Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Od kilkunastu lat mieszkam w Szkocji. Od samego początku pobytu tutaj zaczęłam tyć aż doszłam do 116kg. Tu to chyba nawet powietrze tuczy. Chciałabym wreszcie schudnąć, żeby móc bardziej cieszyć się życiem.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 18278
Komentarzy: 1034
Założony: 6 marca 2016
Ostatni wpis: 13 marca 2021

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Szkotka116

kobieta, 49 lat,

169 cm, 101.80 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

17 czerwca 2016 , Komentarze (10)

Już 15 tygodni jestem z Vitalią. Ubyło mnie 7,6kg. Nie powala na kolana.Ale nie poddam się. Ten tydzień pokazał, że jeśli się postaram, to mogę. Wprowadziłam (razie krótkie, ale codzienne) spacery i jazdę na rowerze stacjonarnym. I poszło 1,8kg. Rany, ale się boję, że nie dam rady :(.
Kiedy czytam niektóre pamiętniki i widzę kobiety ćwiczące po 60-120 minut dziennie, to strasznie im zazdroszczę samozaparcia. Nie wiem, jak one dają radę to ciągnąć miesiącami. Ja też tak chcę.....:<. No, postaram się dojść do tego etapu po swojemu.......
Z innej beczki. Cały tydzień pogodę mamy pod psem. Temperatura 8-10 stopni, cały czas zachmurzenie. Jak ja tęsknię do słońca! Milutkie 20 stopni byłoby w sam raz. Za tydzień przyjeżdżają rodzice, a za trzy tygodnie mamy tydzień urlopu. Jeśli pogoda pozwoli, to będziemy zwiedzać Szkocję (to już tyle lat w tym kraju, ale zawsze znajdujemy coś, czego jeszcze nie widziałyśmy).
Na razie siedzimy w załączonym centralnym i oglądamy filmy. Własnoręcznie zrobione galaretki z owocami bardzo się przydają w takie wieczory. Muszę poszukać pomysłów na podobne "filmowe" przekąski.
Życzę wszystkim miłego weekendu.

15 czerwca 2016 , Komentarze (3)

Nareszcie faktyczny spadek. Do tej pory tylko tracilam to, co nabralam w PL. Dzisiaj rano bylo 108,8 i mam nadzieje, ze nie wzrosnie do oficjalnego piatkowego wazenia.

Bo ja to wogole to jestem taki ewnement na skale przynajmniej europejska. W sumie przeciez jestem inteligentna,, ale przyswajanie niektorych rzeczy po prostu mi nie wychodzi. Wiem, ze powinnam trzymac sie diety i wiecej ruszac - logiczne i proste dla kazdego, ale nie dla mnie. Przynajmniej co drugi dzien cos tam probuje przemycic. Mam osobistego psa (a wlasciwie suczke), ale to szczescie lub mama chodza z nia na spacery. No i kupilam rower stacjonarny. Nie powiem, ile razy z niego skorzystalam, bo wstyd...... 

Bardzo dziekuje za wasze pamietniki. Tylko ich czytanie stawia mnie do pionu. Zawzielam sie tym razem i mam zamiar przelamac ta moja tepote. No wiec w tym tygodniu chodze z moja Aza na spacery zaraz po powrocie z pracy i zaczelam w koncu uzywac rowerek. I modle sie, zeby jak najszybciej przyszedl ten moment, kiedy ja tez uzaleznie sie od aktywnosci fizycznej :D.........

12 czerwca 2016 , Komentarze (3)

Dzisiaj mieli odwiedzić nas znajomi, więc skoczyłam rano do Tesco. Udało mi się kupić bardzo ładne sezonowe owoce (truskawki, maliny i czereśnie). Jak zwykle za bardzo zaszalałam. Ale wzięłam się na sposób. Zatopiłam większość owoców w owocowej galaretce bezcukrowej no i będę miała zdrowe przekąski na cały tydzień.

Pogoda pod zdechłym Azorkiem - pada i 11 stopni, ale w sumie to dobrze, bo przynajmniej nie miałam wyrzutów sumienia, że spędziłam cały dzień w domu - sprzątanie, gotowanie, no i wizyta znajomych.

Mama wróciła do Polski. Tęskni mi się, bo w tym roku dużo czasu spędzałyśmy razem i bardzo się do tego przyzwyczaiłam (no i do pomocy w obowiązkach domowych też :p). Na szczęście za dwa tygodnie przyjedzie znowu (tylko tym razem z ojcem). Zaczynam odliczać dni...

10 czerwca 2016 , Komentarze (4)

Niewielki ubytek wagi w tym tygodniu. Wciąż muszę rzucić jeszcze 1kg, żeby wrócić do wagi sprzed wyjazdu do Polski. Masakra. 6 dni szaleństwa i stracone 2 tygodnie ciężkiej pracy i wyrzeczeń.

