Ostatnio dodane zdjęcia

Grupy

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

ojjjjj jak ciężko o sobie coś napisać ;)) Jestem Ania, bałaganiara, złośnica choleryczka, "pasjonatka" naleśników, ciastek,ciast, chipsów i słodkiego winka ;)) Póki co próbuję śmiertelnie obrazić się na te pyszne jedzonko, żeby mnie nie kusiło i nie wołało wciąż i wciąż. Bo od tej namiętnej znajomości tyłek strasznie rośnie :P ;)

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 80811
Komentarzy: 2509
Założony: 5 marca 2015
Ostatni wpis: 11 maja 2017

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Aniutka2015

kobieta, 46 lat, Zabrze

166 cm, 60.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

11 maja 2017 , Komentarze (14)

czas tak szybko mija, nie pamiętam nawet kiedy ostatnio pisałam :(

dziś tak pięknie za oknem, tak pięknie pachnie sałatka którą sobie zrobiłam...że aż sobie przypomniałam "stare dobre czasy: na diecie Vitalii:p

jestem jakoś ostatnio w euforii, bo widzę te wszystkie pachnące ( i tańsze!) warzywa, to aż mam chęć na wszystko. I na dodatek one trochę już smakiem przypominają same siebie ;)) zima to był kiepski czas jedzeniowo, te sztuczne pomidory i inne niedobre warzywa...brrrr!!! przerzuciłam się wtedy bardziej na kiszonki i nawet marynaty z mojej piwnicy wróciły do łask :D

Sezon wakacyjny coraz bliżej mimo że wiosna wściekle zimna, ja pierwszy raz od lat już dawno mam zaplanowany wyjazd, zawsze na ostatnią chwilę-a teraz luzik. Znalezione,zapłacone i teraz właściwie już mogę się pakować...za 1,5 miesiąc będę topić boczusie na słońcu ]:> Oczywiście też mam stracha, bo all inclusive nie sprzyja zdrowemu żywieniu, ale w sumie byle z głową i nie powinno być źle ;)) Pamiętam, że w pierwsze wakacje po diecie byłam przerażona jak ja mam wytrwać, ale jakoś się udało. Nie przeżerałam się za przeproszeniem, jak się dało wybierałam smaczne ale nie ociekające jedzonko...aaaa a nawet popróbowałam deserów. Ale tak, że zawsze nakładałam rodzince a potem z każdego deserku po jednej łyżeczce próbowałam od nich. No i było git, okazuje się że "pypcia" na słodkie zaspokoiłam i nie ciągnęło mnie tak bardzo :D

Opowiadajcie jakie plany na urlopy ?

A ja jestem od niedawna okularnicą, ciężko mi było przez chwilę ale już się przyzwyczaiłam. i tylko teraz myślę-Kobito!!!! jak ty mogłaś jeździć autem bez okularów ;)

cmok:*

27 grudnia 2016 , Komentarze (11)

no mam nadzieję, że jednak nie było tak źle, co? :p

nie samą dietą człowiek żyje, więc nawet jeśli, to nie ma co sobie rwać włosów z głowy :)

u mnie fajnie, oczywiście w święta co nieco zawsze człowiek popróbuje. Ale czuję się lekko, nie miałam ani chwili abym czuła się przejedzona, więc i wyrzutów sumienia nie mam zbyt dużych. Gdzie  te czasy, gdy człowiek jadł i mało nie pękł?:p osobiście za tym nie tęsknię, to uczucie zgagi po świętach, masakra jakaś!

Byłabym kłamczuchą gdybym twierdziła, że trzymałam dietę. Bo i był barszcz z uszkami,była rybka, wpadł i sernik i makowiec. Ale ostatecznie ani się nie przejadłam, a i święta były fajne bo bez paniki, że może jednak zjadłam za dużo ;)

Ostatnio tydzień przed świętami miałam mniej ruchu i już nie mogę doczekać się powrotu na siłownię, jednak dobrze mi to robi. Takie endorfinki z rana jak śmietana ]:>  trzeba się spieszyć jeszcze w grudniu, bo od 1 stycznia tłumy realizują postanowienia noworoczne...;)

Dodaj komentarz

20 grudnia 2016 , Komentarze (11)

