Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Od kilkunastu lat mieszkam w Szkocji. Od samego początku pobytu tutaj zaczęłam tyć aż doszłam do 116kg. Tu to chyba nawet powietrze tuczy. Chciałabym wreszcie schudnąć, żeby móc bardziej cieszyć się życiem.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 18354
Komentarzy: 1034
Założony: 6 marca 2016
Ostatni wpis: 13 marca 2021

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Szkotka116

kobieta, 49 lat,

169 cm, 101.80 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

26 kwietnia 2016 , Komentarze (3)

Jedna z nas kiedys napisala, ze pamietnik przestaje sie prowadzic, kiedy nie ma sie czym pochwalic. To byl jeden z powodow. Wciaz czytam moje ulubione pamietniki,, ale sama faktycznie nie mam sie czym pochwalic. Praktycznie stoje w miejscu (z wlasnej winy). A po drugie "wciagnely" mnie nowe ksiazki. W ciagu ostatnie miesiaca przeczytalam ich okolo 10 i nie moglam sie oderwac. Wszystko poszlo na bok.....

Teraz skonczylam druga serie i stwierdzilam, ze czas sie obudzic, bo to realne zycie przecieka mi przez palce. No wiec do roboty! :)

29 marca 2016 , Skomentuj

Święta minęły jak zwykle za szybko, ale były bardzo miłe. 

Pojeździłyśmy po sklepach typu dom i ogród, kupiłyśmy trochę roślinek. "Zachorowałyśmy" na całe mnóstwo rzeczy do domu, bo znalazłyśmy tam całe mnóstwo unikatowych bibelotów i mebli. 

Wczoraj odwiedzili nas sąsiedzi, Szkoci. Oni zaprosili nas na szampana w Wigilię, więc my zrewanżowałyśmy się wczorajszym zaproszeniem. Trochę się stresowałam, czy polskie ciasta będą i smakować, bo ja zazwyczaj daję połowę zalecanej dawki cukru, a z doświadczenia wiem, że wszystkie szkockie ciasta są bardzo słodkie i zazwyczaj mają na sobie mnóstwo różnokolorowego lukru. Na szczęście ciasta smakowały ( w pracy nota bene też), sąsiadka nawet poprosiła o przepis na sernik mojej babci.Rozmowa była bardzo miła i w sumie żal było się żegnać, no ale dzisiaj trzeba było wstawać wcześniej do pracy. I jeszcze ta zmiana czasu... nie przepadam za zmianami czasu, ani wiosenną, ani jesienną.

Teraz sobie odpoczywam i staram się nie myśleć o resztkach świątecznego ciasta ;-)......

25 marca 2016 , Komentarze (2)

No i jest kara za grzechy. Z powodu przeziębienia mało się ruszałam, no i kilka razy zjadłam coś spoza diety. Chociaż tyle szczęścia, że nie przytyłam. 

Plany piątkowe lekko uległy zmianie. Przejrzałyśmy prognozę pogody i okazało się, że od soboty ma padać. Wobec tego postanowiłyśmy wykorzystać ostatni pogodny dzień i pojechałyśmy na zakupy do centrów ogrodniczych. Niedaleko od naszej wioski jest miejscowość, gdzie jest ich 5 albo 6 i weszłyśmy do większości z nich. Zabrało nam to 5 godzin i wróciłyśmy obładowane drzewkami, kwiatami i sadzonkami. I kupiłyśmy fontannę ogrodową... Nie mogłyśmy się powstrzymać, była taka słodka... Jak już ją zamontujemy, to wrzucę zdjęcie. 

Na razie wszystko musi czekać, bo najpierw trzeba poprawić płot. Po pierwsze jest przechylony, a wiatry w Szkocji mogą być naprawdę porywiste, a po drugie chcemy go obniżyć, bo od tyłu domu mamy bardzo ładny widok na mały zagajniczek i pola. Moje szczęście chciałoby mieć wszystko zrobione już, teraz, natychmiast, więc kilka minut po przyjeździe zabrałyśmy się za demontaż tego płota. Jak ja po tym nie schudnę, to już nie wiem. W każdym razie prace ogrodowe posuwają się do przodu (w przeciwieństwie do prac domowych). Jutro ma od rana padać, więc zero prac ogrodowych, a w końcu wreszcie upiekę tę babkę na popołudnowe spotkanie.

