Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

No to znów dobiłam do 76 kg. To już 20 kilogramów, które chcę zrzucić z początkowych kilku, które chciałam zrzucić zakładając konto dekadę temu. Jem emocjonalnie, jem z nudów, jem by regulować emocje. Myślę, że jak to opanuję, reszta przyjdzie sama. Uprawiam sport, lubię być na świeżym powietrzu. Lubię jeść warzywa, nabiał i białe pieczywo. Moim problemem jest przede wszystkim ilość, a nie to, co jem.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 111783
Komentarzy: 4799
Założony: 26 marca 2022
Ostatni wpis: 20 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Babok.Kukurydz!anka

kobieta, 38 lat, Piernikowo

172 cm, 79.20 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

18 października 2022 , Komentarze (1)


Poszlam dziś przed spotkaniem pobiegać. Przez 3 tygodnie na urlopie nie biegałam. Okazało się, że zapomniałam na czym polega ten konkretny trening. Założyłam, że pace run to cały bieg szybkim tempem. Zdziwiłam się jak pokazał mi, że mam biec połowę zadanego dystansu. Uznałam, że algorytm policzył, że spadła mi forma i mam mniej biec. 


Przycisnęłam więc trochę i pobiegłam. Po 2.4km okazało się, że dopiero teraz mam zacząć szybko biec. I dupa. Zatrzymałam trening, włączyłam easy run i do domu po truchtałam jeszcze milę. 


 Teraz siedzę w poczeklni u psychologa. Zobaczymy, co wyniknie. 

Aaaa. Wczoraj odzyskałam bagaż. Dopiero wczoraj przyleciał. 

 W trzy dni splesniala mi szczoteczka do zębów. 

 Ciekawe jak tam plastikowe na których nie widać tak wyraźnie pleśni. Mąż swoją wyrzucił zaraz po otwarciu walizki. Ale on zawsze po urlopie kupuje sobie nową. Nie wiem więc po co pakuję starą.

17 października 2022 , Komentarze (6)

Zeszło już półtora kilo. Dzień w podróży zatrzymał moje ciało. Teraz wraca do normy. Ttlko spać nie potrafię. Budzę się w nocy i kilka godzin spać nie umiem.


 Chyba przełożyły koldre. Zaczęliśmy używać zimowej grubej kołdry puchowej i obojgu jest nam za ciepło. Od powrotu z urlopu, włączyliśmy ogrzewanie. Harmonogram grzeje ttlko godzinę rano i kilka godzin popołudniu i ttlko do 18 stopni, ale to starczy. Jak widać jest nawet za ciepło. Wychowałam się w typowych polskich warunkach - blok po PRL z zamalowamymi zaworami farbą olejną i bez liczników na ogrzewaniu. Więc wszystko było zawsze przegrane i się wietrzyło otwierając okna zimą, bo kaloryferów nie można było skręcić. Odkąd place sama za ogrzewanie, co roku mam niżej na termostacie. Za rok, jak będę musiała podpisać nowy kontrakt na gaz to pewnie będę miała w domu 17 stopni. Póki co dom nie wyxhladza się poniżej 17, więc jest dobrze. Nowe okna służą. 


Na szczęście dziś mam wolne. Wstałam pół do szóstej by podrzemać na kanapie ze słuchawkami. Nadrobiłam podcasty z wiadomościami z ostatniego tygodnia. 


Za godzinkę biorę rower i jadę na dworzec. Muszę dziś być w Hadze. Zerknę w Amsterdamie na lotnisko. Może pozwolą mi zerknąć na hale przylotów, czy pojawiły się moje bagaże... 


 Wczoraj udało się pobiegać, jak chwilę nie padało. 

15 października 2022 , Komentarze (9)

Ten urlop uzmysłowił mi, że jem bardzo zdrowo. Jeśli nie liczyć słodyczy, to jem naprawdę zdrowo.


