Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 38146
Komentarzy: 1354
Założony: 9 kwietnia 2015
Ostatni wpis: 15 marca 2016

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
nieplaczmy

mężczyzna, 27 lat,

170 cm, 65.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

15 marca 2016 , Komentarze (25)

Hej :p. Wróciłem dziś wcześniej ze szkoły, miałem w sumie tylko 4 lekcje, więc nawet się wyspałem, no i mam okazję, aby coś nabazgrać. W końcu sam sobie obiecałem, że czasami zostawię tu po sobie jakiś ślad. Nigdy nie wiem, od czego zacząć, ale niech będzie. Zacznę od szkoły.

Ogólnie rzecz biorąc, został mi miesiąc do wystawienia ocen. Coraz bardziej przejmuję się maturą, paraliżuje mnie strach na myśl, że mogę się nie dostać na Politechnikę Poznańską, a po prostu muszę to zrobić. Nie mogę iść do innego miasta, a umówiłem się ze znajomymi, że będziemy z nimi mieszkać. Poza tym na życie samemu z K. nie będzie nas stać, a do akademika też nie chciałbym pójść.
Nasza kochana pani profesor oddawała wczoraj rozprawki z polskiego i oczywiście musiała dodać, przy oddawaniu mojej, na głos, na całą klasę "No, tak się właściwie powinno pisać rozprawki, a nie..." Jak ja tego nie znoszę. Potem wszyscy się na mnie gapią jakby chcieli mnie zamordować ;-;. Poza tym chyba nie powinno się tak mówić w grupie. Ale dostałem piątkę, przyda mi się.


Mam głupie wrażenie, że ostatnio opuszczam się w ćwiczeniach. Kiedy to ostatnio coś było? Niby dziś, trochę na siłowni, ale to chyba mało. W niedzielę zrobiłem jakieś 6 km spacerkiem, no i w sobotę coś tam ćwiczyłem. Mało, mało. Wszystkiego mało i za mało. A czasu to już zupełnie. Do tego przytrafiają mi się wpadki z jedzeniem. Nie mogę się wieczorami upilnować, pomocy.
Zbieramy z K. na nasze wakacje w góry, przez co prawie nie wychodzimy. Zazwyczaj robiliśmy jakiś wypad do kina, na piwo do pubu czy do restauracji chociażby na lody, a teraz - nic. Jestem typem człowieka, który nie lubi za dużo siedzieć w domu. Normalnie dostaję jakiejś depresji i zmienia mi się nastrój, jeśli nie robię niczego bardziej odstającego od mojego monotonicznego życia. Ale może te wakacje są tego warte.


Na koniec moje jedzenie z dzisiaj (które później uzupełnię, bo nie wszamałem jeszcze kolacji):
~ I śniadanie - jajecznica z dwóch jajek z szynką, dwie kromki pieczywa lekkiego z serem żółtym, masłem, wędliną drobiową i ogórkiem;
~ II śniadanie - kawałek (może z 1/4) chałki z masłem i dżemem brzoskwiniowym;
~ obiad - rosół z makaronem i mięso z indyka, małe jabłko.
Dotychczas zjadłem 1021 kcal, 79 g białka, 45 g tłuszczów i 77 g węglowodanów.

12 marca 2016 , Komentarze (13)

Hej. Jak tam Wam mija weekend? Wczoraj zacząłem pisać post, ale mój windows postanowił się nagle zaktualizować, trwało to godzinę, no i później nie miałem już czasu robić tego od nowa. :p Dlatego dziś się wyspowiadam i opowiem Wam wszystko, co się u mnie ostatnio działo.

Wczoraj robiłem ciasto z fasoli :D. Obliczyłem, że porcja ma dokładnie 96 kilokalorii, więc jest dobrze (a nawet polałem je czekoladą mleczną). Ciasto samo w sobie nie jest w ogóle słodkie, bo nie dodawałem cukru, tylko banany, przez to smakuje jak wielki blok gorzkiej czekolady. Następnym razem dorzucę cukier, te kilka kilokalorii mnie nie zbawi :p. Ogólnie to w ogóle nie czuć w tym cieście fasoli, jestem w szoku (tecza).


