Po wczorajszym dniu proteinowym, dziś spadek o 400g i mam znów swoje równiutkie 69kg. Straty odrobione, teraz kolej na prawdziwe spadki. Zastanawiam się czy nie przedłużyć sobie fazy uderzeniowej z trzech do czterech dni, bo mi zdecydowanie pasuje takie białkowe menu. I o dziwo nie ciągnie do pieczywa, że o słodyczach nie wspomnę. Nie wiem tylko czy mi inwencji twórczej na posiłki starczy.
Wczoraj na obiad trochę odstępstwo od normy, bo była wątróbka wieprzowa, a tej Dukan nie dopuszcza w diecie. I to tylko dlatego, że ma 2,5g skrobi. Za to białka ma aż 22g, więc jak dla mnie ok. Wmontowałam tą wątróbke w jajecznice:) pyszne było, tyle że cholesterolu od groma.
Kolacja za to była pod hasłem- rybka :) Zrobiłam sałatkę z jajek i wędzonego łososia z jogurtem. I chodził za mną śledź marynowany to sobie też zaserwowałam.
Na dzisiejsze śniadanie był serek homogenizowany naturalny ze słodzikiem i aromatem pomarańczowym, 400g (400kcal), potem dwa jogurty 0% tłuszczu, za to owocowe. Dukan dopuszcza dwa takie jogurty dziennie, to zjadłam dwa ;) 300g- 225kcal. Musze zacząć liczyć kalorie, żeby w tym szale nie przekraczać jednak dziennego zapotrzebowania.
Dziś mam ochotę na jajka w sosie musztardowym, najpewniej na kolacje zrobię. Co do obiadu mam dwie opcje do wyboru. Albo pulpety z wołowiny, albo pierogi leniwe. Trudny wybór.
Wiosna się u mnie wreszcie dziś pokazała, więc zaliczyłam z rana spacerek. Spalone 250kcal :)