Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Mam na imię Kasia, uwielbiam czytać, pisać i haftować. do odchudzania skłonił mnie "ten ktoś" spoglądający na mnie z lustra. plotki głoszą, że to moje odbicie, ale im nie wierzę ;)

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 2502
Komentarzy: 14
Założony: 9 lutego 2018
Ostatni wpis: 11 kwietnia 2018

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Kajutek87

kobieta, 37 lat, Kraków

161 cm, 90.00 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

11 kwietnia 2018 , Skomentuj

Chciałam Wam powiedzieć, że do sprawy ważenia się, podchodzę bardzo profesjonalnie. Wręcz zachowuję się jakby to było najważniejsze święto w tygodniu. Zresztą nie ma się czemu dziwić, w końcu od tego jaki wynik wskaże waga zależy mój dobry humor na resztę dni.

Zastanawiacie się jakież to przygotowania poczyniam? Już spieszę z odpowiedzią.

Od razu jak tylko się przebudzę biegnę pod prysznic, bo jak wiadomo resztki snu, pył gwiezdny i inne nadprzyrodzone moce osiadają na człowieku, a to jakieś dodatkowe sto gram, rzecz jasna. Po krótkim, acz intensywnym chlupaniu, ociekająca wodą jak Nimfa/ Arielka czy też miss mokrego podkoszulka ( niepotrzebne skreślić) przyodziewam się skąpo. Jedynie skarpetki, majtasy i cyckopodtrzymywacz. Tak opakowana, wysiusiana i inne takie, schodzę na dół, gdzie czeka na mnie ONA.

Oczywiście w pierwszej kolejności witam się z panią Wagą. Wręcz kłaniam się jej w pas. Delikatnie przecieram cyferblat, otrzepuję z nadbagażu kurzu. Najostrożniej jak tylko potrafię biorę ją w swe ręce, czule do niej przemawiając. Przecież od tych wszystkich zabiegów zależy to, jaki wynik pojawi się na wyświetlaczu. Musicie wiedzieć, że Waga to prawdziwa kobieta. Chimeryczna, niezdecydowana, ale łasa na komplementy. Zresztą co się dziwić. Większość ludzi traktuje ją bardzo przedmiotowo. Ile razy zdarzyło się Wam rzucić nią o ścianę, kopnąć, odepchnąć, wyzwać? Mało osób również nie wie o tym , że rodzina Wag jest bardzo mściwa. To taka jakby familia Soprano, albo taaa, nooo z Ojca Chrzestnego. Pomyśl co by było gdybyś trafił na Bossa. Pozamiatane! Choćbyś schudł i dwadzieścia kilo to NIGDY, ALE TO NIGDY nie zobaczysz tego na wyświetlaczu. Szach Mat.

Wracając jednak do głównego wątku…

Gdy już rytuał powitalny zostanie przeprowadzony, delikatniusio następuję na Wagunię i czekam… i czekam.. Z coraz szybciej bijącym sercem, ze spoconymi dłońmi i tętnem jak u zawodowego biegacza, czekam. Nagle bez żadnego wcześniejszego ostrzeżenia pojawiają się cyfry. Ten moment… no nie da się nawet opisać tych uczuć, które wtedy towarzyszą. W zależności od tego jaki jest wynik swoją przyszłość widzisz w jasnych, świetlistych barwach, albo wręcz przeciwnie, gdy okazuje się, że twoja gruba dupa nie schudła ani o pół kilograma. ( Zauważcie w tym miejscu, że nawet nie myślę o tym, że mogłabym przytyć) Chociaż z drugiej strony jak tu przytyć jak Dieta Mścisława dogadała się z moją własną, prywatną Patelnią! No w mordę jeża, nie kłamię! Słuchajcie tego ludziska. Robie se ja, proszę ja Was kurczaka na obiad. Odważony prawilnie, nawet więcej sobie go dałam na wszelki wypadek jakby miał stracić na objętości w trakcie smażenia. Miało być sto trzydzieści sześć gram, dałam sto dziewięćdziesiąt, a czystego produktu uzyskałam dziewięćdziesiąt! Ja się pytam zatem gdzie się podział mój kurczasio!

Najpierw podejrzenia padły na pana Kota, bo jemu to wcale, ale to wcale nie przeszkadza, że sierść mu się pali, ważne żeby dostać się do żarełka. Pazerna łajza z niego jest i tyle. rozglądam się więc za podejrzanym, ale na jego szczęście/ nieszczęście (bo padało) był po drugiej stronie parapetu. Wykreśliłam, go zatem z kręgu podejrzanych. Memphis też zeżre wszystko co się napatoczy, ale po niej to od razu widać czy zgrzeszyła, bo po drobiu dostaje automatycznie alergii. Spojrzałam głęboko w jej oczy i …nie miała zaczerwienionych. Nie tędy droga, nie ten trop.

Włączył się mój wewnętrzny głos, kobieca intuicja, zwał jak zwał i to właśnie on mi podpowiedział, że to jednak wina Mścisławy i Patelni. Nie dość, że zjadła mi kurczasia to jeszcze spaliła cebulkę pod jajecznicę. Dobra! Przyznam się, że tego dnia w menu diety nie było takiej pozycji jak pachnąca cebulllą i kiełbaską podsmażoną na złocisty kolor jajeśnicy. No, ale na litość, ILEŻ MOŻNA SIĘ ZDROWO ODŻYWIAĆ.

Kurde blaszka, znowu zeszłam z tematu wagowego, a to przecież po to was tu ściągnęłam… niech tylko ja se przypomnę na czym to ja skończyłam, a tak na ważeniu mej skromnej lekko utytej osoby. Gdy do mózgu dotrze wiadomość cyferkowa, to dopiero się zaczyna kalkulacja. Spójrzcie na to z tej strony. Skoro jestem mokra to mniej więcej sto gram pochodzi z kropel wody. Mokre włosy to kolejne dwieście gram ( prosta sprawa), garderoba też swoje waży… co z tego, że to tylko bielizna, ale może akurat płyn do płukania się dobrze nie sprał, a i push-up też swoje trzy grosze dokłada. Sumując ze sobą te wszystkie algorytmy wychodzi na to, że pół kilo mogę spokojnie odjąć od wyświetlonego wyniku. Taaaadaaaaam i świat od razu staje się piękniejszy.

12 marca 2018 , Komentarze (1)

Wiesz jak to jest jak schudniesz troszkę i nagle masz chęć zawojować sklepy? Na pewno znasz to uczucie. Ja dziś tak miałam, co więcej, przymierzyłam nawet jedną sukienkę. Tyle wystarczyło by popsuć sobie humor na resztę dnia.

W mordę jeża, na wieszaku te ubrania wyglądają tak ładnie. Materiał milusi w dotyku, kolor zachwycający. Oczami wyobraźni widzę jak hasam w nowej sukieneczce po łące, Rusałki dostają kompleksów na mój widok, a pan M. ślini się jakbym co najmniej okleiła się etykietkami jego ulubionego piwa.