Zacząłem ćwiczyć z fitness blender. Wcześniej, gdy próbowałem, nie mogłem się jakoś do nich przekonać, ale zacząłem się przyzwyczajać do ćwiczeń z takim jednym kanałem, więc stwierdziłem, że czas na coś nowego. Wybrałem intensywność 3, ale to zdecydowanie dla mnie za mało, jak zauważyłem. Chociaż o dziwo trochę się spociłem :p. Wolę też się nie zamęczać, aby nie dostać ataku astmy. Dziś zrobiłem 35 minut ćwiczeń, a w czwartek 40. Nawet mi się podobały.

Na koniec bilans z wczoraj:
~ I śniadanie - jogurt z musem truskawkowym, dwie małe kromki chleba razowego z serkiem wiejski, wędliną drobiową i ogórkiem;
~ II śniadanie - grahamka z serem żółtym i wędliną drobiową;
~ obiad - placki ziemniaczane posypane cukrem i kawa zbożowa z mlekiem;
~ podwieczorek - mały kawałek chałki z dżemem śliwkowym i niecała szklanka maślanki;
~ kolacja - kilka kwaśnych żelek haribo i pół desperadosa </3.
Zjadłem w sumie 1654 kcal, 51 g białka, 40 g tłuszczu i 260 g węglowodanów.

Dopiero teraz zorientowałem się, że strasznie zawaliłem z tą kolacją :c. 
Ale dzisiaj jest i będzie lepiej, obiecuję. :D Trzymajcie się ciepło.

10 marca 2016 , Komentarze (30)

Kompletnie nie mam czasu wolnego, no zwariować można. W sumie wczoraj siedziałem w domu (ale o tym za chwilę), Ale z K., więc za bardzo nie miałem okazji tutaj posiedzieć. Dzisiaj mam właściwie taki dzień, że wreszcie mogę poćwiczyć i poprzeglądać Wasze pamiętniki, ogólnie vitalię. Może też zdążę sobie trochę pograć ]:>.

Jeśli chodzi o ćwiczenia w tym tygodniu, to we wtorek byłem na siłowni. No i to tyle :c. Trochę jestem zawiedziony, ale dziś postaram się to nadrobić. Może skuszę się na dłuższe cardio niż 30 minut. Przydałoby mi się, bo ostatnio nieco się rozleniwiłem. A co do jedzenia, to mam wrażenie, że zjadam za dużo cukru. Powinienem bardziej ograniczyć słodkie, chociaż to byłoby dla mnie ogromne wyzwanie.

Ogólnie to zapomniałem się Wam wcześniej pochwalić, że mam swoje wymarzone septum :D. Dostałem je na święta od K. Samo przekłucie dość bolało, ale na szczęście gojenie przebiega bezproblemowo. W sumie to często zapominam o tym kolczyku, tak samo jak o tunelach. Dopiero jak spojrzę w lustro, to przypominam sobie, że istnieją :p. Z piercingu to chciałbym jeszcze mieć zwyczajny kolczyk w nosie, no i przynajmniej jeszcze dwa w lewym uchu. Kiedyś podobały mi się też kolczyki w obojczykach, ale to chyba jest mało praktyczne.


Wczoraj nie byłem w szkole, no i K. nie był w pracy, a wszystko to z winy... wielkiej śnieżycy. Mój autobus nie przyjechał, no a on po pracuje w dekarstwie, więc nie było mowy o pracowaniu w taki dzień. Ulepiliśmy nawet bałwana (dziewczyna). Wczoraj miałem też jakiś problem z brzuchem, bo mnie podoblewał, no i prawdopodobnie się odwodniłem. Wczoraj na kolację wypiłem trzy herbaty miętowe, dziś w szkole w jakieś dwie - trzy minuty wypiłem 500 ml soku. Myślałem, że uschnę. o: A w sumie wydawało mi się, że piłem dosyć dużo.

Jedzenie z wczoraj:
~ I śniadanie - pół gotowanej piersi z kurczaka, dwie kromki pieczywa lekkiego z serem żółtym i wędliną drobiową, dwie łyżki surówki z rzodkwi i łyżeczka keczupu;
~ II śniadanie - banan, grahamka z serem żółtym i wędliną drobiową;
~ obiad - rosołek domowy;
~ podwieczorek - wiecznik i twix (ta jedna część ;();
~ kolacja - warzywa na patelnię i pół smażonej piersi z kurczaka.
Zjadłem w sumie 1411 kcal, 78 g białka, 55 g tłuszczu i 155 g węglowodanów.

