Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Jestem raczej przecietna osoba... Aby podniesc samoocenne zdecydowalam sie na zrucenie kilku kilogramow... Problem w tym, ze naprawde kocham jesc.. :)

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 3461
Komentarzy: 4
Założony: 11 lutego 2011
Ostatni wpis: 10 marca 2014

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
lorazepanum

kobieta, 44 lat, Kraków

161 cm, 78.40 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

25 maja 2011 , Skomentuj

kolejny dzien minal... i znowu si skonczyl nie tak jak powininen... caly dzien bylo io=dealnie i zgodnie z planem... a na koniec nie moglam zasnac, zaczelam myszkowac i zjadlam pol paczki sucharkow... wiec to co moglam ztracic dobilam czystymi weglowodanami... to co mnie pociesza to fakkt, ze dzis juz tego "grzechu nie powtorze, bo wczoaj te paczke skonczylam :) dzis planuje wyskoczyc na hopki, wiec  moze mi sie uda opanowac wieczorem...

24 maja 2011 , Skomentuj

coz.. ciezko powiedziec abym sie wczoraj pilnowala.. wielki grzech - zamiast obiadu zjadlam lody :) ponadto zaliczylam kolejna wizyte u dietetyka - zmierzona i zwazona bylam... mniejsza... ale ciezsza... zszedl mi tluszczyk - to fajne.. ale przybylo mi wody... zgodnie z wyliczeniami dietetyczki mam o 9,86 kg wody za duzo... jak sie tego dziadostwa pozbyc???

na dzis dala mi mega rygorystyczny jednodniowy jadlospis... takie uderzenie raz na tydzien... zobaczymy co z tego wyjdzie... dzis dodatkowo popoludniu intensywne cwiczenia...

23 maja 2011 , Skomentuj

 

weekend za mna .. a wraz z nim swiat imprez i pbzarstwa.. wstyd sie przyznac, ale od soboty wieczorem juz tylko jadlam... najpierw wielki urodziny mojej przyjaciolki - kolorowe alkohole i bar z zakaskami, a na koniec wielki czekoladowy tort, a w niedziele kumunih=jny zjazd rodziny i kalorie zapodane w klasyczny sposob - ziemniaki kapucha schabowy itd... efekt - w niedziele rano (tylko po sobocie) 0.5 kg wiecej po ostrym tygodniiu diety...

ale tzeba znowu na konia wskoczyc, dzisiaj ruszam dalej - znowu dietetyczne produkty i ograniczone ilosci... mam nadzieje, ze dluzszym rozrachunku, efekt 5 dni wyrzeczen gdzies sie uaktyni... ten tydzien zaczynam z wielkim postanowieniem, ze nastepny weekend przetrwam bez tego typu grzechow... :)

19 maja 2011 , Skomentuj

 

I znowu wczoraj wieczorem nie wytrzymalam... Wrocilam z silowni i... zaczelam weszyc... (w ramach budowy nastroju - mamy 22:30...)... znalazlam resztke lodow z wczoraj (koncowka - wiec trzeba dokonczyc)... resztke salatki z kolacji (koncowka - trzeba dokonczyc)... i najgorzsze... dochodzi 12...nie zasne jezeli nie dostane za chwile cukru.. znalazlam -  cukoer w cukierniczce... dramat.... dzis kolejny dzien i mam zamiar walczyc dalej... przez to ze intensywnie cwicze, byc moze po powrocie do domu mam takie "cisnienie" na jedzenie? Dzis mam zamiar dalej sie zmagac ze soba, i bynajmniej nie mam zamiaru sie poddawac. :):):):)

18 maja 2011 , Komentarze (1)

I kolejny dzien sie zaczyna.. 3... szkoda, ze juz w drugim dniu sie zlamalam... :( oczywiscie nie bylam w stanie sie oprzec i zajadlam wczoraj ponad pol pudelka lodow... takie extra 1000 kaloriii... ale nie mam zamiaru rzycac wszystkiego jeszcze w kat - zbieram sie w garsc i ruszam dalej... aby w zaden sposob sie nie dolowac, takze unikam wagi... wczoraj na swoje rozgrzeszennie zaliczylam godzine intensywnego ruchu. dzis sien odpoczynku, ale moze cos wykombinuje :)

