Ostatnio dodane zdjęcia

Grupy

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Popadłam w rutynę. Niedawno to zauważyłam. Od zawsze źle się czułam ze sobą, nigdy nie potrafiłam w stu procentach zaakceptować tego, jak wyglądam. Kiedy człowiek patrzy w lustro i chce od razu odwrócić wzrok to oznacza, że coś jest nie tak. Bardzo nie tak, ale w sumie mogłabym stwierdzić, że się przyzwyczaiłam. To chyba źle, nieprawdaż? Człowiek nie powinien przyzwyczajać się do takich rzeczy, człowiek powinien być dumny z siebie, akceptować to kim jest. Dlatego zapragnęłam zmiany. Łaknę jej niczym powietrza, ale tak trudno zacząć, kiedy przez cały wcześniejszy czas były jedynie klęski...

Archiwum

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 6540
Komentarzy: 150
Założony: 23 marca 2016
Ostatni wpis: 17 kwietnia 2016

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
j.yuna

kobieta, 30 lat, Kraków

169 cm, 120.90 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: Wytrwać w swoich postanowieniach!

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

5 kwietnia 2016 , Komentarze (8)

Za mną drugi dzień z ćwiczeniami Zuzki Light, w sumie to cały post będzie o tych ćwiczeniach, takie moje pierwsze wrażenie. :)

~*~

Po pierwsze muszę napisać, że jeśli chodzi o jakiekolwiek filmy z ćwiczeniami, to najważniejszą rzeczą dla mnie jest... Osoba, która je prowadzi! Dlaczego? Ponieważ oglądam jej filmiki i ćwiczę z nią. Trener musi być pełen energii, takiej pozytywnej, to daje mi motywację i siłę. Dlatego nie byłam w stanie trenować z Ewą Chodakowską, nie kwestionuje tego co robi, ani jak to robi, ale dla mnie nie ma w niej tej energii, dzięki której aż się garnę do ćwiczeń. Robiłam jej skalpel i to mnie wykańczało psychicznie, więc zrezygnowałam, no i plecy też mnie troszkę bolały. :)

Zuzka Light... Nigdy o niej nie słyszałam, wcześniej ćwiczyłam z Rebeccą Louise, ale dowiedziałam się, na szczęście, że jej treningi są źle wykonywane i polecono mi Zuzkę. Na początku myślałam, że to Polka, a tu zaskoczenie - Czeszka. :) Poszukałam troszkę informacji o niej i cóż, zdziwiłam się jej przeszłością, ale nie przeszkadza mi to w ogóle.  Dla mnie liczy się jedynie, czy ćwiczy porządnie i będzie mi w stanie pomóc. :)

Zaczęłam więc ćwiczyć z nią, jestem po drugim treningu i... jestem zadowolona! Może nie skacze ona, przynajmniej w Bunny Slope, z radości i energii, ale w jakiś sposób motywuje mnie do robienia dalej ćwiczeń. Jest uśmiechnięta i ma taki spokój w sobie. Dodatkowo ma bardzo zabawny akcent, więc nie nudzę się i robię wszystko do końca. Już po samej rozgrzewce leje się ze mnie, to pewnie dlatego, że długo nie trenowałam, ale cieszy mnie to. Czuję mięśnie i po treningu czuję też masę energii.

Nie wiem jak to będzie dalej, ale jak na początek to jestem bardzo zadowolona i szczęśliwa. Pierwsze wrażenie jak najbardziej pozytywne!

~*~

4 kwietnia 2016 , Komentarze (17)

A więc rozpoczął się mój pierwszy dzień. W sumie nie jest źle, jadłam spokojnie, zdrowo (mam nadzieję), ruch też był... Małymi kroczkami do celu!

