Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

zmieniłam myślenie z "chciałabym" na "zrobiłam", bo wszystkie zmiany zaczynają się w głowie

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 18079
Komentarzy: 156
Założony: 16 lutego 2006
Ostatni wpis: 28 września 2014

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Sagitarius

kobieta, 56 lat, Gdańsk

164 cm, 88.80 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

3 marca 2014 , Komentarze (1)

Raport odsłodyczowy: dzień 15 z 63/134 zaliczony w 100%.

Niestety znowu trochę za dużo zjadłam na obiado-kolację.
Przyczyna - zawirowania w pracy, więc zanim dotarłam do domu o 18.30 byłam już mocno głodna.  Nie udało się zjeść jednego z zaplanowanych posiłków i klops.
Wniosek - regularność, regularność i jeszcze raz regularność, no i oczywiście zdrowo.

MwM - dziś tylko "bieganie" w pracy i wielka fura prasowania.
Jednak ważne z tym jest to, że nie padłam po obiado-kolacji tylko się za prasowanie wzięłam, więc lepiej się trawiło.

2 marca 2014 , Komentarze (5)

Odsłodyczowo  dzień 14/63/134 zaliczony w 100%

Dziś jedzeniowo do obiadu było poprawnie, tj.:
1. śniadanie około 8.00: 2 jajka na miękko plus dwie kromki chleba orkiszowego z masłem, kiełkami lucerny i 3 pomidorkami koktajlowymi, kawa zbożowa,
2.  drugie śniadanie po powrocie z marszu  około 11.00 - jedno jabłko, 2 orzechy brazylijskiej i 3 nerkowce,
3. obiad około 13.30 - ryba w pomidorach na ostro z dużą porcją surówki z kiszonej kapusty z marchewką, cebulą i oliwą.
Później niestety kiepsko.
Po obiedzie około 14.00 wybrałam się do rodziców i ponownie zjadłam dopiero po 19.00.
Trochę za długa przerwa i zjadłam za dużo - kilka porcji parówki w cieście naleśnikowym z keczupem i ogórkiem kiszonym plus 2 kromki orkiszowego chleba z masłem, 2 plasterkami sera żółtego, kiełkami lucerny i kilkoma plasterkami ogórka świeżego.

Znowu mam michę do przemyślenia, dlaczego tak postąpiłam i jak temu zaradzić.

Po śniadaniu wybrałam się na pierwszy MwM, który według krokomierza w liczbach prezentuje się następująco:
1. kroków 7.774,
2.czas 59 minut,
3. kalorie spalone 353
4.dystans w kilometrach 5,84
Bardzo dobrze się maszerowało. Na trasie głównie mijałam biegaczy, rolkarzy i narto-rolkarzy. Spacerowiczów o 9.00 rano jeszcze nie było. 

Jeszcze nie opracowałam dystansu do przejścia w ramach MwM. Myślę, że dzisiejsza marszruta jest pomocna w ocenie kondycji, co trzeba uwzględnić, aby był progres.

1 marca 2014 , Komentarze (4)

Podsumowanie odsłodyczowe:
dzień 11 - 0%, bowiem zjadłam 2 chruściki i 1 pączka,
dzień 12 i 13/63/134 - oba zaliczone na 100%.

Ale, żeby nie było tak nudno, jak to zauważyła Helawopalach zrobię wiwisekcję dzisiejszego jadłospisu. Ma to na celu udowodnienie mnie samej jak potrafię paskudnie się odżywiać i potem nie ma się co dziwić, że wyniki na wadze w kilogramach i % tłuszczu w organizmie są przeogromne.

Dziś było tak:
1. śniadanie około 7.30 - 2 kromki chleba graham plus po 2 plasterki sera żółtego i szynki konserwowej plus 2 ogórek kiszony i czarna, gorąca kawa zbożowa,
2. drugie śniadanie (po powrocie z zakupów) około 12.00 - dwa serdelki na gorąco z musztardą i 1 kromką chleba orkiszowego plus herbata mrożona (niestety kupna),
3. obiad około 13.30 (za krótki czas od ostatniego posiłku) - talerz frytek z keczupem i surówką z kiszonej kapusty, cebuli, tartej marchewki z oliwą,
4. podwieczorek około 16.00 - 6 połówek brzoskwini z puszki plus pół kubka syropu z tych brzoskwiń plus orzechy nerkowca i brazylijskie (5 sztuk),
5. kolacja około 18.30 - zamówione sushi plus buła grahamka z żółtym serem  i kiełkami lucerny.
No niezły festiwal z tego wyszedł.
Finał tego bałaganu objawia się tym, że czuję nieprzyjemny ciężar w żołądku . Mam nadzieję, że ten dyskomfort ukoi świeży imbir na gorąco z cytryną i miodem.

Właściwie nie jest smakoszem frytek, ale dziś mnie taka chęć naszła i je zjadłam. Wyszło z tego dobre doświadczenie (sama sobie królikiem doświadczalnym i doświadczającym ) na przyszłość, aby wiedzieć, że mój organizm nie przyswaja pozytywnie takich specjałów.