Ruszam się sporo. To też już wiem


Przybrałam 2.5kg co jest optymalnym przytyciem na urlopie, zwłaszcza, że mam znów zaparcia. Co ciekawe podczas urlopu zaczęłam chodzić regularnie co rano do łazienki. Wystarczyło wstawać bez budzika, nawet jak czasem miałam okienka bez snu po 2-3 godziny. Miałam też czas, by normalnie śniadanie i usiąść z kawą. Posiedziec po prostu. Na kanapie. 


Gdy wstaje do pracy, budzik dzwoni o 5 lub 5.30 w zależności czy biorę rower czy auto. Po 50 minutach wychodzę z domu. Piję herbatę rumiankową i rzadko jem śniadanie. Ale śniadanie nie ma tu wpływu. Bo w czasach gdy jadałam śniadania, nadal miewałam zaparcia. 

Bardziej chodzi o brak pośpiechu. Kilka kwadransów dla siebie.


Podczas między lądowania prawdopodobnie nie przełożono naszych walizek. Nie wiemy gdzie są i nikt nie jest w stanie nam pomóc. Z tych, co odbierają telefony. Tap portugal niby wysyła kurierem do domu bagaże. To się sąsiedzi ucieszą jak dostaną dwie torby po 22kg każda. Dziś maud, która zajmowała się Snoetje podczas naszej nieobecności, powiedziała, że czekała za swoim bagażem 6 tygodni. Cóż... A ja zapakowałam do walizki resztki z lodówki, aby zjeść je w domu na kolacje... 

 Dziś w nocy koleżanka wraca że stanów do Holandii. Ma zerknąć w dziale bagażowym czy nie będzie coś odłożone. Mam nadzieję, że pozwolą jej i nikomu więcej zabrać nasze bagaże. Bo generalnie to leżą one samopas na wózkach w hali przylotów. Nikt tego nie pilnuje. Jak coś wezniesz to po fakcie zobaczą na kamerach... 

Nie mam tam nic duper drogiego. Jakieś 100 euro w azorskich winach. Membrana do biegania jest droga, bo jej cena to ponad 1000zl. Plecak do biegania był tani, ale lubię go. Worek 2l na wodę. 4 pary moich butów. 3 pary męża butów. Pranie że szlaków.. Kosmetyki... Najbardziej win szkoda. Ładowarkę do garmina już kupiłam. Do aparatu na razie nie kupuje. Może przyjdzie zanim się aparat rozładuje. 


 Snoetje już w domu. Jutro wpada kolega na planszowki. Mam nadzieję, że w poniedziałek dostanę telefon z propozycją pracy. Umówiłam się z HR że skontaktują się że mną, gdy będę w kraju. Tymczasem kupiłam bilet do Hagi. Jadę oddać polski paszport. O dziwo jak się nie jest Polakiem to traktują cie lepiej w ambasadzie. Bez unikania terminów, po prostu wpadnij bez numerka, kolejki, bez problemu. Jakby tak nie można było od razu.

14 października 2022 , Skomentuj


Dziś na śniadanie dojadłam steka sprzed dwóch dni. Nie wiem czy Sergio nas tak polubił, czy przez nasze minimum 15cm więcej niż rodowity mieszkaniec wyspy, dostaliśmy dwa steki. Mąż swój ledwo dojadł a ja dostałam pudełko do domu. Usmażyłam więc na śniadanie i zjadłam z czerwoną bułką. 

 U Roberto zjedliśmy krewetki z piri piri oraz ja zamówiłam barakude a mąż rybę, której polskiej nazwy nie znalazłam.

 Do Sergio wróciliśmy na kawę i deser, bo w środę nie daliśmy rady już nic wcisnąć... Dostaliśmy 5 różnych deserów i własny stolik, mimo że cały lokal był zarezerwowany.

 Świetny był deser z marakui. Smakował trochę jak legimina mojej babci.

 Wróciliśmy kolejny raz do restauracji z kelnerem, który chyba rwał mojego męża. Jak typowy mężczyzna z Portugalii był trochę seksistą i kompletnie mnie ignorował. Mamy z mężem jedno konto bankowe i wspólne finanse, ale gdy próbowałam zapłacić, olał mnie i poszedł do mojego męża, komplementując go przy okazji. 😊 Poczułam się jak ta brzydsza płeć. 😅 Homar był wspaniały.

