Ostatnio dodane zdjęcia

Ulubione

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

W tym roku walczę o siebie. O moje szczęście i zdrowie. Jestem Hashimotką, mam insulinooporność. Czas najwyższy do pracy. Bo waga odbiera mi gibkość, ruchomość stawów, mięśni się pogarsza. Zawiązanie buta jest dla mnie wyczynem.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 10318
Komentarzy: 144
Założony: 22 lutego 2016
Ostatni wpis: 11 maja 2016

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Fasola2016

kobieta, 36 lat, wrocław

168 cm, 131.10 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

20 marca 2016 , Skomentuj

Dietuję. Powstrzymałam się w piątek przed zakupem słodkości, czipsów, cydru.. i jest okej. Wczoraj wzięłam się za malowanie, więc nawet nie miałam siły, bo pójść po coś słodkiego - zafundowałam sobie kawę ze spienionym mlekiem w ramach podwieczorku ( żeby była jakaś mała przyjemność).  Te porządki i nakaz w głowie, że trzeba zrobić wszystko przed Świętami...okna czekają, prasowanie czeka..

Dziś byłam ćwiczyć..miałam wrażenie, że na sali są same nastolatki... ale to były dobre ćwiczenia ( spędziłam w klubie 2 h i po prawie 4 h wciąż czuję, że mam przyspieszony puls). Czyli będę spalać kalorie leżąc :D Moja kondycja..leży. Już nie kwiczy, po te 2 miesiące basenu jednak trochę pomogły, ale nadal jest fatalnie. Chcę trochę dalej zostawiać auto i chodzić/wracać do niego na piechotę. Ale raczej zamienię to na wieczorne marsze u mnie. Bo musiałabym wcześniej wyjeżdżać, później chodzić, a spacery w zakorkowanym mieście nie są przyjemne.

Oglądałam jakiś program o odchudzaniu i ludzie mówili, by korzystać z każdej możliwości - stąd pomysł na spacery do auta i z powrotem.

Widzę na twarzy oznaki zmęczenia..robią mi się zmarszczki wkoło oczu ;/ 

Jest mi trochę zimno..zaraz zakopię się w łóżku z książką, ale wcześniej muszę przygotować outfit. Jutro przyjeżdża do mnie jakaś szycha i na pewno będę śmigać po biurze odpowiadając na miliony pytań. Lubię, jak coś się dzieje. Bardzo lubię też moją pracę <3 mimo, że nie pracuję " w zawodzie", to robię coś, co jest jakby połączeniem moich marzeń. Myślę, że teraz zainwestuję trochę w bycie "coach-em". Pomogłam już kilku osobom osiągnąć różne cele. Sama też potrafiłam osiągnąć założone plany. Pewnie jestem jedną z niewielu osób, które spełnia postanowienia noworoczne :D w tym roku tym celem jest waga. Zaprę się i wykonam. 

Co do kasy, którą wydaję na jedzenie to jest to ok. 80 zł tygodniowo. Większość stanowią warzywa, owoce plus mięso i ryby, jakieś sery itp. 

Lecę nastawić pranie, zrobić kolację a Wam życzę miłego wieczoru(pa)

16 marca 2016 , Komentarze (2)

Dziękuję Wam za wsparcie - szczególnie Natali, która pod poprzednim wpisem napisała "walcz, proszę walcz". Więc będę walczyć. 

Wracam. Jakoś nie mam ochoty, ale znam siebie i wiem, że to "nie mam ochoty" to moje lenistwo, dołki, które mogę pokonać.

Kupiłam moją witaminkę D ( mam ją na recepcie i faktycznie działa),euthyrox i jadę.

To jest ten rok, gdzie mam się zmienić, być lepszą wersją siebie a nie popdać cały czas w te same nawyki.

