Ulubione

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Uśmiechnięta, pełna radości, szczęśliwa kobietka powoli dążąca do swojego upragnionego celu!

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 17436
Komentarzy: 295
Założony: 16 sierpnia 2011
Ostatni wpis: 7 grudnia 2015

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Gosiulek1519

kobieta, 33 lat, Gdańsk

167 cm, 76.30 kg więcej o mnie

Postanowienie wakacyjne: Być fit :D

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

29 sierpnia 2013 , Komentarze (10)
Hej kochane!
Ja już po porannym joggingu, zaraz zabieram się za naukę. Teraz piję sobie kawkę i postanowiłam, że napiszę krótką notkę.Spalina piszę tę notkę specjalnie dla Ciebie! :)

Moje dzisiejsze wrażenia po bieganiu? Początek był chyba najgorszy ze wszystkich początków. Niby wstałam po 5 z pełną werwą do wysiłku i wyspana o dziwo! o_O Ubrałam się, rozgrzałam i pełna werwy wyszłam na dwór... i co? Myślałam, że zamarznę :D. Poranki to są teraz strasznie zimne... :( A do tego jeszcze nie mam długich spodni do biegania więc popylam w krótkich szortach.... Ale za to mam cieplutką bluzę.No ale wracając do biegu... no cóż, przemogłam się i ruszyłam... biegłam, biegłam i co? I nic, coraz gorzej... moje myśli oscylowały wokół powrotu do domu... bo zimno. Ale mówię sobie: No kurcze, chyba jak biegniesz to się rozgrzejesz, a potem to już tylko z górki :) I faktycznie tak było, ale dopiero po ok. 1 - 1,5 km. No i jak już minął kryzys to biegłam biegłam... dobiegłam praktycznie do domu... i stwierdziłam, kurczę za każdym razem trzeba dawać z siebie więcej, więc co.. pobiegłam jeszcze km... :D W sumie 8 pięknych, cudownych, oblanych potem i moją złością km. :D Jeszcze 2 - 3 tygodnie i dotrwam do celu... 10 km :D I wiecie co Wam jeszcze powiem, żadna wredna @ mi nie przeszkodzi w realizacji marzeń :)

A co do mojej wagi... stoi w miejscu już kolejny tydzień. Ale nie przejmuję się tym bo widzę, że zmienia się moje ciało... jest bardziej jędrne, wyrzeźbione i coraz bardziej mi się to podoba :) Dlatego walczymy dalej o piękne ciałko!

Buziaki kochane :*







A to coś co daje mi takiego kopa rano... i kiedy już nie mam siły biec, zawsze załączę sobie i przypływ mocy gwarantowany! :D




28 sierpnia 2013 , Komentarze (13)
Dziś również króciutko, bo zaraz zmykam do nauki :(
Musiałam wejść bo się za Wami bardzo stęskniłam :) U mnie raz lepiej, a raz gorzej. Wczoraj miałam niepohamowany apetyt na wszystko... ale szczególnie na słodkie. Powstrzymałam się od zjedzenia słodyczy, bo się założyłam że wytrzymam bez cukierków :D. Ale za to zapchałam się suszonymi owocami i orzechami... od których chyba się uzależniłam. No ale pociesza mnie fakt, że w końcu nadeszła @ i już nie będę miała takich wahań smakowych:) No i łatwiej diety się utrzymać. Wracając do sportu i biegania. Wczoraj znów 7 km zaliczone :) No i ABS 8 min do tego. Dziś zrobiłam sobie dzień przerwy od joggingu, ale jutro znów pobudka po 5 i do biegu :) Fajne uczucie, gdy wstajesz rano... wkurzona, że obiecałaś sobie, że coś zmienisz, a tobie się chce tak spać. Półprzytomna zakładasz buty, rozgrzewasz się i idziesz biegać... Przez pierwsze 200 metrów myślisz: " Co ja tu robię, nie mam siły, nie chce mi się... mogla bym spać smacznie w łóżeczku..." Kolejne metry uświadamiają Ci, że walczysz o lepsze ja... i zaczynasz biec... przestajesz skupiać się na czymkolwiek tylko biegniesz... ja wtedy nie myślę... ja po prostu biegnę.... po 6 km jestem coraz bardziej dumna, ale i zmęczona... i wtedy wkracza we mnie drugie ja i mówi: Nie dasz rady, stań, co będziesz biegła... wtedy muzyka na full i mówię sobie, że co że ja rady nie dam? Dam i pokażę sobie że potrafię... Meta...odczuwam taką radość i mimo że ledwo na nogach się trzymam to mam ochotę skakać do góry....nie wiem nie umiem opisać tej euforii, tej radości, tej dumy...To właśnie to uczucie uzależnia i sprawia, że kolejnego ranka półprzytomna zaczynam przygotowania do kolejnego biegu... :)

