Pamiętnik odchudzania użytkownika:
eszaa

kobieta, 59 lat, Wałbrzych

162 cm, 76.40 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

16 lutego 2021 , Komentarze (34)

Postanowiłam dłużej nie ciągnąć postu przerywanego, bo waga przestała spadać. Jest ewidentny zastój, więc po co się męczyć. Znaczy może nie tyle się męczyłam, ale trochę mi brakowało posiłku wieczorem. Nadal zostanę przy trzech i ostatni spróbuje jeść miedzy 18-19stą.To tak akurat, żeby nie czuć tej potrzeby jedzenia, a jeszcze zostanie dość długa przerwa na trawienie. Do 7.30- 8smej, kiedy jem śniadanie. Taki post, nie post. 12/12.

Mąż się ostatnio słabo czuł i dziś test na corone miał pozytywny. No załamanie całkowite. Dostał 17 dni kwarantanny. Czuje się względnie dobrze, więc to raczej łagodne przechodzenie. Oby się nie pogorszyło. W domu kazałam chodzić w masce i nie wyściubiać nosa z dużego pokoju. Nierealne, bo kuchnia ,wc i łazienka i tak do spółki. Mam nadzieje, że moja odporność mnie ochroni, bo ktoś musi wychodzić z psem i robić zakupy. A kto jak nie ja.

Syn przeszedł na prace zdalną, żeby nie przenieść wirusa na kolegów. Na razie nie ma objawów.

No i tak sobie będzie przez najbliższy czas, żyła rodzinka w komplecie. Jak ja tego nie lubie. To jest normalnie ograniczanie mojej wolności. Jak mega długi weekend, których nie cierpię.

11 lutego 2021 , Komentarze (36)

Nastał długo wyczekiwany dzień, w którym miałam pojeść pączków do porzygu. Zaczął się trochę pechowo, bo na trzy pączki, dwa były oszukane i bez nadzienia. Chyba w sumie dobrze, bo ten trzeci nadziewany był za słodki, za dużo tej róży było, albo za dużo o ten jeden pączek.

No dobra, przecież nie poprzestanę na trzech, wiec dylam do biedry. Miałam kupić moje ulubione, podłużne, ale kurde nie było. Wyobrażacie siebie. nie było pączków w tłusty czwartek. Wkurw na całego i co teraz? Przecież nie kupię tych po 29gr. Z braku laku kupiłam klasyczne w słusznej cenie i lody, solony carmel, na otarcie łez i dawaj do domu dopchać się tym dobrem.

Do jedenastej miałam na koncie zjedzonych siedem pączków i 1/3 pudełka lodów. Zacukrzenie na maksa i zaczęło się pojawiać złe samopoczucie, ból głowy. Coś jak omdlenie, ech ja głupia, łakoma baba. Nigdy nie umiałam zachować umiaru, jeśli chodzi o słodkie.

Ta siódemka okazała się i nieszczęśliwa bo mdłości i z drugiej strony szczęśliwa, bo chyba mnie wyleczyła z pączków. Na samą myśl o zjedzeniu pączka robi mi się niedobrze. Nawet woda z sokiem jest obrzydliwa. Na lody też nie mam ochoty. Zresztą były bez smaku, bo to biedronkowe takie.

Czyżbym miała się całkiem ze słodkiego wyleczyć? Hmm. Nie chwal dnia przed zachodem słońca, jak to mówią, ale fajnie by było.

I to tyle radochy z tłustego czwartku…

Poza pączkami zjadłam dziś tylko orzechy, bo na nic innego nie miałam ochoty. A i jeszcze wypiłam sok- kiwi,ananas.szpinak. Ruch na stałym poziomie. Woda, tak sobie, ale dobije do 1,5 litra, bo wyzwanie :)

9 lutego 2021 , Komentarze (26)

Nie ma że zimno, spacer musi być:) Opatulam się w moje ciepłe ciuszki i dawaj do biedrony, żeby normę kroków wyrobić i się rozerwać przy okazji. Ciężko się chodzi po takich zaśnieżonych chodnikach, ale pewnie i więcej kalorii sie spala. Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło :)

Przygotowując się do zimy kupiłam sobie kominiarkę i na te mrozy, które obecnie, jest idealna.

