Ostatnio dodane zdjęcia

Grupy

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Mam kilku swoich towarzyszy życiowych: poczucie humoru, przyjaciele i nadmiar wagi :)

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 11911
Komentarzy: 122
Założony: 10 sierpnia 2017
Ostatni wpis: 15 listopada 2021

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Sunnemoo

kobieta, 31 lat, Wrocław

162 cm, 64.60 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

15 listopada 2021 , Komentarze (5)

Witam wszystkich!

Wpis na szybko...

Dzień dobry po długiej przerwie :) Roztyłam się do rozmiarów podobnych, które miałam w liceum... chyba. Na szczęście waga nie jest taka sama. Ale... wiecie co było/jest powodem?

Poznalam kogoś, zakochałam się, zamieszkaliśmy razem no i zaczęło się "przez żołądek do serca". Także "miłość" udzieliła się obu stronom :D Dlatego od dziś oboje zaczęliśmy dietę. Pierwszy raz w życiu będę korzystać,  jedzenia pudełkowego- zamówiliśmy na razie na próbę catering na 5 dni. Ja mam dietę optymalną 1500 kcal, a chłopak sportową 2500 kcal. 

Na szczęście spacerujemy więcej, prawie codziennie. Co do silowni to nasz związek się zakończył, ale myślę, że pomału zaczniemy  patrzeć w swoją stronę:P Wszystko pomału, nie będę ciągnąć zbyt wiele srok za ogon na raz. Najważniejsze jak dla mnie jest jedno postanowienie, którego sie trzymam od 1 czerwca tego roku - rzuciłam palenie :) Niestety również przez to uciekałam do podjadania, żeby nie myśleć o fajkach... w każdym razie udało się:)

Mam nadzieję, że u wy również co jakiś czas podnosicie się z ziemi po upadku, nie poddajecie się przez sporadyczne porażki. Trzymam za Was i za siebie kciuki :)

Dobrego dnia

31 marca 2020 , Komentarze (15)

No, przytyłam. Niby chodzę na spacery (przynajmniej do tej pory, bo można było wychodzić), coś tam od czasu do czasu poćwiczę, trzymam się kaloryczności, a i tak przytyłam. Stoję, patrzę na siebie w lustrze i przypominam sobie siebie z czasów liceum. 

Dobiło mnie to, nie powiem, że nie. Ale to jest pikuś...

Myślałam, że ta samotność, która mi towarzyszy z podwójną siłą ze względu na wirus mi przypasuje. Bo przecież będę miała czas dla siebie. 

...

Może i jestem człowiekiem uczuciowym, empatycznym, wrażliwym, ale na łzy rzadko umiałam sobie pozwolić co oczywiście wiem, że nie jest mądre. Wypłakać się trzeba umieć i chcieć.

Nie jest tak kolorowo i przyjemnie jak myślałam. 

Rozwieszam pranie - płacząc.

Wynoszę kwiatki na balkon na słońce, 

chwilę stoję twarzą do słońca, uśmiecham się w środku. 

W końcu czuję ciepło na twarzy i w sercu.

Wracam do kuchni, biorę się za gotowanie - 

płacząc.

Ja wiem, że to co teraz mówię jest zdawkowe i tak naprawdę jedynie szczytem góry lodowej, całe gówno powodujące u mnie gorsze samopoczucie i funkcjonowanie jest tam, daleko, na dnie serca i duszy, o którym nie umiem i chyba nie chcę mówić, przynajmniej na tą chwilę.

A ta przymusowa izolacja od społeczeństwa powoduje nasilenie gorszego stanu psychicznego.

Dzisiaj w nocy kiedy nie mogłam spać, zastanawiałam się nad ludźmi walczącymi z depresją, którzy szczególnie teraz (nawiązuję do koronawirusa i sankcji z nim związanymi) czują się samotnie. Ilu z nich wygra z tym walkę? Czy przypadkiem nie jest tak, że wielu poległo, ale świat boi się o tym mówić, bo wszyscy skupiają się na liczbie zgonów spowodowanych zakażeniem?

