Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Problemy z wagą mam większość życia. Jedzenie traktowałam zawsze jako pocieszenie i nagrodę w słabszych momentach. Można powiedzieć, że jak wiele z nas, znam świetnie przepis na dużo za dużo kilogramów. To proste. Siedzący tryb życia, nieregularna aktywność fizyczna. Dodatkowym obciążeniem jest to, że pasjami gotuję. To mnie uspokaja, alei nie pomaga w trzymaniu w karbach rozlazłego tyłka. Nic to. W każdym razie jestem tu, bo przez ostatnie miesiące moja waga zwariowała. Po latach oszukiwania siebie, rzuciłam palenie i tak jak jestem dumna z siebie, bo byłam chyba ostatnią osobą, która pomimo tego, że czułam się z tym nałogiem obrzydliwie, wierzyła, że dam radę, tak teraz zaczyna mnie przerażać to co się zaczyna dziać z moim ciałem. Wiem, że nie tyję z powietrza. I wiem, że jestem na etapie kiedy potrzebuję pomocy i chcę zawalczyć, o to żeby czuć się dobrze ze sobą. Skoro dałam radę z paleniem, a nie było łatwo, oj nie, to i z wagą muszę sobie poradzić. I nie oszukujmy się. Bardzo liczę na wsparcie i motywację innych osób, które borykają się z tym samym problemem.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 5969
Komentarzy: 82
Założony: 15 lipca 2015
Ostatni wpis: 29 września 2015

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Syl_wia73

kobieta, 51 lat, Świebodzin

164 cm, 84.70 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

10 sierpnia 2015 , Komentarze (5)

Wciągnęłam - dwie łyżki płatków owsianych, szklanka mleka, kilka pomidorków koktajlowych, micha fasolki szparagowej (duża) ze śladowymi ilościami bułki tartej zrumienionej na dwóch łyżkach oleju, kawałek ryby po grecku, dwie kawy, prawie trzy litry wody, będzie jeszcze kubek mleka.

Ruch - przepłynęłam ponad dwa kilometry. :) To był nie najgorszy dzień, chociaż calana nie zaczęłam. Sukces powinnam przypieczętować wcześniejszym pójściem spać, bo sen jest najlepszym sprzymierzeńcem. 

10 sierpnia 2015 , Skomentuj

Upały nad wodą, są do zniesienia jak najbardziej. Z wody wystawiam czubek kapelusza, który jest systematycznie nawilżany, co by nie dopuścić do przegrzania zwojów. Niestety, wszystko co dobre, kończy się tak samo szybko, jak wszystko co złe, więc mamy po weekendzie i trzeba znaleźć inne sposoby na temperaturę. :(

Z ciekawszych rzeczy dietowo - cielesnych to zauważyłam, że mi się znacznie rozbudowały uda. Wbiłam się w spodnie, ale czuję zdecydowany opór. Pływałam dużo w płetwach, ale żeby aż tak ? Innej przyczyny nie widzę. Stanęłam na wadze z tego wszystkiego i ... niestety pomimo pilnowania, waga stoi ? Niech się okaże, że w następny piątek będzie mnie mniej, bo jak się zdenerwuję ;)  :) :D

Plan na dzisiaj. Pilnować postanowień. Posprzątać chałupę. Poprzestawiać w sypialni, tak żeby dało się rozłożyć matę do ćwiczeń. Prawdą, a bogiem, mogę ewentualnie przesunąć kawałek łóżko w stronę szafy, bo miejsca to tam raczej nie ma za dużo. Chodzi mi po głowie, zlikwidowanie wielkiego sypialnianego łóżka i kupienie czegoś mniejszego, co da się złożyć i dzięki temu zorganizować trochę miejsca do ćwiczeń. Pomyślę nad tym intensywniej jak się skończą upały. Od dzisiaj mam mocne postanowienie powrotu do calana.  I chcę zacząć robić przysiady. I chodzi za mną jakiś krupnik, albo inna zupka. Wszystko byle nie grill :D

Aaaaa no i zapisuję co jadłam i będę się spowiadać sama przed sobą codziennie wieczorem. Może to mi jakoś wpłynie na wolę.

7 sierpnia 2015 , Komentarze (3)

Póki co, nie mam kiedy pisać, ale dietę trzymam grzecznie. Też macie takie nieludzkie temperatury ? To jest nie do wytrzymania z dala od wody, dlatego czas zostawić kram i uciec z miasta. Udanego weekendu :) 

5 sierpnia 2015 , Komentarze (2)

Postanowiłam, że będę zapisywać wszystko co zjadłam w ciągu dnia. Może to mi się pomoże wyeliminować grzechy i błędy. Będzie czarno na białym i kropka. 