Wczoraj zleciałam ze schodów wychodząc z bloku, bo oczywiście nikt nie usunął śniegu i mało co stopnie było widać. Dzwoniłam do firmy sprzątającej, tak się wkurzyłam. Poganiałam, opieprzałam i dziś z rana piękny widok prawie odśnieżonych schodów, szok. Prawie, bo przez noc znów napadało. W ogóle to u nas pada od niedzieli w zasadzie bez przerwy, wczoraj całe miasto było sparaliżowane przez zalegający śnieg. Tiry, autobusy w poprzek dróg, masakra. U mnie co i rusz jakaś górka czy wzniesienie, to i jeździ się ciężko, zwłaszcza w takich mocno zimowych warunkach. Boczne drogi nie są w ogóle odśnieżane, tragedia.

Tak wygląda dojazdowa do mnie, oczywiście pod górę

A tak główna, niby odśnieżona. Też pod górę.

Dietowo stagnacja, waga nie chce spadać, a tu zaraz mega wzrośnie, bo będę ostro świętować tłusty czwartek:)

7 lutego 2021 , Komentarze (11)

Organizm mi się zbuntował w tym tygodniu i przestał chudnąć, zaczęłam wręcz tyć. Nie wiem czemu założyłam, że jak przez poprzednie dwa tygodnie ,waga będzie spadała jak szalona. Ten tydzień to trochę porażka, choć finał całkiem przyzwoity, bo 66.6kg:) 

Pobiłam swój rekord w głodówce, ponad 18 godzin. To w zasadzie za karę, że pozwoliłam sobie zjeść pizzę z rodzinką. Myślałam, że klasycznie waga podskoczy o kilogram, a tu miła niespodzianka, bo spadło pół 😁 Nie czułam głodu, dopóki nie zaczęłam sobie przygotowywać śniadania. Post przerywany to był dobry pomysł i nawet żołądek nie boli jakoś bardziej niż zwykle, mimo że jest pusty przez długi czas, Może to właśnie przeładowanie mu nie służy. Kiedy nie drażni go pokarm, to się jakby wycisza, hmm.

Dziś będzie mniej ruchu, bo w niedziele nie dylam do Biedronki, ale na pewno będzie ruch domowy. Polubiłam lajtowe treningi z Eva fitness, szok😉 ja taka anty ćwiczeniowa z radością włączam filmik i pół godzinki w moment mija.

I na koniec mój ostatni zakup w postaci... prywatnego masażysty :)

30 stycznia 2021 , Komentarze (14)

Coraz bardziej mnie zachwyca IF. Szokuje mnie niezmiennie jak ładnie spada waga i jak można nie czuć głodu. Nadal stosuje 10/14 i trzy posiłki. Po śniadaniu jem drugi raz koło południa i w sumie to nie posiłek, a 50g orzechów. Odpada pichcenie, a kalorie zachowane. Zdecydowanie zdrowszy wybór niż kanapki z dżemem. Konkret, czyli obiadokolacja około siedemnastej.

Dziś pospałam jeszcze po porannym spacerze z psem i się zrobiło 16h zanim zjadłam śniadanie. Obyło się bez bólu głowy, ale to tylko w weekend tak mogę pospać. Chociaż w zasadzie od poniedziałku już bez godzin dla seniorów, to nie będę się musiała spieszyć żeby zdążyć z zakupami przed dziesiątą. Może wprowadzę poranną drzemkę na stałe? :)

Cotygodniowa tabelka 

Doszłam do wagi z 12 grudnia, kiedy to też się pokazało 67,1 na wadze. Wiadomo, grudzień odchudzaniu nie służy i sie porobiło. Długo mi zajęło odrabianie strat, a na horyzoncie tłusty czwartek, który mi niechybnie znów nabruździ. Czekam na niego z niecierpliwością, żeby się nagrodzić za mój trud;) Głupie? trudno:) 

Ale i tak myślę, że jest realna szansa na osiągnięcie celu, czyli do 15 marca, 65kg :)

pomaga mi ostatnimi czasy Eva Fitness :)

Przy okazji podsumowanie stycznia. Pierwszego, po grudniowo- świątecznych ekscesach, ważyłam aż 71,3kg. W skali miesiąca spadło aż 4,2kg. Zwykle było to ledwie dwa kilo, więc jest postęp.

Pięknie jest :)

24 stycznia 2021 , Komentarze (18)

Wprowadzenie postu przerywanego przyniosło wymierne efekty. Spadki wagi są codziennie, więc to działa :) Nie jest co prawda komfortowe picie porannej kawy bez mleka i wieczór bez kolacji, ale do przeżycia. Nie katuje się głodówką bo post jest średnio 14/10. Jem między siódmą rano, a siedemnastą, więc w sumie prawie cały dzień na jedzenie. Kalorii ok. 1500, trzy posiłki.

