Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Moją pasją jest ogród... poświęcam mu każdą wolną chwilę jeśli akurat nie skupiam się na odchudzaniu,bo ono spędza mi sen z powiek!!!! Szybko się poddaję ,nie umiem wytrwać dłużej na diecie jak tydzień..,dwa. Odchudzam się od zawsze i nigdy, bo zawsze jest jakieś "ale" ,zawsze znajdę powód ,żeby złamać zasady. Może tym razem mi się uda.... Trochę ćwiczę. Odpuszczam sobie weekendy . Kocham zwierzaki, pożegnałam mojego kochanego 15 letniego psiaczka i od pół roku mam młodziutką sunię, też pudelek, też czarna.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 128935
Komentarzy: 1083
Założony: 28 lipca 2006
Ostatni wpis: 6 lutego 2014

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
grazynkach

kobieta, 61 lat, Skawina

168 cm, 69.00 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: Utrzymam wymarzona wagę do końca roku 2012.

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

21 listopada 2011 , Komentarze (2)

Spieszę donieść, że koleżanki były, spotkanie się udało, maleńka Madzia, to skarb, cudo po prostu. Tylko się śmieje, macha łapkami... . Jest na etapie raczkowania, a właściwie to jeżdżenia na pupie wszędzie, gdzie się zmieści.  Dobrze, że rano przed ich przyjazdem umyłam wszystkie podłogi. Ugościłam koleżanki "moim obiadem", tzn jadły to co ja i bardzo im smakowało... . Wypiłyśmy kawę, po odrobinie nalewki z moich malin, dosłownie po naparstku, bo jedna z nich to matka karmiąca a druga nie pije słodkich nalewek . Było też ciasto wcześniej zapowiedziane i przyznaję, jestem z siebie dumna, bo nie zładłam nawet okruszka  i nawet mi nie było żal, że go nie jem. Później z koleżankami i Bellą poszłyśmy na długi spacer. Madzia przespała cały spacer, myślę, że była zmęczona nowymi "ciociami" i jeszcze samym widokiem Belli, która co chwilę, próbowała skraść Madzi buziaka. Uśmiałyśmy się przy tym, że bolały nas policzki, a że śmiech to samo zdrowie, więc tylko na zdrowie nam to wyjdzie. Teraz jestem już sama w domu, cisza, spokój. Za godzinę wsiadam na rowerek, bo żal, żeby waga zaczęła rosnąć.. a rano była znów łaskawa... pokazała o kolejne 200g mniej, byle do piątku , bo wtedy będzie to ważenie "paskowe".
Menu: śniad. graham, jajko, sałata lodowa, ogórek
II śniad: kawa i dosłownie w kieliszku 20ml nalewki malinowej, może było nawet mniej.
obiad: kasza gryczana, parówka drobiowa, ogórek kiszony, surówki z kiszonej kapusty zabrakło, bardzo smakowała koleżankom, więc ją zjadły.
kol: jogurt 250ml, banan
Przed snem rowerek, wyjeżdże 1000kcal.

20 listopada 2011 , Komentarze (3)

Mimo niedzieli, zafundowałam sobie cd sprzątania. Dzisiaj kuchnię wzięłam w obroty, od sufitu po posadzkę. Szafki, piekarnik itp itd. Później pięknie zaświeciło słońce, więc wzięłam kijki i zrobiłam krótki spacer tj 90min. Dobre i tyle. Resztę dnia poświęciłam Belli, biegała po podwórku, szalała z patyczkami.Miło popatrzeć, że tak nie wiele do szczęścia jej potrzeba, odrobina zainteresowania ze strony pani i zabawa i tyle. No może jszcze pełna miska  
Wieczorem rozbolała mnie głowa, ale obeszło się bez leków, wypiłam melisę i położyłam się na chwilę. Myślę, że to nerwy i łapczywe jedzenie obiadu, bo ze spaceru wróciłam b. głodna i dosłownie rzuciłam się na przygotowany wcześniej obiad.
menu: śniad:grahamek, twarożek, cebula, ogórek zielony, kawa
II śniad: 2 małe jabłka
obiad: zupa jarzynowa, 2 parówki drobiowe
kol: 2 kromki grahama, resztka twarożku, ogórek zielony, melisa
Jutro stanę na wadze, tak dla kontroli, czy jeszcze jest ta moja jedyna wymarzona piąteczka, czy już znikła... . Jutro też spodziewam się dwóch gości, mają do mnie przyjechać koleżanki, bardzo się cieszę na to spotkanie, oderwę się trochę myślami od problemów domowych. Na pewno będzie ciacho, bo jedna z nich właśnie doniosła mi, że piecze ciasto z jabłkami, ale to ciasto jest bez mleka, bez białek i cieżkiego masła, bo Ona na te składniki ma uczulenie. Na pewno zjem kawałeczek do kawy, a wieczorem wyjeżdżę to na rowerku 

19 listopada 2011 , Komentarze (3)

