Jakieś takie dziwne myśli chodziły mi dzisiaj po głowie. Od kont zmieniłam tok myślenia, "odechciewa" mi się odchudzania-okropne słowo, no dobra niech będzie wytapiania tłuszczu hahahah... Nie wiem co jest patrze na siebie zupełnie z innej perspektywy. No prawdą jest ze jestem kluska, z wiecznie przyklejonym bananem do twarzy. Ale tak szczerze przestałam rozpaczać z tego powodu. Nie rozumie tego wcale a wcale. Tak jak bym przestała walczyć sama ze sobą. Nie siedzę nie żrę, wkręcam się w bieganie-miejmy nadzieję, jakoś przychylniej patrze na swoje kluskowate ciało. I z ręką na sercu nie chce szybko chudnąć. Może to jest spowodowane bardzo złymi wspomnieniami. Gdzie tyle lat zmarnować? Dziwne to takie . Ciekawe czy będę taka cwana jak za miesiąc będę biegała w Polsce po sklepach w poszukiwaniu sukienki. Współczuje mojemu chłopu. No dobra widzę siebie czasem taką fajna szczupła wybieganą, nie nie zaprzeczę. Bo w sumie jakoś dziwnie wygląda biegająca kluska. A możne ja już wpadłam w samozachwyt? A i jeszcze jedna myśl mi się nasuwa dosyć często, że za tych parę dobrych lat zmieni się moje ciało bo będę coraz starsza. (ja kompletnie nie czuje swojego wieku-taka młoda sarenka ze mnie). O co mi chodzi ja sam nie wiem? I wez tu zrozum kobietę.
A tak poza tym dziś był rower i bieganko jednego i drugiego po 40 min. Nie podjadałam , nie ożarłam się wiec git majonez. Próbowałam dzisiaj co prawda wieczorem sie pomierzyć(ja chyba nie umiem) wiem ze z rana to z rana, ale ja nie czasowa bo do pracy pędzę. No i coś tam jest różnica. Miedzy te moje 83kg, a teraz waga nie widoma, ale , ale jakaś mniej galaretowata się robię.A swoja droga jak ja bym takiej galarety zjadła.
Trzymajcie się chudzinki i klusie milusiego i do jutra