Ulubione

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Uśmiechnięta, pełna radości, szczęśliwa kobietka powoli dążąca do swojego upragnionego celu!

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 17440
Komentarzy: 295
Założony: 16 sierpnia 2011
Ostatni wpis: 7 grudnia 2015

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Gosiulek1519

kobieta, 33 lat, Gdańsk

167 cm, 76.30 kg więcej o mnie

Postanowienie wakacyjne: Być fit :D

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

28 września 2013 , Komentarze (2)
Kochane!
musiałyście baaardzo mocno trzymać kciuki! 
Ale dlaczego Was o to prosiłam, dowiecie się we wtorek wieczorem! 

Ale już dziś 

DZIĘKUJĘ! :*

27 września 2013 , Komentarze (5)
Dziś jestem tu tylko na chwilę... :P
I powiem tylko: 

DZIEWCZYNY, TRZYMAJCIE KCIUKI! 

26 września 2013 , Komentarze (7)
Hej kochane :*
Dziś mogę się rozpisać, bo mam duuuużo czasu. Obecnie leżę w łóżku, bo jakieś złe moce które czyhały na mnie od poniedziałku w końcu mnie dopadły... :( a muszę się wykurować do soboty, bo mam kilka spraw do załatwienia w mieście przed wyjazdem na studia. 
Zatem korzystając z mojej choroby i czasu, podsumuję już dziś ten miesiąc, który pod względem diety nie należy do owocnych...
Początek września to sesja, a zatem ważniejsze rzeczy od diety. Chociaż nie powiem, że nie starałam się jej utrzymać. Nie przytyłam wtedy więc chyba jest ok. Wiadomo, jak jest nauka to siedzi się na czterech literach i się człowiek uczy. Mimo, że starałam się jakoś tam regularnie ćwiczyć, to nie zawsze był to taki trening jak chciałam. Poranne biegi dawały mi powera na cały dzień, ale do czasu gdy pogoda się strasznie nie popsuła. Wtedy zastąpiłam  biegi basenem i sauną. A swoją drogę, poszłabym się wygrzać :). No ale nie można powiedzieć, że ten czas był zmarnowany, bo zaliczyłam wszystko i teraz mogę spać spokojnie. Jestem z tego powodu bardzo z siebie dumna :). Po sesji - urlop. No i to najgorsze, bo niby wypoczęłam, ale i przytyłam 1 - 1,5 kg. Dodatkowo, mimo tego że miałam urlop żyłam na pełnych obrotach. Pojechałam do Krakowa do znajomych, a właściwie do przyjaciół. Pojechałam też tam z pewną misją. Chciałam ich przekonać do zdrowego odżywiania. Moja przyjaciółka, przy wzrości ok. 160 waży ok 85 kg, a jej chłopak przy ok. 180 cm waży 150 kg. No niestety, wszystko poszło na marne, a jeszcze ja do tego się rozleniwiłam. Choć nie powiem biorę się już powoli w garść i wracam do mojego normalnego trybu życia. Co mogę powiedzieć po tym tygodniu. Czasami modliłam się żeby wrócić już do domu... Odkąd zaczęłam regularnie ćwiczyć i jeść zdrowo, czuję się lepiej, mam więcej energii i lepszy humor. Jedząc to co oni, mimo że w mniejszych ilościach, czułam się ospała, nie miałam na nic ochoty, zrobiłam się bardziej drażliwa... no i przytyłam. Dlatego powiedziałam sobie, że ok, od czasu do czasu mogę zjeść sobie coś niezdrowego, ale to baaaardzo rzadko. Jednocześnie mogę stwierdzić na własnej skórze, że "śmieciowe" jedzenie uzależnia. Jedząc jednego dnia niezdrowo, drugiego, trzeciego dnia już miałam ochotę na coś niezdrowego. Chodziły mi po głowie jakieś słodycze, słone przekąski czy McDonald... I to wszystko mimo, że czułam się fizycznie źle.Gdybym świadomie nie odcięła się od tego, gdybym miała słabszą silną wolę, uległabym i wróciła do złego odżywiania. Stąd mój wniosek, dlaczego sporo ludzi wraca do złego żywienia np. po 1 - 2 tygodniach diety. Z autopsji wiem, że po takim czasie organizm nie jest jeszcze aż tak bardzo przyzwyczajony do nowego systemu odżywiania. Dodatkowo, psychika jest jeszcze rozchwiana pomiędzy celem, a przyjemnościami które być może daje nam niezdrowe, aczkolwiek smaczne jedzenie. Dlatego też, stwierdzam iż na początku diety należy całkowicie odciąć się od " złego" jedzenia. 
A ostatni tydzień września to kolejny zabiegany tydzień. Mam do przeczytania pracę odnośnie moich badań na uczelni. Dodatkowo szukam roboty, muszę uszykować się na dłuższy wyjazd na studia. Przygotowuję się psychicznie na spotkanie z moją "ukochaną" współlokatorką, za którą tak tęsknię, że ahhh :]. No i ta choroba, która mnie uwięziła w łóżku. Chociaż wczoraj się nie dałam i zabrałam mojego psa na 10 km spacer.... a właściwie to szybki marsz. I wiecie co stwierdzam, że on nie ma w ogóle kondycji... biedactwo. Chyba mój pies też powinien przejść na dietę .