Jak wskazują wszystkie znaki na niebie i ziemi nie zejdę poniżej 100kg do pierwszego dnia lata, czyli nici z wakacyjnego postanowienia. Nie jestem z siebie dumna, ale się nie poddam. 13.09 jedziemy na wczasy, czyli mam następne 13 tygodni, żeby osiągnąć swój pierwszy duży cel. i już wiem, że będę się musiała naprawdę postarać.

W zeszłym tygodniu byłyśmy w New Lanark (wodospady rzeki Clyde) i ogrodzie botanicznym Daywick. Super miejsca - można chodzić ile tylko się da i świetnie się wyciszyć. Poniżej kilka fotek.

6 czerwca 2016 , Komentarze (7)

27.05 dostałyśmy wiadomość, że zmarł ojciec mojego szczęścia. Niby wiedziałyśmy czego oczekiwać (miał 81 lat, miał raka płuc i pochp), ale jednak to zawsze szok. W sobotę w nocy już leciałyśmy do Polski. Sytuację jeszcze pogarszał fakt, że musiałyśmy zostawić moją mamę samą w domu (tylko pies do towarzystwa), a w okolicy nie mieszkają żadni Polacy.

Na pewno wiecie jak wygląda załatwianie wszelkich spraw w Polsce, a dodam, że wszystko musiałyśmy załatwić same, bo szczęście nie ma już żadnej bliskiej rodziny w kraju, a ta dalsza nie kwapiła się z pomocą. No, ale moja rodzina okazała się bardzo pomocna - finansowo i organizacyjnie, na ile się dało. Pogrzeb odbył się we wtorek.

Oczywiście przez ten czas jadłam kiedy się trafiło i co się trafiło (wiadomo stres = słodycze+ duże ilości wszystkiego), więc dieta poszła się gonić. Rezultat 2kg do przodu, więc znowu mam ponad 110kg.

Na szczęście jesteśmy już w domu i wracam na dobrą drogę.......

p.s. Już wcześniej pisałam, że mamy bardzo miłych sąsiadów (Szkocka para pod 70-tkę). Przed wyjazdem poprosiłyśmy ich, żeby sprawdzili od czasu do czasu, czy z mamą wszystko ok i wytłumaczyłyśmy dlaczego wyjeżdżamy. Jakie było nasze zdziwienie, gdy po powrocie dostałyśmy od nich bukiet kwiatów i kartkę z kondolencjami. Okazuje się, że to tutaj taki zwyczaj wyrażania szacunku dla osób, które kogoś straciły.....

25 maja 2016 , Komentarze (6)

Dziękuję za wszystkie miłe komentarze pod moim ostatnim wpisem.

Dzisiaj sobie wzięłam wolne w pracy, bo musiałam jechać z mamą do szpitala na badania. Nie byłam pewna ile nam to zajmie, ponieważ to była nasza pierwsza wizyta w tej akurat placówce (kila miesięcy temu przeprowadziłyśmy się i stąd zmiana wszystkich lekarzy itd). Wszystko poszło dobrze - badanie słuchu i rentgen dłoni zajęły nam raptem godzinę. To podróż była dłuższa, bo 1:30 w obie strony.

Dzięki temu miałam trochę czasu dla siebie. Zrobiłam więc pilates na KFO i wreszcie ochrzciłam rowerek. Na razie wytrzymałam tylko 22 minuty (obciążenie 3  na max 8) i wymiękłam. Grunt, że szlachetne cztery litery nie bolą :PP.

Zaszalałam z jeszcze jednym zakupem. Zachęcona wpisami w pamiętniku gezy kupiłam Nutribullet:

String

Dzisiaj sobie odebrałam i zrobiłam pierwszy koktajl (banan, szpinak, jagody, truskawki i maślanka). Wszystkim smakowało. Do zestawu załączona była fikuśna książeczka z propozycjami koktajli (tylko owocowe) i 6-tygodniową dietą. W związku z tym w sobotę trzeba się będzie wybrać do Lanark do sklepu ze zdrową żywnością i dokupić trochę dodatków. Mam też pytanie. Może znacie jakieś dobre koktajle warzywne? Wg opisu to urządzenie powinno sobie poradzić ze wszystkim (marchew, buraki też). Oczywiście same też będziemy eksperymentowały, ale wszelkie sugestie będą mile widziane.

Miłego wieczora(pa)

20 maja 2016 , Komentarze (9)

1 kg do tylu !!! :D(impreza)

Bardzo sie ciesze, bo w kwietniu bylo ciezko i prawie sie poddalam.

Czyli od 6 marca, kiedy to dolaczylam do Vitalii, ubylo mi 6kg. Nie powala na kolana, ale zawsze to lepiej miec 6kg do tylu niz 1kg do przodu (i wogole nie wiem dlaczego mi zmienili pasek i nie pokazuje on mojej poczatkowej wagi, ale ta z momentu odnowienia diety, dobrze ze wszystko mam w historii pomiarow).