No i piszcie koniecznie, co tam u Was ciekawego. :p

6 marca 2016 , Komentarze (18)

Ostatnio coraz bardziej męczy mnie fakt, że nie daję rady z bardziej zaawansowanymi ćwiczeniami cardio. I nie chodzi o zbyt intensywny wysiłek, tylko o astmę. Nie potrafię sobie powiedzieć, że muszę przystopować, bo na nią choruję, tylko czuję wtedy, że się po prostu opierniczam, w skrócie mówiąc. To jest chyba wyjątkowo głupie, ale nie potrafię sobie powiedzieć, że skoro mam astmę, to powinienem czasami odpuścić. 

Jutro wracam do szkoły po długim tygodniu, i czuję, że trochę się od niej odzwyczaiłem. No cóż, trzeba będzie się z tym zmierzyć. Poza tym do końca roku szkolnego zostało mi bardzo niewiele. Odnośnie wczoraj - ćwiczyłem pół godziny i byłem na spacerze. Tak czy siak, w tym tygodniu mogłem ćwiczyć o wiele więcej, ale jakoś nie mogłem się zabrać. Dobrze, że w ogóle coś robiłem. :p

Jedzenie z wczoraj:
~ I śniadanie - dwa naleśniki z otrębami i cukrem pudrem;
~ obiad - ryż z kurczakiem i warzywami;
~ podwieczorek - dwa wieczniki (ptysie, czy jak to tam nazwać, sam przygotowałem :p);
~ kolacja - trzy kromki pieczywa ciemnego ze słonecznikiem z masłem, serem żółtym i wędliną drobiową, pomidor, pół serka wiejskiego i pół lampki porto.
Zjadłem w sumie 1426 kcal, 61 g białka, 54 g tłuszczu i 154 g węglowodanów.

4 marca 2016 , Komentarze (9)

W takim razie może zacznę od tytułu. Wczoraj postanowiłem zrobić frytki z selera. No bo czemu nie. Trochę poczytałem i stwierdziłem, że skoro tyle osób je robi, to nie powinny być takie złe. Jednak szału nie było. Smak przeciętny, bez sosu, który zrobiłem z jogurtu i keczupu zapewne nie zjadłbym nawet takich pięciu paseczków. Trudno. Kolejnym kandydatem na zamiennika ziemniaczanych frytek jest dla mnie cukinia. Na pewno wypróbuję ją w najbliższym czasie.

Nie miałem okazji wczoraj poćwiczyć i dziś chyba zrezygnuję z próby z zespołem, bo rodzice wyprowadzają mnie z równowagi. Zostało mi jakieś pół roku do wyprowadzki i już nie mogę się doczekać, bo ostatnio ostro przeginają. Jednak nie mam ochoty się nad tym rozdrabniać. Zaliczyłem wczoraj godzinny spacer, więc to też jakaś forma ruchu. Dziś jest słoneczna pogoda, więc może skuszę się na jakiś rower. Zobaczymy :p.

Wracając do moich kulinarnych eksperymentów, dziś wyczarowałem naleśniki z otrębami. Oczywiście, ojciec zaczął robić mi wyrzuty, że chcę korzystać z młynka do kawy, aby je zmielić, więc po prostu ciasto z otrębami potraktowałem blenderem. Naleśniki wyszły tak pyszne i sycące, że aż popadłem w samozachwyt (zakochany). Smakowały jak jakieś ciasteczka, inaczej, niż zwyczajne naleśniki. Posypałem je lekko cukrem pudrem i dodałem dżemu mojej babci, który też jest świetny. Udekorowałem świeżym jabłkiem i tadam. Nawet mojemu chłopakowi smakowało :D. Cieszy mnie fakt, że oduczam go jedzenia tych obrzydliwych rzeczy, którymi się karmił dotychczas. Zjedliśmy w sumie po jednym dużym naleśniku (niestety tylko tyle mi wyszło z porcji, którą przygotowałem :C), ale w sumie nawet nie miałem ochoty podjadać i się naszamałem.


No i na koniec czas na jedzenie z wczoraj:
~ I śniadanie - bułka z ziarnami z serem żółtym i wędliną drobiową, pół drożdżówki z serem;
~ II śniadanie - mały wafelek (20 g) oblany czekoladą;
~ obiad - dwa ziemniaki z mlekiem, klops i jajko gotowane oraz surówka z jabłka i marchewki;
~ kolacja - frytki z selera z sosem keczupowo jogurtowym, kisiel wiśniowy z dwiema łyżkami jogurtu naturalnego.
Zjadłem w sumie 1358 kcal, 60 g białka, 50 g tłuszczu i 194 g węglowodanów.
Wiem, że to niezbyt wiele, ale wczorajszy dzień spędziłem głównie siedząc przed biurkiem. Trzymajcie się ciepło :3.