A plany na przyszłość, częściowo znacie. Jednak układając je priorytetami, stwierdzam iż:
1) Planuję wytrwać na diecie, aby studia magisterskie ( zaczynające się od marca) zacząć jako nowa ja 
2) Planuję wykonać badania na uczelni, napisać pracę inż, obronić się i właśnie iść na studia II stopnia.
3) Planuję chodzić regularnie na siłownię i fitness 
4) Chciałabym znaleźć jaką pracę, abym mogła sobie dorobić.

I do tego w między czasie będę regularnie poprawiać moje stosunki z innymi, będę odnawiać swoje dawne znajomości, które zaniedbałam przez moją "ukochaną" koleżankę. 

No i nadal będę z Wami, bo dajecie mi duuużo siły, motywacji i determinacji. 
Jesteście super! :* 


A no i tak na koniec, niech siła będzie z nami! 

na motywacje :)


25 września 2013 , Komentarze (4)
Hej kochane!
W końcu mogę dodać notkę, bo ostatnio nie mogłam. Nie wiem cy to jakaś złośliwość rzeczy martwych czy jak, ale moje notki nie chciały się dodawać :(
Jestem już po urlopie. Było nawet całkiem fajnie. Mimo że czuć już jesień odpoczęłam od tego wszystkiego... od diety również :( Na wadze 2 kg więcej. Ale nie marudzę tylko biorę się do roboty :). Dodatkowo wczoraj miałam wizytę u mojej pani doktor od tarczycy. Popatrzyła na mnie, zapytała czy w ostatnich dniach nie jestem senna, zbadała mi ciepłotę rąk i ogólnie mnie obadała... i zleciła kolejne badania, bo przypuszcza, że będzie musiała zwiększyć mi dawkę leku. :( I w ogóle się bardzo zdziwiła jak udało mi się schudnąć, przy mojej tarczycy? Powiedziałam sport i racjonalne żywienie, a ona się tylko uśmiechnęła. :)Sesja jak najbardziej udana. Wszystko zaliczone. :) W przyszłym tygodniu ruszam już ostro do badań i pisania mojej pracy inż. Dodatkowo zajęłam się już szukaniem jakiejś dorywczej pracy, póki co wysłałam już chyba kilkanaście CV... i dalej będę wysyłać i czekać na odpowiedź. Mam nadzieję, że gdzieś mnie przyjmą :) 
No nic, póki co kończę. Lecę przeglądać Wasze pamiętniki :*
Odezwę się jutro. Trzymajcie się Vitalijki :)

13 września 2013 , Komentarze (7)
Hej kochane! :*
Jak dawno mnie tu nie było, ale to wszystko przez tą sesję... Jeszcze mi jedno kolokwium zostało do napisania w poniedziałek.. ale jak do tej pory jestem wielkim zwycięzcą! Zaliczyłam wszystkie koła do tej pory... jednak nie powiem, żeby nie odbiło się to na mojej wadze i ćwiczeniach. I z tego powodu jest mi trochę przykro, ale niestety musiałam się skupić na nauce... bo jestem obecnie na semestrze dyplomowym no i lepiej by było mieć wszystko zaliczone, aby móc się skupić tylko na badaniach i pracy :)
Wracając do mojej wagi, niestety podskoczyła o 1 kg :( Mam nadzieję, że to jednak nie tłuszczyk tylko woda, bo znów jestem przed @...
Tym bardziej, że trzymałam się diety ( praktycznie nie zaliczałam żadnych wpadek), no i starałam się chociaż tę godzinkę poćwiczyć... jednak ten tydzień co właśnie mija nie sprzyjał ćwiczeniom... bo po prostu zwyczajnie nie miałam czasu... codziennie miałam jakieś koło.
Ale mniejsza o to, teraz jak już prawie wszystko zaliczone mogę spokojnie skupić się na diecie i ćwiczeniach :D No i do tego nie mogę doczekać się października! A wiecie dlaczego? Bo od października kupuję karnet open na siłownię i zajęcia fitness i do tego od czasu do czasu sauna i basen <3.
Ogólnie to mam duużo planów na październik... bo i pracę jakąś muszę załapać... taką na pół etatu, żeby sobie troszkę dorobić...i badania na uczelni i siłownia... i brak czasu na nudę i siedzenie w domu :)