Dziś wyrzuciłam chyba z 15kg ubrań..w szafie teraz luz, więcej miejsca. Jeszcze komoda. Muszę powyrzucać te fikuśne majetczki, które nosiłam w lepszych czasach. Usuwam, to co stare, by zrobić miejsce na nowe. Wczoraj byłam na zakupach - nowe perfumy - "Si". Popsikałąm się nimi, zachwyciłam i od razu kupiłam. Potem okazało się, ze Sephora miała noc rabatów i mogłam zaoszczędzić 50 zł..Druga sprawa, kupiłam sukienkę na Święta/rocznicę ślubu wujostwa/ślub przyjaciółki. Myślę, że wystąpię w niej na tych wszystkich uroczystościach. Jest piękna, a ja w niej dobrze wyglądam..o ile można dobrze wyglądać mając taką wagę jak ja.

Czemu miałam doła w niedzielę? Tęsknilam za chłopem, ale przede wszystkim dlatego, że ten uszkodzony nadgarstek, to nie wina ćwiczeń, tylko osoby, która się czasem nade mną znęca demonstrując swoją siłę. Jestem słaba fizycznie - w najgorszej życiowej kondycji i nie potrafię wykrzesać w sobie tyle mocy, by odeprzeć jakiś atak. A z drugiej strony..dlaczego jestem krzywdzona? Dlaczego? Dlaczego nikt nie reaguje? Może ich przyzwyczaiłam. Sytuacja na tyle jest skomplikowana, że mój chłop nie chce znać mojej rodziny, dlatego nic mu nie mówię. A potem siedzę i zalewam się łzami zastanawiając czym ja sobie na to zasłużyłam. Myślę, że pozwalam sobie na bycie ofiarą czasem. Po prostu pozwalam..

Jedzeniowo - brnę w dietę nadal. Chcę robic Ewę 6 razy w tygodniu. Myślę, że jeżeli poranki będą już jasne, to nie będzie problemu, by robić ją rano, przed pracą :)

Dziś jeszcze będę pomagać mamie i Ewkę. Potem będę farbować kumpelę. Ale zanim to nastąpi - muszę wysprzątać tę komodę. 

14 marca 2016 , Komentarze (2)

Właściwie to nadwyrężony. Pewnie nie dostanę L4, a mam taką ochotę na wolne. Interniści nie będą się znać, a ortopedzi mają jakieś kosmiczne terminy.

Jestem zmęczona. Jutro idę na badania..

Wczoraj cały dzień przelżałam - było mi po prostu źle, smutno i samotnie. Sobota byla pracowita.

Waga stoi, ale to moja wina, bo nie jestem grzeczna.

9 marca 2016 , Komentarze (4)

Jedzeniowo ok, brak dziś ruchu - jutro basen. W sumie miałam dziś w planach zrobić Ewkę, ale w domu byłam dopiero ok 18, potem spędziłam czas w kuchni, pogaduszki z mamą i dopiero zbieram sie do snu. A wstaję codziennie o 5.30 i wyjeżdżam trochę po 6 do pracy. Także muszę kłaść się wcześniej tj. 21. I to jest kolejne wyzwanie.

Dziś policzyłam koszty diety i jest to w skali tygodnia mniej, niż się spodziewałam. Na początku były te zakupy na cały miesiąc ( oleje, kasze itd), które się zużywają sukcesywnie. Na bieżąco dokupuję owoce i warzywa. Także plan oszczędzania, chudnięcia i ustalenia rytmu dobowego coraz bliżej realizacji.

Dziś się popłakałam z tęsknoty. Cały dzień byłam zdenerwowana. Muszę iść zrobic te badania tarczycy.

8 marca 2016 , Komentarze (2)

Dzień trochę mnie się nie podobał, bo nie miałam czasu zjeść obiadu, więc poszłam głodna na basen i między 12 ( jogurt naturalny) a 19 nie zjadłam nic.Nie skusiłam się na żadne fastfóody ani słodycze, więc jestem z siebie dumna.

