Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Krstyna

kobieta, 61 lat,

173 cm, 75.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

11 listopada 2008 , Komentarze (2)

Niczym sie nie wytlumacze przed Bogiem z zaniedbania, ktorego dopuscilam sie juz poraz ktorys z kolei!
  Merry..Dwa tygodnie temu wizialam Ja po mszy, wychodzaca z kosciola. Wymienilysmy ze soba zdawkowe pozdrowienie, i kazda w swoja strone poszla. Zdazylam jeszcze tylko zauwazyc Jej juz bardzo wychudla twarz, lecz usprawiedliwialam sie przed sama soba, ze to napewno chemia Ja tak wymeczyla, i ze skoro przyjezdza do kosciola, to wszytsko jest (w miare) OK!  
   Dwa dni temu, sasiadki z przeciwnego bloku pilnie sie dopytywaly, z jakiego to powodu przed naszym blokiem ustawily sie dwa policyjne wozy i ...karetka pogotowia? Ja nie slyszalam nic, i nie widzialam nic, wiec uznalam , ze pewnie jakas domowa "rozruba" z uzyciem silnej meskiej dloni dala znac o sobie, i zabrano jakas zmaltretowana Kobiete do szpitala w skutek doznanych obrazen. Ot, taki uproszczony schemat wydarzen z mojej wyobrazni.
   O calej sprawie zapomnialam, lecz, oto schadzac jakas godzine temu - na dol- zauwazylam komunikat superintendenta (blokowego gospodarza) o smierci Merry...Boze, Daj Jej wiczny odpoczynek!  Ale, Boze - nie daj go mnie w momencie "zasypiania" mojej odpowiedzialnosci za nienawiedzenie Chorego, gdy tego potrzebowal!
  Ilez to razy slyszalam glos w sumieniu, bym sie pospieszyla, bo wkrotce, moze byc za pozno! Ilez razy zaniedbalam natchnienie serca-duszy, przynaglajce mnie do dzialania, bo ludzie odchodza?
   I nic tu po moim smutku Merry, Ty juz niczego nie potrzebujesz, oprocz modlitwy za Twoja dusze, a moj wyrzut sumienia niech pozostanie do konca ze mna, niech nie zniknie z mojego zycia, niech mnie strzeze przed kolejnym zaniedbaniem!
I musze o tym powiedziec mojemu Mezowi, a Ty Boze wiesz, dlaczego (tym razem...) bedzie to trudne...

31 października 2008 , Komentarze (1)

z odwiedzajacych (czasami) moje stronki, wie cos w temacie bardzo wysokiego cholesterolu u osoby z rozpoznaniem chloniaka? Jest to poziom wysoki, bardzo, ale skad sie to bierze? Bede musiala pozniej poszperac na necie, ale moze Ktos z Was jest uczony w tym temacie...
  A ogolnie mowiac, to zawirowania emocjonalne, wyczerpanie z euforia...Wszystko sie miesza, a tu trzeba cos rozsadnego czynic, czyli na zakladce dnia wypisze haslo: najpierw powalcze z minuta, a o godzinie - pomysle, jak nadejdzie jej czas, a dzien- sie sam jakos ulozy,zas przyszlosc - w Bozych dloniach....

24 października 2008 , Komentarze (3)

