Urlop powoli dobiega końca, to najdłuższy urlop jaki miałam bo prawie 1,5 miesiąca. Do pracy wracam w poniedziałek za tydzień - jakoś trzeba będzie się przestawić no cóż.
Dzisiejszy dzień bardzo pracowity pod względem porządkowym i trochę kuchennym. Rano zrobiłam domowy koncentrat pomidorowy i obrałam kolejną porcję jabłek do suszenia. Później zabrałam się za obcinanie i formowanie tui. Ręce od nożyc mi odpadają, ale może jak się tak nagimnastykowałam to noc prześpię ciurkiem.
Na dzień jutrzejszy pracę mam już zaplanowaną, oby tylko nie złapała mnie jakąś niemoc. Zapowiedziała się też siostra po dary ogrodu czyli maliny. Jutro też chcę zrobić domową kostkę warzywną, nie wiem czy to warto ? czy będzie dobra ale chcę spróbować. Przymierzam się też do zrobienia nalewki malinowej, ostatnio piłam taką pyszną u sąsiadki - muszę zagadać o przepis.
W niedzielę odwiedziły mnie dziewczyny z pracy, przez te półtora miesiąca, kiedy nie pracowałam działo się tam a działo. Okazało się, że jedna z dziewczyn odeszła od męża - teraz dopiero wyznała jak wyglądało jej życie. Dziewczyna ta pracuje z nami od ok niecałego roku i nigdy nie dawała sygnałów, że ma tak psychicznego męża - zazdrośnika, alkoholika, nieroba, generalnie sytuacja nieciekawa. Dobrze, że podjęła taką decyzję tylko szkoda że tak późno. Jakaś plaga tych rozstań ostatnio wokół mnie.
A na koniec dziś nie kwiatowo a arbuzowo
takie maleństwo nam urosło - ciekawo jaki będzie w środku.
i takaaaaaaa brzoskwinia wyrosła mi na drzewie dynia wędrowniczka