Ja Was przepraszam za to czarnowidztwo, za brak energii, ale ja po prostu muszę, kur**, gdzieś się wygadać.

https://www.youtube.com/watch?v=b6CCcTClgYE

24 marca 2020 , Komentarze (8)

Popierdzieliło mi się w diecie totalnie. Potrafię nic nie jeść prawie cały dzień pijąc jedynie na zmianę kawę z mlekiem albo czarną, herbaty, wodę, a wieczorem między 18 a 20 dopiero czuję, że pochłonę wszystko. Dosłownie wszystko. Jest to straszne, bo zanim mi do mózgu dojdzie informacja "Haloo, najadłaś się, wystarczy" to jeszcze zdążę wmłucić 2 łyżki masła orzechowego, pół gorzkiej czekolady itp. - bo dokładnie tak miałam wczoraj. 

Oczywiście przez to wszystko moja waga uległa zmianie - na moją niekorzyść. 

Nie ukrywam, od kilku dni większość czasu siedzę przed komputerem, ogarniałam platformę do prowadzenia lekcji z moją klasą, w między czasie pomagałam w tym kilku innym nauczycielom, bo było to dla większości coś trudnego. Siedzę w papierach, kompletuje karty pracy, szukam pomysłów na zajęcia... czyli jestem w 4 ścianach w pozycji siedzącej. Dlatego ostatnie dwa dni zmusiłam się do chociaż 30 minutowej aktywności fizycznej - domowej. Zakwasy są i od razu w głowie się lepiej zrobiło. Zaraz wybieram się do sklepu po parę rzeczy, bo zaczyna być w lodówce coraz więcej światła więc przy okazji zaliczę jakiś spacerek. Oczywiście z muzyką w uszach - inaczej nie umiem, mam romans z muzyką.

Życzę Wam kochane dobrego dnia, korzystajcie ze słonka, wystawcie buźki. Tulę.

***

P.S

Kilka fotek dań z ostatnich dni (niezbyt wiele, bo nie miałam jakoś do tego głowy)

Kotleciki z piersi kurczaka z pieczarkami

Roladki z sałatą, serem gouda i polędwicą sopocką

Chlebek oopsies

17 marca 2020 , Komentarze (17)

Cześć Wam,

ogólnie to Wam powiem, że nie wiem co się dzieje, czy to przez ogólną sytuację w kraju, Europie, czy ja mam gorszy okres, czy wszystko na raz... ale ostatnie dwa dni wpierdalałam chipsy, ciastka, kurde, nawet jadłam wafelki z nadzieniem waniliowym, których nawet nie lubię. Nie wiem czy mi cukru było trzeba, czy o co chodzi, ale to był normalnie szał, zafiksowanie totalne na cukrze. I co z tego, że dużo spaliłam chodząc, jeżdżąc na rowerze, co z tego. Ja tymi słodkimi gównami przebiłam kawkę kaloryczności na cały dzień... Do tego zbliża mi się @, mało tego, nie wiadomo dlaczego, dostałam grzybicę.... tam. Ostatnie pieniądze, które miałam na karcie przeznaczyłam na leki, oczywiście nie są to żadne antybiotyki, bo do lekarza nigdzie się dostać nie mogę, nie przyjmują... Chyba pójdę zaraz gdzieś w pola, lasy na spacer, bo naprawdę zwariuje w tych czterech ścianach. 

Powiedzcie mi... też tak macie?....

***

Ruch na dziś: 

skakanka 30min - 2100 powtórzeń

Spacer: 4,5 km

Na poprawę humoru podsyłam parę zdjęć z ostatnich dni... trzymajcie się, nie dajcie się zwariować!

leniwe kluski keto


truskawki pod pianką z serka mascarpone i śmietanki 30% posypane gorzką czekoladą


śniadaniowe omnomnom

krem brokułowo kalafiorowy


omlet szpinakowy z szynką i pieczarkami

sałatka kalafiorowa

borówki z serkiem mascarpone, jogurtem

14 marca 2020 , Komentarze (12)

Dziewczyny, ruszyło się!

