Ostatnio dodane zdjęcia
Znajomi (32)
O mnie
Archiwum
Informacje o pamiętniku:
Odwiedzin: | 23094 |
Komentarzy: | 200 |
Założony: | 7 lipca 2009 |
Ostatni wpis: | 17 grudnia 2014 |
Postępy w odchudzaniu
Moja waga spada regularnie i proporcjonalnie. Niestety z cycków też. Ważę 110,7 kg. Postępy są widoczne i mobilizujące. Ostatnio byłam na kilkudniowym szkoleniu i miałam obawy związane z innym jedzeniem, bo jak tu stosować dietę jak same smakołyki. Ale .. udało się -1,5 kg. Jedzenie bardzo dobre i dietetyczne. Powolutku jest mnie mniej. Dostałam nową dietę na kolejny okres. Ciekawe te potrawy, nawet moja rodzinka powoli się przestawia na zdrowe jedzenie. Do tego dwa razy w tygodniu chodzę na kijki - za każdym razem tak około 10 km. Jak opuszczę to mi bardzo brakuje tego chodzenia. Chyba się uzależniam... Za chwilę już nie będę miała co na siebie włożyć. Pora iść na zakupy!!!
Minął kolejny tydzień i prawie kilogram za mną. Powolutku, ale regularnie waga spada. Wizyta u dietetyka ok, ale wyniki krwi trochę słabe. Muszę suplementować żelazo. Te wizyty u dietetyka bardzo mnie mobilizują. Wiem, że co dwa tygodnie będzie analiza składu masy ciała i się pilnuję.
Remoncik powolutku się kończy. Teraz trzeba jeszcze ustawić nowe meble i jakoś ogarnąć pokój. Może teraz znajdę trochę czasu na ćwiczenia, bo tego mi brakuje. Jedyny mój ruch to gimnastyka przy sprzątaniu, ale już bliżej jak dalej.
Wczoraj dałam sobie postawić pijawki. Pierwszy raz ...! Stawiała mi koleżanka, która jest przeszkolona u lekarza chirurga naczyniowca.
Rewelacja. Nie spodziewałam się, że to aż tak działa. Miałam założonych 5 pijawek, 2 za uszami i 3 na nodze, którą miałam lata temu skręconą, a teraz mam z nią problem jeżeli chodzi o ruchomość w stawie. Jest efekt zauważalny jeżeli chodzi o stopę. Mniej boli i ruchomość się jakby zwiększyła. Chyba się zdecyduję na więcej seansów.
Muszę powiedzieć, że koleżanka mnie namawiała pół roku, ale ja jakoś podchodziłam do tego sceptycznie. Na szczęście przełamałam opór i się zdecydowałam.
Muszę trochę poczytać o tych pijawkach, bo to działa.
dzień pomiarowy dieta dzień 27
Dzisiaj dzień pomiarowy. Żadnych rewelacji jeżeli chodzi o pomiary, ale waga w dół. Powoli, ale w normie. Założenia były, że do końca roku 15 kg. Jeżeli będzie się takie tempo utrzymywało to spadnę 15 kg plus to co już zrzuciłam.
Jestem zadowolona z rezultatówOby tak dalej. Za jedzeniem nie zaglądam. Czasami mi się nie chce jeść wszystkiego, bo mam dość i jestem najedzona. Najgorzej jest przed miesiączką. Wtedy bym zjadła przysłowiowego konia z kopytami.
Waga idzie w dół. W środę byłam na pierwszej wizycie kontrolnej u Dietetyczki. Pogratulowała mi efektów. Zrobiła mi jak poprzednio analizę składu masy ciała. Pytała mnie czy jednak jestem jakoś nadmiernie głodna czy osłabiona, czy nie było jakiś omdleń. Zastanawiała się nad zwiększeniem energetyczności jedzenia. Troszkę za słabo spada mi tłuszcz, ale stwierdziła, że to może być efekt pofolgowania sobie przed dietą - jak Ona dobrze zna zachowania ludzi, tak faktycznie było. Za dwa tygodnie zobaczy co i jak i ewentualnie skoryguje dietę. Mam pisać taki jakby dzienniczek, co zmieniłam w diecie, co ponad to zjadłam, jak się czułam.
Coraz lepiej się czuję, nie jestem już taka zmęczona i ociężała. Idzie ku dobremu. Teraz tylko utrzymać dyscyplinę ...
Waga idzie w dół. W środę byłam na pierwszej wizycie kontrolnej u Dietetyczki. Pogratulowała mi efektów. Zrobiła mi jak poprzednio analizę składu masy ciała. Pytała mnie czy jednak jestem jakoś nadmiernie głodna czy osłabiona, czy nie było jakiś omdleń. Zastanawiała się nad zwiększeniem energetyczności jedzenia. Troszkę za słabo spada mi tłuszcz, ale stwierdziła, że to może być efekt pofolgowania sobie przed dietą - jak Ona dobrze zna zachowania ludzi, tak faktycznie było. Za dwa tygodnie zobaczy co i jak i ewentualnie skoryguje dietę. Mam pisać taki jakby dzienniczek, co zmieniłam w diecie, co ponad to zjadłam, jak się czułam.
Coraz lepiej się czuję, nie jestem już taka zmęczona i ociężała. Idzie ku dobremu. Teraz tylko utrzymać dyscyplinę ...
Waga idzie w dół. W środę byłam na pierwszej wizycie kontrolnej u Dietetyczki. Pogratulowała mi efektów. Zrobiła mi jak poprzednio analizę składu masy ciała. Pytała mnie czy jednak jestem jakoś nadmiernie głodna czy osłabiona, czy nie było jakiś omdleń. Zastanawiała się nad zwiększeniem energetyczności jedzenia. Troszkę za słabo spada mi tłuszcz, ale stwierdziła, że to może być efekt pofolgowania sobie przed dietą - jak Ona dobrze zna zachowania ludzi, tak faktycznie było. Za dwa tygodnie zobaczy co i jak i ewentualnie skoryguje dietę. Mam pisać taki jakby dzienniczek, co zmieniłam w diecie, co ponad to zjadłam, jak się czułam.
Coraz lepiej się czuję, nie jestem już taka zmęczona i ociężała. Idzie ku dobremu. Teraz tylko utrzymać dyscyplinę ...
No cóż... wczoraj poległam. Nie wiem czy to wczorajszy stres tak podziałał, czy to jakiś chwilowy kryzys. Nie wytrzymałam i przed obiadem zjadłam dodatkowo kromkę z serem żółtym. .. A było tak dobrze. Wczoraj waga pokazała 121 kg, a dzisiaj już 0,5 kg więcej. Jak tak dalej będzie to już sobie metabolizmu nie podreguluję. W środę idę do dietetyczki, ciekawe co mi powie?
Gdybym nie musiała rodzince gotować to może bym miała mniej pokus, a tak to mi naprawdę ciężko wytrzymać.
Wiem, użalam się nad sobą, ale na tyle silnego charakteru żeby restrykcyjnie przestrzegać diety. Zobaczymy co dalej. Muszę wytrzymać.