Tym razem bez tygodniowej tabelki, ale było względnie grzecznie. Kaloryczność na poziomie 1800kcal, czyli tyle, żeby nie przytyć. Waga bez zmian, w granicach 64,5 z tendencją lekko spadkową. Picie powyżej 2 litrów dziennie i kroki powyżej 10k. Wypadałoby powalczyć o 63, ale za dużo letnich pokus 😁
Weekend będzie grzeSZny 😛 i bez liczenia kalorii. Dziś na obiad domowa pizza i potem domowe lody koktajlowe. Jutro syn ma urodziny, wiec ciacho. Takie w sumie dietetyczne, bo przez niego uwielbiany, sernik na zimno z truskawkami/serek homo.nat. i galaretki/. Tym razem bez grilla, bo za gorąco i nam się trochę przejadło.
Wkurzyłam się okrutnie bo mi w ciągu dwóch dni szpaki wrąbały wszystkie czereśnie ze sporego drzewa. No masakra jakaś. Niby były pozawieszane holo taśmy, ale na te france chyba nie ma sposobu. Mam jeszcze dwie późniejsze czereśnie, ale jestem pełna obaw, czy da się coś pojeść, ech. Co do plonów warzywnych to będą żadne, bo ziemia sucha, gliniasta i nawet nie powschodziło 😥. No nic to, próbowałam. W przyszłym roku daruję sobie wysiewy i postawie na upiększanie i rekreację jak większość działkowców w tej okolicy.