17 maja 2011 , Skomentuj

Wczoraj jakos sie udalo... male grzeszki, ale jak wliczyc wysilek, to czuje sie rozgrzeszona... dzien 2  - juz po sniadaniu, ale nadal pelna..:) moze jaos sie uda... obiecalam sobie cale dwa tygodnie... wczesniej nie ma co patrzec na efekty... gdzie i tak pierwszy tydzien to pewnie waga pojdzie w gore co by wyrownac rozhwiany metabolizm... wielkie pomiary planuje na 30 maja... :) zobaczymy z jaka sylwetka wejde w czerwiec :)

16 maja 2011 , Skomentuj

Od lewa do prawej... a potem 10 krokow do tylu...

Weekend zakonczony obzarstwem - grill, babcina kuchnia, wlsanej roboty przysmaki... na tlustu, n aslodko, no i oczywiscie do oporu... Grzechem w takch scenariuszach byloby powiedziec, ze nie wiem z czego tyje, bowiem doskonale wiem.. :)

Znowu pniedzialek, wrocilam do siebie wiec kolejna potyczke czas zaczac... Jak juz wczesniej pisalam, dieta koniecznie z rozsadkiem, i z ograniczeniami - bez szalenstwa...

W sobote odwiedzilam NH -diete mam, suplementy zakupilam, i obiecuje sobie ze 2 tygodnie wytrwam, aby zobaczyc czy jest o co wojne toczyc...

Trzymajcie kciuki!... Po ten 1.067.564.289 raz... :)

13 maja 2011 , Skomentuj

No i znowu tu jestem... powod ten sam - mam nadzieje,ze regularne pisanie pozwoli mi zachowac takze "regularnosc" w innych sferach zycia :) dzis jest dokladnie 5 dzien od kiedy walcze ze zdrowym odzywianiem (co oznacza nadal wszystko ale w mniejszych ilosciach, czesciej i nie na noc :)). NIestety wczoraj poznym wieczorem znowu nie wytrzymalam i wygrzebalam do konca miodzik ze sloiczka... Obawiam sie, ze na chwile obecna moj krotkookresowy cel staje sie nieosiagalny...zreszta moze cos sie ruszy  - chocaiz odrobine... na razie, po 5 dniach brak chociazby 10 dag sukcesu... a to bardzo demotywuje... :(

12 maja 2011 , Komentarze (1)

Mialam pisac.. i oczywiscie nic z tego nie wyszlo... mialam chudnac - i tez klops :)

3 miesiace pozniej jestem dalej w tym samym miejscu - ta sama waga ale w cm mi zdecydowanie przybylo... a jeszcze jakis miesiac temu bylo 4 kg mniej... wniosek; jezeli czegos nie zmienie w swoim sposobie zycia i sama nad soba nie zapanuje... zadne diety nie pomoga...

przede mna nowe wyzwanie - waga 'marzenie'62  (orginalne zamierzenie 55 - hahaha); mam na te 4 kg miesiac... potem jade na wakacje wiec jakas dodtakowa mitywacja jest... zobaczymy..

:) Racjonalne jedzenie... bez regularnego dnia pracy... dramat przyklad; zaplanowany na wczoraj cieply obiad na 16 zjadlam dopiero o 21.. bo dzien mi sie tak strasznie przeciagnal... inna opcja bylo nie jesc...

Nic to... probuje dalej! :)

13 lutego 2011 , Skomentuj

Niby sobie obiecalam, ze bede pisac regularnie, a przez to moja motywacja bedzie jeszcze silniejsza... a tu... po pierwszym dzniu drugi uplynal w milczeniu... dlatego tez dzis - rehabilitacja... :) czuje sie swietnie, humor mnie nie opuszcza... szkoda tylko ze po glowie zaczyna mi chodzic jakas dziwna dieta kapusciana... mam duzo watpliwosci, bo jak na razie "duzo ruchu i jedz mniej" dziala.. wolno bo wolno... ale cos udalo sie juz zrzucic i czuje sie komfortowo, ze nie bedzie jo-jo...

A kapusciana... chyba wroci to co spadnie i to z nawiazka...? A moze nie...?