Trzymajcie się kochane :)

PS. Muszę nadrobić pamiętnikowe zaległości, bo nie wiem co się u Was dzieje! :(

5 września 2013 , Komentarze (10)
Hej kochane.
Mam taki natłok obowiązków, że nie mam czasu, aby cokolwiek tu naskrobać.Ale tak się za Wami stęskniłam, że musiałam znaleźć chwilkę dla Was. Jestem już po pierwszym kolokwium, mam nadzieję, że zaliczę... ehhh
Co do dietki idzie super :) Trzymam się jak nigdy...:) Wczoraj nawet musiałam przenocować koleżankę, bo nie miała się gdzie zatrzymać. No i w podziękowaniu za to dostałam od niej słodycze. I wiecie co zrobiłam? Popatrzyłam na nie i schowałam do szafki :D
Wczoraj zaliczyłam 8 km, a dziś 2 godziny basenu i w tym ok. 30 min. sauny. Ahhh sauna to jest to co kociaki lubią najbardziej <3

A na koniec, powiem Wam, że ludzie mają naprawdę nie równo pod kopułką. Moja współlokatorka, tak ta pseudoprzyjaciółka, obraziła się na mnie bo poszłam do innego promotora niż ona chciała... tzn ona chciała żebyśmy my we dwie poszły do jednego. Ja powiedziałam, że nie wiem, że rozpatruję kogo innego i jeżeli ta osoba którą rozpatruję mnie przekona to piszę u niej pracę. No i okazało się że ten pan doktor mnie przekonał. A ona? Strzeliła focha i się nie odzywa o_O. Takie zdziwienie mnie ogarnęło, że aż nie wiedziałam co mam powiedzieć. Więc nic nie powiedziałam, tylko się zaczęłam śmiać w głębi duszy :D

Dobra kończę.
Postaram się coś w weekend naskrobać :)
Trzymajcie się dziewczyny! :*

Edit.
Gosia vs Sesja 1:0 :D

3 września 2013 , Komentarze (6)
Na sam początek witam Was bardzo cieplutko, bo za oknem to raczej późna brzydka jesień zamiast pięknej złotej jesieni.
No cóż wstałam jak zwykle przed 6, ale jak wyjrzałam za okno stwierdziłam, że jogging dziś rano nie jest najlepszym rozwiązaniem. Prędzej mi głowę urwie, niż przebiegnę 8 km! :/
Dlatego postanowiłam lecieć dziś na basen i saunę na 2 godzinki. Godzinkę sobie popływam, a godzinkę zrelaksuję się w saunie i jacuzzi :D Z jednej strony jest mi bardzo przykro, że opuszczam trening, bo daje mi on sporo radości. Ale z drugiej strony bez sensu latać w taką pogodę... człowiek się spoci, zawieje i choroba gwarantowana. A basen jest dobrym rozwiązaniem :)
A co więcej u mnie? Mieszkam nadal z tą moją pseudo przyjaciółką. Ale powiem Wam, że utrzymuje taki dystans, że aż sama siebie podziwiam za determinację i siłę.Wcześniej zazwyczaj ulegałam, żeby się nie kłócić. Teraz? Jak ma jakieś pretensje, albo obracam to w żart i wychodzę. Czasami też już po prostu nic się nie odzywam... bo nawet nie wiem co mam powiedzieć na taką głupotę...? I wiecie co, czuję się z tym bardzo dobrze, bo w końcu czuję się wolna, czuję że to ja kieruję swoim życiem, nie ktoś inny ;) Ale dość marudzenia!