 Zaślepiona wizją mego ponętnego lekko utytego ciała w nowej aranżacji, poczłapałam do przymierzalni. I to tu był błąd… Po przymierzeniu sukienczyny okazało się, że za tą cenę to mogłabym mieć z tonę ziemniaków w worku o takimż samym kroju. Pogrubiła mnie ta płachta tak, że miałam wrażenie, iż w lustrze się nie mieszczę! Po co oni robią takie rozmiary jak wiedzą, że dla grubasów takie coś nie przystoi? Kurna, zakończyli by na eMce i szlus, aaaaaleeee nieee. Siedzi taka menda projektant i.. – Wandzia, pierdzielnijmy eleczkę (L) niech się złapią lekko utyte! Wpuśćmy je w jeszcze większe kompleksy, a coo! Chciały żreć kebaory i chipsy, to niech teraz płaczą MŁEHEHEHEH!

Nie dość, że głos projektanta sadysty wybrzmiał w mojej głowie to jeszcze te cholerne Rusałki z zemsty przeokrutnej chciały mnie utopić w błocie.. . Kurde i ta zniesmaczona  mina Maćka, wyrażająca ni mniej ni więcej „co żeś ty mnie tu przyniosła kobieto? Ciepłe piwo, a do tego Harnaś? FUUU”

 Tyle by było z moich zakupów. Wróciłam do domu, zalogowałam się na stronę pewnego sklepu internetowego i wyrzuciłam z koszyka ciuchy, które mi tam zalegały, czekając na wypłatę. DOBRZE, że kasa dopiero w piątek bo bym nie dość, że z finansowego to i psychicznego dołka nie mogła się wygrzebać długi czas.

Dupa blada. Choć nie, moja blada nie jest, bo na Solaris poszłam i mi poślad przysmażyło… nie ważne. (Mój mózg nie wyłapuje momentu, w którym powinnam przestać pisać. Z mówieniem tak nie mam. Wiem kiedy lepiej zamilknąć, niestety moje palce nie wiedzą kiedy przestać pisać. )

Wracając jednak do tematu dietetycznego, bo po to się tu dziś spotkaliśmy.

Kobiety, wiecie dlaczego najpierw chudną nam piersi? Nie? Już spieszę z odpowiedzią…

 

…W ORGANIZMIE…

 

- Cukier, słuchaj. Rozmawiałem dziś z moją koleżanką…

-Tą babeczką w białym kitulu co ciągle z nią łazisz? Kiedy w końcu przyznasz, że się zakochałeś? – Cukier, przerwał przyjacielowi.

- Znasz mnie, boję się, że zapeszę, a Mścisława jest taka wyjątkowa. Możemy porozmawiać o wszystkim. Nie mamy przed sobą żadnych tajemnic. Jedyne co mnie boli, to to, że nadal nie chce mnie zaprosić do domu i przedstawić swoim rodzicom. Ale ja nie o tym chciałem z tobą porozmawiać. Słuchaj, podobno kobiety mają bzika na punkcie swoich piersi. Większość z nich narzeka, że są zbyt małe, niedoskonałe, obwisłe i takie tam. A jakby tak poświęcić parę kilogramów w dobrej wierze? Niechby już ta nasza Kacha schudła, ale w cycach. Raz, dwa jej się odechce diet jak zobaczy jakim kosztem walczy o smukłe ciało.

- EEEEEE, doooobrze gadasz. Powiem ci Tłuszcz, żeś mi teraz zaimponował mój koleżko.

 

Tadaaaaam. Zagadka rozwiązana. Ja to już nawet obmyślałam plan jakby to zrobić żeby schudnąć nie tracąc przy tym kobiecego atrybutu. Wiem, że istnieją ćwiczenia ujędrniające, ale mi do ćwiczeń to jest tak daleko jak Wiśle do Cracovii.

Raz nawet z Ewelajną umyślałyśmy, że dobrym pomysłem byłoby przessanie se tłuszczu z miejsc nadmiernie obfitych właśnie do biustu. Skoro ja mam go i tak za dużo (tłuszczu oczywiście, bo piersi nigdy za wiele) to starczyło by i dla niej.

 

 Tak, kobiety, zatem do roboty! Znajdźcie sobie chudą osóbkę i podzielcie się z nią swoim nadbagażem! Teraz tylko ogarnąć jakiegoś dobrego lekarza i można działać. Bez wyrzeczeń, katowania się na siłowni, zakładania miliona kłódek na lodówkę i co najważniejsze z dozgonną wdzięcznością osoby obdarowanej ;)

 

 

 

 

5 marca 2018 , Komentarze (5)

…TROCHĘ Z PAMIĘTNIKA, TROCHĘ O NOWEJ KSIĄŻCE RUDNICKIEJ I O TYM, ŻE JESTEM NIENORMALNA…

Wiecie czego bardziej nienawidze od duszonej papryki? Myśli o tym, że muszę ją zjeść i to dwa razy, dziś i jutro na obiad. Chodziłam koło tego przepisu z godzinę, próbowałam sama siebie oszukać, wymyślałam zamienniki… aleeee nie. Żydek wraz ze Zdrowym Rozsądkiem wygrali. No nie po to kupuje warzywa żeby je później wyrzucać. Zwłaszcza teraz, gdy po śnieżycy półki w sklepach wyglądają jak za komuny. Będąc szczerą i tak dodałam tylko połowę, która była wymagana. Okej, zdaje sobie sprawę z tego, że to moja wina i jak bym tak nie utyła to bym się teraz mogła ponacierać schabowym w panierce smażonym na smalczyku… a tak to ziarenka ryżu utykają w zębach, po cebuli śmierdzi z paszczy a papryka… nie lepiej nie mówić gdzie mam tę paprykę, pewnie prędzej czy później i tak stamtąd wyjdzie.

 A tak poza tym, miałam ambitny plan na dziś: posprzątać wszystkie kąty, poodsuwać co odsunąć się da, wypolerować podłogę (to już ramach ćwiczeń.) Niestety jak to u mnie bywa, chęć poczytania wygrała. Nowa książka Olgi Rudnickiej przeczekała w kąciku cichutko tydzień. Nie narzucała się specjalnie wyczuwając mój nastrój. W końcu nie wytrzymała i szepnęła na uszko memu wrodzonemu Lenistwu, że przecież po taaaaaak bardzo intensywnych dniach pracy relaksik mi się należy. Co prawda to prawda. Kłócić sama z sobą się nie będę. Nie wypada, a zresztą nie mogę całej swojej złośliwości wylać na siebie, bo dla Maćka nic nie zostanie i poczuje się chłopak obco we własnym domu.

