Hormony szaleją. Najgorsze są dla mnie teraz intensywne emocje. Non stop płaczę z błahych powodów albo złoszczę się całą sobą. Nie myślałam też nigdy, że obrót z boku na bok na łóżku może być w ciąży tak kłopotliwy i bolesny. I, że dużo pozycji sprawia, że po prostu się autentycznie duszę. Marzę też o tym żeby znów móc położyć się na brzuchu. Jestem też mega spuchnięta. Wczoraj po dwóch tygodniach ściągnęłam w końcu zaklinowaną obrączkę. Już jej raczej w najbliższym czasie ponownie nie ubiorę, bo chyba trzeba będzie wtedy rozcinać.
I w sumie z tego co widzę ważę nawet nieco mniej niż tydzień temu. Kto wie, może ta waga na tym etapie już faktycznie stanie (pomimo tego, że maleństwo dalej rośnie). Ciąża to dziwny czas.
Dziś pakuję już torbę do porodu. Jutro przyjdzie łóżeczko. I wygląda na to, że chyba mam już wszystko czego potrzeba. Prawie znaleźliśmy też wspólny język jeśli chodzi o imię. I nawet mamy 3, które nam się podobają. I gdzieś razem czujemy, że to będzie dobry wybór. Rodzinie pewnie powiemy po urodzeniu co wybraliśmy, bo już na początku się nasłuchałam różnych przykrych komentarzy odnośnie imion, które zdecydowanie nie są mi teraz potrzebne.