3 marca 2016 , Komentarze (25)

Jestem trochę wyczerpany pomimo tego, że cały tydzień siedzę w domu. Nauka, ćwiczenia, praca i tak w kółko. Ale dam radę. Do matury zostało już niewiele. A przecież muszę dać z siebie wszystko. 

Zacząłem korzystać z aplikacji Fitatu i jestem bardzo zadowolony. Zdecydowałem, że muszę kontrolować to, jak i ile jem, bo inaczej będę podjadał, szczególnie wieczorem. Związki nie sprzyjają odchudzaniu. Nie będę oczywiście za mój wzrost wagi obwiniał związku, ale prawda jest taka, że odkąd mieszkam z moim partnerem to tyję. On ma swój chory metabolizm, poza tym pracuje fizycznie, więc nie odżywia się w ogóle zdrowo. Chociaż wczoraj namówiłem go na zjedzenie placków z otrębów i banana, sukces. No i właśnie przez to, że mieszkamy razem on ciągle namawia mnie na jakieś niezdrowe przekąski, wino, piwo albo wypady do pubu czy restauracji. Deserki, obiadki i mam za swoje. Dlatego muszę spisywać to, co jem, i to dokładnie co do kęsa. To jakoś pozwala mi się kontrolować. Inaczej mówię sobie "a co tam, dwa ciasteczka i piwo o 20 to przecież nie przestępstwo", a potem jestem na siebie zły. 

Moim kolejnym problemem jest też to, że w drugiej części dnia zjadam więcej, niż w pierwszej. Niestety nie wiem, jak to rozwiązać, szczególnie, gdy jestem w szkole. Do tego rano nie mam za bardzo apetytu, a wieczorem, to już wręcz przeciwnie. Jednak mimo wszystko cieszę się, że wreszcie spisałem te wszystkie myśli, które krążyły mi po głowie od dawna.


Teraz czas się wyspowiadać z wczoraj :p. Jeśli chodzi o ćwiczenia, zrobiłem półgodzinne cardio i 10 minut abs. Mój bilans:
~ I śniadanie - 3 kromki pieczywa lekkiego z ogórkiem, plasterkiem sera żółtego i wędliną drobiową, mały wafelek śmietankowy;
~ obiad - trzy małe klopsiki, dwa ziemniaki z mlekiem i trzy łyżki buraków;
~ podwieczorek - domowej roboty babeczka z kubka z dżemem pomarańczowo - brzoskwiniowym mojej babci;
~ kolacja - placuszki z otrębów owsianych z bananem.
Zjadłem w sumie 1485 kalorii, z czego 70 g białka, 60 g tłuszczu i 169 g węglowodanów.

A terasz piszcie, co u Was. Oczywiście przeglądam Wasze pamiętniki, ale wielu osób, z którymi miałem tu kontakt wcześniej, dawno już nie ma :c. 

2 marca 2016 , Komentarze (8)

Ostatnio nie mogę się poukładać ze względu na brak czasu. Mimo to znajduję czas na ćwiczenia, około pół godziny dziennie. Czasem coś wypadnie, ale staram się tym nie przejmować. Ciężko stwierdzić, czy będę tu regularnie pisał, nie jestem sobie w stanie tego obiecać. Dawno mnie tu zresztą nie było, nie wiem już co i jak u Was. Wszystko to oczywiście przez maturę. Uczę się i uczę. Daję korepetycje, chcę zarobić na wakacje, no i mam zespół, któremu nie wróżę już dobrej przyszłości. Ciągle musi być szybko i jak najlepiej. Ale daję radę. To najważniejsze.

Odnośnie moich sukcesów związanych z ćwiczeniami (bo moja dieta leży i kwiczy, jedyne co staram się ograniczyć to niezdrowe przekąski i pieczywo, którego nie chcę zjadać w nadmiarze) to zgubiłem 3 cm w pasie. Robię też zdjęcia kontrolne odkąd postanowiłem znów regularnie ćwiczyć, czyli od 18 stycznia. Jak wspominałem, nie zawsze mam czas ćwiczyć. Chcę zdać maturę jak najlepiej i bardzo mi na tym zależy, więc teraz skupiam się głównie na tym. Jednak zdecydowałem, że muszę wrócić do ćwiczeń, bo czuję się źle sam ze sobą. 