 Wracając jednak do książki. Powiem Wam, że w pewnym momencie poczułam się jak osoba niezrównoważona psychicznie. Nie dość, że oplułam Memphis kawą, bo akurat była na lini strzału to śmiechem zaniosłam się tak, że obawiałam się o to czy sąsiedzi przypadkiem nie zadzwonią po panów z białym kaftanem. Nie lubię tego uczucia powrotu do stanu teraźniejszego i spoglądania na siebie z boku. Wtedy na myśl przychodzą mi epiety w stulu, „nienormalna” jakaś jestem, śmiać się do literek?Na brudno szarą pogodę za oknem polecam Rudnicką i jej „Zbyt piękne”.

Skoro już i tak poruszyłam temat wizyty w wariatkowie. Zastanawiałam się ostatnio nad moim uwielbieniem do Czarnych Charakterów w książkach i filmach. Okeeeeej, może i jestem dziwna, ale no kurdę nie lubię happy Endów. Nie i koniec kropka. Nic mnie tak nie wkurza jak szczęśliwie, słodko pierdzące zakończenia. Przecież w życiu tak nie ma! Jak ktoś twierdzi inaczej to jest w błędzie, bo moja prawda jest najprawdziwsza! Nie każdy facet z grubym portfelem jest mega przystojnym ogierem, a chude babki piastujące oczywiście stanowisko dyrektorskie, zlęknionymi sarnekami potrzebującymi męskiego ramienia. Ja się pytam dlaczego nie nakręcą filmu albo nie napiszą książki np. o pani Zosi pracującej w mięsnym i mielącej swoje ofiary w wielkiej maszynie do mięsa. Ooo, albo niech ma swój burdel a jej mąż niech będzie rzeźnikiem i będą oprawiać ze skóry niewiernych małżonków, a poźniej ich szczątki sprzedawać na kilogramy w sklepie kolekcjonerskim dla Kanibali. Poniosło mnie przyznaję… Na czym to ja skończyłam główną myśl? A no tak, na Czarnych Charakterach i mojej jeszcze nie zdiagnozowanej chorobie psychicznej…

 

( UWAGA !TERAZ BĘDĘ SPOILEROWAĆ SHERLOCKA HOLMSA I NARCOSA CZYTASZ NA WŁASNĄ ODPOWIEDZIALNOŚĆ)

 

 Co ja na to poradzę, że jak w Narcosie Escobara zabili to mi się smutno zrobiło. Tłumacze sobie to tym, że go tak przedstawili w serialu. Zżyłam się z chłopem i tyle.  Nawet teraz mam przed oczami ten jego smutny wyraz twarzy i to jak splata ręce na brzuchu.( A te swetry.. pierwsza klasa. )To wina reżysera… Najgorszy  był jednak moment jak mi Moriarty samobója strzelił w Sherlocku Holmsie? Ah, rozpacz po prostu! Jak tak można?! (Swoją drogą chcę taką czapkę jak miał Sherlock) Pan aktor co to zagrał Moriartego, Andrew Scott zasługuje na tysiąc Oscarów za tę rolę, co tam tysiąc, milion mu dać i polać kielicha!  

Pan M. nie lubi oglądać ze mną filmów, w których niewiadomo kto zabił, bo mój chory umysł i zmysł myśliwego wyłapuje niekiedy na początku kto jest winien. Kryminały czytam do końca tylko po to by się upewnić czy mam rację i zaznaczam se stronę, w której odkrywam winowajcę.

25 lutego 2018 , Komentarze (2)

- Aaaałaa! Co ta woda taka gorąca! – usłyszałam Maćkowy krzyk dochodzący spod prysznica.

- Fat burning bejbe! Ciesz się, że nie każę ci się myć płynem do naczyń żeby usunąć tłuszcz.

**

W naszym domu stosujemy różne formy motywacji i wsparcia. Pan M. widząc jak bardzo się męczę z pizzową zachcianką postanowił mi pomóc i ulżyć w cierpieniu. O nie, nie Kochani, to nie tak jak myślicie. On po prostu posunął się do najwstrętniejszego podstępu na świecie. Umówił mnie do dentysty. To miała być zwykła wizyta, po której w ramach „dzielnego pacjenta” wskoczę na pół godzinki na sklepy żeby zaktualizować garderobę… o ja naiwna.

 Niestety dzień wczesniej, ukruszyła mi się ósemka (baaardzo dziwny zbieg okoliczności, ALE o tym później.)

Na luzie podeszłam do tej wizyty no, bo to przecież tylko i wyłącznie ściąganie kamienia. Cóż strasznego może się wydarzyć przy tej procedurze? A no mając moje szczęście to wiele… Pan Piotr po analizie mego uzębienia doszedł do wniosku, że są pilniejsze sprawy do załatwienia. Jedną z nich jest wyrwanie tej nieszczęsnej ósemki. Po krótkim przedstawieniu sytuacji, przyjęciu siedmiu zakładów na to czy nie ucieknę z fotela w trakcie rwania, przeszedł do dzieła. Oszczędzę Wam makabrycznych szczegółów. W każdym razie ząb wyjść nie chciał. Potraktowano go, zatem po polsku czyli rozcinaniem. Po jakiś czterdziestu pięciu minutach katuszy, pan Sadysta, przepraszam Dentysta z miną zwycięzcy zakrzyknął „ HA! MAM CIĘ!” po czym usłyszałam „ no kurdę, jeszcze jeden korzeń został”… Ożesz ty w morde kopany, se myślę, bo nic powiedzieć nie mogłam. „ To jeszcze tylko otworzę kanał, żeby go wyciągnąć i będzie po wszystkim”. Strutututu, piętnaście minut mu zajęła dłubanina. W mojej głowie poleciała najbrzydsza wiązanka świata.( Maciek byłby ze mnie dumny bardzo słysząc ile wulgaryzmów nauczyłam się przez dwanaście lat obcowania z nim.) Kolejne ileśtam minut upłynęło mi na wyobrażaniu sobie co też takiego dzieje się w Organizmie, że nie chcą oddać tego Zęba.

Efektem tych rozmyślań jest ta o to historyjka.

 

…Czwartek…

 

W siedzibie głównej Cukrowego Ruchu Oporu od rana trwały narady. Zebrały się najtęższe umysły, przekrzykiwali się przy tym niemiłosiernie.

- Panowie i szanowne panie. Spokojnie. Nie wszyscy naraz, do cholery! Tak się nie da rozmawiać. Nie zachowujmy się jak politycy. Tu trzeba użyć rozumu i przede wszystkim podstępu! Poczekajmy cierpliwie na naszego przyjaciela Cukra, który powinien się pojawić lada chwila.

- Zamknij się pan! Ja mam już dość! Ileż można walczyć? Tylu naszych poległo! Pięć i pół kilograma to nie jest byle co. O-o właśnie Panie Tłuszcz chciałam złożyć najszczersze kondolencje, bo to pana ludzi najwięcej odeszło. Niech pan wie, że to były dobre kilogramy, pełne nadziei i pięknego Sadełka. – szloch rozległ się po coraz bardziej zaludnionej Sali.

 Raz po raz ktoś podchodził do Tłuszcza i poklepywał, go po plecach dodając mu otuchy.