Pracowicie spędziłam dzień, ale rowerka nie było w planie  . Umyłam wszystkie okna, zdjęłam na zimę moskitiery. Obmiotłam wszędobylskie pajęczyny. Umyłam szafki, lustra, generalne porządki jednym słowem. Została mi kuchnia i łazienka  łącznie z szorowaniem płytek i fug na podłogach. Trochę mnie takie porządki oderwały od problemów w domu. Pracowałam i słuchałam muzyki na MP3. Później jeszcze spacer z Bellą zaliczyłam i teraz pouczę się grzecznie francuskiego.
Grzecznie dietkowałam cały dzień, 
śniad: płatki kukurydziane z mlekiem
II śniad: banan i jogurt
obiad: zupa jarzynowa, kawałek gotowanej wieprzowiny w zupie
kol: kefir 400ml , jabłko

18 listopada 2011 , Skomentuj

Huraaaaa! Piąteczka została, waga była rano bardzo łaskawa  . Można powiedzieć, że jestem prawie na półmetku . Bardzo się cieszę i mam nadzieję do końca listopada pozbyć się tego, co jest po przecinku  .Wczoraj udało się sprzedać pierogi, zarobek też zadawalający, dzisiaj dzień dla mnie, dla Belli i dla domu. Tzn, już się pierze, ja zaraz wsiadam na rowerek, później kąpiel, balsamiki, maseczki i pełny relaks, w południe długi spacer z Bellą, a wieczorem... może porządnie wezmę się za francuski, poczytam sobie, będę leniuchować w fotelu .
Dla ciałka spalę 1000kcal na rowerku, dzisiaj przy filmie "mamma mija" 
Menu: śn.: graham 72g, twarożek 100g, jedno jajko, zielona herbata,
II śniad:jabłko, kefir 200ml
obiad: rosół na udku z kurczaka z ryżem, 500ml  nie chce mi  się nic gotować, więc dokończę ten rosół i już, 
kolacja: jogurt Tola 250ml, banan.
Trochę mało tego wyszło bo jakieś 800kal, ale przed weekendem to może i lepiej, bo w dni wolne zawsze mnie jeszcze coś skusi. 

17 listopada 2011 , Komentarze (1)

Dzisiaj rano weszłam na wagę, choć miałam tego nie robić tak często  i zobaczyłam piąteczkę  ale nie zmieniam na pasku, bo prawdziwe ważenie jutro rano. Tak bym chciała, żeby ta piąteczka została do jutra i na dłużej. 
Jestem już po śniadaniu, wypiłam kawę a za godzinę siadam na rowerek.Wczoraj ćwiczyłam przy filmie "Zatańcz ze mną" świetny film, pedałowało się super. 
W kuchni gotują się już ziemnaki na kolejne partie ruskich pierogów, usmażyłam już cebulkę. Mam zamówienie na 5kg a to znaczy, że znów wpadnie trochę grosza. Wczoraj na czysto zarobiłam 70zł. To całkiem przyzwoita dniówka a właściwie płaca za 4h. pracy. Plusy takiego zajęcia: jestem w domu, ciepło mi, nie marznę, nie muszę stać na przystankach, spieszyć się, nikt mnie nie popędza, nikt nade mną nie stoi, nie krzyczy, nie muszę wysłuchiwać durnych uwag itp..., jest ze mną Bella. Minusy... chciałabym trochę wyjść do ludzi... ale trudno, każda praca ma swoje plusy i minusy. 
Wieczorem mam francuski, to trochę pobędę z koleżankami. A plan na dzisiaj:
śniad: graham, twarożek, cebulka, kawa
II śniad:jogurt, jabłko
obiad: ryż z suszonymi pomidorami, oliwkami i mięskiem z kurczaka,
kol: kefir, banan
Dla ciałka rowerek: 1000kcal.
Ciągle jakby mało u mnie warzyw, ale właściwie to o tej porze roku, nie bardzo jest co szamać. Buraczki już mi się przejadły, choć są bardzo zdrowe i chyba powinnam je kupić.Kiszona kapusta, to samo, już mi się znudziła, groszek z marchewką... , pomyślę, co by tu jeszcze wprowadzić jako surówki.

16 listopada 2011 , Komentarze (1)

Jakiś taki pochmurny poranek, nie będzie dzisiaj słoneczka, oj nie będzie. Od rana robię farsz na ruskie pierogi. Mam zamówienie na dzisiaj i na jutro więc przede mną dużo godzin lepienia, ale znów wpadnie trochę grosza do kieszeni. Wczoraj sprzedały się pięknie pierogi z kapustą i mięsem.  W czasie, gdy będzie stygł farsz, ja zajmę się sprzątaniem łazienki. Nie mam sposobu na "odpleśnienie" uszczelek gumowych w pralce ładowanej od góry . Wnerwia mnie to, że cały kołnierz pokryty jest czarnym nalotem. Podobno to jest wada pralek otwiranych od góry... . Poza tym, czeka mnie mycie podłóg, wycieranie kurzu, a wieczorem rowerek, bo rano nie dam rady. 
Menu: śniad.: graham, 2 jajka, sałata lodowa, ogórek
II śniad: kefir, banan
obiad: rosół z ryżem i mięsko gotowane ( udko z kurczaka) 
kol: serek 100g

