Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Wyglądam strasznie - nigdy nie miałam takiej wagi. Urodziłam, kg pozostały. Wróciłam do pracy i kg przybyło (praca siedząca :I ) Nie pasują na mnie żadne ubrania i nie chcę nawet kupować nowych (czytaj większych), bo nie mogę się z tym pogodzić.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 23257
Komentarzy: 331
Założony: 6 czerwca 2014
Ostatni wpis: 27 stycznia 2020

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
dorotha

kobieta, 42 lat, Gdańsk

165 cm, 91.70 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

15 kwietnia 2016 , Komentarze (9)

Waga na dzisiaj 73,6 kg :)

Super! Cieszę się niezmiernie :D

 

W środę byłam na depilacji laserowej. Tym razem pachy i wąsik.

Chryste Panie jak to bolało! Ryczałam dosłownie!

Pachy mam teraz czarne popalone cebulki, jakby ktoś mi skórę zdarł i podpalił!

Nigdy bym nie pomyślała, że to będzie tak bolało!

Kosmetyczka jak zobaczyła moje pachy powiedziała „no tu na pewno przyjemnie nie będzie”.

Ja jej na to, że domyślam się, ale chyba aż tak źle nie będzie..

Było źle, okropnie bolało….musieliśmy robić przerwy..tusz na oczach od łez miałam rozmazany…

No, ale ja miałam pachy takie, że nawet jak je zgoliłam, to były czarne od cebulek, tak były widoczne…

Wyobraźcie sobie, jakby pod nosem ktoś wam igiełki wbijał i do tego podpalał….śmierdziało palonym włosem…

Łzy same ciurkiem płynęły. (szloch)

 

Pani powiedziała, że następnym razem będzie lepiej, bo włosów będzie mniej…OBY, bo chyba ze strachu to się zesram..

Mogę śmiało powiedzieć, że to był 1 z najgorszych dni w moim życiu.

 

7 kwietnia 2016 , Komentarze (8)

Trochę mnie nie było :)

Waga dzisiaj pokazała 74,9 kg. Cieszę się, że W KOŃCU zeszło poniżej 75kg, bo ostatnio nie mogłam się tego doczekać.

Waga spada powoli żółwim tempem…….wolniej chyba się nie da….ale dobrze że spada, a nie rośnie :|

Spada pomimo, że nie obżeram się. Jem systematycznie (czasami w weekend nie udaje mi się zjeść 5 posiłków), w Święta jadłam i jajko w majonezie i sałatkę, bigos, ale wszystko z umiarem, bez podjadania pomiędzy posiłkami.

Zjadłam 1 kawałek ciasta – wielkości tak 4cm x 4cm.

Po Świętach jak się zważyłam, to waga była taka sama jak przed Świętami.

 

Denerwuje mnie moja przemiana materii.

Dlaczego tak to wygląda? Czy mój organizm jeszcze się nie przyzwyczaił do mniejszych posiłków, co 3 godziny?

Przecież od końca Stycznia zaczęłam swoją przygodę z dobrym odżywianiem i ruchem.

Jeżdżę na rowerze? Jem b.mało pszennych rzeczy. Wybieram makarony/ryże pełnoziarniste, na śniadanie chleb razowy (2 kromki), a chodzę co 4-5 dni do łazienki.

Nie chodzi o to, że mam problem z wypróżnianiem, tylko z tym, że mi się w ogóle nie chce jakbym pusta była…dlaczego?

I to mi się nie podoba, bo tak nie powinno być!

 

Z takich innych rzeczy: odrzuciłam w końcu notarialnie spadek za synka :D

Sukces!!

24 marca 2016 , Komentarze (1)

Hej hej :)

Zmieniam pasek. Od kilku dni widzę 75,6 kg, raz widziałam nawet 75,2kg :)


Nie mam zdjęcia przy sobie, ale ugotowałam sobie gulasz ze schabu, kurczak w curry, pierś ze szpinakiem, sos do makaronu i 3 zupy kremy na kolacje. Uwielbiam zupy na kolacje. Mam full pojemników z cateringu, więc miałam gdzie poprzelewać :) zamroziłam i sobie wyciągam codziennie, gotuję tylko kaszę, makaron albo ryż.