No to zaczynamy.

szklanka świeżego soku z selera i marchewki 

dwie garście ogórka z cebulką solą, pieprzem i octem balsamicznym

serek grani

kawa, kawa, kawa 

cztery kromki ciemnego pieczywa, kilka plastrów salami, jajko, pól pomidora, ćwiartka cebuli, 

szklanka botwinki, 4 łyżki kaszy jaglanej z warzywami

gryz kiełbasy z grilla z musztardą i kawałkiem bułki :( 

szklanka mleka 

3 litry wody 

godzina pływania żabką turystyczną - podobno spaliłam 500 kcal i niech to będzie jakimś usprawiedliwieniem dla tego co zjadłam, bo teraz jak na to patrzę, to mało tego nie było.

Oj długa droga przede mną.

3 sierpnia 2015 , Komentarze (3)

Koniec festiwalowego szaleństwa i rachunek sumienia. Przez cztery dni jadłam co bądź  i gdzie bądź, o systematyczności, czy dietowych racjach pokarmowych, raczej nie myśląc. W nagrodę waga pokazała mi plus kilkadziesiąt deko. Ech.... ale nie dało się inaczej na polu namiotowym z dostępem do gotowych posiłków. :) W każdym razie ruszałam się intensywnie, biegając od sceny do sceny, od spotkania do spotkania. Ćwiczyłam jogę o poranku, stałam w kilometrowych kolejkach po wszystko. Świetne ćwiczenie cierpliwości. ;) Wczoraj zaliczyłam nawet godzinę pływania. Na pewno ponad dwa kilometry przepłynęłam, ale w pewnym momencie zawsze przestaję liczyć długości. Wiem, wiem. Tłumaczę się jak przestępca. :D 

Za to od JUTRA JUŻ BĘDĘ GRZECZNA ;) i do przodu :) A właściwie w tył, w jakiś cień, bo podobno ma być czterdzieści stopni ? Strach się bać. Nie lubię takich upałów. 

28 lipca 2015 , Komentarze (2)

tak różowo, nastąpiła porażka. Precyzyjnie zaplanowana i wprowadzona. Nigdy nie jem słodyczy. Jestem raczej golonkowa i piwno buraczana, a tu trzeba było gdzieś wyjść. Przyjechała jak co roku kuzynka z Austrii. I popłynęłam :) Przed rozpoczęciem konsumpcji upewniwszy się, że jakby co to wezwą karetkę. Wiem, nie ma się czym chwalić, ale ja jestem osobą raczej zdecydowaną i konsekwentną, jeśli już się zawezmę. No to i porażka była spektakularna. Szkoda, że nie pstryknęłam fotki. Wcisnęłam słuszny kawałek tortu bezowego i deser lodowy o nazwie czekoladowe szaleństwo, popijając to kawą już bez cukru na szczęście. Nie pamiętam kiedy było mi tak słabo ;) :D 

I dlaczego mnie to tak bawi, zamiast martwić ?

Jutro jest kolejny dzień,. Słodyczy nie tknę do Świąt.  :) 

27 lipca 2015 , Komentarze (3)

Zdrowieję. Czuję to w kościach. Czuję, że nie mogę usiedzieć w miejscu i to jest dobry objaw. :) Dzisiaj pierwszy raz udało mi się zaznaczyć- tak, przy wszystkich nawykach. I zrobiłam sobie piękny spacer wokół Jeziora Trześniowskiego. Endorfin po, nie da się niczym wycenić, ani wyliczyć, a endemondo pokazało 16 kilometrów i ponad 1100 spalonych kalorii. Jest ok. Niech to będzie wróżba na cały tydzień :) zwłaszcza, że od czwartku jestem na festiwalu i dietowanie będzie dosyć skomplikowane :)  

24 lipca 2015 , Komentarze (6)

Piątek w wakacje, to chyba najpiękniejszy dzień tygodnia. Pod warunkiem oczywiście, że ktoś nie dostał bonusa w postaci pracującego weekendu. Ja postaram się zapracować na wolne i w sobotę ani niedzielę, do papierów nie zaglądać. Mam szansę na to, jeśli natychmiast się wyloguję z vitali i wezmę do roboty  hahah :) 

Dzisiaj się oficjalnie zważyłam i wyszło minus 1,6 kg. Zmierzę się za tydzień. Wynik może nie rewelacyjny jak na pierwszy uderzeniowy tydzień ale .... Ponieważ jestem chora od półtora miesiąca i w końcu udało się to wykańczające mnie cholerstwo  zdiagnozować jako zapalenie płuc, mam całą czapkę leków, łącznie ze sterydami na oskrzela. W związku z tym muszę się oszczędzać fizycznie przez chwilę, żeby szybciej dojść do siebie. 