Cieszę się bardzo, że widać różnicę w cm (bo stojąc przed lustrem to niezbyt coś się różni ^^). Nie ukrywam, że mnie to zmotywowało bardziej do dalszego trzymania się jadłospisu, eksperymentowania z przepisami... :)

Przez okres 2 tygodni w sumie straciłam 10,5 cm oraz 3,1 kg <3

***

Kochane, dbajcie o siebie w tym wyjątkowo ciężkim i przykrym czasie. Trzymajcie się wszelkich zaleceń, nie narażajcie swojego zdrowia i życia. Nie nakręcajcie się też niepotrzebnie każdą wyczytaną informacją, bo trzeba rozróżniać fake od prawdziwych newsów. Panika powoduje strach, strach obniża odporność, automatycznie stajemy się bardziej podatni na złapanie czegokolwiek. Nie chciałam pisać o koronawirusie ani słowa, bo widzę i słyszę te słowo z każdej strony, ale wspominam o tym z czystej troski. 

I pamiętajcie...

Biorę się za gotowanko... moździerz pracuje ostrrrrro! 

12 marca 2020 , Komentarze (14)

Łelkom,

powiem Wam, że dawno tak dobrego jadłospisu sobie nie skomponowałam, a mam tu na myśli w szczególności obiadokolację (zakochany) Kotleciki wyszły po prostu boskie! Mogłabym je jeeeść i jeeeść... 

Zaraz będę robić coś na słodko, ponieważ jutro idę odwiedzić koleżankę z pracy, która od początku tygodnia jest na zwolnieniu... coś jest w kiepskim stanie psychicznym - trochę rozmowy, coś na osłodę i odrobina śmieszkowania na pewno jej pomoże. Mi również. 

Powiem Wam, że zastanawiam się nad podwyższeniem sobie kaloryczności. Wg kalkulatora przy totalnym braku aktywności, aby utrzymać aktualną wagę mogę spożywać 1757 kcal, a jeśli uprawiałabym sport na niskim lub umiarkowanym poziomie to do utrzymania wagi mogłabym mieć 2050 kcal. 

Zastanawiałam się nad 1700 kcal, pod warunkiem, że zaczęłabym uprawiać sport na nowo... od miesiąca nie chodzę na siłownię, a byłam tam regularnie minimum 2 razy w tygodniu + jakaś inna dodatkowa aktywność. Bieganie w moim przypadku niestety odpada, kolana nie wytrzymują, mam nawracające kontuzje... no chyba, że zaczęłabym od krótkich dystansów typu 5 km i to z marszem na przemian. Inaczej skończy się to na cierpieniu jak to miało miejsce wcześniej.

Narazie niestety nie mam totalnie żadnej ochoty na aktywność fizyczną, co nie jest do mnie podobne. Nie umiem się do niej zmusić, ale też nie chcę. Biorę udział w vitaliowym wyzwaniu 10 tyś skoków na skakance w miesiąc i meh.... to mi wystarczy - ot takie mam na tą chwilę ambicje.

Jaaakoś to będzie :)

Trzymajcie się kochane.

11 marca 2020 , Komentarze (6)

Hejo,

jak i w temacie - trzeci dzień trzymam się diety... jednego dnia ta kaloryczność to dla mnie za mało, drugiego dnia nie jestem wstanie wszystkiego dojeść... jak nie urok to sraczka :)

Ogólnie dzisiaj jakoś nie mam nastroju, chciałam poruszyć parę wątków, ale chyba zrezygnuję i dam z siebie więcej kiedy będzie aura sprzyjać... Dzisiaj podzielę się z Wami moim jadłospisem i paroma zdjęciami żarełka. 

Wtorek:

śniadanie: omlet

II śniadanie: caprese

obiad: roladki z piersi kurczaka z boczkiem, puree z kalafiora

Środa:

śniadanie: racuchy twarogowe

II śniadanie: serek wiejski z orzechami

obiad: krewetki z cukinią w śmietanie

kolacja: camembert z sosem truskawkowym (dojadłam 0,5 jogurtu z truskawką)

Tak oto w pewnej części prezentowały się moje posiłki z dwóch dni. Kaw oczywiście od ciula, cholerne uzależnienie... 

No, nic tu po mnie, w takie dni nic mi tak nie pomaga jak muzyka lub dobry film...

