Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

nie poprawna optymistka .)))

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 49192
Komentarzy: 931
Założony: 7 czerwca 2015
Ostatni wpis: 21 maja 2018

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
emcia.emilia

kobieta, 42 lat,

168 cm, 85.20 kg więcej o mnie

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

13 kwietnia 2016 , Komentarze (8)

Jakieś takie dziwne myśli chodziły mi  dzisiaj po głowie. Od kont zmieniłam tok myślenia, "odechciewa" mi się odchudzania-okropne słowo, no dobra niech będzie wytapiania tłuszczu hahahah... Nie wiem co jest patrze na siebie zupełnie z innej perspektywy. No prawdą jest ze jestem kluska, z wiecznie przyklejonym bananem do twarzy. Ale tak szczerze przestałam rozpaczać z tego powodu. Nie rozumie tego wcale a wcale. Tak jak bym przestała walczyć sama ze sobą. Nie siedzę nie żrę, wkręcam się w bieganie-miejmy nadzieję, jakoś przychylniej patrze na swoje kluskowate ciało. I z ręką na sercu  nie chce szybko chudnąć. Może to jest spowodowane bardzo złymi wspomnieniami. Gdzie tyle lat zmarnować? Dziwne to takie . Ciekawe czy będę taka cwana jak za miesiąc będę biegała w Polsce po sklepach w poszukiwaniu sukienki. Współczuje mojemu chłopu.:PP No dobra widzę siebie czasem taką fajna szczupła wybieganą, nie nie zaprzeczę. Bo w sumie jakoś dziwnie wygląda biegająca kluska.  A możne ja już wpadłam w samozachwyt? A i jeszcze jedna myśl mi się nasuwa dosyć często, że za tych parę dobrych lat zmieni się moje ciało bo będę coraz starsza. (ja kompletnie nie czuje swojego wieku-taka młoda sarenka ze mnie). O co mi chodzi ja sam nie wiem? I wez tu zrozum kobietę.

A tak poza tym dziś był rower i bieganko jednego i drugiego po 40 min. Nie podjadałam , nie ożarłam się wiec git majonez. Próbowałam dzisiaj co prawda wieczorem sie pomierzyć(ja chyba nie umiem) wiem ze z rana to z rana, ale ja nie czasowa bo do pracy pędzę. No i coś tam jest różnica. Miedzy te moje 83kg, a teraz waga nie widoma, ale , ale jakaś mniej galaretowata się robię.:DA swoja droga jak ja bym takiej galarety zjadła.

Trzymajcie się chudzinki i klusie milusiego i do jutra

12 kwietnia 2016 , Komentarze (5)

Trzymam się pionu, o dziwo siedzę w salonie do okoła wszystko co żarłoki lubią najbardziej i nic mnie nie rusza:D. Dziś był rower 40 min. tak było duszno o 6 rano ze myślałam ze kurtkę zdejmę.  Biegania nie było, ale chciało się oj chciało. Postawiłam na wydłużanie dystansu wiec  co drugi dzień się postaram nogami przebierać. Podobno na odchudzanie jest najlepsze długie i bardzo wolne bieganie.  Ja tam twierdze ze każdy ruch jest dobry nawet krótki i to na wszystko. No ale nie ma co się oszukiwać nie samym bieganiem człowiek żyje.

11 kwietnia 2016 , Komentarze (7)

Na serio nie mam pojęcia o co w tym bieganiu chodzi. Rano sił nie maiłam i jak to ja w poniedziałki chodzę zawsze do tyłu, po niedzieli bo mnie nic nie robienie zabija-mimo ze to nic nie robienie nie tak do końca oznacza bezczynność. No dobra myślę sobie rozkręcę sie jak zwykle i tutaj chyba mój" głód" nie obrzarciowy daje o sobie znać. Taki efekt odstawienny obrzarstwa i podjadania. Jak mi się chciało jeść ło matko. Zjadłam drugie śniadanie i szajba minęła. wniosek taki ze pierwsze śniadanie muszę jeść na prawdę solidne. W simie wiem to nie od dziś, ale jakoś tak nie wychodzi czasami. Dzień przeżyłam. I znowu kolejny raz ze szlafroka  wskoczyłam w buty i przed siebie. 40 min. jak z bicza strzelił. Nie wiem jak to działa i w sumie wiedzieć nie chcę, chce by nigdy się nie skończyło. Jedzeniowio całkiem ok, tylko te śniadanie jakieś takie liche. Jutro będzie omlet z płatkami owsianymi  i co tam dusza zapragnie. Już od kilku dni trzymam się 4 posiłków jakoś  sobie radzę. A ja tu jakiś cel  sobie wymyśliłam, czyżbym go realizowała? Na serio nie podobne to do mnie;)

10 kwietnia 2016 , Komentarze (4)

Jak tam mija niedziela? Przyznam szczerze ze nie lubię niedziel sa dla mnie gorsze chyba od poniedziałków. dziś piękna pogoda to strzeliłam godzinkę rowerem myślę ze ponad 20km. poleciało.Biegania nie będzie choć mi się na serio chce. Dobre wieści, tak patrze na swoje ciało i chyba się troszkę kurczy, jakoś tak nie równomiernie(ja typowe jabłko), ale im mnie niej będzie to ta różnica zrobi się coraz to mniejsza.

