Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Tu Bezimienna66, ta, która w 2010 r. zaczęła swoją przygodę z odchudzaniem, kiedy to w 1. klasie technikum odbył się bilans: ważenie i mierzenie. Gdy dowiedziałam się, że moja waga wtedy wynosiła 98,8 kg - załamałam się. Z płaczem wróciłam do domu. Pokazałam mamie moje wyniki... Przeraziła się. Postanowiła mi pomóc i od tamtej pory przygotowywała mi posiłki. Z czasem sama zaczęłam sobie komponować posiłki. Zawzięłam się w sobie. Zasady zdrowego odżywiania i duuużo ruchu - to był mój plan działania. Takim sposobem schudłam w rok ok. 20 kg. W 2012 r. w sierpniu moja waga osiągnęła minimum, tj: 71,5 kg. Wtedy byłam chora na anginę, tak straszną, że byłam w szpitalu - stąd taka moja niska waga. Nie mogłam nic przełknąć. Po tej chorobie miałam straszny apetyt. Nie poddawałam się jednak. Niestety moja waga już nie spadała. Jednak cały czas do stycznia 2014 r. ćwiczyłam. Szczególnie ważne było dla mnie bieganie. 10 miesięcy regularnego biegania było dla mnie bardzo dużym sukcesem i dawało mi mega radość. NIESTETY w 2014 r. poznałam mojego pierwszego faceta, oczywiście zaczęły się spotkania weekendowe, więc treningi poszły w zapomnienie. Niestety. Wróciła pizza, czekolady, słodycze, wszystko co zakazane. Z każdym kolejnym partnerem było coraz gorzej. Do tego choruję na ZESPÓŁ NOCNEGO JEDZENIA. Jest to okropna rzecz, bo żrę po nocy... Brzuch mam jak w 9. mies. ciąży. Plus dużym obciążeniem dla mnie są studia zaoczne, bo zawsze zawalam w weekend i tak w kółko. I tak oto dobrnęłam do 2017 r. Codziennie powtarzam sobie: OD JUTRA! Ale to moje OD JUTRA osiągnęło "piękne" jojo do wagi 100 kg. Jest mi wstyd. Usunęłam moje pierwotne konto, czyli Bezimienna66 - ktoś już je przejął, bo chciałam do niego wrócić. Zatem mam takie. Potem założyłam KmwTw. Jednak tamto konto to same porażki. Było może kilka dni dobrej pracy, reszta to ciągi porażek. Wracam do tego co było. Chcę być zdrowa i piękna. Chcę wyglądać cudownie, żeby mój mężczyzna się mnie nie wstydził. Żeby mógł mnie nosić na rękach. Kropka. __
____________________
Ogarnęłam
się po porodzie. W ciąży przytyłam ok. 40 kg (102 -> ok 140 kg w dniu porodu) 3 miesiące po cesarce wróciłam do biegania. schudłam do sierpnia 7 kg, przez sierpień wróciło 6 -.- Od 1 września trzymam się i od tamtej pory schudłam już 50 kg, uzyskałam masę ciała w normie! Teraz dążę do efektów wizualnych, najbardziej boję się utrzymania masy ciała, żeby tylko nie powtórzyć tamtego błędu (jojo!)... Dzięki temu, że skończyłam studia i jestem dietetykiem dużo mi to pomogło.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 20248
Komentarzy: 1094
Założony: 10 stycznia 2017
Ostatni wpis: 18 października 2020

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Bezimienna661

kobieta, 30 lat, Lublin

169 cm, 70.70 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

8 października 2018 , Komentarze (3)

Hej! Ja na szybko.


W weekend w końcu się doczekałam na studia. Od rana do wieczora zajęcia, więc nie było czasu nic napisać.

Piątek

Śniadanie

siemię lniane

2 naleśniki z czwartku (odgrzane na masełku)

inka z mlekiem

II śniadanie

winogron

gruszka

garść orzechów włoskich

Przekąska

kanapki dwie z masełkiem, domową pieczenią ze schabu (mamy) i ogórkiem w chilli

kawa z mlekiem

Obiad

pierożki gotowane razowe z płuckami

Kolacja

zupa jarzynowa niezabielana


Sobota i Niedziela

Śniadanie

jajecznica z chudym boczkiem, papryka, cebula, szczypiorek z ciemną bułeczką z masłem i ogórkiem

inka z mlekiem

II śniadanie

banan/gruszka + po garści orzechów

Obiad

kurczak po hawajsku / makaron z warzywami i kurczakiem oraz sosem pomidorowym

Podwieczorek

kefir + grahamka ciemna

Kolacja

zupa jarzynowa zabielana jogurtem naturalnym / 5 pierożków z płuckami smażone + 2 mini wafelki (2 cm x 4 cm) z galaretką i śmietanką + jedno ciastko z Francji maślane (5 cm x 5 cm)