Dobrej nocy :*

9 marca 2020 , Komentarze (9)

Dżem dobry,

tak, powtórzyłam jadłospis z wczoraj, bo mi bardzo posmakował, z paroma małymi zmianami... na salony wbił serek wiejski i zamiast kremu pomidorowego - zupa ogórkowa. Powiem Wam, że czułam się naprawdę najedzona cały dzień, nie miałam napadu głodu, "zjazdu", możliwe dlatego, że pierwsze śniadanie zjadłam późno... 

Staram się oduczyć śniadań przed pracą, czyli tak jak jadłam do niedawna o 6:30, bo nie jadłam tego nawet z chęcią. Automatycznie - szybciej zjadałam drugie śniadanie, obiad i kolację przez co odstępy między posiłkami były spore i szybciej stawałam się głodna. Teraz jedząc pierwszy posiłek między 10 a 11, a ostatni ok 19, 20 czuje się lepiej. Będę próbować skracać okno żywienia jedząc coraz później i kończąc coraz wcześniej, ale na razie - na spokojnie, co by się nie przerazić.

Menu na dziś:

Tuńczyk po prostu musiałam zjeść, bo nie chciałam żeby się zepsuł :D więc zjadłam mniej łososia.

Podsumowanie dnia:

Śniadanie, II śniadanie 10:30 (sałatkę, która miała być na drugie śniadanie, zjadłam na kolację - nie chciało mi się jeść):

Obiad 16: zupa ogórkowa na żeberku

Kolacja 19:15 (zdjęcie niżej):

Znowu wypiłam za dużo kaw... ale nie ukrywam, piję, bo lubię lecz czasami wykorzystuje w celu zabicia głodu. Liczba kaw na dziś: 4 (2 czarne, dwie białe) ze stewią.

***

A jak u Was minął poniedziałek? Stało się coś ciekawego? A może dzień jak co dzień i dlatego był udany?

Niedługo opowiem o sobie parę słów, wtrącę troszkę prywaty... uznałam, że muszę, abym w paru aspektach była bardziej zrozumiana. Z resztą sama lubię o Was czytać, tworzyć sobie jakiś Wasz obraz. Chyba po to też tu jesteśmy, nie? ;)

***

Na koniec mam pytanie do użytkowniczek aplikacji "Fitatu" - czy któraś z Was korzysta z opcji płatnej? Chodzi mi o funkcję wyszukiwania dań o określonej kaloryczności i makro. Warto?

Miłego wieczoru... (noc)

8 marca 2020 , Komentarze (4)

Wczoraj pożegnałyśmy się z naszym Kacperkiem. Oczywiście miałam pretensje do "Niego" oraz do całego świata o to, że zabiera niewinne istoty, lecz do momentu... 

Od pewnego czasu jestem z nie tyle z kościołem na bakier co z wiarą. Pewne sytuacje w życiu do tego doprowadziły (najwidoczniej źle je interpretowałam). 

Po ostatnim pożegnaniu nadeszła pora mszy, kazania. I wiecie co? Nie wiem czy kiedykolwiek tak bardzo słuchałam tego co mówił ksiądz oraz czy kiedykolwiek słowa te trafiły do mnie do tego stopnia. Zmienił mi obraz śmierci, a szczególnie śmierci dziecka. Poczułam większy spokój i tak jakby... ulgę? Nie wiem czy to jest dobre słowo.

Wiem jedno. Kacperek w końcu nie czuje bólu z którym zmagał się większość swojego krótkiego życia. Jest mu już lepiej. Jedyne czego potrzebuje od nas to modlitwy, to wszystko co możemy dać. 

***

Kobiety, kobietki... z racji dzisiejszego święta - mądre zdanie na dziś:

***

Mój jadłospis na dziś prezentuje się tak (z małymi wymianami produktów, lecz nadal zgodnie z makro):

Pewnie w między czasie wpadną ze dwie kawy z mlekiem, ale dodam to wszystko do reszty ucinając inne pierdolety z menu - kawy to sobie nie mogę odmówić :)

Śniadanie 10:40

kawa z mlekiem + ...