Juz wczesniej wspomnialam, ze jestem leniem patentowym i zawsze znajde wymowke, zeby sie za bardzo nie zmeczyc. To pewnie dlatego zmiany w wymarach nie sa zbyt duze - zmalaly mi glownie obwody w piersiach i w pupie. No, ale za to tez sie wezmiemy.

Zamowilam sobie takie cudo:

V-fit BK Series RC Recumbent Magnetic Exercise Bike

Powinno dojechac do poniedzalku. Tradycyjny rowerek na razie odpada, bo przy mojej wadze moje cztery litery za bardzo cierpia od malego, twardego siodelka. A tutaj full wypas :p.

Trzymam kciuki za wszystkie wazace sie dzisiaj (i w kazdy inny dzien). (pa)

14 maja 2016 , Komentarze (5)

No  wreszcie coś się ruszyło. Zmieniłam ustawienia diety z 0,7kg na 1kg tygodniowo (1400 kalorii) i zaczęłam się bardziej pilnować. No i wreszcie spadek o 0,8kg. Dla kogoś to może być mało, ale dla mnie to bardzo dużo, więc się cieszę.

Przyszła moja paczka z Polski (mama mi ją spakowała przed wyjazdem do nas) no i masakra. Miałam w paczce nowe książki, trochę przypraw i kosmetyków i kawę Inkę w proszku (bardzo ją lubię pić w weekendy) i wyobraźcie sobie, że tekturowe puszki Inki zdefasonowały się w transporcie, dekielki odpadły i brązowy pył był dosłownie wszędzie. Nie byłam za szczęśliwa, mamie chciało się płakać, ale wszystko wyglądało gorzej niż naprawę było, więc czytam sobie teraz nową książkę z kubkiem Inki u boku, a wieczorem zrobimy sobie spa z nowymi maseczkami w roli głównej ;-).

Rano byłyśmy znowu w centrach ogrodniczych. Vouchery dźwignią handlu! W czasie poprzednich wizyt wyrobiłam sobie wszelkie możliwe karty lojalnościowe i ostatnio przyszło mi trochę voucherów z uzbieranych punktów. No więc nie można było pozwolić, żeby się zmarnowały ;). Pokupowałyśmy różniastych krzaczków (np. jeden o wdzięcznej nazwie "szczotka do butelek") i kwiatków. Jak jeszcze raz przyjdzie jakiś przymrozek to mnie chyba strzeli.......

Jak tylko wszytko dojedzie do sobie i zacznie kwitnąć, to wrzucę fotkę.

Miłego dnia (kwiatek)

11 maja 2016 , Komentarze (2)

Mamusia po przyjezdzie zaczela dzialalnosc od usmazenia racuchow dla mojego szczescia (wcale nie dietetycznych). No I oczywiscie nie wytrzymalam i pozarlam 7. Chociaz tyle, ze praca w ogrodzie i spacery z psem pozwolily mi troche tego dodatkowego bagazu zrzucic.

Od tego czasu szlaban na racuchy. Moga je sobie zrobic w piatek, kiedy szczescie ma wolne, a ja jestem w pracy.

Wczoraj zastosowalam zadanie z VitaMotywacji w praktyce. Zazwyczaj kiedy cos mi smakuje nie potrafie przestac jesc. Wciagam az mi "uszami wychodzi". W poniedzialek kolezanka z pracy przyniosla szkocka wersje sernika. O wiele slodszy od mojego, ale masa serowa byla naprawde dobra (podobno robione z serka Philadelphia). Po lunchu wzielam maly kawalek i jadlam powoli skupiajac sie na smaku. I zadzialalo! Nie zjadlam wiecej! Poczulam sie naprawde dumna.

Czyli mozna, tylko trzeba chciec i swiadomie pracowac nad soba. Problem jest tylko taki, ze trzeba sie caly czas kontrolowac.

8 maja 2016 , Komentarze (4)

W piątek kończyła mi się Smacznie Dopasowana wykupiona na dwa miesiące na próbę. Zdecydowałam się wykupić przedłużenie na następne 6 m-cy. W sumie dieta mi odpowiada - chudnę, osiłki są smaczne, czego nie lubię, to mogę wymienić. Lubię też KFO. Tylko te ćwiczenia od trenera do mnie nie przemawiają. Same ćwiczenia są ok, ale sposób ich podania nie przemawia do mnie.

Chudnę wolniej niż w założeniu, ale to moja wina, często "schodzę z dobrej drogi" i cały czas nie mogę sobie wyrobić nawyku aktywności fizycznej. Migam się, jak tylko mogę i muszę się zmuszać za każdym razem. Nie rozumiem tego, bo po zawsze czuję się super.

No i dobra wiadomość. Wczoraj miałam doroczne sprawdzenie zdrowia dla celów ubezpieczeniowych i jest mnie 2 kg mniej niż pokazuje moja waga :D. Ona po prostu zawyża.

No i wczoraj przyjechała moja mama. Będę miała na kogo zrzucić przygotowywanie obiadków ;).