26 sierpnia 2013 , Komentarze (9)
Dziś tak króciutko :)
Wczoraj brak siły na trening, a dziś 5.30 pobudka i od 6 jogging. Jestem strasznie z siebie dumna, bo zrobiłam dziś 7 km :) Oby tak dalej. Zapewne, przez najbliższy tydzień, będzie mnie tu trochę mniej, bo został tydzień do poprawek a ja w lesie :) Trzymajcie się dziewczyny. Odezwę się koło soboty :*
Trzymajcie kciuki za moją naukę ;*
I powodzenia! Trzymać się z dietą i ćwiczeniami!

25 sierpnia 2013 , Komentarze (9)
Ehhhh napisałam piękną, długą notkę na temat mojej historii odchudzania i wagi... i wszystko poszło się *** wrrrr.
No to zaczynam od początku :)
Wszystko zaczęło się jak poszłam do pierwszej klasy podstawówki, chociaż już w przedszkolu zaczęło mi się przybierać. No ale... tak w skrócie... zaczęłam bardzo tyć. Pediatra, u którego się leczyłam, zawsze jak przychodziłam z jaką grypą czy coś, to krzyczał dodatkowo na moją mamę że mnie tuczy... No i jak to on zalecił więcej sportu a mniej jedzenia. Ale to za dużo nie dawało. Tym bardziej jak można odchudzać dziecko bez nadzoru dietetyka?! No ale doktorek tak krzyczał i krzyczał... aż w końcu jak osiągnęłam rekordową wagę, a było to jakoś 4 - 5 klasa podstawówki to moja ukochana mama się wkurzyła i wygarnęła temu lekarzowi, że zamiast mądrować i krzyczeć, zastanowił by się nad przyczyną mojej rosnącej wagi i może by tak z łaski swojej dał skierowanie na badania. Z nietęgą miną i poczuciem wyższości stwierdził, że jak moja mama chce to może dać. No i co się okazało... że mam bardzo dużą niedoczynność tarczycy, a niedawno okazało się że mam po prostu nie do końca rozwiniętą tarczycę... :( Dostałam skierowanie do endokrynologa, dostałam leki, które z resztą biorę do tej pory. Jak wiadomo leki nie spowodują spadku wagi, na to trzeba samemu zapracować. Ale przynajmniej zahamowały mój proces tycia. Jako że byłam w głupim wieku, nie potrafiłam sobie odmówić smakołyków... no bo jak to inne dzieci moga, a ja nie? Poza tym czym ja się miałam przejmować, skoro ja ZAWSZE byłam gruba. Dopiero coś doc mnie dotarło pod koniec gimnazjum. Stwierdziłam, że idąc do liceum chcę być innym człowiekiem. No i udało się zrzuciłam wtedy 15 kg! Moja pani doktor była bardzo ze mnie dumna... z resztą ja z siebie również... :)No ale od czasu liceum do tej pory moja waga wahała się non stop o 6 kg. Dopiero teraz przez ostatnie dwa lata starałam się utrzymać te 70 kg... aż do teraz kiedy zaczęła mi zbyt doskwierać samotność, brak akceptacji siebie, toksyczna znajomość i brak wsparcia u "przyjaciółki" tylko jeszcze gnębienie i dołowanie... Wzięłam się za siebie i są rezultaty. Jestem bardziej otwarta, zaczynam akceptować siebie i swoje ciało mam większy dystans do siebie i więcej się śmieję.... :D

A dziś moja samoocena i dystans mega podskoczył. Wiecie dlaczego?
Moja mama poszła dziś robić małe porządki na strychu i znalazła tam moją sukienkę....
z I Komunii Świętej! Tak, dobrze przeczytałyście, z I Komunii Świętej. Zawołała mnie a ja patrząc na sukienkę zaczęłam się śmiać i rzuciłam żartem, że może tak bym ją przymierzyła :) Bo i tak na pewno się w nią nie zmieszczę... :D I co? Zmieściłam się, a nawet luz jeszcze miałam w brzuchu i klatce piersiowej Szok normalnie... Mama zaczęła się śmiać, że może do ślubu w niej pójdę, tata tak samo... Ale ona jest taka brzydka ha ha. A na dowód wrzucam moje zdjęcie w niej :)

I tak, możecie się śmiać... bo ja sama do tej pory zastanawiam się jak ja mogłam w takim czymś do komunii iść? przecież to wygląda strasznie.