...a śniegu ani widu ani słychu ;) zważywszy że jeżdżę autem to naprawdę mi tego śniegu nie brakuje. Ale białe święta to jednak lubię i trochę marzy mi się ten biały puch chociaż w Wigilię :D

pochwalę się Wam, że mamy nowego kocika i powiem Wam, zakochana jestem.(zakochany)<3 Jest już z nami drugi miesiąc i początkowo to strasznie byłam zazdrosna, bo chodził tylko do męża i córki. Ja byłam ta niedobra Pani która codziennie czyści oczka i pyszczek ;) omijał mnie szerokim łukiem, no ale i w końcu do mnie się przekonał :)

Mieliśmy już kiedyś kota, ale minęło parę lat i znów się zdecydowaliśmy. Wtedy to był zwykły czarny kocurek ze schroniska, a teraz mamy persa. Jest malutki a wygląda jak kulka z tą swoją śmieszną sierścią, taki mały nieopierzony kurczak. Ale jest taki pieszczoch, chodzi i dopomina się żeby go drapać pod brodą. I wtedy mruuuuczzzyyyyyyy zadowolony :))

a to mój Karmelek, córcia go tak nazwała bo kolor kojarzy się jej z karmelem ;)

tu w wersji "świąteczny śpioch" :p

a tak w ogóle to fajnych Świąt!!!!

nie przejedzcie się za bardzo bo trzeba wejść za chwilę w sylwestrowe kiecki ]:>

10 listopada 2016 , Komentarze (30)

powiem Wam, że życie na diecie może być ekscytujące :p bo jak tak człowiek sobie dietkuje i z drżeniem i biciem serca raz w tygodniu staje na wagę...te uczucie ciężko do czegokolwiek porównać ;))

hahahaha a tak poważnie, serio tak się czuję. Jak już człowiek osiągnie upragnioną wagę to potem musi po prostu dbać o to, aby tego nie spaprać...a czasem jest to baaaaaaaardzo trudne. I chyba nawet trudniejsze niż samo tracenie zbędnych kilogramów. 

Ale "ludź" taki jak ja teraz sobie spokojnie żyje, je zdrowo, czasem ma upadki i wzloty, nawet jest aktywny fizycznie :PP . No i jest super :) tylko z tymi emocjami to święta prawda, w życiu po diecie jakoś tak jakby ich mniej ;)

Teraz to uświadomiłam sobie po tym, jak często w ostatnim czasie zaglądam na Vitalię. W trakcie odchudzania to potrafiłam kilka razy dziennie się logować, z wypiekami czytałam o zmaganiach innych :)) a teraz zaglądam rzadziej, rzadko piszę...i tych emocji jakoś czasem brak ;) taka kolej rzeczy, ale gdy zaczęłam przygodę z Vitalią to obiecałam sobie, że jeśli schudnę to NIGDY WIĘCEJ!!!  Nigdy więcej się nie zaniedbam tak jak kiedyś, więc chyba jednak trzeba (za przeproszeniem) chrzanić tamte emocje i dreszczyk, ;);) 

To już zdecydowanie wolę mniej tych emocji, niż żeby mi znowu dupka urosła :))

Nigdy więcej odchudzania! amen ;))

przesyłam Wam buziaczki :*

...i "słit focię" z dzióbkiem :D

a to zdjęcie to na przestrogę dla mnie samej, żebym sobie oglądała i przypominała, że to co modne nie zawsze wszystkim pasuje :D

ponoć teraz taka moda, z tym czymś co wygląda jak długaśne skarpety, tak mnie Pani w sklepie przekonywała w każdym bądź razie :p

i powiem Wam, czułam się dziwnie...to jednak nie dla mnie-2 minuty po tym zdjęciu założyłam tradycyjne rajstopki i git :) czasem nie można jednak ślepo podążać za modą (smiech)

papapapa(dziewczyna)

13 września 2016 , Komentarze (36)

jak w temacie, czystą michę łatwiej mi utrzymać jesienią zimą wiosną...lato to nie lada mordęga ;))

te wszelkie lody, grille, gofry, zimne piwko i szaaaaaaampan, który uwielbiam pić latem :))

i tak całe lato...