Mój tydzień pod względem ćwiczeń wygląda mniej więcej tak: w poniedziałek nic, chyba, że mam siłę i czas, wtorek i środę spędzam na siłowni (godzinę, zazwyczaj wykonuję 20 minut ćwiczeń siłowych i resztę cardio na rowerku), w czwartek, sobotę i niedzielę ćwiczę w domu (około 40 minut, pół godziny cardio i 10 minut abs), a gdy mam czas, to w piątek wychodzę na dłuższy spacer. Cieszę się, że mogłem wreszcie jakoś to zorganizować i chciałbym wrócić do regularnego zapisywania tego, co jem i ile ćwiczę. To zawsze jakoś pomaga. 
No i to chyba tyle. Trzymajcie się ciepło :3.

21 lipca 2015 , Komentarze (10)

Wybaczcie, że w piątek i wczoraj się tu nie pojawiłem, ale tak wyszło, że przed weekendem K. dostał wolne, a wczoraj nie miałem kompletnie czasu na bazgranie w moim pamiętniku. Dużo się działo, przyznaję, ale na pewno postaram się Wam to tutaj streścić. c:

Było dużo prób, obolałe palce, ale przede wszystkim koncert :D. Przyjechaliśmy na miejsce około 16 i gdy zobaczyłem tę wielką scenę byłem trochę przerażony. W porównaniu do niej byliśmy tacy malutcy. :p Panowie akustycy o nas zadbali i po krótkich próbach wszystkich zespołów zaczęliśmy grać. Osobiście od razu się przyznałem, że dopadł mnie stres, ale oczywiście reszta zespołu pięknie się tego wypierała. :D W głosie naszego wokalisty dało się tak czy siak usłyszeć tremę, no i zapomniał trochę tekstu w jednej piosence. Na szczęście dobrze z tego wyszedł i po prostu zaśpiewał kolejną zwrotkę. Ogólnie rzecz biorąc całą sobotę mogę uznać za udaną, chociaż wieczorem byłem totalnie wykończony. Niedzielę spędziłem leniąc się z K. w domu :D.

Jeśli chodzi o ćwiczenia, wczoraj wykonałem killera a dzisiaj body express. No i zapewne jeszcze dziś wpadnie mi godzinny szybki spacer i pół godzinki rowerem, bo muszę pojechać po K.

Jedzenie z wczoraj:
~ I śniadanie - dwa gofry (jeden z powidłami, drugi posypany cukrem pudrem) i kawa zbożowa z mlekiem;
~ II śniadanie - miseczka agrestu;
~ obiad - porcja zupy pomidorowej z ryżem i szklanka soku malinowego;
~ podwieczorek - jogurt naturalny i dwa biszkopty;
~ kolacja - dwie kromki chleba orkiszkowego z sałatą, żółtym serem, wędliną drobiową i ugotowanym jajkiem oraz porcja budyniu waniliowego.

A teraz piszcie, co u Was :D. Jak minął Wam weekend, jak z dietą, ćwiczeniami, no i rezultatami Waszych starań.

16 lipca 2015 , Komentarze (17)

Oczywiście. Za dwa dni najważniejszy koncert, a ja obudziłem się ze spuchniętym nadgarstkiem. :< Po prostu nie wierzę. Nie mam pojęcia, co to ma być. Nie uderzyłem się, nic mi się nie stało. Cały nadgarstek jest zaczerwieniony i bardzo spuchnięty. Mama mówiła, że jakiś owad mógł mnie ukąsić, ale jak dotykam tego obrzęku to trochę mnie to boli. Na szczęście mogę normalnie ruszać ręką. Boję się teraz jak cholera, że jutro albo, co gorsza, w sobotę zacznie mnie boleć. ;(

Wykonałem dziś turbo spalanie z panią Chodakowską, ale starałem się nie nadwyrężać nadgarstka, co też wszystko utrudniało. Wygląda to okropnie, ale na szczęście nie boli. Nie mam dziś za bardzo czasu na to, aby się rozpisywać, bo muszę sprawdzić jeszcze K. zadania z matematyki, zjeść obiad i później lecę na próbę.
Piszcie jednak co u Was nowego :D.