***cały dzień (sb i nd): kawa 2 w 1 z łyżeczką cukru (wiem), woda***

Co do niedzieli to trochę sobie pozwoliłam na odrobinę szczęścia. Co więcej - udało mi się nie zjeść wszystkich słodkości. Ciastka maślane były dwa, a wafelków było z 8. Także jestem dumna :) Poza tym mi się wydaje, że jem za mało :( Ale wszystko tak na szybko robiłam.

Niestety nie pozwolili mi na studiach nie płacić za ten semestr... Ale za to rozłożyli mi na fajne raty (6 x 383 zł). Dam radę!

Przepraszam za ten jadłospis powyższy, ale nie pamiętam dokładnie co jadłam, ale to jest chyba to ;)


Poniedziałek

Śniadanie

siemię lniane

omlet budyniowy z dżemem domowym i jogurtem naturalnym (kocham go miłością ogromną! Video przepis ogarnę po praktykach ;))

inka z mlekiem

II śniadanie

jogurt islandzki Skyr jagodowy

Przekąska

2 gruszki + garść orzechów

Obiad

7 pierożków z płucek smażonych + ogórek kwaszony

Kolacja

??? serek wiejski ???


Dzisiaj pierwszy dzień praktyk. Robię w cateringu dietetycznym. Podoba mi się póki co. Tydzień będę na kuchni (gotowanie itp.), drugi przy dietetyczce, a ostatni znów na kuchni. 

Póki co mam fajny przepis na sałatkę.


Uciekam zrobić obiad.


Niedzielnych ciastek nie uważam za porażkę! <3


4 października 2018 , Komentarze (8)

Heja!


Dzisiaj załatwianie, część ostatnia. Pojechałam najpierw do cateringu podpisać umowę, a następnie znowu do działu praktyk (była ta normalna babeczka - ufff...), żeby dać tą umowę i odebrać dzienniczek praktyk.

Spaceru było dosyć dużo. Do 12:04 mam już 5272 kroków (puchar) Dzisiaj nie ćwiczę tych ćwiczeń co wczoraj, bo postanowiłam robić je w poniedziałki, środy i piątki (nie wiem tylko jak będzie podczas praktyk)*.

Praktyki zaczynam od poniedziałku od 9:00. Nie wiem jak długo będę tam siedzieć. Idę tam pomóc na kuchni i trochę też w biurze. Na kuchni to wiadomo - pomoc kuchenna. W biurze to zapewne jakieś jadłospisy... Nie wiem, szef się nie określił. Opiszę więc co tam mi wymyśli.

Ciekawa jestem jak taki catering się sprawdza. Ale wszystkiego dowiem się w poniedziałek.


Smaki mi się poprzewracały. Kiedyś naleśniki żytnie uwielbiałam. Teraz strasznie... Niedobre są dla mnie. Mam na myśli ciasto. Nie będę biadolić. Po prostu jem :P


Jutro jadę na wieś odebrać dowód osobisty i potem jadę do rodziców. Będę pomagać mamie lepić pierogi. Dostanę chyba też świeżą, swojską kurę. Będę gotować jakąś zupkę na weekend, żeby Misiek miał co zjeść, bo mnie nie będzie od rana do wieczora. Nawet nie piszę jakie godziny końcowe, bo to zawsze wychodzi w praniu.


Wczorajszy dzień według planu, ale do serka wiejskiego zjadłam samą bułkę z odrobiną masła bez tego czosnku i pietruszki, bo zapomniałam. 

Mój zatkany nos już przeszedł. Na dworze jednak katar był.

Mam strasznie wysoki puls teraz. Strasznie szybko szłam na dworze. Spada, ale jakiś taki wysoki. A może zegarek mam jakiś już nie ten...

Na dworze już czuć jesień.



JADŁOSPIS


Śniadanie 7:00

Siemię lniane

2 naleśniki (mąka żytnia, mleko, jajko) z twarożkiem rafaello (ser twarogowy półtłusty, cukier, wiórki kokosowe) i 1 naleśnik pół na pół z twarożkiem rafaello i dżemem domowym.