Myślenie ma przyszłość. Jak widać w sprawach żywienia także.





26 lutego 2014 , Komentarze (3)

Dzień 10/63/134 odsłodyczowego wyzwania zaliczony na 100%.

Jem więcej w pracy i dzięki temu w domu zaliczam solidną na ciepło obiado-kolację około 18-18.30. Potem już tylko piję. Przeważnie - kubek ulubionej czarnej herbaty (firmy nie podam, bo mi za reklamę nie płacą ), a później imbir z cytryną i miodem na gorąco dla rozgrzania się i smaku. 
Nie robię tego celowo, że niby nie powinno się jeść po 18-tej. Chodzi o to, że nie czuję głodu, więc po co mam coś na siłę w siebie wciskać?

Przygotowania do MwM w trakcie. 
Robię rozeznanie jakie będę miała obciążenie w pracy i jak ta moja niżej Żuław kondycja da się podnieść. Wyniki analizy, czyli planowany dystans podam w sobotę.

25 lutego 2014 , Komentarze (3)

Będąc niemłodą odchudzaczką....

Odsłodyczowanie: dzień 9/63/134 zaliczony w 100%.

Wypróbowałam dziś mój nowy nabytek - krokomierz.
Okazało się, że 4.132 kroki wykonałam jadąc do i z pracy oraz w pracy. Pomna zalecenia, że dobrze jest wykonać dla zdrowia 10.000 kroków dziennie udałam się po pracy na szybki marsz. No, niestety osiągnęłam tylko 8.436 kroków (= 5.40 km), czyli zabrakło mi 1.564 kroków.
Ale wg urządzonka spalone 372 kcal, więc jakiś sukces jest 

Zakładam nowe wyzwanie - marszruta w marcu (ale rymy częstochowskie ), pseudonim artystyczny MwM/31.

Jeszcze nie wiem czy będzie to liczba kroków, czy dystans, bo trzeba liczyć siły na zamiary.
Ponadto to wyzwanie oprócz uspartawiania się ma mieć aspekt przyjemnościowy, a nie obowiązku i to wymuszonego.

No to następnego odcinka

24 lutego 2014 , Komentarze (3)

Aktualizuję termin wyzwania odsłodyczowego - od 17 lutego do 30 czerwca 2014 r. = 134 dni.
W związku z tym dzień 8 z 63/134 zaliczony w 100%.

Zgroza!!!!!! Tragiczna tragedia!!!! Katastroficzna katastrofa!!!! Żenada!!!!
Moja kondycja jest niższa od depresji na Żuławach!
No, bo po marszrucie dzisiaj nie tylko pupsko, ale i ramiona i uda odczuwam dość boleśnie.
Trzeba ruszyć pupsko w teren, aby w końcu kiedyś zrobić trening z powszechnie chwalonymi na forum "Jilianami, Tiffanami" i innymi guru fit.

I tym optymistycznym akcentem kończymy dzisiejszą audycję.

23 lutego 2014 , Komentarze (9)

Dzień 7 z 63 wyzwania odsłodyczowego zaliczony w 100%.
Po reprymendzie mojej pani doktor endokrynolog wyzwanie będzie raczej przedłużone do czerwca. Może nie tak restrykcyjnie, ale przedłużone, bo cukier za wysoki, a kontrolne wyniki mam zrobić przed wizytą w czerwcu. 

Ogłaszam sezon marszowy za otwarty. 
Zaliczyłam dziś pierwszą marszrutę od jesieni ubiegłego roku. Oj, kondycja wybitnie pozimowa. Dla lepszej kontroli zanabyłam drogą kupna - krokomierz i nie zawaham się go użyć przy najbliższym wypadzie.
Muszę opracować trasy marszowe i poszukać ćwiczeń na rozciąganie, aby tak jak dziś nie odczuwać miejsca, gdzie plecy kończą swą szlachetną nazwę.

Waga na dziś - bez zmian 90kg.
No, cóż zobaczymy co zobaczę na wyświetlaczu 16 marca, czyli za 3 tygodnie.
Wniosek: należy przeanalizować "michę" i częstotliwość posiłków.
 

22 lutego 2014 , Komentarze (4)

Wszak tydzień zakończy się jutro, ale podsumowując to:
- wyzwanie odsłodyczowe z 63 dni już minęło 6, a każdy dzień na 100%,
- żywieniowo nadal nieuporządkowanie, brak stałych godzin i przemyślanych posiłków. Gubi mnie słabość do pieczywa. No, cóż jestem chlebową dziewczyną. Wolę kanapki od gotowanego obiadu, co moja teściowa komentuje, że tak nie można, bo gotowany obiad to podstawa. 

Obawiam się wyników jutrzejszych pomiarów, jakie mamy ustalone w Grupie.
Muszę odszukać centymetr krawiecki i odkurzyć wagę, aby jutro rano je wykonać i podać do publicznej wiadomości.

