Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Moją pasją jest ogród... poświęcam mu każdą wolną chwilę jeśli akurat nie skupiam się na odchudzaniu,bo ono spędza mi sen z powiek!!!! Szybko się poddaję ,nie umiem wytrwać dłużej na diecie jak tydzień..,dwa. Odchudzam się od zawsze i nigdy, bo zawsze jest jakieś "ale" ,zawsze znajdę powód ,żeby złamać zasady. Może tym razem mi się uda.... Trochę ćwiczę. Odpuszczam sobie weekendy . Kocham zwierzaki, pożegnałam mojego kochanego 15 letniego psiaczka i od pół roku mam młodziutką sunię, też pudelek, też czarna.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 128919
Komentarzy: 1083
Założony: 28 lipca 2006
Ostatni wpis: 6 lutego 2014

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
grazynkach

kobieta, 61 lat, Skawina

168 cm, 69.00 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: Utrzymam wymarzona wagę do końca roku 2012.

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

11 listopada 2011 , Komentarze (4)

Waga drgnęła i zobaczyłam już jedną szósteczkę wiem, że to jeszcze nic poważnego, ale i tak bardzo mnie cieszy. Dzisiaj w planie rowerek, kijków nie będzie, bo okropnie wieje i jest przeraźliwie zimno.
menu:śniadanie: płatki kukurydziane 5 łyżek + szkl. mleka, kawa
II śniad: kefir 200ml, banan
obiad: 2 "gołąbki" surówka z buraczków
kol: jogurt 250ml + jabłko
Miłego weekendu. 

10 listopada 2011 , Skomentuj

Od rana szykuję gołąbki bez zawijania, wg własnego przepisu i bez sztucznych przypraw sklepowych  . Farsz już zrobiłam, teraz stygnie gorący ryż a ja w między czasie siadam na rowerk. Na pewno przepedałuję 20km ale może uda się więcej. Wczoraj nagrałam sobie jakiś horror, specjalnie na dzisiejszy rowerek, żeby czas szybciej zleciał i żeby się nie nudziło. Wieczorem jadę na francuski. W czwartki muszę zabierać samochód, bo zajęcia mam od 20 do 22. gdy się kończą jest bardzo ciemno i boję się wracać pieszo. Kijków raczej nie zaliczę, dlatego chciałabym więcej na rowerku ujechać, bo samo się nie chce jakoś tak schudnąć, trzeba się mocno starać. W każdym razie będzie i dla ciałka i dla żołądka 
menu: śniad. 68g grahamka, 2 małe jajka, sałata lodowa, parę plasterków ogórka zielonego,
II śniad: kefir 200ml i banan
obiad: zupa kapuśniaczek ze słodkiej kapusty, bez zabielania, gołąbek, buraczki
kol: jogurt 250ml, jabłko, kawa
Miłego dnia Wam życzę i sobie też. 

9 listopada 2011 , Komentarze (1)

Ciągle piękna pogoda, wróciłam właśnie z kijków i mam za sobą spalonych 430kcal. Za godzinę jeszcze rowerek 20kg będzie 730kcal. to chyba dość  . Jestem teraz w trakcie odkurzania domu, muszę jeszcze ugotować sobie jedzonko. 
Menu: śniadanie: 80g grahamka, 150g chudego twarożku, sałata lodowa
II śniad: 200ml kefiru, jabłko, paluszek zobożowy  w czekoladzie ( 100kcal) 
obiad: barszcz czerwony 2 porcje, bez zabielania
podwieczorek- kolacja: banan, jogurt 200ml.
Miłego dnia życzę. 

8 listopada 2011 , Komentarze (3)

Oj nie wiem, jak to dzisiaj będzie z dobrocią dla "ciałka", bo dostałam @, a że przestałam brać pigułki, to strasznie się źle czuję, chyba na rowerek to nie wsiądę, ale może kijki zaliczę w południe. Teraz u mnie -1 na polach biało od mrozu, opadają resztki liści z drzew. Rano mam w planie ulepić 120-150 pierogów z mięsem, zobaczymy ile mi wyjdzie. Mam chętnych na takie pierożki. Będę stać w kuchni pewnie ze 4h włącznie ze sprzątaniem.   niech to będzie część dzisiejszej gimnastyki.  Wieczorem mam francuski, więc jeszcze trochę się pouczę. Szkoda, że tak szybko robi się ciemno, nie mogę już na nogach pedałować na te zajęcia.. . Byle do wiosny.
Menu: śniadanie: 2 małe, wiejskie jajka, chlebek graham 100g, sałata lodowa, buraczek, kawa
II śniadanie: surówka z buraczków i kefir
obiad: kasza gryczana, 2 parówki drobiowe, buraczki, 
kolacjo-podwieczorek:  banan, twarożok ziarnisty 3%
Miłego dnia Wam życzę, sobie też 