+3 kg, potem -3 kg... A potem w weekend wesele albo spotkanie ze znajomymi i znów na plusie. Wiem wiem, każda to zna i pewnie temat nie jest Wam obcy. I mimo że uwielbiam lato, to jednak pod kątem dietowo - żywieniowym czekam na mniej zdradliwą dla mnie porę roku ;)).

i jak sobie pomyślę, że gdybym tak naprawdę sobie w lecie odpuściła, to mam wrażenie, że ten mój rok ciężkiej pracy na serio poszedłby na marne. Bo te moje skoki wagi +/- 3 kg. to efekt  dwutygodniowego urlopu all inclusive oraz niektórych (naprawdę niewielu) weekendów grillowych. To aż strach myśleć co by było, gdybym przez 2  miesiące żyła z myślą "hulaj duszo-piekła nie ma!"

strach się bać, nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem tylko na poważnie zabrać się za tę moją niechcianą nadwyżkę ;))

a tak dla przypomnienia,

oto ja ;)) 

27 lipca 2016 , Komentarze (7)

plizzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzz, może ktoś coś?

może ktoś jest z Zabrza i okolic i potrafi polecić jakąś kwiaciarnię, gdzie robią piękne bukiety ślubne???

jestem świadkową na weselu kuzynki, ona mieszka na co dzień w Anglii ale ślub i wesele będzie u nas. Co-nieco staram się jej pomóc, stąd moje pytanie.

Będę wdzięczna za podpowiedź :)

buziole:*

11 lipca 2016 , Komentarze (41)

WARTO!!!!

POWIADAM WAM!!! W-A-R-T-O!!!!

jest po prostu fantastycznie gdy człowiek zrzuci nadbagaż, świat się staje piękniejszy, bardziej przyjazny. Człowiek nie chowa się w domu ze wstydu, tylko wychodzi do ludzi. W końcu chodzę wyprostowana, z podniesioną głową. Nie mam mdłości na samą myśl, jak będę wyglądać w lecie w sukienkach, czy w stroju na basenie.

Naprawdę warto!!!

pewnie... nie było lekko i nie raz wyłam do poduszki, że nie dam rady. Ale możliwość kupienia sobie szmatki o rozmiarze 36-38 później rekompensuje wszystko.

Warto było być na diecie i warto było na stałe wprowadzić zdrowe nawyki żywieniowe, bo bez tego ani rusz. Dzięki temu wagę utrzymuję, poza tym to już nawet teraz nie pilnowanie a styl życia.

Walczcie o siebie, to ciężka walka ale jestem przykładem, że można. Nawet jak teraz się nie uda, spróbujcie za chwilę, za moment. Ja lata zaczynałam, chudłam-tyłam i tak ciągle.

Aż w końcu dojrzałam, przyszedł taki moment i w końcu dałam radę. I teraz już nie odpuszczam!!!

A to tak dla przypomnienia ;)

kiedyś (buuuuu)

...i teraz!!!!! (jupiii!!!!)

całuski,cukiereczki, ciasteczka :*

11 maja 2016 , Komentarze (16)

wczoraj na siłowni  miałam chęć powiedzieć trenerce "dajże mi spokój, nie chcę już, nie umiem, NIE DAM RADY!!!"

Uwierzcie mi, tylko z szacunku dla niej, nie zrobiłam tego. Ale po prostu szarpałam się w duchu, po prostu chciałam odwrócić się i wyjść i więcej nie wrócić. I po zajęciach przebierając się w szatni tylko wkoło myślałam, że koniec, nie wracam więcej. W sumie po co mi to, nic nie osiągnę, jestem słaba, nie jestem wytrwała, chcę się poddać. Iść w cholerę i zapomnieć.

I jeszcze tępa strzała przyszłam do domu i zaczęłam się mierzyć...przecież ponoć po siłowni to tak cudownie te obwody lecą, cuda wianki. 3 miesiące chodzę na ćwiczenia aerobowe, a z nią od miesiąca dodatkowo na siłowe. Nawet wczoraj sobie na bieżni pomyślałam, że kupione 3 miesiące temu spodenki jakieś takie luźne w pasie mi się zrobiły. Więc pełna wiary i nadziei, mimo że wkur...i zrezygnowana po siłowni, wzięłam centymetr krawiecki i się zmierzyłam...

Ta wizja lepszych obwodów, a centymetr najnormalniej i bezczelnie pokazał więcej. Po prostu jestem nieco grubsza, a w niektórych miejscach nic, null, zero.

