No i jest kara za grzechy. Z powodu przeziębienia mało się ruszałam, no i kilka razy zjadłam coś spoza diety. Chociaż tyle szczęścia, że nie przytyłam.
Plany piątkowe lekko uległy zmianie. Przejrzałyśmy prognozę pogody i okazało się, że od soboty ma padać. Wobec tego postanowiłyśmy wykorzystać ostatni pogodny dzień i pojechałyśmy na zakupy do centrów ogrodniczych. Niedaleko od naszej wioski jest miejscowość, gdzie jest ich 5 albo 6 i weszłyśmy do większości z nich. Zabrało nam to 5 godzin i wróciłyśmy obładowane drzewkami, kwiatami i sadzonkami. I kupiłyśmy fontannę ogrodową... Nie mogłyśmy się powstrzymać, była taka słodka... Jak już ją zamontujemy, to wrzucę zdjęcie.
Na razie wszystko musi czekać, bo najpierw trzeba poprawić płot. Po pierwsze jest przechylony, a wiatry w Szkocji mogą być naprawdę porywiste, a po drugie chcemy go obniżyć, bo od tyłu domu mamy bardzo ładny widok na mały zagajniczek i pola. Moje szczęście chciałoby mieć wszystko zrobione już, teraz, natychmiast, więc kilka minut po przyjeździe zabrałyśmy się za demontaż tego płota. Jak ja po tym nie schudnę, to już nie wiem. W każdym razie prace ogrodowe posuwają się do przodu (w przeciwieństwie do prac domowych). Jutro ma od rana padać, więc zero prac ogrodowych, a w końcu wreszcie upiekę tę babkę na popołudnowe spotkanie.
Jakoś w tym roku jestem słabo zorganizowana. Czasami czuję się jak chomik w karuzeli. Ale się poprawię .