- Dziękuję pani Zachcianko. To wiele dla mnie znaczy. Chciałbym Wam podziękować za wsparcie i ciepłe słowa. Wybaczcie mi, że ostatnio nie jestem w najlepszym nastroju, ale strata tylu dobrych towarzyszy w tak, krótkim czasie jest dla mnie ciosem prosto w serce. Chciałbym również…

Niestety nie dane było mu dokończyć, bo w tym czasie od strony zachodniego wejścia z dumną miną kroczył Cukier. Towarzyszyła mu kobieta bardzo wytworna, ubrana cała na czarno w długiej sukni. Włosy spięte w koński ogon dodawały jej młodzieńczego wigoru i filuterności. Nic bardziej mylnego, bo gdy spojrzało się jej głęboko w oczy potrafiła zawładnąć Duszą. W parze z Cukrem stanowili przedziwną parę, jednak miało się wrażenie, że niesamowicie do siebie pasują.

- Mój słodki przyjacielu, czekaliśmy na ciebie. – zawołał Cholesterol z gracją całując rękę nieznajomej. – A kogoż to przyprowadzasz nasz drogi? Mogłeś nas poinformować, że nie będziesz sam. Przygotowalibyśmy salę dla takiego znamienitego gościa.

- Kochana pozwól, że przedstawię ci moich przyjaciół. Ten Grubas w za dużym garniturze, który ślini się na twój widok to Cholesterol. Myśli , że jest wcieleniem Ala Capone, ale tak naprawdę to dobry chłopak. Ten tutaj ze smutną miną zbitego psa i ostatnio dziwnie roziskrzonych oczach to Tłuszcz. A to panowie najokrutniejsza kobieta świata. Jedyna w swoim rodzaju, potrafi zadać ból jak najwytrawniejszy rzezimieszek. – w tym momencie odwrócił się do zebranego tłumu i z dumą oznajmił. – Panie i Panowie z dumą przedstawiam moją siostrę, wielką Próchnicę!

W Sali aż zawrzało, co bardziej zazdrosne kobiety mocniej ścisnęły swoich ukochanych przypominając im z kim wrócą dziś do domu, dzieląc wspólne łoże. Natomiast ci mężczyźni, którzy przybyli samotnie, bezwiednie poprawiali włosy, dumnie wypinając pierś by pokazać się od jak najlepszej strony. Niejedną ścianę ich pokoju zdobią rozbierane zdjęcia Próchnicy, która w młodzieńczych czasach była jedną z gwiazd popularnego męskiego magazynu.

- Co za kobieta, co za szyk i klasa!- dało się słyszeć z niektórych rzędów.

Jedynie Tłuszcz patrzył na nową niewzruszenie. Dla niego liczyła się tylko jego ukochana. Rubaszne rozmyślania licznie zgromadzonych przerwał Cukier.

- Moi mili. Jak już wiecie nie było mnie tu parę dni. Wybrałem się w rodzinne strony by przekonać moją szanowną siostrę by dołączyła do naszego grona. Nie musiałem długo jej namawiać. Wyobraźcie sobie, że już tego samego dnia skrzyknęła swoje przyjaciółki Bakterie i wymyśliły plan działania. Ich pierwszą akcją było dostanie się do najważniejszego w Uzębieniu, Zęba Mądrości. Tam robiąc podkop rozwalały go systematycznie, aż powstała dziura. Po co to zapytacie? Oczywiście po to by Kaśka zgłupiała i po to by nie przychodziły jej do głowy takie pomysły jak diety. Wiadomo także, że gdy boli i nie da się otworzyć buzi to trzeba jeść produkty cienkie i niewymagające długiego przeżuwania. Pizza pasuje tu idealnie! Za pizzą, ustawia się w kolejce czekolada na pocieszenie, chipsy na poprawę nastroju i kebab z Kildare, bo po drodze od dentysty.

- BRAWO, BRAAAAWO!!- popiskiwał coraz bardziej podniecony Cholesterol. – nie dość, że piękna to i na dodatek taaaaaka mądra.

- Proszę o ciszę! – Cukier próbował ujarzmić rozemocjonowany tłum. Żeby plan się powiódł potrzebuję państwa zaangażowania. Musimy całą swą moc przekazać naszym koleżankom Bakteriom by mogły jak najszybciej popsuć Ósemkę. Z doświadczenia wiem, że nie jest to łatwa sprawa. Jednakże nie takie przeszkody już w swoim życiu pokonywaliśmy!

 

Dieta, która przyszła wesprzeć ukochanego w ciężkich chwilach przysłuchiwała się temu wszystkiemu z narastającą obawą. Dlatego też, czym prędzej pożegnała się z Tłuszczem pobiegła do sztabu Wielkiej Ofensywy Warzywnej, by opowiedzieć  czego się właśnie dowiedziała. Czuła się przy tym jak zdrajczyni. Przecież działa na niekorzyść Tłuszcza, ale z drugiej strony to jej życie było w niebezpieczeństwie. Gdy tylko ostanie słowa padły z jej ust do Jamy Ustnej pobiegły posiłki. Najlepsi z najlepszych całą noc przygotowywali się do ofensywy. Nie było to łatwe zadanie, bo Bakterie też nie próżnowały, a nie mogły się dowiedzieć, że ktoś próbuje popsuć im plany.

 Zrobili podkop w kanale i przywiązali korzeń najsilniejszymi linami jakimi tylko dysponowali. W tym czasie Jama Ustna starała się pocieszyć Ósemkę jak tylko potrafiła, dziękowała jej za te wszystkie lata spędzone razem. Ząb Mądrości pragnął przekazać jak najwięcej swojej wiedzy reszcie kolegów, by coś po nim zostało, nie tylko pusta wielka dziura w dziąśle i sercach. Choć pracowali całą noc i lwią część poranka klęska była nieuchronna. Nie wiedzieli, że pan Doktor nie da tak łatwo za wygraną i wyczyści dokładnie resztki korzenia by nie zszargać swojego dobrego imienia. Bój był długi i zawzięty. Bolało nie tylko mnie, ale i członków Wielkiej Warzywnej Ofensywy. Cukrowy Ruch Oporu również poniósł klęskę, bo nie tknęłam wbrew im przewidywaniom niezdrowego jedzenia. Wszakże motywację mam wielką, bo trzynastego marca chcę wyglądać jak człowiek na premierze filmu dokumentalnego z udziałem Panny Julianny J

 

 

 

14 lutego 2018 , Skomentuj

Wiesz jak jest, po dwunastu latach bycia ze sobą Święty Walenty nie jest już tak bardzo (w naszym przypadku) zapracowany. Jedyne czego bym w sumie dziś chciała to możliwość zjedzenia wielkiej paki solonych chipsów bez wyrzutów sumienia i przytycia.