7 listopada 2011 , Komentarze (4)

Dzień zaczęłam od rowerka, na którym przejechałam 20kg spaliłam 730kcal, zaraz po tej "przejażdżce" poszłam na kijki 7km, spaliłam włg krokomierza 630kcal, to razem będzie: 1360kcal. To było wszystko, co zrobiłam dla ciałka. Dla lepszego samopoczucia byłam u fryzjera, odświeżyłam odrosty i wymodelowałam włosy.  Później przygotowałam farsz na pierogi z mięsem i jutro rano będę je lepić a mam ich zrobić 3kg na sprzedaż, koleżanki zamówiły, , wpadnie trochę grosza... . 
A co dzisiaj w menu:
 śniadanie: owsianka
II śniad: 3 parówki drobiowe i kajzerka i ogórek kiszony
obiad: rosół z ryżem i filetem z kurczaka,
kolacjo-podwieczorek: banan, kefir naturalny, 2 kostki gorzkiej czekolady 
Trochę mało warzywek w tym menu, ale kupiłam dzisiaj kiszoną kapustę i buraczki i zrobię sobie całą górę surówek. Lubię nawet  do kanapki zjeść porcję surówki.
 Tym wyjściem do fryzjera poprawiłam sobie humorek i oby jutro też tak miło minął dzień.

6 listopada 2011 , Komentarze (1)

Kolejny słoneczny dzień  i całkiem ciepły jak na listopad. Jestem już sama w domu,bo Pan Mąż już pojechał do wielkiego miasta... . Pewnie znów przywlecze torbę pełną nowych ciuchów, gadżetów, zabaweczek. Jakie to głupie i smarkate... biedny chłopczyk kupuje sobie nowe zabaweczki na otarcie łez... to takie w stylu: "zobacz, mnie na to stać" ... fakt, a mnie nie. Nigdy rzeczy materialne nie miały dla mnie wielkiego znaczenia... . Ale to ma być taka jego "zemsta", żeby pokazać jaki to on nie jest "zamożny" a mnie nie stać... . 
Ale przecież za oknem świeci słońce, więc nie będę się dołować przez dupka... . 
Wybieram się na długi spacer z kijkami 12km. 
menu: śniadanie: owsianka, kawa
II śniadanie: 3 kromki chleba, 2 jajka, sałata lodowa
obiad: rosół z ryżem i filetem z kurczaka
podwieczorek: kefir
kolacja: banan i jogurt.
Miłego dnia życzę. 

4 listopada 2011 , Komentarze (6)

Trochę nie zaglądałam, ale to przez sytuację w domu. Ciągle źle i co raz bardziej myślę o tym, żeby przestać walczyć, bo chyba już nie ma o co. 
Diety pilnuję na 3+ bo w lodówce robi się zupełnie pusto, więc jem co mam a nie to, co by należało. Ogarnia mnie jakiś potężny dołek, zmora, handra... nie umiem sobie znaleźć miejsca. Staram się wychodzić z domu, jak zbliża się godzina powrotu Pana Męża z pracy, wolę schodzić mu z drogi, nie prowokować do znęcania się psychicznego nade mną. Bo przecież on mnie nie bije, nie pije.... "wspaniały" , chodzący ideał, no nie ma się do czego przyczepić... . 
Dzisiaj się ważyłam, ubyło 0,60 to dobrze, choć spodziewałam się więcej. W środę było całe kilo w dół ale jak widać, moja waga bardzo świruje  . Myślę, że to stres, smutek i żal do całego świata... . Muszę się bardziej nad sobą zastanowić. Coś muszę zmienić, tylko jeszcze nie wiem co i jak... . 
Dla ciałka to dzisiaj będzie tylko grabienie liści, ale będzie tego ze 50 taczek jak nic. Jak mi wystarczy sił, to pójdę z Bellą na długi spacer.
Menu: śniadanie: 60g chleba ciemnego posmarowane fetą, obłożone jajkiem na twardo i przykryte liśćmi sałaty lodowej. Kawa inka do picia, bez cukru.
II śniadanie: kefir 
obiad: "rosół" z ryżem i kawałkami filetów z piersi kurczaka,
podwieczorek: kefir i banan
kolacja: twarożek ziarnisty 3% Piątnicy 150g, jabłko

Dziękuję Wam za życzenia urodzinowe. Życzę miłego i udanego weekendu.