Inka z mlekiem


II śniadanie 11:00

Winogron zielony (malutki), około 50 g

Banan

Garść orzechów włoskich

Herbata czarna z sokiem domowym


Obiad 14:00

2 podudzia z kurczaka (te kwadratowe) gotowane w wodzie bez dodatków, zjedzone bez skóry (i kosci of course(smiech)), warzywa na patelnię na parze i sałatka (sałata lodowa, papryka, ogórek, oliwki, ser feta)


Podwieczorek 17:00

Jogurt białkowy skyr z jagodami

Kalarepka


Kolacja 20:00

połowa serka wiejskiego ze szczypiorkiem i jedna połówka bułki ciemnej (tej co zawsze)


AKTYWNOŚĆ

Spacerek

3 października 2018 , Komentarze (16)

Hej.


Dobry tytuł, nie?


No cóż. A więc nie czekam do poniedziałku tylko zaczynam. 


Ja już po śniadanku, umyta i niedługo jadę na miacho po umowę na praktyki. Zimno dzisiaj bardzo...



JADŁOSPIS


Śniadanie 7:00

Siemię lniane (1 łyżka) - na włosy, wczoraj parzone

Twarożek (ser twarogowy półtłusty, jogurt naturalny, sól, szczypiorek)

3 kanapki z bułki ciemnej (taka podłużna z Lidla z ziarnami i przedziałkiem) z masłem, wędliną i ogórkiem zielonym

Inka z mlekiem


II śniadanie 10:30

jogurt naturalny, jagody leśne mrożone, truskawki mrożone - jogurt mrożony wyszedł

garść orzechów włoskich

***herbata czarna z łyżką soku domowego malinowego***


Przekąska 13:30

sałatka (sałata lodowa, ogórek, oliwki, ser feta, oliwa)

grzanka z połowy bułki ciemnej (taka jak na śniadanie), na to odrobina masła i czosnek oraz natka pietruszki


Obiad 17:20

4 pierogi z kaszy gryczanej na słodko (gotowane) + 4 łyżeczki jogurtu naturalnego

kilka (?) sztuk pierogów razowych z kapustą kiszoną (gotowanych)

herbata czarna (przestudzona) z miodem, cytryną i sokiem malinowym


Kolacja 19:20

serek wiejski (pół opakowania) ze szczypiorkiem i ogórkiem oraz jedna bułka taka jak na śniadanie też z czosnkiem oraz natką na odrobinie masła


AKTYWNOŚĆ

Ćwiczenia dla kobiet w ciąży

Spacerek



[edit]

Byłam po tą umowę i co... No miałam rację, że będzie ta głupia baba (szloch) Strasznie mnie zestresowała. Aż strach się odzywać. Boże święty, przepraszam, że przychodzę i jej zajmuję czas. W każdym razie nie miałam kodu pocztowego i chciałam znaleźć w internecie i co? Net mi nie chciał działać. Ja pierdzielę. Mówi: "może szybciej będzie jak Pani zadzwoni tam?". No fakt. Szukam numeru w kom - miliard niezapisanych telefonów. Dzwonię od numer - myślałam, że dobry - gadka o praktykach i że potrzebuję kodu pocztowego firmy. Słyszę tylko: "Nie rozumiem. Ja jestem kurierem, byłem wczoraj u Pani". Boże jaki wstyd XD Musiałam jeszcze jakoś wybrnąć, że niby mnie skierowali na inny numer hhahaha... Tak ona działa na mnie. I w piątek znając życie ona też będzie. A może i jutro od razu pojadę to załatwić.

Oczywiście gdyby tego było mało to przyszłam tam cała przemoknięta. Wyglądałam jak sierota. Zawsze noszę parasolkę, a jakiś diabeł mnie pokusił, żeby nie brać.

Marsz był w tym deszczu. Niedużo, no ale chodzę. 4191 kroków do tej pory.


Dzisiaj w nocy nie mogłam spać. Będąc w ciąży mam tak zatkany nos, że masakra. Ale to nie jest katar. Wyczytałam, że to jest przez poszerzone naczynia krwionośne.

Jadąc po umowę był deszcz, wiatr. Strasznie zmarzłam no i tak mi zimno, ciągam nosem. Zrobiłam sobie herbatę z odrobiną soku domowego i na obiad też zrobię nam, ale bogatszą wersję.

