Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Otyła żona i matka

Archiwum

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 3008
Komentarzy: 52
Założony: 27 stycznia 2020
Ostatni wpis: 14 lutego 2020

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Joannai321

kobieta, 38 lat,

178 cm, 95.90 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

14 lutego 2020 , Komentarze (2)

Ostatnio mam ciągle wszystkiego dosyć. Dalej się wyżywam na mężu. Co począć...lepiej na nim niż na dzieci 🤦🤷 3 dni był na delegacji, prawie się nie odzywał. Hotele, restauracje i piwka z kumplami. No pracować też pracował ale jakoś nie potrafię mu współczuć, chociaż tego oczekuje ode mnie. Wrócił dziś wieczorem i nawet nie posiedzi że mną ani z dziećmi tylko zaraz do auta bo ma nowe żarówki i ojejku jejku jakie piękne światełko teraz jest w aucie. I wielce zdziwiony że zła na niego jestem.

W tym tygodniu zapowiada się na spadek wagowy, ale mam straszne ciągoty do jedzenia i ciągle głodna chodzę, chyba okres mi się zbliża 🙄 Mam dosyć wszystkiego i wszystkich, a siebie w szczególności 😣🤐

Wesołych walentynek

11 lutego 2020 , Komentarze (3)

Leci tydzień trzeci, a z humorem ciągle coś nie tak. Widzę po sobie i po zachowaniu męża że jakaś nerwowa jestem ostatnio. Pierwszy tydzień to była euforia, drugi to była frustracja a w tym tygodniu towarzyszy mi wyparcie. Jak ten organizm walczy z tą dietą....kiedy nastąpi akceptacja? Czy to tylko głowa wariuje bo nie spełniam jej zachcianek. Ech.....

Dawno, dawno temu......za górami za lasami rzuciłam palenie. Czuję się teraz podobnie. Co zabawne nigdy nie poczułam że uwolniłam się od nałogu. Nawet teraz po dobrych paru latach kiedy już nie palę potrafi mnie najść ochota na papierosa. Hehe, ciekawe czy to jak z kebabem na diecie....;P 

10 lutego 2020 , Komentarze (5)

Dzisiejszy dzień rozpoczęło ważenie. Waga tak jak się spodziewałam pokazała plus. Na szczęście tylko 0.3 kg, chociaż wolałabym zobaczyć to na minusie. Nie czuję się winna, dietę trzymałam w 100% żadnych wpadek, przekąsek choć nie powiem łatwo nie było. Może trochę ruchu miałam za mało, ale to się da naprawić. 

Jakieś dwa lata temu już nagle przytyłam, nagle i dużo. Na przełomie 4 miesięcy przytyłam 15 kg. Sama nie mogłam uwierzyć jak to się stało. Postanowiłam przejść na dietę. Najpierw sama, potem dieta Vitalii, potem dieta Karmowskiego, dieta z fabryki siły nic nie dawało żadnych efektów pomimo moich starań. Poszłam do lekarza, on zapytał dlaczego w ogóle chcę schudnąć. Zszokowało mnie to pytanie. Przecież jestem otyła, a otyłość to choroba, no to chcę być zdrowa. Lekarz mi na to że mam iść na dietę, ja się pytam jaką, on mi na to żebym znalazła sobie coś w internecie. W natłoku pseudo dietetyków, diet które bardziej szkodzą niż pomagają, moich problemów ze schudnięciem miałam nadzieję że zleci mi badania i zapisze do lekarza dietetyka który zna się na sprawie. On stwierdził tylko że bezpodstawne chudnięcie jest objawem choroby, bezpodstawne nagłe tycie już nie. 

Zrobiłam testy krwi prywatnie, poziom cukru, hormony tarczycy, wątroba wszystko w normie. Straciłam motywację na długo. 2 tygodnie temu zaczęłam swoją walkę na nowo. Wiem że łatwo nie będzie. Dlaczego? To zagadka której nie da się rozwiązać. Dam z siebie wszystko, nie poddam się każdy gram na minusie będzie na wagę złota. 

7 lutego 2020 , Komentarze (2)

Ten tydzień mnie nie rozpieszcza i do łatwych nie należy. Wiem że to dopiero drugi tydzień ale odczuwam go znacznie gorzej niż pierwszy. Ogólnie ważąc się raz w tygodniu zawsze się demotywowałam, więc teraz oficjalnie ważę się raz w tygodniu ale co pare dni tak mniej więcej kontrolnie zerkam na wagę żeby wiedzieć mniej więcej czego się spodziewać w poniedziałek rano. Po pierwszym tygodniu odnotowałam -3,4 kg. Oczywiście wiem i mam świadomość tego że ten pierwszy spadek to taki "oszukany" spadek. Natomiast ten tydzień zapowiada się na bilans +0,5 kg. Moje ciało bardzo szybko adaptuje się do nowych warunków i najwidoczniej nawet z niczego potrafi robić zapasy :?