Kobiety to jednak silne i zdeterminowane istoty! Niby taka słaba płeć, a jak siła w nich drzemie!
Buziaki kochane! :*

2 września 2013 , Komentarze (7)
Hej kochane :)
Tak króciutko. Jestem już na miejscu :) teraz byle by wszystko pozdawać, a potem jechać na wymarzone wakacje! :D A póki co czas na pobudkę i mały jogging :) hmmm w sumie to nie taki mały :D Z dietą jest lepiej niż się mogłabym spodziewać! No i póki co dystans też jest, z czego jestem bardzo, ale to bardzo zadowolona. Teraz wiem, że jestem silna i mogę wszystko!
Buziaki kochane
I do porannych ćwiczeń marsz! :*

Edit.
Czy u Was też tak zimno?? brrr nie lubię takiej pogody :) Ale nie ma co, na zewnątrz zimno a w serduchu wiosna :) Dieta jak najbardziej pozytywne... no i na porannym joggingu 8 km zrobione... Szczerze mówiąc to biegnąc, nawet nie wiedziałam ile km zrobiłam. Dopiero teraz wpisując trasę w google pokazało mi że to ponad 8 km :D Oby tak dalej :) Przede mną jeszcze do zrobienia brzuch i ramiona :) A tymczasem buziaki i spokojnego wieczoru, a ja wracam do nauki :D

1 września 2013 , Komentarze (7)
Witajcie,
na początku muszę się wykrzyczeć... Wrrrrrrrrrr nienawidzę deszczu!!!! Ja chcę biegać! Nie chcę żeby padało :(

zastanawiacie się pewnie, co ja tu robię o 6 rano w niedzielę?!. Otóż wczoraj nie mogłam iść biegać, bo miałam bardzo zakręcony dzień. Byłam na zakupach, potem mysie i woskowanie samochodu ( swoją drogą to męczące zajęcie :D ) pranie ręczne ( no niektóre rzeczy trzeba)... no i tak to wszystko się ułożyło, usiadłam spokojnie o 20. Hmmm usiadłam... zaraz ruszona wyrzutami sumienie zaczęłam trening :) Turbo + Mel B ramiona + Tiffany na boczki + 8 min. ABS + rozciąganie :D. A wszystko też dlatego, że mamusia kupiła mi wczoraj piękne białe z różowymi wstawkami najkusie. <3 Powiedziała, że jest ze mnie bardzo dumna i że dostanę od niej te cudowne butki do biegania tudzież zimą będą na siłownie, jeśli jej obiecam, że się nie dam "przyjaciółce" ...jej złemu wpływowi i że będę nadal ćwiczyć tak jak ćwiczę. No i oczywiście, że obiecałam. Bo pokochałam aktywność fizyczną i dla mnie to sama przyjemność :D
No ale wracając do dzisiejszego ranka... otóż obudziłam się sama, bez budzika... hmmmm chyba przyzwyczaiłam swój organizm do porannego joggingu :) pełna radości że założę nowe butki i pójdę zrobić te 7 - 8 km a tu co? Patrzę za okno, a tam leje ;(. Okej powiecie, że "zawodowy" biegacz żadnej pogody się nie boi... ale jakoś średnio mi się uśmiecha bieganie po kałużach i błocie... do tego z non stop padającym deszczem. No cóż, czeka mnie zatem znów turbo lub może tym razem killer?

Dziś 1 września, dzień 1 nazwijmy to levelu 2 diety i ćwiczeń.
Cel na wrzesień:
Waga:63 kg.
dystans: 10 km.

No to zaczynamy!
A i kochane miłej deszczowej niedzieli :)
Hmm może w Gdańsku nie pada :P

Edit
Ha! I jogging był, 2,5 godzinki po śniadanku... ale stwierdzam, że wolę jednak biegać przed śniadankiem :)

31 sierpnia 2013 , Komentarze (23)
Hej kochane.
Na początek chciałabym baaardzo przeprosić Spalinę za to, że nie dodałam wczoraj notki, ale zwyczajnie nie miałam czasu. Jutro jadę już do Gdańska i zaczynam popraweczki :(.
Ale wracając jeszcze do wczorajszego poranka. Oczywiście bieganie wczoraj było. Ale niestety, z braku czasu i trochę też ze zmęczenia dałam radę zrobić tylko 7 km. Tak to jest jak człowiek kładzie się późno spać, a wstaje wcześnie i do tego jeszcze od rana biega. Ale co tam zmęczenie. Ważne, że chociaż, albo i aż te 7 zaliczone. Chociaż lekko nie było... chyba było najgorzej jak do tej pory... mówię to o moim wewnętrznym leniu. Nosz kurcze musiał się obudzić. Wstaje sobie pełna energii, ubieram się, mała rozgrzewka... wiadomo. Wychodzę na dwór... hmmm wczoraj było w sumie nawet ciepło... no i zaczynam biec... o dziwo, wczoraj początek był bardzo motywujący, biegło mi się świetnie normalnie jakbym jakiś mocy dostała... no i tak przebiegłam ok. 5 km. A potem? A potem obudził się we mnie ten wredny leniwiec... i kazał wracać do domu. Ale ja się tak łatwo nie dałam.... biegłam dalej. Kiedy już mijałam swój dom ( trasa od i do mojego domu ma 6 km, a żeby zrobić więcej biegnę po prostu parę przecznic dalej) coś mi mówiło do ucha: "skręć już, wracaj do domu... nie chce Ci się przecież..." Wiecie jak te myśli na mnie podziałały? Minęłam swoją ulicę i pomyślałam... no cofać się nie wypada... więc cóż muszę biec dalej. No pobiegłam, dałam radę... Ale wróciłam do domu padając na pysk... jednak z drugiej strony mega szczęśliwa, że znów pokonałam swoją słabość! :)