Dzisiaj muszę się coś poruszać... i myślę, że albo zrobię sobie domowy trening z jakąś panią z yt, albo pójdę na długi spacer. Może basen + sauna... hm. Zobaczy się :)

Życzę Wam dobrego, spokojnego dnia (kwiatek)

6 marca 2020 , Komentarze (20)

Witajcie,

od ostatniego wpisu do dzisiejszego śniadania wszystko wychodziło mi z dietą tak jak powinno. No, do śniadania... dzisiaj w pracy obchodziliśmy dzień kobiet więc były cukierki, ciasta, ciasteczka, tort, kurła, wszystko co złe. I co, no jajco, nie odpuściłam sobie zjedzenia tego wszystkiego... nie umiem, po prostu nie umiem sobie powiedzieć NIE. Finał tego jest oczywiście taki, że mam napad złości (wewnętrznej oczywiście) na samą siebie, wyrzuty sumienia, ale to chyba nic dziwnego, większość z nas tak ma. 

Za to wiem, że jutro nie będę miała czasu (i chyba ochoty) zjeść cokolwiek i zapewne będę jechała na kawach... dlaczego?

Jutro czeka mnie bardzo przykry dzień... jadę na pogrzeb mojego ucznia. 11-latka, który pomimo walki o każdy dzień, uśmiech, nie wygrał z wieloma schorzeniami, w tym z rakiem. Trzeci dzień jestem psychicznym wrakiem człowieka. Mam bardzo wiele pretensji do "tego tam, na górze", że zabrał go stąd... 

Że musiał tyle lat cierpieć. 

Że nie mógł jak inne, zdrowe dzieci skorzystać z dzieciństwa. 

Że tak wiele złych ludzi chodzi po tej ziemi, niszcząc życie sobie i innym dookoła, a tak bezbronne stworzenia zabiera... on tak bardzo chciał żyć. 

Jadę się z nim pożegnać. Serce mi pęka, łzy same się leją po policzkach, bo tak bardzo boli.

I tak wczoraj siedziałam sobie nad wodą paląc kolejnego papierosa i zastanawiałam się jaki jest sens tego wszystkiego... biegniemy przez życie z klapkami na oczach chcąc osiągać więcej, zdobywać więcej, mieć więcej, nie dając od siebie zbyt wiele. Zapominamy o tym, co ważne, o tym, co małe.

Kiedy ostatni raz zauważyłaś pąki na drzewach, młodą trawkę, pierwsze promienie wiosennego słońca i pomyślałaś - "Jakie to jest piękne!"?

Czy patrzyłaś komuś w oczy przez chociaż minutę, nie używając słów, pozwalając sobie na to, co magiczne?

Kiedy ostatni raz cieszyłaś się tym i ogromnie doceniłaś to, że możesz wypić kawę w łóżku czytając kilka stron ulubionej książki, bo do pracy masz na późniejszą godzinę?

Czy kiedykolwiek zapytałaś "Czy wszystko dobrze? Jak się czujesz?" totalnie obcą osobę, która stojąc obok Ciebie miała wymalowany smutek na twarzy?

Czy kiedykolwiek śmiałaś się do łez?

Czy zastanowiłaś się co tak naprawdę daje Ci szczęście?

Czy przytuliłaś kogoś, kogo otaczała aura niemego krzyku z prośbą o pomoc?

Czy siedząc na ławce w parku, na rynku, pkp, gdziekolwiek.... obserwowałaś ludzi, ich relacje, reakcje na siebie nawzajem, mimikę, na to, co ich łączy i dzieli... tylko po to, aby zrozumieć, jak wyjątkowymi w swej niedoskonałości stworzeniami jesteśmy?

...

Doceniajmy to co mamy. Dziękujmy za każdy dzień, każdy uśmiech, każdą łzę szczęścia. Za to, że jesteśmy zdrowi i nadal wszystko możemy. Za to, że mamy ciepłą kołdrę w nocy, posiłek w ustach każdego dnia, czystą wodę do picia i świat, który stoi przed nami otworem. 

... Aniołku mój, będzie nam Ciebie brakować, ale wiem, że już jest Ci dobrze, nie cierpisz. Czekaj tam na nas.