31 października 2011 , Komentarze (2)

Coś nie mogę pozbyć się tej ósemki na wadze  strasznie mnie to męczy i zniechęca do wszystkiego... . Fakt nie ćwiczę w weekendy, ale za to pracowałam w ogrodzie, czyli jakiś ruch był a nie siedzenie na kanapie. Dzisiaj Pan Mąż ma wolne, szkoda, bo miałabym spokój. Zabrał się co prawda przed chwilą i pewnie pojechał do Krakowa jak zwykle. I póki go nie ma, mam trochę ciszy. Dzisiaj od rana urywają się telefony od rodziny, to miło, że pamiętają o moich urodzinach... . Jak by je tu dzisiaj przeżyć  . może zaszaleję i wieczorem wypiję lampkę Armagnac, córka przywiozła mi z Francji , miałam go na specjalną okazję, ale może  to dobry powód, żeby go dzisiaj otworzyć... tak myślę. Ogólnie coś nie najlepiej się czuję i psychicznie i fizycznie... spada ciśnienie zaczyna mnie boleć głowa, wybiorę się na długi spacer, muszę się dotlenić. Zauważyłam, że ponieważ spędzam b. dużo czasu na świeżym powietrzu, to gdy zamykam się w domu na połowę dnia, to zaraz łapie mnie gół głowy. Staram się nie łykać tabletek a często właśnie spacer pomaga. Muszę się dotlenić. Więc w dzień plan dotleniania a wieczorem Armagniac.  
A co dzisiaj w menu: śniadanie: owsianka,
II śniadanie: kisiel słodka chwila
obiad: makaron ze szpinakiem i serem feta, barszcz ukraiński
podwieczorek: koktajl truskawkowy
kolajca: serek "śmierdzielek", kromka chleba i lampka Armagniac 
 i oby do jutra. 

29 października 2011 , Komentarze (3)

Pochmurny ranek nie nastraja optymistycznie  . Dzisiaj mam w planie cd porządków w ogrodzie i może uda mi się wreszcie to dokończyć, chociaż grabienie liści do zostanie jeszcze na najbliższy miesiąc. Muszę jeszcze zabezpieczyć sporo roślin, uprzątnąć funkie z tarasu, poobcinać clematisy przy tarasie itp itd. W każdym razie będzie dużo ruchu.
Sobota i niedziela to dzień bez rowerka, tak sobie postanowiłam. Ale może pójdę z Bellą na długi spacer jeśli deszcz nie będzie padać. Muszę też ją wyczesać i ostrzyc troszeczkę pyszczek i łapki przy pazurkach.
menu: śniadanie: płatki owsiane z mlekiem, kawa
II śniadanie: kisiel "słodka chwila" 
obiad: kasza gryczana, polędwiczki wieprzowe, ogórek kiszony, barszcz ukraiński
podwieczorek: mus z truskawek mrożonych
kolacja: jak zwykle mam z tym problem... coś wymyślę .
Miłego weekendu życzę Wam i sobie.

28 października 2011 , Komentarze (2)

Coś późno dzisiaj wstałam jak na mnie... i dopiero teraz zjadłam śniadanie. Plan na dzisiaj:
śniadanie: 2 kromki chleba, 2 jajka, 4 rzodkiewki, 4 pomidorki koktajlowe, kawa
II śniadanie: kisiel "słodka chwila"
obiad: kasza gryczana, fasolka szparagowa, polędwiczka wieprzowa
podwieczorek: 2 mandarynki, kefir
kolacja: znów nie mam pomysłu... może plasterek fety, pomidor i kromka chleba?
Dla ciałka: rowerek 20km i brzuszki 200
Waga rano była trochę łaskawsza, tzn, te 3x10dag zniknęło i nawet ubyło dodatkowe20dag. Ale to i tak mało.
Dzisiaj nic mi się nie chce. W domu atmosfera bez zmian, czyli kicha... To mnie pewnie tak dołuje, przygnębia i sprawia, że najchętniej zapadłabym w głęboki sen zimowy.