A teraz zgadnijcie ile mogłam ważyć w tej drugiej klasie podstawówki ....


Edit
Jakaś leniwa ta niedziela... dosyć że zjadłam trochę więcej niż powinnam, to boli mnie wszystko i mimo szczerych chęci, nie mam siły na trening... :(
Ale jutro już poniedziałek, nowy tydzień i nowe cele... i coraz lepsza ja :D
Buziaki :*

24 sierpnia 2013 , Komentarze (12)
Koniec tygodnia, a jak to bywa na koniec tygodnia powinnam zrobić małe podsumowanie. Ale raczej go nie zrobię, bo nie ma co podsumowywać. Mimo trzymania się diety... no oprócz tej nieszczęsnej niedzieli, i codziennych ćwiczeń waga ani drgnęła, ba nawet przybrało mi się 0,5 kg. W centymetrach żadnej zmiany... po prostu zastój. Ale nie przejmuję się, bo mam cichą nadzieję, że to wszystko przez zbliżającą się @... :( Jeśli po @ nie będzie dalej żadnych rezultatów, będę musiała się zastanowić co jest nie tak... Chociaż musi być wszystko ok, bo moja mama też jest na diecie i jemy to samo, takie same porcje i do tej pory obie chudłyśmy w podobnym tempie...no mama może trochę wolniej, bo nie ćwiczy tak intensywnie jak ja :)
Ale cóż, nie ma co przezywać. Nie ma co się poddawać i do roboty! :)

Trzymam kciuki za Was i za siebie:*


Edit.
Zgrzeszyłam, przyznaję się bez bicia... :) nażarłam się jak świniak... :( ale nie umiałam się powstrzymać... mama przyniosła z ogródka takie pyszne śliwki, że no nie mogłam nie ulec pokusie :( Ale obiecuję poprawę i dodatkowy trening :D

23 sierpnia 2013 , Komentarze (7)
Hej dziewczyny.
Mam teraz chwilkę przerwy w nauce więc nie mogłam się powstrzymać, aby tu do Was nie zajrzeć i nie napisać :)
Tak jak już wcześniej pisałam wiele się zmienia we mnie przez ten miesiąc. Zaczynam dostrzegać rzeczy których wczesniej nie dostrzegałam. No i zaczynam bardziej wierzyć w siebie. Dodatkowo, przyznam się Wam, że wcześniej miałam tak niską samoocenę, że nawet jeśli ktoś zażartował niewinnie na mój temat od razu byłam zbulwersowana. Bardzo łatwo było mnie urazić. Teraz? Zaczęłam nabierać do tego wszystkiego dystansu. A przede wszystkim do moich wad i do siebie. Staram obracać się to wszystko w żart i ripostować :) I powiem Wam, że czuję się z tym o wiele lepiej. Bardziej radosna jestem, częściej się uśmiecham. A najlepsze jest to, że to ludzi przyciąga. W sumie lepiej przyjaźnić się z kimś kto umie się sam z siebie śmiać, niż z kimś co ma wieczne fochy :D
Na koniec dodam jeszcze, że coraz bardziej jestem z dala od tej toksycznej przyjaźni. Dziś dostałam sms z pretensjami od niej. Wiecie co zrobiłam? Przeczytałam, zaczęłam się śmiać i odpisałam jakby nigdy nic, obracając to w żart... I chyba dobrze na tym wyszłam, bo jeszcze bardziej ją to wkurzyło i przestała się odzywać :D
Także kończę i wracam do nauki :(
Trzymajcie się moje kochane! :*

22 sierpnia 2013 , Komentarze (5)
Hej kochane!
Miałam przez pewien czas nie wchodzić tu bo nie mam czasu :( Nauka i tylko nauka ciagle. Muszę się spiąć i zaliczyć wszystko bo to ostatni semestr przed pisaniem pracy. No ale tak się od Was uzależniłam, że nie mogłam sobie odmówić, żeby tu wejść i coś wyskrobać. Dajecie mi tyle siły i nadziei, że dzień bez Was jest stracony. Co do dietki, jest dobrze. Póki co trzymam się, nie podjadam nic i co najważniejsze unikam słodyczy. Ćwiczę tak jak zwykle po  2 - 3 godzinki dziennie. Wczoraj czytając Wasze pamiętniki, natknęłam się na trening: http://www.youtube.com/watch?v=8lvKyuhdAT0 Szczerze powiem, że jakoś mnie chyba nie przekonał. Wykonałam cały... ale jakoś wielce zmęczona nie byłam. Wracam do Turbo, Mel B i Tiffany <3.
Trzymajcie się ciepło :*