Odkad pamietam - a pamiec mam dobra - to Ona cierpiala...Cierpiala, bo Ojciec za szybko odszedl, cierpiala - bo widziala duzo niesprawiedliwosci, ktora spotykala Jej Matke, cierpiala - kiedy Matka przedwczesnie zmarla, a potem - to juz jedno pasmo wielkich cierpien - Jej wlasne doprosle zycie. Weszla w nie z takim bolem, ze trudno zachowac minimum optymizmu przy tym, co Ona przeszla! Bylam swiadkiem wielu ciezkich przezyc Tej Kobiety, ale-zawsze mialam "wyjscie"(gdy kolejne nieszczescie spotykalo Ja - i to na moich oczach!) -poprostu - jechalam do siebie, zostawiajac Ja z "tym wszystkim".
  Nastepnego razu, gdy ja widzialam, Ona byla znowu wyprostowana, schludnie, bardzo gustownie - ubrana, z nieskazitelnym makijazem na twarzy! I zadziwiala mnie tym swoim wygladem bardzo! Bo  przeciez mnie  - przy takich nieszczesciach - to by sie zyc nie chcialo, a co dopiero zastanowic sie , jak tego dnia ladnie wygladac, by nie zaszkodzic nadmiarem detali w garderobie? Byly wrecz chwile, w ktorych (w duszy wlasnej) Ja oskarzalam o malostkowosc, bo(wedle mej opinii)  nie powinna byla sie skupiac na niczym innym niz na wlasnym nieszczesciu!
  Po wielu latach bycia z dala od Niej, wciaz slysze jak nie uklada Jej sie w zyciu, jak wiele lez wylewa w poduche, jak jest bardzo,bardzo samotna...I do tego jeszcze ta choroba rakowa, ktora probuje Nia zawladnac...No i coz Ona na to? Strach sie pokazal w Jej oczach! Mnostwo pytan zaczyna padac z Jej ust, czeka na cud, a przy tym wszytskim, wciaz dba o "detale" swojego wygladu. Teraz  dopiero to zrozumialam! Ta czesc Jej natury - stawai Ja na nogi! To jest ten ostatni (nie, przed - ostatni, bo ostatnim - jest -wiara) bastion sily Jej osobowosci, ktory nie pozwala Jej upasc ... To nie zadna malostkowosc, o ktora Ja podejrzewalam, to dar od Boga, ktory-  wiedzac juz, ze bedzie musiala przejsc wiele - obdarzyl Ja takim malutkim promykiem, ktory rozswietla Jej ciemnosci  na drozdze umeczonego zycia...Trwaj Kochana! Nie poddawaj sie! I ciesze sie, ze dobierasz sobie na bezwlosnej glowie - chustki, ktore pasuja Ci do reszty ubioru, pasuja do...Twojego serca! Pamietaj, nie mozesz jeszcze odejsc, musisz mnie tak wiele nauczyc!  Chociazby  - jak sie mam ladnie pomalowac na swojej (juz nie mlodziutkiej ) twarzy, by ukryc perzed swiatem pare swoich zmartwien...O nich wiesz Ty ...i Bog, a do reszty swiata - naucz mnie sie usmiechac!  Slyszysz?! Potrzebuje Cie bardzo....

21 października 2008 , Komentarze (4)

i tak mi czasu  wystarczylo, zeby tutaj zajrzec, wiec, poskakalam  sobie tu i tam...Niestety, kalorie o takiego "skakania" nie ulatniaja sie, wiec...piszczy mi juz z glodu w brzuchu, bo zjadlam kolacje o osmej wieczorem, a do pracy postanowilam nic ze soba nie brac. Zaraz zaparze kawe, to moze jakos do 7-odmej wytrwam? Jest juz(dopiero?0 3:30 nad ranem...A, zebym ja nie zapomniala! Pawel ma sie juz duzo lepiej, mija Mu stan zapalny, tylko czekac  trzeba na nowa watrobe. Zaraz sie przejde na Jego pietro, On pewnie spi, ale jakos sie dowiem od pielegniarek, co z Nim...

18 października 2008 , Komentarze (1)

Wlasnie poznalam Bozenke, sprzatalam pokoj, zauwazylam polskie nazwisko pacjenta - to Jej maz...Lezy w goraczce, trzesie sie jak osika. Przywiezli Go tutaj wczoraj, bo po wcale nie dlugim oczekiwaniu - znalezli pasujaca watrobe do transplacji! Jakaz radosc! Wszytsko  przez noc przygotowane, organ  Dawcy-wciaz w drode operacyjnego odzysku, az tu masz! Pawel dostal wysokiej goraczki! Wiec cala operacja przeszczepu - wstrzymana! Boze Drogi! naprzod z Bazena uknulysmy teorie, ze to goraczka z powodu podekscytowania calym zajsciem...Ale, lekarze obalili nasza teorie..(no, coz, sprzataczka powinna robic co do niej nalezy, a nie zajmowac sie ustalaniem przyczyn goraczki...) Taka chec uleczenia kazdego za wszelka cene latwymi diagnozami - to typowa chec uratowania nadzeji, a tu minmuty plyna, a czas dziala na niekorzysc przygotowanej juz watroby...Organ nie moze za dlugo "czekac", ma swoj termin "przydatnosci do uzycia", a goraczka Pawlowi nie ustepuje!
Prynioslam Bozence mocna, czarna cherbate, dolozylam kawal ciasta - niech sie kobieta wzmocni, bo ktos tu musi byc silny, a ja? dalej ide sprzatc.... W koncu - po to tu jestem...