Nie do końca pasuje mi jeść te trzy posiłki, bo po obiedzie nie jestem długo głodna, i to jedzenia o 17stej jest na przymus. Jakby tak zrezygnować z obiadu w południe i przejść na dwa posiłki? Ewentualnie w południe przekąska, a obiad o 17stej,hmm, pomyślę.

Moje smaczne obiadki: udka z kurczaka/makaron z wątróbką i pieczarkami/kasza gryczana z mięsem mielonym i pieczarkami/pierogi leniwe/schab pieczony/ryż na mleku/ naleśniki z farszem z pieczarek

poza tym klasycznie owsianka z bananem na śniadanie i na kolacje zamiennie, placuszki twarogowe, albo kanapki z serkiem białym i bezcukrowym dżemem.

Picie wody wyśmienicie, bo ponad dwa litry codziennie :) i wprowadzone do aktywności, ćwiczenia z YT. 

Jestem zadowolona 🙂

18 stycznia 2021 , Komentarze (15)

Wiedziałam, że sobie nie odmówię spróbowania i zaczęłam nieśmiało post przerywany:) 

dzień pierwszy/piątek/

ostatni posiłek zjadłam o 18stej i potem już  tylko rumianek i woda. Zainstalowałam sobie na kom. odpowiednią aplikacje i zaczęło się odliczanie. Następny posiłek wyliczyło mi na przyszły dzień, ósmą rano.

dzień drugi/sobota/

Dzień rozpoczęłam tradycyjną kawą z mlekiem o szóstej rano, czym przerwałam post 

Będę się starała codziennie wydłużać czas niejedzenia, ale stopniowo, nie jak sugeruje apka, od razu 8/16. Dziś ostatni posiłek po 17stej. Zrezygnowałam dziś z podwieczorku, czym przeszłam na trzy posiłki dziennie, jak sugerują znawcy od postu przerywanego. 

dzień trzeci/niedziela/

Postanowiłam wypić rano kawę bez dodatków/paskudna/, czyli nie przerywać postu aż do śniadania. Ciało ponoć weszło w stan ketozy, czyli spalania własnego tłuszczu, hmm. Po siódmej zaczęłam odczuwać głód, ale starałam sie jak najdłużej przeciągać post.A niech się wytapia tłuszcz :)

jak pysznie smakowała owsianka... :) 

Kaloryczność posiłków w granicach 1500kcal, więc ilościowo się nic nie zmieniło, mimo przejścia na trzy posiłki dziennie. Dziś ostatni posiłek o 17.10.

dzień czwarty/poniedziałek/

Znów bleblata kawa z rana, żeby nie przerwać jeszcze postu, a uraczyć się napojem bogów:). Ratuje mi życie i stawia na nogi, bo mam niskie ciśnienie, zwłaszcza po przebudzeniu.

Czego sie obawiałam, to nasilenia się objawów nieżytu żołądka, ale nic takiego nie nastąpiło. Głodu po ostatnim posiłku nie czułam ani razu/dopiero rano/, więc ta bardzo wczesna kolacja jest całkiem ok. Nie wiem czy sie zdecyduje na ekstremum dla mnie, czyli 16/8. Na razie pozostanę chyba na 10/14. Podobno to wersja dla kobiet.

... i taki post przerywany mam zamiar pociągnąć przynajmniej dwa tygodnie, żeby się przekonać czy waga będzie jakoś chętniej spadać. 

I podsumowanie zeszłego tygodnia:

dziś na wadze znów 69,2 więc jak na razie po IF efektów nie widać, może za krótko...Jest za to jakby planowy półkilogramowy spadek tygodniowy, więc nie ma się do czego chyba przyczepić :)

15 stycznia 2021 , Komentarze (20)

Oglądam ostatnio sporo materiałów na temat postu przerywanego. Kombinuje jak to przeprowadzić naruszając jak najmniej moją strefe komfortu. Niby nie jest wskazane dla osób z nieżytem żołądka, jak ja, ale kurcze, kusi. Odchudzanie idzie jak po grudzie więc pora coś zmienić, żeby to przyspieszyć. W zasadzie to co zwykle jem mi wystarcza, nie jestem głodna, obiadem się najadam po kokardy, a tu musiałabym więcej jeść, żeby nie obniżyć kaloryczności i zmieścić się w widełkach ośmiu godzin. A jak rozciągnę niepotrzebnie żołądek? No mam zagwozdke. Chyba musze wziąć kartkę i długopis i to sobie na spokojnie rozpisać, przygotować.

Najtrudniejsze byłoby chyba picie kawy bez mleka skoro świt i raczej musiałabym zrezygnować z picia wody z sokiem, hmm. Sporo tych wyrzeczeń.

Robić taką rewolucję?...