A teraz wracając do podsumowania sierpnia.
Pomimo, że pamiętnik założyłam chyba 2 lata temu, to dopiero miesiąc temu go aktywowałam :) I jakby nie patrzeć jestem już albo dopiero z Wami miesiąc.
Na początku sierpnia zaczęłam walkę ze swoimi słabościami, zaczęłam zmieniać swoje życie osobiste. Te które czytają mój pamiętnik, doskonale wiedzą o co chodzi :)
I patrząc dziś na ten miesiąc mogę powiedzieć że jestem bardzo zadowolona z rewolucji jaką zaczęłam przeprowadzać w swoim życiu! :) Ale teraz do konkretów:

Waga początkowa: 69,3 kg.

Waga na koniec sierpnia: 66,2 kg

ubytek: 3,1 kg.

Myślę, że to nieźle. Tym bardziej jestem świadoma, że im mniejszą mamy nadwagę tym wolniej chudniemy :). No i wiadomo jak się ćwiczy to i mięśnie też się rozbudowują :)

Teraz wymiary w cm oczywiście:
                                     początek                          31.08.2013 
szyja                                 31                                       30            - 1
biceps                               30,5                                    27            - 3,5
piersi                                 90                                       90            0 :)
talia                                   73                                       70            - 3
brzuch                               88                                       86            - 2
biodra                               103                                     98            - 5
udo                                   61,5                                    58,5         -3
łydka                                 40,5                                   38,5          - 2  
zaw. tłuszczu                     31 %                                   27 %

Patrząc na te wyniki, mogę powiedzieć tylko, że było warto. Jest warto! Moje podejście do jedzenia zmieniło się. Teraz jem po prostu zdrowo. Dużo warzyw, sporo owoców ( tak tak moja słabość :) ). Jednak co najważniejsze po woli odzwyczajam się od słodyczy. Od tygodnia nie miałam żadnego ciasta/ciastka/cukiereczka w buźce. Póki co nawet przez myśl mi to nie przechodzi. Zaczęłam regularnie uprawiać sport co mnie bardzo cieszy... bo dawniej byłam nastawiona ANTYsportowo :). Dodatkowo, zaszły bardzo duże przemiany w moim życiu jakby to ująć... osobistym. Nabrałam większego dystansu do siebie, jestem bardziej radosna i szczęśliwa. Czuję się silniejsza i wiem że mogę stawić czoła wielu problemom, które kiedyś wydawały mi się nie do przejścia. Zbudowałam, tak jak chciałam oczywiście, dystans do mojej "przyjaciółeczki". Teraz byle go nie zmniejszyć! :) Teraz po prostu czuję, że żyję.

A na koniec dodam jeszcze coś co potwierdza się w moim życiu:
Odchudzanie i zmiany najpierw trzeba zacząć w głowie! Jeżeli zaakceptujesz wszystko co chcesz zmienić, jesteś pewna zmiany na 100%, stawiasz sobie jasne cele i nie karcisz siebie samej za drobne porażki tylko wyciągasz z nich wnioski to jesteś w stanie osiągnąć wszystko czego pragniesz!

Także, jeśli czytają to dziewczyny które dopiero zaczynają swoją walkę z odchudzaniem, powiem tylko tyle:

Przestań się obwiniać, przestać obwiniać wszystko i wszystkich za swój wygląd ( pomijam problemy zdrowotne, żeby było jasne). Zastanów się czego tak naprawdę pragniesz i weź się w garść. Przede wszystkim uwierz w siebie i zacznij działać.


Powodzenia! :)