Jakoś w tym roku jestem słabo zorganizowana. Czasami czuję się jak chomik w karuzeli. Ale się poprawię ;).


24 marca 2016 , Skomentuj

(smiech)(smiech)(smiech)

No to nam zrobili niespodziankę. W Szkocji Wielki Piątek nie jest świętem publicznym, więc nie przysługuje wolne, chyba, że ktoś weźmie urlop. W obecnej firmie puszczali nas zazwyczaj do domu 1-2 godziny wcześniej i się cieszyłyśmy. A tu dzisiaj nasz dyrektor zarządzający musiał być w super humorze, bo stwierdził, że jeśli się ze wszystkim wyrobimy, to możemy jutro nie przychodzić (zapłacone jednak będziemy miały jak za święto państwowe). Toteż się wyrobiłyśmy i dzisiaj o 16:00 rozpoczęłam dłuuuugi weekend (bo poniedziałek jest już świętem państwowym) :D.

Ze śpiewem na ustach przygotowałam podwójną porcję na serniki, rodzinka pomogła. Jeden mniejszy obiecałam do pracy na wtorek, a drugi mniejszy wezmę na zbiórkowy podwieczorek. Kilka miesięcy temu sprzedałyśmy dom i kupiłyśmy nowy w całkiem innym regionie Szkocji, w malutkiej wiosce. I chyba dobrze trafiłyśmy, bo wychodzi na to, że wioska ta super "community spirit". Kilka dni temu wszyscy dostali ulotki, że w sobotę wielkanocną odbędzie się składkowy Daffodil Tea (żonkilowy podwieczorek). Podobno ma być też wystawa miejscowego rękodzieła i sztuki. No więc zdecydowałyśmy, że pójdziemy, a z pustymi rękami nie wypada. Trochę się obawiam, czy mój sernik będzie tubylcom smakował, bo oni tu wszystko robią bardzo słodkie z tonami lukru, a ja raczej zmniejszam ilość cukru w każdym przepisie. No i trzeci sernik zostaje dla nas na święta. Może jutro szarpnę się jeszcze i zrobię babkę (a później przez miesiąc będę wchodziła na wagę z zamkniętymi oczami ;)).

Na poważnie, nie chcę, żeby ta dieta stała się dla mnie i moich bliskich karą za grzechy. Spróbuję wielkanocnych specjałów ale postaram się zwiększyć dawkę ruchu i zmniejszyć porcje.

22 marca 2016 , Komentarze (3)

Odpuściłam sobie trochę w związku z przeziębieniem, ale Vitalia ścigła mnie na mailu o zaległy trening, więc zasmarkana bo zasmarkana, ale wzięłam się za KFO. I sumie jestem bardzo zadowolona, że się przemogłam. Niedługo następne oficjalne ważenie, a tu na razie nic ciekawego nie widać. Muszę się przyznać, że zjadłam 3 herbatniki w pracy ;-( Leżały dwie paczki od piątku. Co dzień na nie patrzyłam i wygrywałąm ze sobą. Ale dzisiaj dałam ciała ;-(

No nic, trzeba się podnieść z kolan i walczyć dalej. Tak bardzo chciałabym zejść poniżej 100kg do pierwszego dnia lata. Wiem, że jest to możliwe, jeśli nie będę sobie pobłażała. Wszystko zależy tylko ode mnie.

20 marca 2016 , Komentarze (2)

Wczoraj był super dzień. Najpierw z psiną do weterynarza na sprawdzenie, a później małe zakupy i upiększanie domku. Kupiłam dwie małe doniczuszki z miniaturowymi żonkilami, włożyłam je do koszyczków wielkanocnych i udekorowałam sztuczną trawką i pisankami. Wyszło całkiem ładnie. Mam już też świąteczny obrus rozłożony w jadalni i gałązki z pisankami w salonie. I od razu robi się bardziej wiosennie. Wsadziłyśmy też wczoraj krzaczek bzu na trawniku, zaraz przed oknem salonu. Już sobie wyobrażam letnie popołudnia, jak krzaczek się rozrośnie i zakwitnie ;-).
Ponieważ cały czas do południa byłam w biegu, mało piłam. I niespodzianka - waga poszła do góry. Chyba faktycznie te olbrzymie ilości wody w diecie Vitalli pomagają w schudnięciu. Zauważyłam też, że kiedy nie piłam, byłam bardziej rozdrażniona i pobolewała mnie głowa. Po trzech szklankach wody dolegliwości przeszły. Tak więc dzisiaj dzbanek z wodą wrócił na poczesne miejsce na stole. Dzisiaj luzik - kurowanie przeziębienia i wyprawa do kosmetyczki.