Na drugie śniadanie miał być koktajl, ale owoce były mrożone - wiadomo - no i wyszły coś jak sorbet :p Zaziębiło mnie już max :< Ale piję tą herbatę i od razu mi cieplej. 

Dlatego też do sałatki wlatuje grzanka ze świeżym czosnkiem oraz górą natki pietruszki. Trzeba się uodparniać.

Jutro na śniadanie naleśniki <3


[edit]

Ćwiczyłam!

Bardzo ostrożnie...


Widzicie aktualizację jak edytuję post kilka razy?

2 października 2018 , Komentarze (21)

CHCIAŁABYM W CIĄŻY NIE PRZYTYĆ WIĘCEJ NIŻ DO

120 KG!!!


TYLKO CZY TO JEST MOŻLIWE?!



2 października 2018 , Komentarze (5)

Witam po raz drugi.

Miałam nie dzwonić dzisiaj do dziekanatu i pytać czy są już decyzje o praktykach i opłacie za studia. Zmieniłam zdanie i okazało się, że jest pozwolenie na zrobienie praktyk teraz, bo w lutym (gdy mam prawidłowy termin praktyk) mi wypada poród. 

Zatem musiałam pojechać do dziekanatu odebrać zgodę, bo chciałam za jednym zamachem załatwić też umowę na praktyki. Jak dojechałam do dziekanatu (niestety autobusem, bo nie mam dzisiaj samochodu) to mi się zeszło do 13. Przed dziekanatem długa kolejka, ale weszłam w końcu po 20 minutach, bo mi pozwolili. No i było już za późno, żeby jechać jeszcze mpkiem kolejne 20 minut i iść z buta jakieś 15 na Uni (bo przecież urzędy i inne takie instytucje godzina 14 i już zamknięte - masakra). Zależało mi, żeby dzisiaj tam pojechać (po umowę), bo była miła Pani (przez telefon słyszałam). Zazwyczaj zdarzało mi się, że była taka... Głupia baba. No i znając życie ona jutro będzie. Bo ta Pani, z którą dzisiaj gadałam mówiła, że jej jutro nie będzie (smiech)

Zależy mi na szybkim załatwieniu sprawy, bo w czwartek chcę jechać do tego cateringu (bo tam się zgodzili mnie przyjąć nawet w ciąży), żeby mi szef podpisał umowę. Z nią muszę pojechać raz jeszcze do działu praktyk po dzienniczek praktyk (smiech) I od poniedziałku zaczynam. Nie wiem jeszcze jak godzinowo. Ciekawe czy będzie fajnie.

Zamiast jechać autobusem 2 razy przeszłam 4 przystanki. Nie włączyłam GiePSa, bo zapomniałam :) Ale 5665 już kroków jest :p

Mało strasznie dzisiaj zjadłam. Na drugie śliwki takie malutkie (nie wiem, z 10 sztuk) koło 10:30. A po powrocie koło 14:00 zjadłam 5 pierogów z kaszą gryczaną na słodko. 

Po prostu nie miałam ochoty na jedzenie. Dopiero jak wracałam do domu mi zaczęło burczeć w brzuchu i Maleństwo kopnęło :p 2 razy :D


Dobra. Lecę robić obiad.


2 października 2018 , Komentarze (16)

Heja.

Serducho bije <3

Ważenie: równe 114 kg. Czyli o 0,1 kg więcej niż rano. 

Mam znowu badania: mocz, krew i... test obciążenia glukozą (znowu). Dobrze, że mam dużo książek o dzieciach i rodzicielstwie (dostałam od sis do poczytania). Jakoś wytrwam te dwie godziny siedzenia tam.

Kolejna wizyta 29.10.


Wiecie, że w tym miesiącu mamy 5 poniedziałków?!


Na dzisiaj brak planów. 

Pójdę na spacer.


Rano zjadłam jajecznicę tylko z bułką (ciemną) z masłem, bo nie mam żadnych warzyw.

Potem nie wiem jak będzie, bo jeszcze nie byłam w sklepie po owocki, a taka jestem jakaś śnięta... Może ruszę zaraz.

Mama dała nam pierogi. Jedne na słodko z kaszą gryczaną (nie lubię kaszy gryczanej samej w sobie, ale w daniu jest ok). Drugie razowe z kapustą i grzybami.

Mam jeszcze mielone.

Powoli się pieniądze kończą, do wypłaty jeszcze kilka dni, może dojedziemy. Więc musimy ostrożnie. Chociaż w tamtym miesiącu dosyć dobrze poszło.