Po wizytach u lekarza "dowcipnego" i mojej wieloletniej doktor endokrynolog jest średnio. Zmiana leków, dawek i dopilnowywanie godzin ich brania. Kontrola w czerwcu, no chyba że coś się wydarzy.
Nie chcę, żeby się coś wydarzyło, ma się poprawić i być dobrze. Ot, co 

Przed chwilą o mały włos przed chwilą nie zeszłą na zawał. Nasi panczeniści wygrali bieg z kanadyjczykami. Mamy brązowy medal, a początek biegu na to nie wskazywał. Chłopaki odrobili niemal 3 sekundy i odstawili kanadyjczyków o 2,33. Panowie, wielki szacunek. Czapki z głów.

16 lutego 2014 , Komentarze (5)

Realizacja celów (za wyjątkiem "ruch") wdrażana, ale niedoskonale.
Niestety piątkowo - niedzielne żywienie tylko na 20%. Brak regularności, za duże porcje i za dużo węglowodanów 
Hasło: organizacja pracy własnej jest kluczem do rozwiązania powyższych problemów.
Dzisiaj była przyjemna pogoda, więc wybrałam się na spacer. Uch, kondycja jest na poziomie Żuław Już są dłuższe dnie, więc podniosę tę kondycyjną "depresję". 
Przeglądałam różne pamiętniki i spodobał mi się pomysł Heliwopałach, aby wprowadzić wyzwanie odsłodyczowe. Nie wiem dlaczego, ale w minionym tygodniu ustawicznie ciągnęło mnie do czekolady , której niestety ulegałam. Nie mogę siebie zrozumieć, bo właściwie po tej czekoladzie czułam się źle, bolał mnie żołądek, a i tak ją jadłam. To nieracjonalne, bo wyglądało tak, że głowa swoje, a ręce swoje. 
Tak, więc start odsłodyczowego wyzwania rozpoczyna się jutro - 17 lutego. Data końcowa 20 kwietnia, czyli łącznie dni 63.

Ach, nie będę oryginalna, ale uległam urokowi naszych złotych medalistów z Soczi. 
A, że bliżej mi do grupy wiekowej Noriakiego Kasai również chylę przed nim głowę. Facet jest świetny. Dowodzi, że bez względu na wiek: determinacja i ciężka praca przynosi efekty.

9 lutego 2014 , Komentarze (6)

Wiem,że Ameryki nie odkryłam, ale co człowiek napisze i od czasu do czasu zerknie na pisemne deklaracje, to utwierdzi się w zasadności ich realizacji.

Gdzieś czytałam (bowiem poszukuję rozwiązań na lepszą organizację pracy i realizacji celów), że człowiek jest w stanie, w jakimś przez siebie określonym czasie,zrealizować maksymalnie 4 cele. Metoda jest prosta: wyznaczyć 4 cele, czas i wdrożenie ich w życie.

Tym sposobem ustaliłam, że:

ž  pierwszy cel to wdrożenie zdrowego i systematycznego żywienia się.

Do realizacji tego celu już przystąpiłam.

Do jego realizacji potrzebne jest zdroworozsądkowe robienie zakupów, gotowanie i ustawienie w telefonie przypominaczki? ?czas na posiłek? Acha i jeszcze uprzedzenie mojego Zarządu (praca), że będę jadła przekąskę w trakcie obrad

 ž  
drugi cel to wdrożenie do planu dnia ruchu.

Do realizacji tego celu przystąpię w marcu, bowiem przez najbliższe 21 dni będę mocno skupiała się na stronie żywieniowej. A jak wiadomo to co powtarzamy bez przerwy przez taki czas wchodzi nam w nawyk. Nie chcę się rozpraszać, a znając siebie rzucanie się na wszystko na raz kończy się fiaskiem na całej linii. Acha i nie rzucę się na żadne ?Jiliany, Tifany, Chodakowskie itp.?, bo zejdę na zawał albo wylew. No, bo przecież baba 90 kg tłuszczu, wiek pobalzakowski, nie ćwicząca od 1986 roku ? to chyba przemawia za zdroworozsądkowym podejściem do sprawy,

ž trzeci cel to zdrowie.

Banalne, co? A jednak nie. Jestem Hashimoto + obecnie nadwrażliwość oskrzelowa i jeszcze jedna paskudna autoimmunologiczna choroba.

Cel już w trakcie realizacji. Jeszcze chcę się umówić na badanie jakie produkty mi nie służą. Znalazłam, że wykonują takie badania nawet na 200 produktów, więc tylko wykonać telefon, umówić się na wizytę i już.

ž czwarty cel równowaga pomiędzy pracą, a odpoczynkiem, rodziną.

Ten cel także już wdrażam. Także może wydać się banalny i nienadzwyczajny. Jednak dla mnie niezwykle trudny, bo praca tak determinuje moje życie także prywatne, że na nowo uczę się wizytowania rodziny, przyjaciół, częstszego kontaktu bezpośredniego i telefonicznego, a z tymi z daleka także listownego.

To są moje cele na ten rok.