Mało miałam biegane w tym tygodniu, czas zabrało mi latanie i załatwianie spraw. Wczoraj zrobiłam trening, dziś odpoczywam..., jutro cały dzień w pracy, niedziela wolne. Jak choć odrobinę pogoda dopisze w niedzielę na pewno spacer. 

W około zrobiło się bardzo wiosennie. Jeszcze tylko chwila i rozkwitną żonkile. Na spacerze z psem znalazłam całą masę przebiśniegów. Trawa i żywopłot wracają stopniowo do życia a w domu coraz więcej słońca. Kocham ten czas, kiedy wszystko na nowo się odradza. Nazrywałam sobie nawet bazich kotków co by trochę wiosny w domu zagościło. Pozdrowionka

4 lutego 2020 , Komentarze (5)

Dzień się zaczął całkiem dobrze. Przeziębienie powoli zaczęło odpuszczać, wczoraj musiał być najgorszy moment. Dzieci wstały bez większego marudzenia i nawet całkiem sprawnie się ubrały. Moje myśli pochłonęło spotkanie biznesowe na które miałam jechać. Spakowałam dzieciaki do auta, odstawiłam do szkoły, jadę załatwiać swoje sprawy i nagle olśnienie.....zapomniałam zjeść śniadanie (loser) Nie bardzo miałam już co z tym zrobić, nie wiem jak mogło mi to z głowy wypaść. Jedno przeoczenie i cały dzień mi się rozjechał. Cały dzień też jakaś nie dojedzona się czuję, albo przeżywam pierwszy kryzys albo to właśnie brak śniadania.

Miałam dziś biegać, ale nie znalazłam weny. Za to korzystając z okazji że dzień był piękny i słoneczny posprzątałam w ogrodzie. Normalnie chwilami czuć zbliżającą się wiosnę, szczególnie w takie słoneczne dni jak dziś(slonce)

3 lutego 2020 , Komentarze (3)

Poniedziałek zaczęłam do ważenia. Mija dokładnie tydzień mojej diety. Miałam wielkie obawy, ale weszłam. Waga postanowiła mnie miło zaskoczyć na początek, mam nadzieję że z czasem nie bije mi żadnej szpili. Spadek dużo większy niż się spodziewałam mianowicie -3 kg. Pod uwagę trzeba wziąć że ostatnim razem ważyłam się w dżinsach hehe ;) No ale minus to minus i z ulgą to przyjęłam. Rozmarzyłam się nawet jak to fajnie by było zejść poniżej 90...Tak długo przeklinałam moje 85kg, a teraz tak marzę że może kiedyś znowu je zobaczę. Czy realne jest do kwietnia osiągnąć 89.9? ech....marzenia....

Weekend pod kątem aktywności minął super. W pracy też było fajnie. Niestety pod katem zdrowotnym już gorzej. Chyba coś złapałam, jakieś przeziębienie w sensie. W pracy wszyscy kaszlą, prawie nikt nawet buzi nie zasłania....Tragedia. No i teraz ja tez jestem chora i znając życie zarażę dzieci. Dorośli ludzie a odpowiedzialności zero. 

No nic, trzymajcie się i życzę samych spadków ;)

1 lutego 2020 , Komentarze (3)

Ze wszystkich miesięcy w roku najbardziej nie lubię listopada, zaraz za nim na drugim miejscu jest luty. Nie mam pojęcia dlaczego tak jest ale tych dwóch miesięcy wyjątkowo nie lubię....

Dzisiejszy dzień był.....CUDOWNY!!! Zaczął się zwyczajnie, wstałam rano, pojechałam do pracy. W połowie dnia dostałam propozycję czy nie chciałabym pójść wcześniej do domu bo w zasadzie to już praktycznie cała robota była skończona. Oczywiście bardzo chętnie zerwałam się szybciej i już w drodze do domu planowałam gdzie wyciągną moich chłopaków na spacer. Przyjechałam do domu, zjadłam i pojechaliśmy. Moje chłopaki czyli synek nr1, synek nr2, maż i pies byli zachwyceni moim powrotem i szybko wyskoczyliśmy na spacer. Znalazłam nową trasę, krótka ale spektakularna...Las a w lesie wodospad. Pogoda jak na 1 dzień tego paskudnego miesiąca była piękna. Słońce w końcu po tygodniu deszczu, 10 st. na plusie. Ten dzień nie mógł być fajniejszy. Oby cały luty wyjątkowo pozytywnie zleciał.