18 marca 2016 , Komentarze (4)

No, poszło troszkę do tyłu. Bardzo się cieszę ;-).

Jakieś przeziębienie mnie złapało i jeszcze chyba zaczyna mi się okres (z policystycznymi jajnikami nigdy nie znam dnia i godziny), więc dzisiaj nie było ćwiczeń i spaceru, ale od jutra wracam do pionu. Tym razem się zawzięłam. W pracy dzisiaj jedna koleżanka przyniosła 3 rodzaje ciastek, podwykonawcy przynieśli całe pudło pączków i jeszcze był lunch firmowy dla tych, co chcieli. Nie tknęłam, zjadłam grzecznie moją sałatkę z kapusty. Dużo też mi pomaga, że widzę efekty diety od samego początku.

Zaczynamy powoli przygotowania do Świąt Wielkanocnych. Dzisiaj było sprzątanie (ja się wykręciłam, bo byłam w pracy ;-)). Jutro zrobię stroiki, a w tygodniu pieczenie cist (to dopiero będzie próba). Trzymam kciuki, żeby nie padało, to się gdzieś wybierzemy na wycieczkę.

15 marca 2016 , Komentarze (3)

Poczytałam sobie kilka pamiętników i surprise, surprise osoby, które faktycznie dały radę trzymały dietę i ćwiczyły, mało tego - ćwiczyły dużo. A ja jestem kompletny leń. Na razie zaciskam zęby i jadę z treningami z KFO (te zaplanowane przez trenera nie przemawiają do mnie wogóle - nie tyle ćwiczenia, co sposób, w jaki są przekazywane) i staram się jak najwięcej maszerować. Pocieszam się myślą, że inne osoby polubiły w końcu te katorgi i nawet się od nich uzależniły. 

Wczoraj moja dieta poszła się gonić, bo cały dzień spędziłam poza domem i wróciłam kompletnie padnięta. Moja suczka Aza miała operację - na szczęście niezbyt poważną, ale zajęła cały dzień z dojazdami do i od weterynarza.

Aha, i w niedzielę zrobiłam sobie zdjęcia "przed". Mam nadzięję, że za jakiś czas będzie faktycznie jakieś "w trakcie" do porównania, bo na "po" to potrzeba jeszcze długich miesięcy pracy i wyrzeczeń.

To tyle na dzisiaj - idę na spacer marszowy (a na dworze wstrętnie ;-(  ).

12 marca 2016 , Skomentuj

Staram się stosować dietę z portalu. No początku wydawała mi się zbyt czasochłonna, ale zmieniałam ustawienia i zobaczymy. Pod względem smakowym bardzo mi odpowiada. Wczorajsza wątróbka po portugalsku była bardzo dobra, a dzisiejsza pasta ze szpinaku i fety była boska - moja mama zasugerowała dodanie czosnku i opiekłyśmy chleb w piekarniku na sucho, żeby był chrupiący. Wczoraj wieczorem i dzisiaj rano trochę zgrzeszyłam. Wczoraj wypiłam dwa kieliszki Jagermeistera (bardzo go lubię), a dzisiaj moje szczęście chciało dobrze i przygotowało śniadanie, kiedy jeszcze spałam, więc było białe pieczywo (nie miałam serca odmówić). Nie wiem czy kiedyś próbowałyście sosu musztardowo-koperkowego z Ikea - jest idealny do łososia wędzonego i jaj na twardo (czyli mojego dzisiejszego śniadanka).

SÅS SENAP & DILL Sauce for salmon IKEA

W każdym razie mam poczucie winy i zdecydowałam się to choć trochę odpracować - zrobiłam zaległy wtorkowy trening (nie byłam pod jego zbytnim wrażeniem) i stretching z KFO (to lubię o wiele bardziej). Mamy się jeszcze wybrać na dłuższy spacer jeśli pogoda pozwoli. Ranek był miarę, ale później zaczęło niefajnie siąpić.

Muszę powiedzieć, że już teraz odczuwam o wiele więcej satysfakcji z dnia niż to miało miejsce przed rozpoczęciem diety ;-)