11 stycznia 2021 , Komentarze (16)

Wracam do tabelki :) jednak ja ma sie wszystko w jednym miejscu, to czarno na białym widać, czy jest dobrze, czy źle. A jest dobrze :)

Kolejnym postanowieniem, jest picie raz dziennie siemienia lnianego. Leki na mój chory żołądek nie działają, bo jak się okazało po gastroskopii, mam refluks dwunastniczo-żołądkowy i żółć zalewa żołądek./pewnie dlatego jestem taka wredna :)/ Jakby tego było mało, radiolog znalazł kamyk w woreczku żółciowym. Tu ma chirurg zdecydować co dalej. Tniemy, czy zostawiamy. 

Jak już jestem przy zdrowiu, to moje problemy z kolanem, zdiagnozowane przeze mnie jako przykurcze, daje się leczyć ćwiczeniami. Pojawia się wiec plus w postaci ćwiczeń rozciągających nogi i jest faktycznie poprawa. Do ortopedy rzecz jasna musiałabym iść prywatnie, do fizjoterapeuty też, więc póki co korzystam z dobrodziejstwa Internetu i YT. Sama się musiałam przekonać, jak ważne są ćwiczenia, do których mnie wołami nie można było zaciągnąć. No nie znaczy, że je nagle pokochałam, ale zdrowie najważniejsze, a chodzenie na własnych nogach, bezcenne.

Postanowiłam także ustalić konkretny termin, w jakim musze schudnąć. Bo taki brak pośpiechu jest dobry, ale kompletnie nie motywuje. Tak więc daje sobie czas do moich 55 urodzin, czyli do 15 marca. Mam wtedy ważyć 65kg i już :) Taki prezent.

Miałam nie robić postanowień, ale nie da się inaczej.

Spinamy zatem dupki, jak ja to mówię i do roboty :)

6 stycznia 2021 , Komentarze (22)

Chyba się przestawiłam, jak niedźwiedź:) na porę zimową. Wstaję coraz później, nie jak przez lata całe, przed piątą. Teraz potrafię spać i do szóstej trzydzieści. Biorę przykład z mojego piesa, który też dotąd ranny ptaszek, wstaje , co mnie niezmiennie dziwi, dopiero koło ósmej. 

Kolejnym szokiem, ale to dziś, jest ilość płynów jakie wypiłam. Jak się zarzekałam do tej pory, że nie mam pragnienia, tak dziś przekroczyłam granice. Oczywiście wliczam w to trzy kawy, bo niektórzy twierdzą, że jednak nie odwadnia, a ja im wierzę :) I oczywiście nie była to niegazowana woda, choć wiem, że powinna. Już wyjaśniam jak to sie stało. Któraś z was, sorry, że nie pamiętam nicku, wspomniała, że pije wodę z sokiem. Zgapiłam pomysł i kupiłam sok z granata/bez cukru/ Dolewam wody, dosładzam słodzikiem i jakoś sama ręka co chwile sięga po szklankę. Po południu klasycznie gotuje sobie kompot/jabłko, suszone śliwki, pomarańcza, cynamon, słodzik, aromat waniliowy/ i też pije jakoś tak samosie :)

i to jeszcze nie koniec na dziś ,bo na bank dwie szklanki jeszcze wciągnę:)

Z grudniowego obżarstwa udało mi się jak do tej pory zgubić dwa kilo, ale niestety nadal wisi nade mną ta przebrzydła siódemka, wrrr. Może jutro uda się ją po raz kolejny pożegnać ? O ile mi sie woda nie zatrzyma. Tak gładko wchodziło tiramisu i inne słodkości, a odrabianie strat idzie jak po grudzie. Już nawet zrobiłam sobie miksturę z suszonych śliwek na oczyszczenie jelit- nie działa. I próbowałam wody rodzynkowej na oczyszczenie wątroby- nie działa. Ech, nie ma lekko, trzeba zacisnąć pasa i ruszyć dupke. W sumie to nawet dziś ruszyłam, bo troszkę  ponad 100kcal spaliłam na rowerku i zrobiłam lekkie ćwiczenia z YT. Chyba wracam do żywych :)

Poza tym dziś poza porannym spacerem w cudownej zimowej aurze, podziwiam świat z domowego ciepełka i sie lenię. A co? jak wolne, to wolne :) też mi się należy. Jutro, dzień jak co dzień ,to będzie znów sporo kroków. Trochę inaczej jest w reklamie, ale ja powiem tak - jak to dobrze, że Biedronka jest tak daleko :) Jutro już zostaję sama z dobytkiem, bo mąż kończy urlop i znikąd pomocy.