15 listopada 2011 , Skomentuj

Kolejny dzień zmagań. Rano oczywiście stanęłam na wadze, bo wczorajszy wynik mnie zdołował. I wyszło, że od wczoraj schudłam 600g. Czyli jest szansa, że w piątek coś będzie na wadze widać  . Jestem już po śniadaniu i po kawie. Wstawiłam pranie, zaraz będę robić pierogi z kapustą i mięsem. Później trochę nauki, bo wieczorem francuski, ale jeszcze w między czasie dla ciałka zaliczę rowerek : 1000kcal.
menu: śniadanie: graham 68g ( tyle ważą 2 kromki), twarożek 50g, trochę cebulki, ogórka zielonego i sałaty lodowej, kawa
II śniad: jogurt 250ml, jabłko małe
obiad: 150g pierogów z mięsem i kapustą, zupa jarzynowa ( jak się zmieści w żołądku) a jak nie to może i lepiej 
kolacja: kefir 200ml 

14 listopada 2011 , Komentarze (1)

No i waga znów  potraktowała mnie okropnie  pokazała znów dwie siódemki 77kg, to jakiś koszmar... . Nie zmieniam tego na pasku, bo zmieniam tylko ważenie piątkowe. Ale przez ten dzisiejszy wynik mam doła  . Walczę dalej, po ciuchach widzę, że chudnę, to co się dzieje? Jeszcze zaczęłam kontrolować fazy cyklu, bo może one też się przyczyniają do takich wahań.
Plan na dzisiaj: dla ciałka, rowerek znów zrobię 1000kcal, i zaraz wybieram się pieszo do sklepu tj w jedną stronę 3km, zrobię drobne zakupu i zaliczę 6km dobre i tyle.
Menu: śniadanie: 50g płatków kukukrydzianych, mleko, kawa
II śniad: jogurt 250ml i banan
obiad: zupa fasolowo-jarzynowa, filet z kurczaka, sałata lodowa
kolacja: twarożek 100g , jabłko

13 listopada 2011 , Komentarze (5)

Postanowiłam ważyć się w piątki oficjalnie i zmieniać stan na pasku postępów i w poniedziałki, tak dla siebie, dla lepszej kontroli i żeby mnie nie kusiło włazić na wagę codziennie . I jeszcze jedno, dzięki temu ważeniu poniedziałkowemu, mam większą motywację, żeby i w niedzielę siąść na rower. Mam nadzieję, że Pan Małżonek się gdzieś wyniesie  to wtedy wskoczę na rower. 
Coś pogoda się zmienia, dzisiaj zimno -3 stopnie ale pochmurno i jakoś tak ciemno. Nie chciało mi się z łóżka wychodzić, ale Bella domagała się porannego spaceru, więc siła wyższa, zwlokłam się. Teraz piję kawę i jestem już po śniadaniu.
śniad: płatki kukurydziane z mlekiem 6 łyżek, 5 suszonych śliwek, kawa
II śniad: jogurt 250ml i banan
obiad: zupa jarzynowa z kapustką i fasolką ,taki przegląd lodówki, zrobię gęstą, tzn, dużo jarzyn, będzie jak danie jednogarnkowe, bez zagęszczania i zabielania, oczywiście
kol: kefir 400ml, jabłko
dla ciałka: rowerek, wyjeżdżę 1000kcal  zajmuje mi to 90min.
Miłego dnia życzę.

12 listopada 2011 , Komentarze (7)

Wczoraj niby święto, ale ja popracowałam w domu i to solidnie, porządki i porządki... . Dzisiaj mycie okien a w ogrodzie grabienie liści, może już ostatnie w tym sezonie. W sobotę i niedzielę nie jeżdżę na rowerku. Wczoraj za to, cały dzień czekałam, aż Pan Małżonek się gdzieś wyniesie, żeby poćwiczyć a on ani myślał wyjść z domu. Przeczekałam do 20.00. i nie miałam wyjścia, musiałam przy nim siąść na rowerek, bo ćwiczę przed telewizorem,  a bardzo tego nie lubię. Nie znoszę ćwiczyć przy nim . Chyba z nerwów na sytuację, szło mi całkiem dobrze i wyjeździłam 1005 kcal., czyli nie ma tego złego...  . Rano termometr za oknem pokazał -5 stopni, ale jak pięknie wschodziło słońce, taka wielgachna, czerwona kula, piękny widok. 
Dla żołądka dzisiaj: śniad: grahamka 68g, 2 jajka, sałąta lodowa, ogórek zielony
II śniad: jogurt i jabłko,
obiad: "gołąbki bez zawijania" 2szt i fasolka szparagowa zielona
kolacja: serek 3% 150g albo banan, jeszcze nie wiem
Miłego dnia życzę Wam i sobie.