Wiecie że ja nie z tych co planują wyznaczają terminy, daty. Ale tak do końca roku myślę ze da sie ze mnie zrobić szczupłe dziewczę. Pewnie ze bym chciał klasnąć w dłonie i pach być szczupła. Chciał bym , ale tez wiem ze to nie możliwe. nawet nie chce szybko chudnąć,bo wiem że to tylko wróży mega jojo. Kojarzy mi sie tylko z bólem  głowy, zawrotami, brakiem sił, ciągłym głodem, rozdrażnieniem, myślach o jedzeniu, zakazach, marzeniach o zakończeniu odchudzania.... bez sensu kompletnie.Wierzę ze mi sie uda na serio w to wierzę. Musze być tylko konsekwentna. Czego Wam i sobie życzę.

Co do biegania, postanowiłam podnosić powoli poprzeczkę. Małymi kroczkami dążyć do godzinnego biegu. Jestem w stanie strzelić 40 min i widzę ze te moje bieganie coraz bardziej  przypomina bieganie.Holendrzy to dziwny naród słyną z miłości do sportu, ale spora cześć z nich to  typowe fastfoodowe kanapowe lenie. 

9 kwietnia 2016 , Komentarze (5)

Zrobiłam dziś co trzeba, Rower był 40min. bieganie 40min. nogi biegły same, ale od pasa w górę czułam się jak  bym ważyła tonę. Jutro reset z bieganiem raczej. Czuje dziś zmęczenie po całym tygodniu.. Jedzonko ok, choć facet mnie kusi już z godzinę, bo przecież weekend, a on jak ma wolne od pracy to najeść się nie może, a ja cierpię i aż mnie złość bierze bo on nie rozumie co do niego mówię, ze NIE to NIE! 

8 kwietnia 2016 , Komentarze (6)

Pytają mnie w okół" Z kąt Ty się urwałaś?. Z kąt bierzesz tyle energii? Jak Ty znajdujesz na to wszystko czas? Jak Ci sie chce? ......

To jest mój czas, tak MÓJ! Zawsze taka byłam i nie wyobrażam sobie ze można inaczej. W sumie to pod tym względem jestem podobna do mamy.  Jeszcze bym coś podziałała, tak na co dzień, może jakąś chwile wieczorem wygospodaruję. Sam nie wiem co  mi do głowy strzeli. Oby zawsze mi sie tak chciało chcieć. 

Dzisiaj fajnie z jedzonkiem, 30min. biegania iha, a i rower był 40 min.(widzę ze mój facet sie cieszy i nawet za bardzo nie marudzi jak idę biegać a On przy garach stoi-on tego nie mówi ale ja to widzę:D. nie raz jak widzi ze szukam "dziury w całym" to mnie goni na rower, bo wie ze dla mnie to lekarstwo na wszystko). Oby ten stan trwał jak najdłużej, oby nigdy nie mijał. Nie macie siły, ani chęci, brak wam energii zapraszam do mnie obdzielę cały wszechświat. 

7 kwietnia 2016 , Komentarze (4)

Dziś z innej beczki. Właśnie wróciłam z Holenderskiego. I tak sama nie wiem czy sie cieszyć, czy tez smucić. Padło dzis pytanie kto z nas sie uczy i ile czasu poświęcamy w tygodniu na naukę. Oczy wytrzeszczyłam okazało sie ze rekordzistka w tamtym tygodniu poświeciła 2 godziny, poza tym cisza. A ja tu siedzę dzień w dzień co najmniej godzinę, w wikendy bywa ze więcej, słówka sobie do pracy piszę, biegam do szefa żeby  mi z pracami domowymi pomógł, przy czym mamy masę śmiechu. Nie wiążę raczej przyszłości z tym krajem wiec tez sie z nauka nie spinam, ale prawda jest ze sie zaangażowanym i mi na prawdę zależy.  w sumie to wiecie dumna z siebie jestem. Nie jestem jezykowa wcale a wcale, ale jak sie chce to można. 