Sytuacja, że nie zjadłam rozwinęła się tak, że ok. zadzwoniła szefowa, żebym szła na szkolenie, bo ktoś się wysypał - poszłam bo to fajne szkolenie, można wpisać do CV. Za to obiad sprawdziłam na sprawdzaniu mojego kolegi. Notabene, lubię go coraz mniej. Nie wiem, czy ja nie lubię moich konkurentów w pracy czy co..ale ten kopie pode mną dołki i uważa, że trafił na idiotkę, co chyba nakręca to moje uczucie. Ja lubię jak panuje zgoda, fajna zgrana atmosfera, a ten to rozpieprza snuciem teorii spiskowych. W dodatku jest powolnym leniem, więc dostaję białej gorączki. W tym tygodniu wzięłam się na sposób - ja wychodzę o czasie, nie pytam o ich plany i mam to gdzieś. Już pół roku mija jak zostaję w robocie po godzinach, bo ten sobie urządza seanse fajka/kawka/posiłek/polteczki/czatowanie. Nie wiem, jak mam sobie z nim radzić, bo chyba wcale nie przyjmuje do wiadomości, że jestem nad nim i że robota jest, to trzeba ją zrobić, a nie cały czas zrzucać. No to takie żale. O. 

Wskutek mojego wkurzenia weszłam na basen z zaciśniętymi szczękami od złości i dałam z siebie sporo. Trochę magnezu mi brakuje. Muszę pamiętać, by suplementować.

Zrobiłam zakupy małe, zrobiłam jedzenie. Wyszła mi przepyszna zupa...nie mogę się doczekać jutrzejszego wieczoru, gdy będę mogła ją jeszcze raz zjeść. Dziś przepisy były z dodatkiem mleczka kokosowego i curry...Dobre!

Jak u Was?

7 marca 2016 , Komentarze (4)

Dzień wolny od ruchu - choć ciągnie mnie, żeby znów zrobić Chodakowską. Jak ją dziś zrobię, to nie będę mieć siły na późniejsze aktywności w tym tygodniu, bo będę zmęczona i odpuszczę.

A tak czuję, że po wczorajszym Skalpelu odzywa się brzuch, ramiona i delikatnie nogi. Nie są to zakwasy życia, ale jutro może być gorzej. Jutro basen<3 dam sobie wycisk, bo zajęcia z moją ulubioną panią :)

Dieta dziś wytrzymana - tzn. pięć posiłków. Ciężko było mi wytrzymać do 2 śniadania, a potem do kolacji, ale dałam radę. Niedawno wszamałam dużą porcję sałatki ze szpinakiem, mozzarellą i innymi smakołykami! Pycha! Chciałam zrobić na jutro zupę dyniową, ale okazało się, że dynia przejrzała..jutro muszę kupić nową. I po basenie zrobić sobie na kolację. Kupiłam rybkę, to jutro trochę czasu spędzę w kuchni. Wolę postać jednak tam godzinkę i zjeść później smacznie.

Wrociła moja kotka - poszła się szlajać za kocurami w czasie weekendu ;) teraz już grzeczna. Nigdy nie lubiłam kotów, a ta podbiła moje serducho :)

6 marca 2016 , Komentarze (7)

Dzień taki jak powinien być. Dieta trzymana, dawka ruchu zaaplikowana.

Kupiłam dziś matę, nowy strój na basen oraz wagę. Waga oczywiście pokazała więcej - mój brat twierdzi, że kłamie, bo i nawet on na niej więcej waży. No trudno. Liczba nie jest powalająca ( moja, ale zaraz zniknie :P)

Dziś przeglądałam moje dawne wpisy. Jeszcze niedawno ważyłam 105 kg..Kiedy przybyło, jak? Słodycze, czipsy, zajadanie samotności, stresów, depresji. Nie będę się rozczulać ani rozgrzeszać, bo ja sama się doprowadziłam do takiego stanu.

Nie wiem, czy schudnę, ale będę walczyć. Rozpisuję sobie plany tygodniowe. Żeby każdego dnia zdobyć wszystkie punkty i móc z czystym sercem zaznaczyć w kalendarzu miniony dzień na zielono.

I nie będę grzeszyć, kupować słodyczy. Jeżeli znajomi chcą mnie odwiedzać, będą też musieli jeść zdrowo. Po ich wizytach włącza mi się tryb odkurzacza i zmiatam te wszystkie łakocie.

Kupiłam serum kolagenowe z BingoSpa. Używałyście? 