13 października 2008 , Komentarze (5)

w tym roku ma dla mnie bardzo duze znaczenie! Otoz, dzisiaj, w Kanadzie - dzien , w ktorym  dziekuje sie Bogu za wzystkie otrzymane dary. Piekna idea, cos  na sposob naszych Dozynek. Historia tego swieta odbiega w czasy, gdy pierwsi Osiedlency - przybyli z Europy, i w dziekczynieniu Bogu za laske przetrwania wielu przeciwnosci na Nowym Ladzie - gromadzac plony ziemi, szykujac sie do zimy - zasiadali do biesiadnej uczty na suto zastawionym stole - koniecznie, na ktorym musi znalezsc sie wielki , pieczony indor! - modlac sie, ucztowali...
  Wlasnie wczoraj, wracalismy z takiej Dziekczynnej Uczty, droga dosyc daleka, noc ciemna, bo to jakies odludzie, az tu nagle, mojemu Mezowi zaczal  sie tak bolesny skurcz miesnia w nodze, ktora naciskal na pedal, ze przez chwile wszyscy przezylismy groze przedwczesnej utraty zycia! Syn, siedzac tuz przy Mezu - zatkal sobie uszy ze strachu, bo maz z bolu krzyczal niemilosiernie! Corka, ze mna na tylnym siedzeniu - wtulila sie we mnie tak mocno, ze czuly to miesienie mojego ciala, a ja? Coz, szeptac poczelam zdrowaski, bo w takim momencie zadna inna pomoc na nic sie zda....
Gdy groza minela ( a trwala dobry kwadrans!), zaczelismy juz dojezdzac do domu...Wysiedlismy z samochodu, kazdy w ciszy swoich przemyslen dumal nad tym co moglo, ale - Bogu Dzieki!!!- nie stalo sie, i cisze te przerwala corka, stwierdzajac, ze powinnismy pomodlic sie o zdrowie taty,bo zdarza Mu sie ten skurcz dosyc czesto (z przepracowania...) - na co syn odpowiedzial, ze juz zmowil jakies trzy zdrowaski, a ja tylko dorzucilam, ze pewnie zmowilam ich ze dwadziescia trzy!. Ucieszylam sie, ze wytworzyla sie w Dzieciach  potrzeba spojrzenia na malosc naszego wplywu w takich sytauacjach, ze zycie ma swoje drogi, ze nie mozemy polegac na wlasnych przewidywaniach, i ze nie jestesmy nigdy...sami! I zycze Im przetrwania tej wiary na dorosle zycie, bo na codzien, w pracy widze, ze nie rzadko - wiara pozwala nam na przetrwanie, nie tylko dlatego, ze polegajac na niej - zdobywamy te specjalna sile, ale, w tym momencie - gdy wszytsko zawodzi, i zycie wisi "na wlosku" - Bog daje nam szanse bycia Jego Czescia przez uzycia Jego Sily do przetrwania, czesto wbrew ludzikej logice...

9 października 2008 , Komentarze (5)

ze kolejna znana Ci osoba - zdiagnozowana zostaje z rakiem, to naprawde cos sie w Tobie kurczy,cos zmienia , cos sie dzieje, ze nie jestes juz ta sama osoba. Nie mowie tutaj o strachu, ktory zaczyna zagladac Ci w oczy (coz dopiero powiedziec o Osobie bezposrednio dotknietej tym "wyrokiem"?!) z powodu ewentualnej utraty Kogos Bliskiego, ale o siebie, czy sprostasz zadaniu bycia kims, kto pomoze Chorej Osobie? Bo, z pewnoscia, chcialoby sie byc kims, kto Choremu wytlumaczy wszystko, co Chorego boli - i fizycznie, ale bardziej - duchowo...Bo procz szoku , ktory naprzod dotyka Chorego, potem - bolu -z powodu podejmowanego leczenia (jakiejkolwiek formy by ono nie bylo), to Chory zaczyna stawaic pytania, mnostwo pytan...Pierwszym pytaniem (najczesciej zadawanym w takiej sytauacji) jest:"dlaczego ja?!"  I tu - nie mam odpowiedzi...Tu sie gubie...Jedyne co moge uczynic w takiej chwili to ...milczec...Osoby z ktorymi sie znam, wiedza o moim "swiatopogladzie", a raczej, o"poza-swiatopogladzie", bo wiara w Boga wykracza poza swiata granice. No i wtedy, gdy dochodzi do rozmowy o sprawach tak zawilych jak  osad Bozy, zaczynam czuc sie jakbym Boga zawodzila brakiem Jego obrony.. Czy Bog w ogole oczekuje ode mnie Jego obrony w tak trudnych dla czlowieka, wciaz nie roztsrzygnietych -- przez (nawet) Doktorow Kosciola - kwestiach? Mysle, ze nie oczekuje odemnie "cudow", wie Kim jestem, co robie, czego -nie robie, ale tez wie, ze podskornie czuje, iz swiat oskarza Boga o najwieksze nieszczescia , ktore przyprawaiaj sie Ludzkiemu Gatunkowi! I w tym momencie musze (czuje , jak cos we mnie sie buntuje!), oponowac takiemu postawieniu spraw przez ludzi. Cos jest we mnie takiego, co nie pozwala mi spokojnie odbierac takich oskarzen, cos, co mi mowi, ze prawda jest zupelnie inna, ale jeszzce nie w tej chwili - do zrozumienia przez nas, przynajmniej przez wiekszasc z nas....Z czym ja sie mierze? Z wielkoscia swiatowego zapytania o sens zycia? Cala historia ludzkosci dowodzi poszukiwania sensu naszego istnienia, a kazdy z nas ma tylko jedno zycie, aby zmierzyc sie z tym pytaniem-wyzwaniem...
   Tym razem , to tyle...Mam postanowienie opisywania rozmow z Osoba Chora na raka, z kims bardzo mi bliskim, z kims, Komu swiat sie wali, a co ja na to? Pokornieje, codziennie, bardziej...i bardziej....