Jutro mam nadzieje pobiegam, juz sie doczekać nie mogę. wczoraj i dzisiaj grzeczniutko z jedzeniem, ale nie mniej jak 1700kal. do juterka

6 kwietnia 2016 , Komentarze (4)

Tak, tak rzec by można triatlon tylko roweru brak(smiech). Wczoraj dałam ciała. Moze objętościowo źle nie było ale kalorycznie ponad tysiak nadprogramowy wpadł. Niestety kompulsowiczka jestem , możne ostatnio nie jest aż tak źle bo bardzo duże zmiany widzę w mojej psychice.Nie nażeram się tak jak kiedyś ze po nocach spać nie mogłam, a w ciągu dnia nie wiedziałam czy żyje.  I tym "magicznym" sposobem przytyłam ponad 20kg. Duzo dzisiaj o tym myślałam.  I doszłam do wniosku, ze tu nie ma innego wyjścia. Musze zrobić ład z jedzeniem. Nie jestem zwolenniczka liczenia kalorii, oj nie, ale nieskromnie dodam ze dobra jestem w te klocki. Po tylu latach praktyki nie sprawia mi to problemu. nie używam żadnej wagi , nigdy nie używałam, potrafię zerknąć na talerz orientacyjnie wyliczę. Nie chce robić tego w nieskończoność, ale na razie myśle ze tak będzie lepiej.  nie moge jesc zbyt mało bo później sa  skutki. 1700kal ma byc kropka.

A tak z innej treningowej beczki, biegałam jupi!!! tak mi sie zfuksiło, ze nie padało 37min. zaliczone.I bardzo chciało mi sie chcięć.

Wiem ze wiele z was ma problem, nie pójdę biegać bo jestem gruba, bo sie gapia bo gadają, bo brzuchal mi sie trzęsie.No i co mi tez się trzęsie, gadaniem sie nie przejmuje. Robie swoje, sprawia mi to frajde,moze staje sie moja pasja, kto wie? Robie to dla zdrowia, to niech gadają. Nosz kurna same + tego są. Może jestem dziwna, ale jak sie ruszam bo tak samo mam z rowerem , ze czuje sie jak fitness laska, kompletnie nie czuje i nie widze tych swoich kg. i wiem ze lepiej na tym wychodzę niż te leżące na kanapie chudzinko-modeli z niedowaga. A właśnie mam koleżankę. waży pewnie ponad 90 kg. i jednago dnia jest w stanie zrobić 200km rowerem. nie zer nie pomyliłam naja byc dwa. Wiec co wy na to ?

5 kwietnia 2016 , Komentarze (3)

No raczej odpoczynek, choć mnie trochę kusi, ale nie chciała bym tez przeholować. Sek w tym ze jutro wieczorem ma padać wiec kiepsko, w czwartek mam Holenderski wiec tez odpada. No nic bez spiny. Nie jest źle.Wczoraj byłam grzeczna, bez podjadania mam nadzieje ze i dziś tez wytrwam. Nie moge kompletnie zdecydować sie ile powinnam jesć posiłków. Dążę aby jeść 3 razy dziennie i tyle. Jedzenie tych 5 jest trochę kłopotliwe a 3 sa konkretniejsze. Ale nie wiem jak je rozplanować. Moze mi podpowiecie Możliwe godziny posiłków ze względu na pracę.  6-10-12.30-15 i od 18 w górę.  chodzę spać 22-23.

4 kwietnia 2016 , Komentarze (4)

Nie wie jak, ale pobiegłam  wczoraj 40min. chciało mi się chciało i tak sie potruchtało hahaha.... Ale dzisiaj byłam lepsza. Wróciłam  z pracy o 18ej, dokończyłam obiad tak jem o tej porze, zamieniam posiłki, poszłam pod prysznic,(wiec no nie biegnę dzisiaj) wskoczyłam w szlafrok, godzina nauki,a mi w głowie tylko biegać , biegać...i na sero miałam gdzieś to moje wyzwanie, i to ze o nim tu publicznie napisałam. nie spina sie wcale. Ale na tyłku usiedzieć nie mogłam i znowu strzeliłam 40min. no dobra 42 min. ciągłego biegu. Świetne uczucie,  jak w niedziele po raz pierwszy zaliczyłam te 30 min. bez przerwy to już samo idzie tak po prostu. Nogi same biegnę. Ja się wkręcam czy jak?Co do wczorajszego wpisu, dziewczyny to nie tak ze mnie nie kusi jak mój chłop przez cały weekend buzia kłapie. Mnie to gubi niemiłosiernie, czasami jakoś prześlizgnę sie przez wieczór grzeczniutko , ale bardzo często ulegam.  Podjadanie to moja zmora, walczę z tym od lat. Jak na razie raczej średnio. Ale powtarzam sobie ze nie po to sie ruszam żeby żreć. Bo efekty będą na pewno, ale tylko wtedy jak przestane podjadać.I to nie głóg to przyzwyczajenie. Jutro raczej reset bo babskie dni nadchodzą, choc kto wie jaka palma mi do głowy strzeli:PP A rower będzie-to jest moc.

 Do juterka pączusie i patyczaki.