-1,2 kg; może uda mi się wrócić na dobrą drogę. Muszę przebić się przez barierę pt. otyłość. Czyli za jakieś 2,5 kg.
Jeszcze tylko powrót do tzw. rusz dupę.
Znajomi (26)
O mnie
Informacje o pamiętniku:
Odwiedzin: | 19775 |
Komentarzy: | 195 |
Założony: | 12 maja 2017 |
Ostatni wpis: | 19 września 2019 |
kobieta, 34 lat, Olsztyn
164 cm, 89.00 kg więcej o mnie
Postępy w odchudzaniu
Masa ciała
-1,2 kg; może uda mi się wrócić na dobrą drogę. Muszę przebić się przez barierę pt. otyłość. Czyli za jakieś 2,5 kg.
Jeszcze tylko powrót do tzw. rusz dupę.
Buła. Leniwa buła. Miało być jak na początku, a było jak zawsze. +,08. +2,1. Dziewięć poszło się paść.
Dziś kawa z dziewczynami. Może zrobię miniserniczki, ale bez pieczenia, bo mi się nie chce. Albo i nie zrobię. Nie wiem sama. Chciałabym je namówić na wyjazd, nie wiem czy się uda. Pogadamy, zobaczymy.
Powinnam pozmywać. Przemyśleć i przeliczyć nadchodzące wydatki, zwłaszcza to czy i ile nowych lakierów jest mi niezbędnych do życia.
Chęć kupna nowego stroju kąpielowego przeszła. Może za rok, w lepszych okolicznościach przyrody.
W mojej grupie wsparcia zostałam sama. Co z tym fantem począć?
Tyle w temacie.
Cztery tygodnie na bakier.
B. wczoraj: "A ty mi nie przytyłaś czasem?"
Weź się, babolu.
Żarty się skończyły.
Potrzebuję solidnego kopa.
Tygodni i straconych kilogramów. Nie jest źle, myślę, że nawet całkiem dobrze, aczkolwiek mogło być ciut lepiej. Jeszcze trochę.
Wczoraj byliśmy na ślubie mojej Przyjaciółki. Jejku, dopiero co (czyli jakieś dwadzieścia lat temu) bawiłyśmy się w "cyrk" z naszym młodszym rodzeństwem, a dziś jest żoną. Dwadzieścia lat temu, to brzmi jak prehistoria.
Się pochwalę, a co!
Właśnie mija siódmy tydzień. Ostatnie dwa tygodnie z dietą i ćwiczeniami na bakier. Ok, jeszcze 1,5 tygodnia temu poszłam na 5-kilometrowy spacer. I tyle. W tym tygodniu zero, null, nic; chyba, że liczyć chodzenie po schodach w pracy. Nie oszukujmy się, to nie jest wysiłek.
Mimo tego, że te dwa tygodnie praktycznie olałam, waga dziś pokazała 82,1. Czyli bilans tych dni to -0,5 kg. Myślałam, że będzie raczkowała w górę i miło się zaskoczyłam (chociaż kontrola w środę pokazała 83,0).
Powinnam jutro zamówić sukienki na wesele A. Będzie bal!
Z gorszych rzeczy:
Dziś jestem świnką Pigi Obejrzałam "Projekt Lady" zamiast treningu. Jutro też nie dam rady poćwiczyć; robimy z B. kolację. Nie mogę się doczekać!
Po 18 była M., wypiłyśmy kawę, pogadałyśmy i zeszłyśmy na temat lakierów, więc po wypłacie chyba będzie małe szaleństwo. A gdzie tu jeszcze kiecka na wesele i poprawiny, "kwiatek" i prezent?
Obiecuję sobie, że środa, czwartek i piątek to będą dni treningu. Żadnych wymówek.
...Czy może już być jutro?
...mojego B. Poszliśmy na kulturalny spacer, mieliśmy zrobić "kółko w prawo" i wrócić. I zrobiliśmy. Tylko w drugą stronę, bo chciał zobaczyć swoje zboże. A, że do polnej drogi było mu za daleko to... poszliśmy przez pola. I tym sposobem za jakąś godzinę będę wieszać pranie. Mam nadzieję, że plamy na spodniach puszczą, bo zielone z butów nie bardzo chcą zejść... Tak więc spacer był w połowie kulturalny, w połowie kulturny.
Nie uduszę go. Za bardzo go... lubię.
... i jest mnie mniej o 7,8 kg. Zaraz zjem śniadanie i jak co tydzień ruszę na swój 10-kilometrowy spacer. Jest pochmurno i chyba lekko wieje, ale widzę, że słońce próbuje się delikatnie przebić.
Pomiary mówią, że ubywam (sama też to zauważyłam kilka dni temu). Powoli, ale ubywam. Oprócz łydek. Ale się przecież nie pochlastam. Zresztą widzę (albo mi się wydaje), że trochę poprawił się kształt. Trochę!
Pięknego dnia!
Jednak "30 dni przysiadów" przełożę na inny termin; skalpel ma fajną część na zadek i to mi powinno wystarczyć. Jestem wykończona i moje nogi chyba odmówią posłuszeństwa... Jedyne o czym marzę to zakopać się pod kołdrą.
Taka tam ja, wystrojona jak stróż na Boże Ciało Nie licząc klapeczków
B. powiedział, że ta sukienka mnie poszerza. Tak się przejęłam, że aż wcale.
/Przepraszam, nie umiem go przestawić.