*** słodyczy dzisiaj - 2 delicje,
2) Ruch - spacer 2,4 km,
3) Woda - cały litr wody wypiłam - jutro bardziej się postaram,
4) Ogólnie bez obżerania dzień spędziłam:
-1ś: 2 kawałki chleba żytniego z szynką, pół papryki, liść sałaty,
-2ś: kawa + 2 delicje + banan,
-o: talerz barszczu z 3 klopsikami z piersi indyka,
-p: jabłko, kiwi, 10 winogron,
-k:
mały jogurt naturalny.

Taką sukienkę wybrałam dla siebie na allegro. Mężuś powiedział: "Wybierz sobie coś, co chciałabyś mieć. To będzie mój prezent na urodzinki." Więc wybrałam dwie kiecki:

    :) ciekawe jak będą na mnie leżeć. Całuski Wam ślę. PA :*

1 lutego 2015 , Komentarze (8)

Wiecie, mam problem – ze sobą samą, ze swoim myśleniem!
Brzmi lakonicznie? Już tłumaczę.
Weszłam dzisiaj na wagę i moje oczy zrobiły się wielkie jak 5 złotych. Dobrze, że mnie nie usłyszeliście, co w tym momencie powiedziałam stosunkowo głośnym głosem. Nie były to cenzuralne słowa. Jedno jest pewne -od Świąt Bożego Narodzenia przytyłam 4,7 kg. Makabra!
Jeszcze w grudniu miałam swoje około 68 kg przy wzroście 168cm i pogodzona z tym faktem, choć nie należę ani do szczupłych, ani do grubasów, żyłam sobie w miarę szczęśliwa… Do dzisiaj.

Na przyrost wagi miały wpływ 4 czynniki:
- przez ostatnich 5 dni w zasadzie leżałam w łóżku i kurowałam (paskudne przeziębienie),
- problemy z nadczynnością tarczycy, która wedle wyników sprzed tygodnia wpadła w lekką niedoczynność i szaleje,
- oraz moja niepohamowana, głupia miłość do słodyczy, której trzeba przytępić noska.
- Jeszcze jedno – KONTUZJA: od ponad pół roku mam problem z nadciągnięciem, a może i z naderwaniem mięśnia pośladka i nie mogę się za dużo ruszać. Najlepiej wychodzi mi chodzenie. :(

Czas to zmienić, czas wrócić do 67-68 kg, wyprostować to co spier***.
Tym bardziej, że do wakacji mam cel: zajść w ciążę i żyć zdrowiej niż do tej pory.

Po to tu jestem, aby szukać inspiracji, motywacji, informacji potrzebnych mi tak bardzo do osiągnięcia celu.