Jak już ruszę to mam nadzieję, że te półtora kilograma tygodniowo to będzie stały spadek. Tak, tak, wiem, zdrowiej kilogram. ;) 

Dieta - planuję wpisywać tu co zjadłam i wypiłam, żeby mieć większą kontrolę nad sobą, ale to z czasem pewnie. Teraz pilnuję pór posiłków i wody i ilości. Sporo tego jak na początek ;)

Wczoraj cały wieczór spędziłam w kuchni, żeby uszykować jedzenie na weekend. Mam zupę jarzynową na łyżce masła, risotto z niewielką ilością ryżu i kurczaka, a przewagą pory, papryki, selera i cukinii, placki cukiniowe z przepisów vitalli i dip czosnkowo koperkowy. Przyznaję :( placka wieczorem wciągnęłam żeby spróbować i .... odpadałam. Są fantastyczne i genialnie proste, jak wszystko co najlepsze w życiu.  Zapakowałam to całe jedzonko w pudełka szczelnie zamknięte i mam wolne od garów na cały weekend, który spędzę bycząc się z książką na pomoście, jeśli pogoda dopisze tak jak obiecuje. :) 

Piosenka dnia :D  

Udanego weekendu Wam życzę :)

22 lipca 2015 , Komentarze (6)

Wczorajszy dzień mogę uznać za udany. Wprawdzie nijak mi idzie stosowanie się do zaproponowanych przez dietetyka potraw, ale małe zmiany nie mają tu znaczenia. Zresztą to się okaże w piątek. W piątek się zważę i zmierzę i zobaczymy jak poszedł pierwszy tydzień. Już wiem, że na pewno za mało się ruszam, ale mam dobre usprawiedliwienie. Strasznie kaszlę od trzech tygodni i to mnie wykańcza, zwłaszcza jak się intensywniej poruszam. Wybiorę się dzisiaj do lekarza, bo leki apteczne nie pomagają, a już nie mam siły kaszleć. Dobrze chociaż, że wiem co to za kaszel. To jest skutek dwudziestoletniej głupoty, czyli palenia. Minęło kilka miesięcy od kiedy nie palę, zaczęłam się intensywniej ruszać i wychodzi. Ech.... 

Dzisiejsze menu. Mam pomidora doprawionego czosnkiem, cebulą, bazylią, świeżo zmielonym pieprzem, odrobinką oliwy i octu. Pachnie pięknie.

 Do tego dwie łyżki płatków owsianych ze szklanką mleka i solą. Za słodkimi połączeniami proponowanymi przez dietetyka jakoś nie przepadam. Banana - bo jem za mało owoców. Właściwie prawie wcale nie jem, więc będę się pilnować, żeby jeden owoc dziennie zjeść. Na obiad zrobiłam wątrobę z cebulką, do tego prawdopodobnie będzie kapusta z marchewką i koperkiem. Tej wątroby miałam prawie 300 g, więc podzielę to na dwa dni.

Więcej pomysłów na dzisiaj nie mam. Pewnie wieczorem jakaś kanapka, ale to zobaczymy, co mi zapachnie i na co przyjdzie chęć. I na pewno szklanka soku. Miałam wycisnąć rano, przed pracą, ale mi czasu nie starczyło.

Woda - wody piję zdecydowanie koło trzech litrów. A nigdy nie piłam. Sprzedać  Wam mój patent ? Primavera litrowa. Butelka ma niesamowicie poręczny kształt. Mogłabym jej nie wypuszczać z dłoni. Mam ją cały czas pod ręką i dzięki temu piję i piję i piję i trzy litry schodzą nie wiem kiedy. 

Dobrego dnia Wam życzę:)

20 lipca 2015 , Komentarze (4)

Już widzę, że będzie problem. Mój pierwszy dzień z dietą i już mi brakuje pomysłu jak tytułować wpisy w pamiętniku. A muszą być tytułowane ? ;) 

Wstałam trochę za późno, ale nie ma zlituj. Skoro doszłam do takiego momentu w życiu, że mogę przyjść do pracy później, bo i tak zrobić swoje trzeba, to ubrałam się i w las. 6 km z kijami zaliczone. Endomondo pokazało 512 kcl spalonych.

Śniadanie dwie razowe kromki, liść sałaty, dwa plastry pomidora i cebuli, jajko. 

Wiem. Zmodyfikowałam, bo w propozycjach od dietetyka nie było kanapki z sałatą, cebul i pomidorem, ale skoro mamy lato i czas warzyw i owoców, to chyba te kilka kalorii nie powinno robić różnicy a inaczej się je kiedy jest tak kolorowo i pachnąco na talerzu.

Na przekąskę wzięłam sobie dwie łyżki płatków owsianych ze szklanką mleka. 

Na obiad ugotowałam wczoraj risotto z brązowego ryżu, papryki, pora, cukinii, doprawione czosnkiem i całą czapką przeróżnych przypraw, raczej na ostro. Mam tego na dwa dni, chyba że mi mendy zjedzą, bo smaczne jest bardzo. :D

Teraz woda, woda, woda i praca. Na ćwiczenia zaproponowane przez vitalię, jeszcze nie zajrzałam z braku czasu. Postaram się dzisiaj, jeśli mi nie wyjdą plany wieczorne, chociaż wolałabym żeby jednak wyszły. 

Wybieramy się do Klubu na koncert. Strata kalorii ewentualna, gwarantowana. ;) 

https://youtu.be/tDTQQWSmo8s :)