W celu nabycia prezentu dla Maćka poleciałam wczoraj po pracy do drogerii. Krążąc między regałami, wpadłam na genialny pomysł.  Każdy wie, że kobieta zadbana i ładnie pachnąca to kobieta szczęśliwa, nie gderająca i nie czepiająca się bez powodu. Raz, dwa przeliczyłam korzyści z tego faktu płynące i wyszło mi, że taki prezent będzie najlepszy. Zakupiłam zatem: farbę do włosów, perfumy, lakier do paznokci, cienie do powiek i trzy pędzelki do makijażu. Bo kto powiedział, że lekko utyci ludzie nie mogą być zadbani.

Słowo się rzekło i wstałam rano z nastawieniem, że zrobię się dla ukochanego na bóstwo. W końcu prezent dostać musi, a że opakowanie przygrubawe… no tak wyszło. Ważne, że zawartość szczęśliwa.

Wracając jednak do tematu. Rozpakowałam proszę ja ciebie farbę, wymieszałam zgodnie z instrukcją i zabrałam się do roboty. Niestety za wielkiej praktyki w farbowaniu nie mam, bo robiłam to drugi raz w życiu. Zresztą wywnioskować to można po wyglądzie łazienki. Nie tylko moje kłaki, ale też umywalka, dwie ściany, framuga, podłoga i dywanik chciały się upiększyć. To jeszcze nie koniec nieszczęść, niestety. Przy końcówce zawartości tubki moim pięknym oczom ukazały się połacie niezafarbowanych włosów. Nie, nie przesadzam! To nie były pojedyncze kudełki czy pasemeczka tylko cholera pół niezafarbowanej głowy. Jak ja to zrobiłam? Nie wiem. Po prostu  nie mam pojęcia.

 Jednak modły do świętego Walentego o to by jakoś temu zaradził przyniosły skutek i jakimś cudem udało mi się pokryć całe włosy. Efekt końcowy chyba jakiś znowu najgorszy nie jest, bo usłyszałam, że ładnie wyglądam. Znaczy to ni mniej ni więcej, że prezent udany i chyba będę go powtarzała przy każdej okazji.

A co tam słychać u mnie w Organizmie jesteście ciekawi?

- Kupidyyyyynie, Kupidynie jesteś tam? – zawołała Dieta Mścisława.

- Ki cholery się tak drzesz? Starego nie ma w domu. Polazł do Walentego na imprezę. Cały rok w mordę jeża macie na to by się złazić, aleeee nieeee. Tylko Luty na kalendarz wskoczy to się wszystkim nasz adres przypomina. Jak ja nienawidzę tej roboty. Jakżeś już przylazła, to mów czego chcesz. – powiedziała zirytowana sekretarka, a prywatnie żona Kupidyna.

- Już nie ważne, nie będę przeszkadzała. Może sama sobie poradzę ze swoimi problemami. – pociągnęła nosem Dieta.

- Nie rycz głupia i wchodźże do domu, bo wieje, a ja mam schorowane korzonki. Może i nie jestem pracownicą miesiąca, ale na robocie się znam. Tyle lat po ślubie z tym gamoniem jestem, że już nie jednej historii się nasłuchałam. Siadaj na dupie, zrobię herbaty, przyniosę chusteczek i opowiesz co ci tam w sercu siedzi. Czekaj tu na mnie i poukładaj sobie w głowie co chcesz mi powiedzieć, bo nienawidzę jak ktoś rozwleka temat. Ma być krótko i na temat. Zrozumiano?

- Tak, proszę pani. – Mścisława smutno pokiwała głową. Otarła łzy mokrym już rękawem i zapatrzyła się na zdjęcie zakochanej kiedyś pary, którą niewątpliwie była ta dziwna kobieta wraz z mężem. Jak to możliwe, że ktoś, kto jest z Bożkiem Miłości jest taki zgorzkniały?

- Gotowa? Poprawże te włosy porządnie, bo ci sterczą w każdą stronę, pociągnij usta szminką i zacznij mówić. – nakazała gospodyni wyrywając interesantkę z zamyślenia.

- Poznaliśmy się niedawno. Było piękne słoneczne popołudnie, gdy ujrzałam go po raz pierwszy. Ubrany był w..

- KOBIETO! KRÓTKO, CZEGO NIE ROZUMIESZ?

- Przepraszam. Poznaliśmy się w parku. Niedaleko Nerki jest taka łąka z najpiękniejszymi czerwonymi krwinkami. Chciałam ich trochę nazrywać, gdy nagle od strony Wątroby nadszedł On. W pierwszym odruchu chciałam uciec, bo ta dzielnica nie należy do najbezpieczniejszych, ale ten jego uśmiech… to spojrzenie…

-EEEEEKHMMM!

- … utonęłam w nim. Nieśmiało zapytał co tu robię. Wytłumaczyłam i tak zaczęła się rozmowa. Przegadaliśmy cały wieczór. Opowiedział mi o Cukrowym Ruchu Oporu, którym zawiaduje, o swoich przyjaciołach i idei jaka im przyświeca. Zaimponował mi stanowczością, wiarą w powodzenie swojej misji.  Dlatego też nie mogłam mu powiedzieć prawdy kim jestem. Nawet imię zmieniłam. O sobie powiedziałam tylko tyle, że jestem tu od niedawna i jeszcze nikogo nie znam. Czy czytałaś kiedyś „Romeo i Julię” Szekspira? Nasza miłość jest właśnie skazana na taki koniec. Moja rodzina nigdy nie pogodzi się z tym, że ja dziewczyna z dobrego domu, córka Silnej Woli i Zdrowego Rozsądku pokochała Tłuszcz! Nie ma dla nas przyszłości, przecież on chce mnie zniszczyć!

- Mówiłam przecież żebyś nie beczała. To nic nie da. Łzy sprawiają tylko chwilową ulgę, ale mącą myśli. Wydajesz się rozsądną dziewczyną, widzę to po twoich oczach. Jesteś przecież Dietą! Weź się zastanów jak możesz to wykorzystać. Chyba nie muszę ci tłumaczyć różnicy pomiędzy dobrymi a złymi Tłuszczami?

- No w sumie nie…

- Idź dziecko do domu i opracuj plan. Zamieszaj najpierw chłopakowi w głowie tak żeby świata poza tobą nie widział, a potem przystąp do działania. Małymi kroczkami i ostrożnie przekabacaj go na swoją stronę. Pokaż mu, że przyswajanie tylko dobrych kwasów tłuszczowych będzie dla niego najlepsze. Może na razie nie wychylaj się z tym, kim naprawdę jesteś. Dla dobra waszego związku i powodzenia misji. Później jak już będzie cię kochał na zabój to wyznasz mu całą prawdę.  A teraz skorzystaj z łazienki, opłucz twarz zimną wodą, popraw makijaż, uśmiechnij się zniewalająco, wyprostuj się, żeby cycki ci nie wisiały po pas i zmykaj na randkę. Zresztą ja też mam plany na wieczór. Za nic w świecie nie przegapię urodzinowej imprezy Walentego!