 Dziś w nocy będziemy z powrotem w Amsterdamie. Czeka nas dwukrotnie zmiana strefy czasowej i zmiana temperatury o jakieś 10 stopni. Mam nadzieję, że nasze auto nadal czeka na nas na dworcu kolejowym, a moje roślinki żyją. Koleżanka, która miała wczoraj wpaść dojrzeć domu, ma corone.

13 października 2022 , Skomentuj


Jedneto dnia zrobiliśmy dwa krótkie szlaki. 4 i 5.5 km. Pierwszy mial mocne podejścia, ale całkowita sumę podejść 200m,a drugi tylko połowę tego. 

 Pierwszy szlak szedł lasem, wąwozem, pastwiskami.

Gdy wyszliśmy z lasu i stromizny, naszym oczom ukazał się widok na dolinę. 

 Drugi szlak był bardzo gęstym i ciemnym lasem. Szło się po mokrej ściółce i błocie.

 Cechą charakterystyczną szlaku są ślady drewnianych kół odbitych w litej skale.

 Tego dnia zanotowaliśmy największe skoki temperatur. O 11tej było słonecznie i 19 stopni, a jak zaczynaliśmy drugi szlak około 15tej to było 32 stopnie. 10 minut później, gdy przejechaliśmy autem jakieś 10km było już 24 stopnie. Pogoda tutaj różni się w zależności od części wyspy, wysokości i poszycia. Jak to plwoedzil gustavo... 4 pory roku w jeden dzień. 

12 października 2022 , Komentarze (3)


Zeobilismy chyba jedyny szlak o stopniu trudności "ciężki". Przynajmniej z tych o kształcie kołowym. Nie lubię wracać po swoich śladach. 

Rosną tu bardzo duże rośliny. Na zdjęciu poniżej - paprotka. 

 Niektóre podejścia były bardzo strome. Położono tam metalowe kratki. Luzem, wie. Nie wszystkie były bezpieczne. W innych miejscach trzeba było dawać wysokie kroki w glinie i po mokrych skałach. Pojechałam na pupie.

 Cieszę się, że zrobiliśmy ten szlak. Na szczycie była chmura, więc nie widzieliśmy ładnej panoramy. Nie szkodzi. Nadal było fajnie.

10 października 2022 , Komentarze (2)

 byliśmy na szlaku Rocha de Chambre . Bardzo trudny. Ciasny, w szczelinach, trzeba było się podciągać rękoma na drzewach, by przejść. Plus błoto, śliskie korzenie i stronę podejścia. Szlak ma niby ponad 8km. Garmin zapisał 5. Dziwne to, zwłaszcza że nie widać odstępstw od szlaku. Dokładność garmina jest bardzo duża. 

Innego dnia odwiedziliśmy dwie jaskinie. W pierwszej chodziliśmy po językach zastygłej magmy. W drugiej byliśmy w kraterze wulkanu. Jeden z 3 wulkanów na świecie, gdzie można wejść do środka. 

9 października 2022 , Skomentuj

Jakimś cudownym złączeniem płyt tektonicznych, mikro płyty Azorów, prądami morskimi i zmiana wysokości terenu o kilometr, powstało zawirowanie powietrza, które krąży wokół wysp, formując nad nimi chmury, w których toną szczyty. Gdzie wszędzie dookola może być słonecznie, ale nad samymi wyspami pada deszcz. Terceira jest taka wyspą. Na wybrzeżu chmury, w centrum słońce. I odwrotnie. Żeby coś zaplanować trzeba oglądać widok z kamer na żywo w różnych partiach wyspy. 


I tak znów u nas było brzydko. Stwierdziliśmy, że co tam i pojechaliśmy na szlak ale po drodze wjechaliśmy w chmurę i zaczęło lać. Więc pojechaliśmy dalej. Aż dotarliśmy na przeciwległy koniec wyspy. I szlak turystyczny, który tam jest. To był strzał w dziesiątkę. 