Żeby się dobić, dziś rano jak motylek delikatnie wlazłam na wagę...+2,3 kg

więc cholera ja się pytam, gdzie sens. Wczoraj czułam się jak foka wywalona na brzeg, taka co ciężko się jej podnieść, leżałam jak morświn na macie i myślałam tylko, żeby już w cholerę chcę stąd iść :/

i ta myśl, że za mało się widocznie staram, ale jak się mam starać skoro najprostsze rzeczy sprawiały mi wczoraj problem

dziś też jesteśmy umówione, a ja walczę ze sobą

iść nie iść, iść nie iść

boziu...dziewczyny! jaka ja jestem słaba

cieńki Bolek

6 maja 2016 , Komentarze (10)

dziś jest tak pięknie za oknem, że aż chce się żyć :D

...a potem przypominam sobie, że dziś mam zaplanowanego dentystę i czar pryska ;)

jak Wam minął pierwszy majowy długi weekend? ja wymoczyłam się za wszystkie czasy, dziecko moje ciągnęło mnie ciągle na basen. W sumie fajnie...ale to przebieranie, suszenie to masakra, Dobrze że robi się cieplej, będziemy mniej poubierane, więc i po basenie będzie łatwiej :)

Byliśmy tez w Gliwicach w Palmiarni, ja już byłam tam kilka razy, ale moja koza pierwszy raz. Okropnie się buntowała gdy usłyszała, że jedziemy oglądać roślinki, ale oczywiście na miejscu stwierdziła, że jest super.

Jedzeniowo tez jakieś grzeszki były, bo i lody i babskie piwko wpadło. Ale za to grilla nie było, więc nie kusiła mnie karkóweczka, kiełbacha i inne pyszności ;). Zawsze po odstępstwach od zdrowego odżywania mam wyrzuty sumienia, ale z drugiej strony nie dajmy się zwariować. Gdy pomyślę, co i jak jadłam jeszcze rok temu, to jest niewyobrażalna przepaść. Takie piwko (a do tego chipsy) to był standard w weekendy... a teraz to są incydenty. 

I powiem Wam, że czasem sama nie potrafię w to uwierzyć, jak bardzo ja się zmieniłam i jak bardzo zmieniło się moje podejście do jedzenia. Fajnie tak :)

noooo, a póki co słonecznego weekendu, odliczam już czas gdy wyjdę z grubych murów...i czas w końcu może łapać te promienie słońca. Żeby nie wyglądać jak córka młynarza :p

29 kwietnia 2016 , Komentarze (11)

nie ma tragedii, ale jakoś ciężko się w głowie przestawić. Był moment, że waga pokazywała mi już 56,4 ale pomalutku dorobiłam się troszkę ponad kilograma. Wiem wiem, w okresie stabilizacji ponoć 2 kg wahania wagi to normalne...ale jednak ;)

Kiedy człowiek w trakcie diety tak walczy o każdy spadek i każde 100 gramów się liczy, to ciężko tak nagle ignorować, gdy waga rośnie. To nie taki nagły skok, pomalutku sobie doszło do tego kilograma, ale w końcu 2 miesiąc sumiennie chodzę na siłownię i myślę, że taki oto z tego efekt. Sama wiem, że nie tyję i nie obrastam tłuszczykiem, bo zasady których nauczyłam się na diecie wprowadziłam do życia już na amen :).

problem siedzi w łepetynie, trzeba trochę przestać przejmować się wagą. Jasne, że pilnować się,bo mam tendencje do tycia. Ale głownie muszę nauczyć się, aby nie trząść się nad każdym gramem na plusie;)

Prawdą jest jednak, że te nasze mięśnie dzięki ćwiczeniom troszkę rosną i ważą więcej niż tłuszcz, a mimo wzrostu wagi człowiek jednak wygląda lepiej. Sama po sobie widzę, bo kiecka przy której musiałam się pilnować żeby "bębenek" nie odstawał, nagle leży dobrze i czuję się komfortowo:).

A poza tym...patrząc na to, że czuję się o wiele lepiej odkąd ćwiczę, to ten plus na wadze naprawdę nie powinien nic znaczyć. Wiecie, kiedy po bieganiu na bieżni, albo po zajęciach z moją trenerką jestem "umarta" i nieżywy trup, to w sumie dopiero czuję, że żyję ]:> A po ostatnich zajęciach to w ogóle mam wrażenie, że już wiem jak to jest, jak komuś się kijem żebra obije...:pI może nie jestem zafiksowana pod kątem ćwiczeń fizycznych,ale wiecie co? NORMALNIE ZACZĘŁO MI SIĘ TO PODOBAĆ :)

a tak w ogóle, to widać już coś? :p

:D]:>

BUZIOLE:*