 

 

12 lutego 2018 , Komentarze (5)

Z pamiętnika Grubaski. Dzień … ( a cholera tam wie, bo się pogubiłam)       

Z grubymi ludźmi jest jak z Murzynami. Tylko my sami możemy o sobie mówić, że jesteśmy grubi, a oni mogą nazywać siebie Czarnuchami. Nikt inny nie może używać tych dwóch zakazanych słów. I co z tego, że te dwa przymiotniki odzwierciedlają stan faktyczny? To i tak Wam nie pomoże jak będziecie uciekać przed tasakiem lecącym w Waszym kierunku.

 Zresztą czasami wzrok niektórych ludzi mówi więcej niż tysiąc słów. Kojarzysz ten moment, gdy ktoś kogo dawno nie widziałeś obcina cię wzrokiem od stóp po cebulki włosów? Kalkulator w oczach zaczyna pracować. I myśli po głowie krążą „ o w mordę, ale ona przytyła!”. W niektórych przypadkach mając do czynienia z odważniejszymi usłyszę „ nooo, widzę, że się powodzi, albo „No, widzę, że nie chudniesz..”. A powiedz mi który to już miesiąc? Chłopiec będzie?” w takich sytuacjach przypomina mi się, że jestem z Krakowa, a u nas walczy się na maczety… Teraz już wiem skąd to się wzięło. To na pewno, któryś z kibiców przeciwnej drużyny był lekko utyty i usłyszał mało elokwentne „ TY GRUBASIE PIERDO*ONY..” itp., itd. Iskierka została zapalona, a że akurat było wielkie karczowanie łąk nowohuckich i maczeta w ręku idealnie pasowała...

Może zostawmy już ten temat, bo mnie wyobraźnia poniosła. Jako, że sprawy organizacyjne mamy za sobą to zobaczmy co tam się dzieje u mnie w Organizmie.

- Sieeeeema Staraaa! Milion lat żeśmy się nie widziały! Opowiadaj co tam u ciebie? Jak życie? A co żeś taka padnięta z rana? Było co? No przyznaj się. Bo wiesz u mnie to tyle się teraz dzieje, że nie mogę ogarnąć. Kaśka ćwiczyć zaczęła to i mi się humor poprawił. Zresztą czy ty widziałaś tych przystojniaków z Wielkiej Ofensywy Warzywnej? Aaaaaa! Takie ciasteczka, tyle słodkości, seksapilu i wdzięku to ja już dawno nie widziałam. Aaaah, rozpływam się na samą myśl o Szeregowym Szczypiorku. Wystarczy popracować nad jego zabójczym oddechem i będą noce pełne emocji. Zresztą nie tylko on godny jest uwagi! Czyś ty widziała oddział Pomidorowej Piechoty? No co za klasa i szyk! Oh ile ja bym dała za to, by mnie wzięli do swych oddziałów. Mogłabym być chociażby sanitariuszką i opatrywać tych naszych dzielnych chłopców. Teraz nabór robią to może akurat uda mi się zaciągnąć. Wyobraź sobie, ja w białym kitlu przeciskająca się pomiędzy tymi wszystkimi przystojniakami. Rozrywam im koszule, ściągam te brudne i poniszczone łachy… Będę jak doktor Quinn normalnie! Organizm potrzebuje takich jak ja! Pełna energii, lekko zwariowana, umiejąca strzelać z Tubki Jogurtowej. Mój ojciec chrzestny to Generał Bakłażan. To on mnie wszystkiego nauczył! Czy ty wiesz, że taka Tubka załadowana Jogurtem naturalnym potrafi wystrzelić działo z ponad milionem żywych bakterii? Przecież przy nas ten cały CUKROWY RUCH OPORU nie ma szans na przetrwanie. Aaaał! A za co ten kuksaniec? Coś ty taka milcząca? Worki pod oczami, niezdrowa cera, wzrok mętny i zamyślony, tusz na policzkach rozmazany! No nie! Tylko mi nie mów, żeś się nieszczęśliwie zakochała! NOO mów, że co.

- A co mam gadać jak mi do słowa dojść nie dajesz? No trafiło mnie, najgorsze jest to, że on nie jest dla mnie. Matka mnie z domu wyrzuci jak się dowie, że kocham …

- Kurde mój autobus! Muszę lecieć. Zadzwoń do mnie później to pogadamy i wszystko mi opowiesz. Za niedługo Walentynki, poproś Kupidyna to ci pomoże!!! – krzyknęła Endorfina i wskoczyła do pędzącego pojazdu. Zostawiając oniemiałą i coraz bardziej przygnębioną koleżankę.

CDN.

9 lutego 2018 , Komentarze (1)

Dzień DWUNASTY.

- Macieju, a tak w ogóle to dlaczego ja nie mam na swoim profilu diety?

- Bo ja mam wykupioną dietę dla par.

- O żesz ty świnio pazerna! Toś ty taki cwaniaczek? Nie dość, że wolisz nie dojeść aby wypić piwo to na dodatek wykupiłeś sobie pakiet dla pary żeby więcej zjeść! I tu cię mam gagatku. Zresztą życie jest takie niesprawiedliwe, jedni mogą zjeść cztery pizze i nie utyć ani grama, a ja na sam widok czegoś słodkiego przybieram ze dwa kilo. Jedyny cukier na jaki sobie pozwalam to ten w herbatce raz dziennie i czasami kawa w kawiarni, no ależ ile to może mieć kalorii? …

 

W tym samym czasie, gdzieś w otchłani mego ciała, tuż przy Wątrobie…

 

 

- Siema Ziomeczku, nie miałbyś jakiegoś kryształka na sprzedaż? – zapytała trzęsąca się jak galareta Tkanka Tłuszczowa. - Już tyle dni jestem na głodzie.

- Doskonale wiem jak się czujesz moja droga. Na szczęście ta nasza Kaśka jest strasznie durnowata i myślała, że jedna łyżeczka cukru ma dziesięć kalorii. Dzięki temu, że jej mózgownica nie pracuje jak należy to jeszcze żyjemy. Jak tylko zgodzisz się przyłączyć do naszego Cukrowego  Ruchu Oporu to obiecujemy, że wszystko wróci do normy. – przedstawił sytuację Cholesterol. – na razie na zachętę dostaniesz od nas trzy gramy. Wiem, że ostatnim razem też miało się nam udać, no ale nie przypuszczaliśmy, że tym razem Kasina dieta potrwa tak długo.

- No właśnie tu pojawia się mój Zbawco taki malutki, tyci, tyci problemik. – nieśmiało wtrąciła Tkanka. – Byłam dziś w okolicy Serca i słyszałam jak rozmawiało z Nerką o tym, że są wdzięczne Katarzynie za te uciekające kilogramy. Nerka już nie pamięta kiedy miała tyle roboty, w końcu funkcjonuje jak dawniej i tak łatwo nie pozwoli się teraz Kasi poddać. Serce też taaaaam, coooś o jaaaakimmsśśśś Warzywnym WOW –ie gadaaało! W MORDĘ JEŻA LATAJĄCY SŁOŃ! – krzyknęła Tkanka po czym zaczęła się śmiać w niebogłosy.