 Pogoda była super. Chwilę kropiło, ale potem było słońce. Opalilismy karki.

 Było sporo błota i momentami było bardzo ślisko. 

 Wchodziliśmy naprawdę wysoko i czasami stromo, ale głównie po trawie więc nie było tak źle. Jedno zejście mieliśmy takie, że pojechałam na butach, a w jednym miejscu szlak szedł sama krawędzią klifu i z moim lekiem wysokości postanowiłam iść po drugiej stronie pastucha, przez pastwisko. Jeden odcinek szliśmy między krowami.

 Wracając że szlaku pojechaliśmy na zakupy. W wiosce po drodze akurat miały się odbywać gonitwy z bykami. Usiedliśmy więc na trybunach zrobionych w tym celu i obserwowaliśmy. Żal mi zwierzęcia, bo liczyłam, że trochę poturbuje chłopaków, ale lina bezpieczeństwa ratowała ich dość często. I nakładki na rogi. 

 Z tarasu domu podziwialiśmy zachód słońca nad oceanem. Widać kolejny wulkan po lewej stronie.

7 października 2022 , Komentarze (7)


Jestesmy z Ukochanym turystami spożywczymi. Szukamy rzeczy lokalnych i zajadamy się wszystkim, co nam poleca lokalsi. Portugalia nie ma dobrych własnych słodyczy. Znazlam jedne czekoladki, ale to wszystko. Tez nie pamiętam z poprzedniej wizyty, czy jadłam coś typowo made in Portugal. 


 Mają za to wypieki. I to cholercia jakie! To ciasto powyżej to jajwczne i bardzo gęste klejąca jakby babka. Ale nie jest puszysta. No dla tego mogłabym komuś zęby wybić. Podobnie jak dla rogalikow brioche. Nie lubię rogalikow ani niczego z ciasta drancyskiego. Dla mnie ono jest kruszącym  się irytującym smakołyki em bez smaku. Brioche to co innego. 

 Typowo miejscowe są zaś te musy, ciasteczka, nie wiem jak to nazwać. Zjedliśmy na razie te original w kształcie gwiazdki. To jakby w łódeczce z ciasta filo masa ugotowanego kajmagu? Nie wiem. Ale w pytkę.

 Dokupiliśmy więcej sera. Mam pół lodówki sera.

 To jest ciasto jajwczne, jak to pierwsze. Jeszcze nie próbowaliśmy czy to jest to samo, ale po konsultacji z naszym ekspertem, chyba czeka nas nowe doznanie. Bo kolega nie pamięta, który to placek lubię najbardziej.

 Znaleźliśmy też super jajwczny deser. Pakowany po pół kilo, więc na razie odpuściliśmy. Mamy jeszcze kilka dni, spróbujemy zjeść to w restauracji. Może tam dają mniejsze porcje.

 Spróbowaliśmy też takiego deseru. Z maki kukurydzianej. Smakuje jak gesty ryż na mleku. Pyszny!

6 października 2022 , Komentarze (6)


Dzien zaczęliśmy od obserwacji wielorybów. Widzieliśmy kilka rodzin delfinow i 7 wielorybów. Z niektórymi się bawiliśmy trochę w chowanwgo. Ogólnie mieliśmy za przewodnika studenta oceanografii i biologii morskiej, więc dowiedzieliśmy się wiele o zwyczajach tych zwierząt. 

Później wspielismy się na wulkan Monte Brasil. Obeszliśmy krater dookoła, obejrzeliśmy miasto leżące u podnóża oraz obeszliśmy bazę wojskową, która się wciąż tam znajduje. 

Ruiny starych fortufikacji z czasów kolonii. 

 Wieczorem jedliśmy pąkle. Zwierzątka żyjące w szczelinach w skałach, które wydobywa się i gotuje wraz z ich skałą. Na koniec wypiją wodę, która gromadzi się w jamce pąkli smaczne. 

Na główne danie ośmiornica i boca negra.