W sobotę już pierwszy zjazd! Boże, jak ja się cieszę, że idę w końcu. Pierwszy raz tak mam. Zawsze pracowałam i miałam za dużo zajęć,a  teraz nie mogę już w domu wysiedzieć i dlatego się tak cieszę. 

Kupiłam sobie nie zeszyt tylko taki folder (7 przegródek). Zobaczę jak się to sprawdzi. Przynajmniej w nową torebkę się mieści :p

Teściowa jedzie dzisiaj na wieś, wraca chyba w czwartek albo w piątek i w sobotę chyba jedzie do Francji. 


Wczoraj Mój jadł jakieś pałki czekoladowe z Francji na noc, chciał mi dać (oczywiście musiał pogadać jak Mu powiedziałam o tym ile ważę) ale ja nie wzięłam - bo mi było smutno. I zjadł całe opakowanie - na szczęście. Chociaż wcale nie miałam ochoty, mimo, że byłam dosyć głodna, bo mało wczoraj jadłam.

No, mnie samą przeraża to, że tak łatwo tyję, mimo, że jem o wiele mniejsze porcje niż On. Zawsze jem o połowę mniej. Prawie zawsze też Mu wpycham moje jedzenie :p No i co? I tak tyję jak langusta, a Jemu tylko brzuch rośnie i to nie w tłuszcz tylko jest twardy od jedzenia.

Bez sensu. Powinnam być od Niego szczuplejsza...


Mam trochę żal, że nie można w ciąży wykonywać takiej dużej aktywności jak normalnie. Na basen mnie nie stać. Patrzyłam jakie są ceny w Lublinie - dajcie spokój. Mi zostaje jedynie darmowe chodzenie.

Nie można pić ziół (wolę nie pić, bo boję się, że zaszkodzę).

Nie można pić kawy, która napędza mnie do życia - ja nie mogę, bo mnie odrzuciło (zostaje kawa rozpuszczalna albo inka).

Nie można pić też zielonej herbaty - większe ryzyko nowotworów.

Nawet cynamonu nie można.

Wiele rzeczy nie można :p

Podziwiam kobiety biegające w ciąży.

Dzisiaj idę na spacer.

1 października 2018 , Komentarze (12)

Hej. Dzisiaj kolejna wizyta u ginekologa.  Dzisiaj rano się ważyłam i było 113,9 kg! Jeszcze 1 kg "mogę" przytyć. Lol.

Dzisiaj na śniadanie zjadłam serek wiejski z dwoma kanapkami (buła ciemna, masło, wędlina i rzodkiewka) oraz kawę 3 in 1.


Potem zjem banana i 1/3 pomarańczy.


Na obiad zrobię sobie pierś duszoną w przyprawach (Mężowi i teściowej panierowanego), warzywa na patelnię duszone razem z piersią (im ziemniaki odsmażone) oraz sałatę ze śmietaną. Zjem po wizycie, więc w zasadzie to już na kolację. Niestety tam się ważę, a mam dopiero na 16:30, więc mi o 1 kg więcej pokaże.

Kupię dzisiaj ser biały, jogurt naturalny i szczypiorek - będzie na śniadanko. Jakieś owoce, orzechy i jogurt na drugie. Na obiad jeszcze nie wiem. Na podwieczorek kefir z bułką i na kolację może sałatkę zrobię (grecką z domowym vinegree).


Ciężkie życie bez biegania.


28 września 2018 , Komentarze (4)

No, to prawda. Zgadzam się z barbra1976 - tak na prawdę jem po prostu co mam w lodówce i na co mam ochotę (ogólnie to dzisiaj jadłam jajecznicę i prawie zwymiotowałam :PP Mam tak czasami, że pod koniec jedzenia coś mnie zaczyna obrzydzać).

Zaleciła mi dietę cukrzycową (gin), a ja jem to co chcę. Oczywiście te małe zmiany, o których Wam pisałam niby są lepsze, ale to nie wystarczy dla mnie. 

Postanawiam, że będę serio jeść tak jak mi powiedziała. 

Byłam już w sklepie i nie kupiłam słodyczy. A wiecie, ciężko mi było, serio! Stałam przez 5 minut koło czekolad. W końcu zdrowy rozsądek wygrał.

Wodę i tak piję, więc tu nie ma problemu. Najgorzej z tymi ciągotami. Zawsze byłam słodka.