Długo się zastanawiałam nad tym, czy ja NAPRAWDĘ chcę schudnąć, myślałam, dumałam i po naprawdę głębokich i długich rozmyślaniach stwierdziłam, że tak, chcę zrzucić z siebie tę warstwę tłuszczu. Nie dla zdrowia, nie dla innych, ale dla siebie, wiem, może to samolubne, ale chcę tego tylko i wyłącznie dla SIEBIE. Ten jeden raz wszystkim, czym się zajmę będę ja sama, bo życie jest za krótkie, by z niego rezygnować tak szybko. :)

Jako ruch wybrałam Bunny Slope ZuzkiLight, jest dla początkujących, więc wydaje mi się, że będzie w sam raz na moje pierwsze kroki. Dodatkowo przeszłam dziś pieszo ponad 10 000 tysięcy kroków. Spokojnie, ale do przodu.

Zrobiłam także całe wymiary i mam zamiar się zmierzyć za równe 20 dni + jeden dzień wolny za każdy tydzień, bo ćwiczyć Bunny Slope będę sześć razy w tygodniu, czyli to będzie ok 23 dni, coś tak myślę.

Waga

Szyja

Talia

Brzuch

Biodra

Udo

Łydka

Biceps

89 kg

37 cm

92,5 cm

107 cm

109 cm

71 cm

43 cm

34,5 cm

Ogólnie choć dzień się jeszcze nie skończył to jak na razie jest naprawdę udany, jestem bardzo zadowolona i choć wiem, że nie ma się czym ekscytować na początku, to wole takie podejście od jakiegokolwiek innego. :)

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Śniadanie:

Trzy kromki chleba razowego, twaróg chudy z ogórkiem, trzy plasterki chudej szynki

Drugie Śniadanie:

Kilka łyżek otrębów owsianych, siemienia lnianego, płatków owsianych i niewielka łyżeczka domowego dżemu borówkowego robionego przez moją mamę :)

Obiad:

Torebka ryżu brązowego, tuńczyk, domowe buraczki robione przez moją mamę :)

Podwieczorek:

Sałatka: sałata, ogórek, rzodkiew, papryka, tuńczyk

Kolacja:

Kasza gryczana, pieczarki, marchew, mielona cielęcina

Inne:

kefir, dwie marchewki, zielony koktajl (jarmuż, pół mango, śliwka żółta, łyżeczka miodu, trochę ogórka)

~*~

Nie wiem czy powinnam zjeść więcej czy jednak mniej, ale jak na razie nie jestem głodna ani nic takiego, wstałam koło godziny 6:00. :)

2 kwietnia 2016 , Komentarze (8)

Ah, tak bardzo mi się marzy ciepły, czysty piasek i morze, błękitne niczym bezchmurne, letnie niebo... <3

Przygotowania do zmian w trakcie, przeglądam szafki, wyrzucam niezdrowe jedzenie i spokojnie układam plan ćwiczeń. Czas leci szybko, już  w poniedziałek będę mierzyć się, lecz niestety nie ważyć, w swoim studenckim mieszkaniu nie mam wagi, więc jedynie będę się ważyć, kiedy odwiedzę dom. Czas leci szybko, a mi ostatnimi czasy tak bardzo się marzy...

Czuję zmęczenie, przez studia i kłopoty jakie mam na głowie. Ostatnio zakończyłam sesję, dodatkowo mam troszkę problemów ze sobą i nie tylko. Naprawdę czuję zmęczenie, tamte wakacje oraz te poprzednie były... przykre. Dwa lata temu zrezygnowałam z wyjazdu do Turcji przez to jak wyglądałam. Było mi wstyd, cóż, nadal jest, nawet bardziej niż wcześniej. Tyle razy próbowałam i zawsze kończyło się bolesnym upadkiem. Czy naprawdę jestem aż tak żałosna, że nie potrafię powstrzymać się od jedzenia? Ponieważ to o jedzenie chodzi przede wszystkim.

Podobno jeśli naprawdę czegoś nie chcemy to nie uda się nam tego osiągnąć. Może to prawda. Może ja nie chcę schudnąć? Może nie chcę zrezygnować z jedzenia? Zaczęłam o tym myśleć, zastanawiać się. Może źle oceniłam swoje cele? Czego pragnę? Co próbuję osiągnąć? Gdzie tak naprawdę tkwi przyczyna mojego zachowania? Długo myślałam nad tym i wydaje mi się, że zrozumiałam, przynajmniej częściowo, gdzie tkwi problem. Chcę być akceptowana taka, jaka jestem. Wiem, że dla siebie i zdrowia powinnam zrzucić te kilogramy, które mnie obciążają, ale dalej pragnę być akceptowana w całości, nie jedynie przez charakter czy osobowość. To już niestety nie jest tak proste.