- Oho, widać, że koleżanka dawno sacharozy sobie nie wstrzykiwała, bo zaczyna bredzić.  Cholesterol, jakbyś mógł to rozwiń swą myśl na temat tego Ruchu Oporu, boś mnie zainteresował tematem, a boję się, że już długo tak nie pociągniemy. Ukrywamy się tu jak jakieś zbiry normalnie. Bez dachu nad głową, pełnej lodówki, a i w skarpetkach już się dziury przebijają. Skończyły się złote czasy! – pociągnął nosem Tłuszcz, dorzucając drewna do przygaszającego ogniska, które raz po raz wznieca stan podgorączkowy w ciele Kasi.

- Ja to widzę tak drogi przyjacielu. Trzeba wydrukować co najmniej z tysiąc propagandowych ulotek, które będą zachęcały do przyłączenia się do naszego przedsięwzięcia. Pamiętajcie tylko o jakimś chwytliwym haśle np. „ PUSTE KALORIE DLA KAŻDEGO” albo „ KEBAB, PIZZA TO DWAJ BRACIA - KAŚKA SIĘ NIE ZMIEŚCI W GACIACH” , „ ZAMIAST WODĘ, COLE PIĆ - KAŚKA BĘDZIE CIĄGLE TYĆ”, „ NA KOLACJĘ PÓŁ SERNIKA - KAŚKI DIETA SZYBKO ZNIKA”.

 

Z tego co wiem Kubeczki Smakowe mają dość papki z pomidora i twarożku zatem musimy uderzyć w słabe punkty Diety i obrzydzić Kasi zdrowe jedzenie. Zresztą sami widzieliście co Amanda przygotowała im w tym tygodniu w menu. Myślicie, że długo tak pociągną na makaronie ze szpinakiem? Nie sądzę. Tym bardziej, że warunki ku temu są sprzyjające, bo zbliżają się Maćkowe urodziny . Co prawda rocznicowy plan się nie powiódł, bo nie zjedli nic grzesznego, ale zawsze to parę kalorii z kurczaka do przodu, a o winie nie wspomnę. Trochę zapasów jeszcze mamy, więc nie jest tak źle. Skontaktowałem się z Cukrem i powiedział mi, że z każdej łyżeczki, którą Kaśka posłodziła herbatę, robił działki. Trochę dla każdego z nas na skromny początek, a reszta dla nowych rekrutów. Czymś musimy ich do siebie zachęcić. Nie bój się przyjacielu, jeszcze wyjdziemy na swoje, a wtedy jak przywalimy efektem jo-jo to będą musieli Kaśkę toczyć, bo chodzić nie będzie miała siły! Pierwszą akcję rozpoczniemy w dniu naszego święta czyli w Tłusty Czwartek. Proszę by wszyscy ładnie się ubrali, przygotowali i nauczyli propagandowych wierszyków. Gościem honorowym będzie Zachcianka, Pazerność, Pokusa i oczywiście Tradycja. My zajmiemy się naszymi wybitnymi gośćmi i postaramy się ich przekabacić na naszą stronę, a w tym czasie Kubeczki Smakowe i Ochota na Słodkie wezmą Mózg w posiadanie pod dowództwem Słomianego Zapału. Luty to świetny miesiąc na wszelkie Dieto Łamacze – szóstego Maćka urodziny, później pączkowe święto, naleśnikowy wtorek, Walentynki, zaraz potem Pizzowy Wtorek przed okresem. To musi się udać!

9 lutego 2018 , Skomentuj

Dzień siódmy.

Powinno być raczej o dniu szóstym, który przysporzył mi wczoraj wiele bólu. Opowiem Wam jak mój kochany organizm postanowił się ze mną zabawić.

A było to tak…

 

W Ośrodku Sytości na porannej kawce spotkali się Tłuszcz z Cukrem.

- Nie wytrzymam ani jednego dnia więcej! - Zakrzyknął Tłuszcz, który czuł się coraz gorzej. – Ile jeszcze można czekać, aż Kaśka się opamięta i zrezygnuje z diety? Słyszeliście ona nawet nadała jej imię. Karygodne to jest! Nie wolno się zaprzyjaźniać z wrogiem to zasada numer jeden. Ta Wariatka chce się nas pozbyć ja wam to mówię. Uroiła sobie jakiś problem i teraz za wszelką cenę chce go wyeliminować, a nie od dziś przecież wiadomo, że kochanego ciałka nigdy za wiele.

- DOBRZE GADA, POLAĆ MU! – dało się słyszeć głosy z końca sali.

- Tluszczyczku kochanieńki, nie panikuj. Zobaczysz jeszcze parę dni i jej przejdzie. Zadzwońmy do Słomianego Zapału on zawsze ma dobre wymówki i wie jak nakłonić Kasiuńcię do zmiany planów. Zresztą ja też mam dość. To już siedem dni jak nie dostałem porządnej dawki białego proszku. To się musi wreszcie skończyć!

- DOBRZE GADA, POLAĆ MU! – znów ta sama osoba wtrąciła się do rozmowy.

- Kto to mówi? Chciałbym wiedzieć na kogo wystawić rachunek- rzekł poirytowany Tłuszcz.

- A witam szanownych kolegów. Pozwólcie, że się przedstawię. Cholesterol, miło mi. Przez przypadek usłyszałem Panów rozmowę i zdaje mi się, iż mamy ten sam problem. Nazywa się Mścisława, czyż nie?

- Kolega widzę z branży?

- Nieskromnie się przyznam, że mam na koncie parę udanych udarów mózgu, zawałów. Moją ulubioną chorobą jest jednak miażdżyca. Widzę, że szanowne grono się tu zebrało.

- Do rzeczy kochanieńki. Jak możesz nam pomóc w tym ciężkich czasach? Już straciliśmy w swoich oddziałach jednego z naszych ludzi, mianowicie Żydek odszedł od nas i bardzo przeżyliśmy jego stratę. Nie chcielibyśmy się znowu rozczarować. – podirytowany Cukier sięgnął do puderniczki by oprószyć swe lico resztkami pudru.

- Spokojnie, na mnie możecie liczyć. Znam osoby, które są niezawodne w swoim fachu. Podpytałem tam i ówdzie. Z tego co wiem to Kasia ma wrażliwe jelita. Czyli tam też udamy się w pierwszej kolejności. Przejrzałem jej plan zajęć na dziś. O ósmej zaczyna pracę, później szybko do szpitala, ze szpitala znowu do roboty i dopiero wtedy do domu. Znaczy to mniej więcej tyle, że nie będzie miała czasu porządnie zjeść. Drugie śniadanie pewnie wrzuci w siebie w

pośpiechu, lunch będzie późną porą więc już prawie na pusty żołądek. Plan jest zatem banalnie prosty. Zaraz po obiedzie mój człowiek zaatakuje Flaka. Musicie wiedzieć, że zatrudniam tylko i wyłącznie profesjonalistów. On potrafi zakręcić i zapchać Jelita jak nikt inny. Ból i Gorączka przybędą natychmiastowo. Znam się z nimi nie od dziś, a poza tym mają u mnie dług wdzięczności.