5 marca 2016 , Komentarze (2)

Jest mi smutno. Tęsknię za chłopem. Przyjaciółka mnie olała. I jakoś podle. Ale chcę żyć szczęśliwie! I będę:) 

Dziś dużo sprzątałam. Jestem zadowolona. Mam fajne miejsce do mieszkania.

Dziś byłam na imprezie itd.

Jutro - wracam już na dietowanie 100%, z rana spacer długi i ćwiczenia z Natalią Gacką. 

4 marca 2016 , Komentarze (3)

Coraz więcej grzeszę. Nie ma przede mną kolejnego jutra. Weszłam w to odchudzanie, nagdałam ludziom, że się odchudzam, mama pewnie pół rodziny obdzwoniła, że się odchudzam...no nie mogę zrezygnować. Nie mogę sobie pozwolić na to, by zachcianki mną rządziły. Nie mogę sięgać nawet po pojedynczego cukierka, bo robi się efekt śnieżnej kuli. I u mnie tak jest od weekendu. To już tydzień!! Stracony tydzień. 

Rządzą mną emocje. Przez poranne korki, jechałam dziś do pracy 2 razy dłużej niż zazwyczaj. Nie wiem, co sie działo dziś we Wrocławiu, ale to była tragedia..nie wiem, o której będę musiała niedługo wyruszać z domu. Moja poranna rutyna wygląda tak, że biorę euthyrox, wychodzę z domu, w pracy jem pierwsze śniadanie ( 7:00). A dziś dojechałam po 8, pracy było dużo, ludzi mało. Wskoczył mi stres i zamiast zdrowego śniadania, które miałam przygotowane pożarłam kupione kanapki..na obiad ( tez miałam swój! :<) kupiłam ziemniaki i gulasz...Popołudnie też nie było lepsze. Jestem na siebie zła. Bardzo zła. S

Byłam dziś na basenie, bardzo fajne zajęcia. Dietowo źle. Nie przygotowałam nić na jutro, bo wciąż mam niezjedzoną sałatkę. I to półtora porcji. Akurat na czas pracy będzie akurat. Muszę myśleć o jedzeniu. O tym, że mam to i tamto. Że wybija ta pora, że to ma być taka porcja a nie inna.

Te podjadanie to brak silnej woli. Uleganie chwili. Ja wiem, że mogę to pokonać, że umiem to pokonywać. Że chcę się odchudzać, unormować jedzenie. Tam głęboko gdzieś, jestem ta ja. Ta nowa ja, która chce wyjść i pokazać się światu.

Tęsknię za chłopem. Bardzo..dziś oprócz złości miałam ochotę płakać i chodzić po ścianach..

Emocje rozładowuję w najgorszy sposób - zażerając je.. Nie chcę już narzekać, gadać, tylko zacząć działać. Znów działać, brać tę porażkę na klatę i przekuwać ją w sukces. KONIEC !!

O tak dziś wyglądałam: 

2 marca 2016 , Komentarze (4)

Zjadłam właśnie porcję ziemiaków..smażonych..z jogurtem greckim..

A w pracy czekoladę z orzechami (gorzką)..(czekolada)

Łamię się! Muszę wracać szybko na dobre tory..szybciuchno. Do niedzieli chcę być poniżej 130.

Śniadanko, 2 śniadanko, obiad = przepisowo.

Potem ta czekolada i ziemniaczory. Nie mam wielkich wyrzutów, bo to ma być dla mnie przyjemna zmiana, a ziemniakom się opieram..młodych się nie mogę doczekać, żeby wypić z kefirkiem...(zakochany)

Dziś sobię poćwiczę coś. Lekkiego i przyjemnego. Padnięta jestem po pracy, następne dni zapowiadają się intensywnie. (pot)

Po pracy spotykam się jutro z kumpelą, potem idę na basen. W piątek spotkanie z inną kumpelą, możliwe, że joga. Sobota - siłownia, zakupy, sprzątanie, koleżanki. Niedziela - zapewne odpoczynek.

Jestem na siebie zła. Wydalam wczoraj za dużo pieniędzy i obawiam się, że wracam do starych nawyków. Co wcale mi się nie podoba.