Lecz wracając do głównego wątku, marzy mi się morze czytelniku! Takie z czystą, ciepłą wodą, krystalicznie przezroczystą. I plaża, sypki, ciepły piasek pod stopami... Ah, marzy mi się, marzy... 

31 marca 2016 , Komentarze (6)

Chciałabym zacząć tę historię od początku, od dnia,w którym zrozumiałam kim jest mój największy wróg.

Od zawsze byłam okrąglejsza, a jednak moje dzieciństwo mogłabym zaliczyć do wesołego i pełnego przeróżnego ruchu okresu. Nigdy nie patrzyłam na siebie w kategoriach wagowych, dlatego kiedy zaczęłam chodzić do szkoły byłam zdziwiona tym, jak postrzegają mnie inni. Mówiono na mnie przeróżnie - grubas, niedźwiedź, spaślak... Czy te słowa mnie bolały? Oczywiście! Nikt nie podchodzi do takich rzeczy ze spokojem i luzem. 

Więc cierpiałam, choć muszę przyznać, że nauczyłam się trzymać na twarzy maskę, jedynie powrót do domu zdzierał ją ze mnie i pojawiał się płacz. Szczególnie nocą, to pamiętam najbardziej. Dlaczego? Ponieważ przez wszystko przechodziłam sama, nie z powodu rodziców, ale przez siebie i swoje myśli. Nie chciałam nikomu mówić o tym, jak bolą mnie słowa i wyśmiewanie innych, bo jeśli zrobiłabym to, to nadałabym temu większą wartość. Każda obelga byłaby mocniejsza, każdy wyśmiewający uśmiech miałby straszniejszy oddźwięk, więc milczałam. Cierpiałam w środku i w pewnym momencie to stało się normą.

Może przez to milczenie, które niszczyło mnie od środka zaczęłam patrzeć na siebie przez pryzmat słów innych. Przyglądałam się sobie w lustrze i myślałam - tak, jesteś gruba. Jesteś brzydka... Wciąż ciężko mi o tym pisać, jedyne co wiem, to to, że do dziś, po około 10 latach ja wciąż patrząc w lustro widzę to, co kiedyś. Nie ma we mnie nic ładnego, nic wartego zapamiętania. Jedynie skorupa, która każdego kolejnego dnia dusi mnie bardziej i bardziej. 

Kiedyś mogłam zrzucić winę na innych, na dzieci, ich słowa i czyny, teraz jestem już zbyt stara, by móc to robić. To nie oni są moimi wrogami, choć skrzywdzili mnie niebywale to ja doprowadziłam się do stanu, w jakim jestem dzisiaj. TO JA jestem swoim największym wrogiem, takim który z uśmiechem na twarzy wbija w moje plecy nóż, gdy mnie przytula. Czasem czuję się taka zmęczona swoim podejściem, pragnę, naprawdę pragnę uwierzyć w słowa osób, które mnie znają, a jednak nie mogę.

Próbowałam wiele razy - odchudzanie, diety, zdrowy tryb życia, a jednak nawyki wracały, piszę to nie dlatego, by komukolwiek było mnie żal. Piszę, bo wierzę, że dzięki temu oczyszczę się z tych wszystkich lat, w których nienawidziłam swojej osoby.

Początki są najtrudniejsze, a to mój początek, początek historii, która, mam nadzieję, wniesie wiele do mojego życia, odmieni je i sprawi, że będę szczęśliwa. Nie chodzi jedynie o schudnięcie, chodzi o bycie zadowolonym z siebie, o kochanie tego, kim się jest. Miłość podobno leczy, może i uleczy także moje rany. :)

Moja historia właśnie się zaczyna. Do zobaczenia! <3