Trochę się przestraszyłam tą wagą Maluszka. Wiem, że każde dziecko jest inne, ale bardzo nie chciałabym, żeby miało problemy jak ja. Niestety u nas otyłość jest też skłonnością genetyczną, ale może Niunio nie będzie musiało się z tym męczyć. 

Mam misję - zapobiec temu.

No więc biorę się za działanie. Jutro robię ryż z kurczakiem i ananasem. W niedzielę jeszcze nie wiem, ale też coś z piersi, bo mam sporo (rozmrażam). Pewnie z sałatką grecką i nie wiem co do tego (już teściowa będzie na obiedzie, bo musi coś w Pl załatwić). Może też zje duszoną. 

Mam twaróg, więc zrobić na jutro albo na dzisiaj na kolację. W niedzielę deser z tapioki - to będzie petarda (przepis video mam zamiar zrobić, ale nie wiem, czy będę miała wolną kuchnię - jak nie teraz to jak teściowa wyjedzie). 

Wklejałam Wam tu ostatni filmik z placuszkami?

Jak nie to łapcie

Placuszki z serka wiejskiego

28 września 2018 , Komentarze (16)

Tamto miejsce było zdecydowanie lepsze na zdjęcia, bo było to przy oknie. 


Co dzisiaj macie na obiad? U mnie będzie pieczona ryba (w maśle, czosnku, pietruszce, koperku i cytrynie), do tego pieczone frytki, warzywa na patelnię na parze i surówka z kapusty kiszonej. Ciekawe co Mąż na to :p

Boję się poniedziałku - ile mi waga pokaże u ginekologa... Rozstępy mi się pojawiają na brzuchu. :(

Ostatnio mieliśmy USG połówkowe. 

Ale wielka główka! :) Waży 433 g :o Z tego, co czytałam to norma jest do 400... :?

Zmieniło też pozycję. Widziałam jak się rusza, akurat łapką boksował jak poczułam "kopnięcie" - to była łapka <3 Póki co to sporo się rusza w brzuszku. Szczególnie jak leżę i wieczorami. Do tej pory widzę przed oczami jak rusza łapką na USG.

Z tego USG zbyt wiele nie było widoczne, niestety płci też nie poznaliśmy. Tak się ułożyło. Za miesiąc mam USG 3-4D więc może wtedy się dowiemy... A ja bym już chciała kupować ciuszki itp.

Doktor mówiła, że wszystko jest w porządku. 


Próbuję nie jeść słodyczy, ale tak mi się chce. To nic nowego. Zawsze uwielbiałam słodycze i zawsze ten nałóg był dla mnie ciężki. Coli też nie piję, może łyka (wcześniej trochę piłam). Za to jakoś mam jazdę na ryż na mleku, mniam...

24 września 2018 , Komentarze (9)

Hej.

To już połówka. Nie mogę znaleźć dobrego miejsca na zdjęcia. 

Zauważyłam, że mam mniejszy tyłek (szloch) Cycki o dziwo też nie rosną. Ja nie wiem, chyba zawsze będę miała małe i to się nie zmieni. Za to wszystko inne, co nie powinno jest większe. Już nie mogę się doczekać aż będę mogła robić siłowe ćwiczenia... Śniło mi się dzisiaj, że biegałam. Znowu.

Jakie ćwiczenia robiłyście w ciąży?

Ja chciałabym chodzić na spacery, ale na dworze tak wieje, że masakra, a nie wzięłam kurtki. W sumie mam tylko zimową grubą (będzie za ciepła) i wiosenną skórzaną (w której mi zimno teraz). Trochę drzewa powywalało. 

Dzisiaj na obiad robię frytki (tak, wiem...), mięso duszone z pieczarkami (pierwszy raz robię takie mojemu, zawsze była panierka) oraz sałatkę z sosem czosnkowym (sałata lodowa, ogórek, pomidor, jogurt naturalny, śmietana, majonez czosnek, sól i pieprz). Oczywiście majonez i śmietana tylko trochę aby zagęstnić. Ogólnie chcę wprowadzić dla NAS zdrowsze jedzenie, bo Mąż się źle odżywia. Zaczęłam robić wodę z owocami i miętą, ale woli colę. Ale myślę, że powoli i zacznie się przekonywać. Frytki dlatego, że zapomniałam kupić ziemniaków ;(

Mężuś nie jest gruby, jest szczupły, ale ma brzusio. Mi to nie przeszkadza, ale sam do siebie biadoli, że gruby jest itp. A takie zmiany malusieńkie - On tego nie zauważy, a trochę lepiej się poczuje.