30 stycznia 2020 , Komentarze (8)

Zaczelam biegac w lipcu, biegalam caly sierpien i wrzesień. Nie mowie ze codziennie, ale co najmniej 3 razy w tygodniu. Jak na wcześniejszy totalny brak aktywności bylam z siebie zadowolona. Okupione to bylo oczywiście wielkim cierpieniem. Nie raz sobie mysle ze moje cialo mnie nienawidzi. Jakby dwa osobne byty moja strefa emocjonalna i fizyczna które wcale sie nie lubia i robia sobie na zlosc. Cierpiałam ogromnie, bol nog byl straszny. Potem odnowiła sie jeszcze kontuzja kostki, no fajnie nie bylo. Nie dawalam za wygrana bo ten wysiłek i bol, ale tez swiadomosc ze robie to dla swojego dobra pomagaly mi sie zmierzyc z kolejnym atakiem depresji. Pomagalo mi to poukładać sobie wszystko w glowie. Zrozumiec co jest ważne a co nie.

W październiku sytuacja sie zmienila. Poszlam do pracy na nocna zmiane. Z racji dwójki malych dzieci innej alternatywy nie bylo, a ja mialam dosyć siedzenia w domu. Teraz sobie mysle ze moze mam cos w sobie z masochisty hehehe. Przestalam biegac, ale praca byla wymagająca. Non stop na nogach przez 8 godzin. Teraz juz nocki sie skończyły i przeniosłam sie na weekendy. Po odbębnieniu wszystkich świąteczno noworocznych gości odpalilam bieżnie zeby dalej biegac. 

Wrazenia...?masakra. Moje cialo na prawde mnie lubi.....Biegalam juz interwaly po 3 minuty. Tak wiem dla wielu pikus ale jak wspomnialam, moje cialo nie współpracuje. Teraz robie interwaly 1 minutowe i po treningu jestem cala zlana potem. No nic, trzeba wszystko od początku zaczac. Jedyny plus jest taki ze przynajmniej miesnie mnie znowu tak straszliwie nie bola. Cos tam sie zachowalo minimalnie od lata. 

29 stycznia 2020 , Komentarze (19)

Na początek dobre info, odpalilam wczoraj bieżnie i zrobilam trening interwałowy na miare moich możliwości. Jestem zadowolona, diete tez trzymam tylko rozjezdzaja mi sie pory posiłków - masakra. Mam nadzieje ze z czasem to wypracuje. Wciąż pije za malo wody - masakra nr2

Do rzeczy.....Kuzwa oszaleje z tym psem! Dlugo zastanawialiśmy sie nad kupnem psa, to przeciez jest poważna decyzja. Zastanawialiśmy sie czy jesteśmy gotowi, czy psu bedzie z nami dobrze, jaka rasa bedzie odpowiednia itd. itp. Wybór nasz padl na bernenskiego psa pasterskiego. Glownie ze względu na dzieci. Trafil nam sie bardzo fajny szczeniak. Uwielbia sie tulic, jest bardzo lagodny, przenigdy nie spojrzał by sie nawet krzywo na nasze dzieciaki. Decydując sie na ta rase mialam swiadomosc ze te psy nie lubia samotności. No i okej, maz pracuje od pn do pt, ja pracuje w weekendy wiec jakby nie patrzec zawsze ktos jest w domu, ale......Ja chyba oszaleje, na 10 minut nie moge wyjść bo dopada go lek separacyjny. 10 MINUT! Kiedy prowadze syna do szkoly, nie moge wziąć psa ze soba, szkola zabrania wiec musi zostać w domu. 10 MINUT! W domu nasikane, narzygane, ciuchy powyciągane i porozwalane ech...... Zna ktos sposób jak pomoc psu przeżyć te 10 MINUT kiedy nie ma mnie w domu?

27 stycznia 2020 , Komentarze (2)

Mamy styczen nowego roku. W koncu wyjechali ostatni goscie. Mam nadzieje ze w koncu troche odetchniemy. Wszystko fajnie, ale bez przesady. W sumie z ostatnich 11 miesięcy przez 1 miesiąc mieliśmy gości, eh...jak nikt nie przyjeżdża to nikt nie przyjeżdża, a jak juz zaczna przyjezdzac to wszyscy. Mam nadzieje ze ten 12 miesiąc minie spokojnie. 

Wczoraj wyjechali ostatni goscie to dzis od rana dieta. Niby i tak nie przejadam sie, ale poniewaz to pierwszy dzien diety to czlowiek jakby fiksuje sie na temacie jedzenia. Robie sobie kawe i mysle: "tego jeść nie moge....tamtego jeść nie moge..." oczywiście nieswiadomie nakręcając sie na to. Zlapalam sie na tym i szybko zastopowałam zeby sobie nie utrudniac. W koncu jedzenie to jedzenie i trzeba dac temu spokoj, a nie rozmyślać o tym co bym zjadla, czego zjeść nie powinnam, a co by mi wyjątkowo smakowalo. 

Tak wiec po raz kolejny skonczmy z tymi przemyśleniami i zajmijmy mysli czyms bardziej pożytecznym. Ile wody dzis wypilam?