21 sierpnia 2013 , Komentarze (11)
Hej!
Dziś kolejny dzień walki o lepsze ja! I tu nie chodzi tylko o wygląd. Bo zrzucić kilogramy i wyrzeźbić ciało to nie wszytko. Można mieć piękne ciało, a w środku czuć się wielkim obrzydliwym słoniem. Najważniejsze jest aby zmienić swoje nastawienie. A sama wiem, to nie jest łatwe. Codziennie powtarzam sobie, że jestem wartościową kobietą, że wyglądam coraz lepiej i co? Przychodzą takie dni jak ten, że nic tylko zostać w łóżku i płakać. Patrze w lustro i co widzę, słonia, który łudzi się że jest coraz lepiej. Widzę, zagubioną dziewczynę, która boi się. Czego się boi? Ludzi. Tego, że zostanie źle oceniona. Podobno człowiek nie powinien przejmować się zdaniem innych, żyć według siebie. Ale jak można się nie przejmować? Jak można nie brać pod uwagę opinii innych? Nie wiem, nie umiem sobie z tym poradzić.
Wmawiam sobie, że walczę o lepszą siebie, że muszę mieć uśmiech na twarzy. Że nerwy niczego nie zmienią. Ale patrząc na niektórych i ich poglądy mam zamiar po prostu strzelić takiej osobie w twarz. Ale się powstrzymuję, odwracam na pięcie i odchodzę jakby nigdy nic.

Podobno jak sobie człowiek wmawia coś, to w końcu w to uwierzy. Więc może powinnam podejść do lustra, spojrzeć na siebie i powiedzieć, tak jest coraz lepiej. Jesteś piękna i wartościowa. Każda kobieta jest wartościowa i piękna.

I wiecie, co nie dam sobie już wmówić, że jestem beznadziejna i głupia... Ciężko mi to idzie, ale jak już pisałam wcześniej uwalniam się, powoli, ale uwalniam się z tej toksycznej znajomości.... i uwolnię się raz na zawsze!



20 sierpnia 2013 , Komentarze (4)
Hej dziewczyny... :)
Wczorajszy dzień minął bardzo pozytywnie... wieczorkiem zrobiłam jeszcze sobie 2 godzinny trening. Dietka też jak najbardziej pozytywnie :) Ale dziś? dziś to jakaś masakra jest :( Niby od rana do tej pory trzymałam swoje zachcianki na uwięzi... ale teraz no nie mogę sobie dać rady i zajadam się herbatnikami... Nie wiem dlaczego tak mam, ale zawsze jak się zaczyna większa nauka... to nachodzi mnie taka ochota na słodkie... zawsze wtedy mam problem, żeby się skupić na tym co najistotniejsze. Siedzę i patrzę w te książki, a obok mnie stoi wielkie ciastko z kremem... albo czekolada. I zazwyczaj jestem silna, ale zdarzają mi się takie momenty, że ulegam. No zaczyna się wtedy, bo jestem zła że uległam... że nie mam tyle czasu żeby wykonać dodatkowy trening... jestem zła i znów sięgam po coś słodkiego i tak w kółko :( Nie wiem, może znacie jakieś sposoby, aby oszukać mój złośliwy umysł... bo moim zdaniem to nie jest kwestia głodu czy faktycznej potrzeby dostarczenia jakiś składników organizmowi.. bo co wartościowego dostarczą nam słodycze... no oprócz gorzkiej czekolady? To jest po prostu moja podświadomość...
I co i teraz jestem zła że uległam... bo mogłam to przetrzymać... kurcze no :( Jutro już się nie dam!

19 sierpnia 2013 , Komentarze (3)
Hej dziewczyny :)
Dziś tak króciutko bo jestem baaardzo, ale to bardzo zajęta. Za dwa tygodnie sesja poprawkowa... a tu tyle do nauczenia :(
Wracając do wczorajszego dnia... nażarłam się jak świnia... znaczy może powiem tak... nie zjadałam tyle ile kiedyś mogłam wciągnąć... ale będąc na diecie żołądek chyba tak mi się skurczył, że nadprogramowe papu sprawiło... że czułam się jak taka napompowana kuleczka :D. Spotkanie przebiegło pomyślnie, nie mogłyśmy się normalnie nagadać.
A dziś już dietowo... no i jestem już po pierwszej dawce treningowej tj. zrobiłam turbo i 8 min. ABS.
Trzymajcie się kobietki! :*