9 października 2008 , Skomentuj

zmienic cyferki.... No, juz wiem, od dzisiaj - przez kolejny rok - kroczyla bedzie przez caly rok - nowa cyferka:czterdziestka piatka. O, to juz powazny numer! I nie wiem, jakby optymistyczna byc - to raczej pewne - drugiej takiej poloweczki juz nie doczekam...Gen dlugowiecznosci raczej nie dotyczy mojej rodziny, za to pare powiklan zdrowotnych, ktore moga skomplikowac pozniejsze lata zycia - owszem, moga sie pojawic. Nie wazne! Jezus pouczal swoich Sluchaczy: "niech sie dzien jutrzejszy sam o siebie troszczy!"
A wiec, dopijam z kielicha resztki wina, i dziekuje Bogu za to , ze wogole dozylam tych lat! Moglam przeciez roznie skonczyc, albo , wogole moglam  nie "zaczac" ! I mowie o tym bardzo swiadomie, i z szacunkiem dla swojej Mamy, ktora majac nasz juz tak liczna Dziatwe - przyjela i mie na ten swiat, zeby bylo wiecej pracy dla Niej, to narodzilam sie w parze z Bratem Blizniakiem (prawdziwy gentelman - przepuscil mnie pierwsza na ten swiat, co dzisiaj odczytywuje jako meskie wyrachowanie, ale Mu tego nie powiem, bo ma zycie bardzo  skomplikowane Braciszek, i po co Mu ten bol?)
  Czegoz to ja sie dorobilam  w tym zyciu? Ano, i wiele, i nie wiele, zalezy jak na to spojrzec. Ogolnie - to jestem szczesliwa, chyba  - nawet bardzo - momentami...I swoj wywod opieram nie tylko na podstawie swiadomosci, ze Inni maj gorzej, choc - nie powiem - takie porownanie jest bardzo logiczne i dostarcza bardzo wielu dowodow na moja uprzywilejowana pozycje w swiecie, ale rowniez, gdy siedzac sama w domu, pijac kawe i rozmyslajac nad tym i owym - umiem tesknic, kochac, plakac, smiac sie, czyli posiadam odruchy Istoty zyjacej, za co Bogu niech beda dzieki!

6 października 2008 , Komentarze (2)

Czy tak mozna w ogole napisac o sobie? Nie wazne...Dieta moja to kolejne pare kilo wiecej ciala...Zle mi z tym, zle...Ciezko, przykro, depresyjnie....Kiedyz ja sie znow dzwigne z tego upadku zarlocznego?

9 sierpnia 2008 , Komentarze (9)

ten makabryczny (wcale nie zart!) wypadek , owszem - zdarzyl sie ( na pre dni przed rozpoczetymi wakacjami), ale, dlaczego ja o tym napisalam w przemysleniach Matki Polki? Nie wiem...Ot,kolejny dowod na moje przemeczenie! Potrzebne byly mnie te wakacje...A czy wypoczelam? Wyspalam sie, to napewno! Coz jeszcze...Pobylam sobie na  swiezym powietrzu - praktycznie do woli! Czyli - wkacje udane!