- I pan, panie Cholesterol myśli, że to się może udać? – Tłuszczyk z powątpiewaniem przyglądał się nowo poznanemu mężczyźnie.

- Ja to wiem! Raz dwa odechce się jej przyjaźni z Mścisławą.

- Niech będzie, zaryzykujmy!

 

I faktycznie zaryzykowali. Ból jelit ściął mnie wczoraj z nóg, do tego gorączka 38,6. Aaaaale nieeeeee, nie poddam się tak łatwo i lepiej przyzwyczajajcie się do smaku klęski! Ole!

 

Wasza Kasia.

 

 

 

 

9 lutego 2018 , Skomentuj

Dzień piąty.

Melduję, że żyję. Z głodu nie umarłam (jeszcze). Powiem Wam, że jednak dieta i „ciężkie kobiece dni” są mega wyzwaniem dla całej rodziny. Nie dość, że hormony buzują, to jak na złość ataki głodu przybierają postać czekolady z ogórkiem kiszonym. W domu oczywiście nikt mnie nie rozumie, więc jestem postrzegana jako chodzący wulkan… Niestety nie seksapilu, ale wkurzenia.

 Maciek uważa, że w takie dni każdy facet powinien mieć zapewnioną piwnicę gdzieś w głuszy żeby móc się ukryć przed naszym zrzędzeniem. Nie wiem o co mu chodzi do jasnej cholery!

 Wracając jednak do diety. Największym wyzwaniem dla mnie jest picie wody. Od wczoraj dziennie wypijam 1,5l butlę. Normalnie wypicie takiej ilości zajęłoby mi jakiś tydzień. W pracy mam gestapo pod postacią Maryji, która narzuca tempo picia. Dobrze, że to jednak woda bez kreseczki nad O, bo bym po pierwszych trzech godzinach do tyłu chodziła. Toć jak ona mnie tak będzie piłowała to będę musiała zainwestować w pielucho majtki. Tak, se teraz myślę, że ona to robi specjalnie, bo kibelek mamy na piętreku i żeby się do niego dostać to muszę pokonać ileś tam schodów. A to cwaniara jedna, noo.

 Przyznam się Wam jednak do czegoś. Założyłam sobie plan. Jak wypiję 2l to zasłużę na nową szminkę, za 3l w nagrodę przewidziana jest nowiusieńka pachnąca książka.( Muahaha, podstępny lisek ze mnie.)

Z Mścisławą (dieta) się dogadujemy. Nie jest łatwo  co prawda, ale jakoś to idzie. Przyjaciółkami jeszcze nie jesteśmy. Ogarnęliśmy z panem EM listę zakupów na cały tydzień. Jak nie zbankrutujemy w pierwszym miesiącu to będzie dobrze. Prawdę gadają, że zdrowe odżywianie jest dla bogaczy…

Dobra starczy na dziś. Nadal proszę trzymać kciuki za powodzenie misji!

9 lutego 2018 , Skomentuj

Dzień drugi.

Jest dobrze! Nooo, może nie jakoś wyśmienicie, bo nie poćwiczyłam dziś, ale diety się trzymałam. Oczywiście na brak ruchu mam co najmniej trzy wymówki. Wyobraźcie sobie, że przebudziłam się o szóstej. Pierwszą moją myślą było „ok., jest nie źle, wstanę teraz to przed pracą polecę z psem na spacer, taki szybko- chodzony, alboo jeszcze lepiej, jak teraz się podniosę z wyrka to może uda mi się machnąć jakiś trening. Kurcze, już miałam jedną nogę na dywanie, już, już miałam wstać, ale jakiś cholerny chochlik szepnął mi do ucha, że przecież dziewięć godzin w robocie mnie czeka. Jak jeszcze z dziesięć minutek poleżę to nic strasznego się nie stanie. Niby nie, myślę sobie. Szybko wciągnęłam nogę pod kołdrę, na sekundę dosłownie przymknęłam oko.. ja się tylko do cholery pytam jakim cudem te parę sekund trwało ponad godzinę? Obudziłam się wraz z budzikiem. I dupa blada poćwiczone. Później pojechałam do roboty, a że miałam jeszcze trochę czasu to wkoczyłam na Tesco. „Noż ty w morde jeża!!!!”. Jak ja na diecie jestem to te skurczybyki jedne, łajzy normalnie na samym froncie postawili mega promocję na moje ukochane chipsy. Jak tylko to zobaczyła ślina mi po brodzie zaczęła cieknąć, a język zwijałam z podłogi. Dosłownie czułam ten idealnie słony smak, w uszach słyszałam delikatne chrupanie, niewidzialne okruszki zlizywałam z palców. „Kaśka, ty lebiodo, ty grubasie jeden! Ogarnij się i spieprzaj stąd jak najdalej!” usłyszałam w głowie. To Żydek znów się odezwał wraz z Mocnym Postanowieniem. Żeby dodać sobie otuchy zawyłam na cały sklep” Biegnij, Forest, biegnij” i popędziłam w alejkę z pastami do zębów, bo przecież po to przyszłam. Spuściłam łeb żeby już nic nie rzucało mi się w oczy, tudzież „samo” nie wskakiwało do koszyka. „Jeden- zero dla mnie!” rozdarłam ryja wychodząc ze sklepu, obracając się  pokazałam mu jęzor.( Tak wiem, dojrzałe i mądre to było). „ A coo, mi będziesz kłody pod nogi podtykało”, se myślę, nie ze mną te numery. Później już było lżej, bo w robocie żadne pokusy nie czyhały. Chociaż z drugiej strony… uznałam, że wezmę sobie filety z kurczaka na obiad. Akurat były już pokrojone, w takiej fajnej pikantnej przyprawie, mówię Józkowi „ weż wrzuć troszkę na obiad, eee więcej, no co tak mało dorzućże jeszcze” przyprawy też mi się mało wydawało to se sypnęłam garść. A żeby mnie gęś pogryzła. Wracam ja do domu, proszę ja ciebie , wrzucam to wszystko na patelnię i wyobraź sobie, nie mieści się. Poniosło mnie przyznaję. Będzie na parę dni. Zrobiłam, spróbowałam i muszę przyznać, że pazerność mnie zgubiła, bo ostre jak cholera a może i dwie.

Także tego, bilans na dziś:

Jestem z siebie dumna, bo nie dałam się i nie kupiłam nic słodko-słonego. Trzymałam się diety. Nikogo nie zabiłam na wskutek spadającego poziomu cukru we krwi. Co prawda nie ćwiczyłam, bo nie miałam czasu (a niech mi ktoś tylko z argumentem wyjedzie, że przecież młoda godzina i zawsze jeszcze mogę ruszyć dupę to wykasuję trzecie zdanie w bilansie ;) )

.Katarzyno jestem z ciebie dumna.