Jedzenie z wczoraj:
~ I śniadanie - 1/3 chałki z masłem i jogurt naturalny;
~ obiad - porcja potrawki (ryż ciemny z sosem, łyżka rodzynek i gotowana pałka z kurczaka) oraz szklanka soku malinowego;
~ podwieczorek - miseczka czereśni;
~ kolacja - warzywa na patelnię (około 300 g), trzy paluszki rybne i butelka piwa desperados.

15 lipca 2015 , Komentarze (15)

Wakacje mijają, a ja czuję, jakby dopiero się zaczęły :D. Trochę przeraża mnie prędkość, z jaką ucieka czas, ale chyba nie ma na to innej rady niż po prostu korzystać z wolnych dni tak bardzo, jak tylko się da. (slonce)

Dzisiaj odpuściłem sobie ćwiczenia w domu i poszedłem na bardzo szybki, godzinny spacer. Jakoś nie miałem ochoty rozpoczynać kolejnego dnia w ten sam sposób.
K. dostał wolne na sobotę. Bardzo mnie to ucieszyło, bo po prostu musi być na moim koncercie :D. Wczoraj trochę się pokłóciliśmy, bo znów kupił jakieś niezdrowe jedzenie =.=. Po pracy pytał mnie, czy kupić chipsy. Ja mu na to, że nie chcę, ale może kupić chrupki kukurydziane bez żadnej posypki (nie jest tak, że ja mu zabraniam jeść jakiekolwiek chipsy, ale on kupuje to świństwo ciągle; rozumiem, można sobie coś takiego zjeść raz na miesiąc, ale nie co drugi dzień), jeżeli już cokolwiek takiego chce. On wie, że próbuję jeść zdrowo, że się staram (tak, te wszystkie herbatniczki w czekoladzie i cukierki to on kupuje XD), a pierwsze co usłyszałem, jak się zobaczyliśmy, to szelest paczki chipsów w jego plecaku. :< Zrobiłem mu wykład o tym, że nie powinno się jeść takich rzeczy tak często, no i o tym, że ma mnie nie kusić. Potem dodałem, że ma nie robić tak, że mówi jedno, a robi drugie (jak mu powiedziałem, że może ewentualnei kupić chrupki, to powiedział, że nie kupi nic). Nienawidzę czegoś takiego, a on robi tak dość często. Mógł przecież powiedzieć po prostu, że kupi i tyle.

Najbardziej mnie rozwaliło, jak mi powiedział, że przecież nie muszę jeść, jeśli nie chcę. Jasne. Muszę go nagrać, jak mnie częstuje i mi wszystko wciska. Poza tym on chyba nie wie, jak to jest. Też mam ochotę czasami sobie wszamać jakiegoś chipsa. Niekiedy to robię, ale z nim to chyba jadłbym coś takiego codziennie. I niby miałbym tak zawsze wieczorem siedzieć obok niego, jak on się zajada jakimiś przekąsakami. (martwy)Zapytałem go wtedy, jak by się czuł, gdyby okazało się, że ma śmiertelną alergię na chipsy, a ja z moimi rodzicami jadłbym je codziennie w jego obecności. Wiem, że to nie do końca idealne porównanie, ale musiałem mu to jakoś zobrazować, bo widać, że tego kompletnie nie rozumie. Jemy większość posiłków razem i zawsze, gdy kupuję jakieś przekąski to wybieram coś, co zjemy oboje. Mógłby ewentualnie też się zastanowić nad tego typu myśleniem. ;_;

Dobra, koniec tego marudzenia. Musiałem się gdzieś wyżyć, bo nie mam praktycznie komu mówić o takich rzeczach. Zresztą moi znajomi, którzy nie znają słowa `dieta` ani `odchudzanie` chyba by tego nie zrozumieli. :D

Na koniec czas na mój wczorajszy jadłospis (postarałem się zjeść więcej):
~ I śniadanie - jajecznica z dwóch jajek ze szczypiorkiem, pomidorem i trzema plasterkami wędliny drobiowej;
~ obiad - kawałek ryby ze szpinakiem, trzy ziemniaczki i pięć łyżek surówki;
~ podwieczorek - szklanka ananasowej galaretki z bananem oraz pełnoziarnista bułka z pestkami dyni z białym serem, szczypiorkiem, ogórkiem i wędliną drobiową;
~ kolacja - naturalny serek homogenizowany i bułka mleczka z powidłami.