Wygodnie mieć obiadki w zamrażarce :)


Pieniądze fryzjer oddał. Zadzwonili, abym wcześniej przyszła pokazać te włosy.


Ogólnie to szybko poszło, przy wejściu, bez szumu, bo pełno ludzi w środku.


Podszedł ten koleś co mnie ścinał. Nie powiedział nic o tych odrostach ani o tej krzywiźnie, tylko oburzył się, że posądziłam go o schowanie włosów i że sobie nie życzy takich oskarżeń.


Powiedziałam, że nie będę dyskutować już o tych włosach, bo i tak mu nie udowodnię, a widziałam co widziałam. Na to mąż "A dlaczego nie będziesz dyskutować?" :D


Ja na to, że przyszłam odzyskać pieniądze za farbowanie i krzywiznę i już mu i tak nie udowodnię i że ta gadka już nic nie da. Ch** mu w dupę i kotwica w plecy!


Zawołali jakiegoś innego fryzjera, spojrzał na moją krzywiznę i tyle. Nawet nie dotykał, nie sprawdzał moich włosów. Przelew zrobili 3 dni później. Dobrze, że kasę oddali. Za m-c idę do swojego.


 


W środę w końcu idziemy do Notariusza odrzucić spadek za synka.


W końcu mam to Postanowienie z Sądu. Minął m-c więc pojechałam zapytać ile mam czekać na to? Na miejscu mi to postanowienie wydali, ale oburzona była, dlaczego nie zadzwoniłam wcześniej tylko przyjechałam, bo tutaj jest tak, że trzeba zadzwonić i się umówić na termin.


Mówię, że Pani przyjmując mój Wniosek powiedziała, że Sąd ma m-c na wystawienie i że zostanie wysłany pocztą. Minął miesiąc, więc wolałam osobiście przyjechać, a nie przez telefon i skąd mam wiedzieć, że najpierw trzeba zadzwonić?? No kurwa mać, co za kraj!!! Urzędasy!!! Oburzona, że dupę musiała ruszyć!


Czekać miesiącami i się jeszcze umawiać!


W ogóle kuzynka tydzień temu miała sprawę w Sądzie, aby uzyskać zgodę na odrzucenie spadku za córkę. Ona była w ciąży jak ta ciotka zmarła, czyli była poczęta i też musi za nią odrzucić. Sędzina powiedziała jej, że to tak nie ma, że Sąd daje zgodę i koniec, że ktoś te długi musi spłacać. (strach)


Ona tłumaczyła, że kontaktu z nią nie miała itd., a sędzina - proszę mi to udowodnić! Mówiła, że normalnie gorąco jej było. Na koniec powiedziała, że zgodę na odrzucenie daje, ale mają z mężem opłacić jakieś koszty sądowe. Powiedziała do niej, żeby się nie martwiła, bo to będzie na pół z mężem :D 


Są małżeństwem, nie mają rozdzielności, jeden budżet, a Sędzia, że ma się nie martwić, bo na pół z mężem. Ja uważam, że Sędzia podeszła ich psychologicznie. Najpierw nastraszyła, że ktoś musi te długi spłacać, dała zgodę, ale obciążyła kosztami sądowymi. A w tej sytuacji rodzice wiadomo, że wolą opłacić koszty sądowe i mieć zgodę, niż tej zgody nie mieć. Szukała po prostu jeleni do opłaty tych kosztów. Mówiła, że ok.250zł, ale teraz nie wie czy 250zł ona i mąż, co daje 500zł, czy 250 na pół, bo non stop gadała, że na pół z mężem.


Komedia co???


Dzwoniła do mnie zapytać czy mi też takie problemy robili....


Już się nie mogę doczekać kiedy w końcu będzie koniec tego dziadostwa!!!


 


A synek od ponad tygodnia na antybiotyku. Znowu angina :( bidulek mój kochany <3


Pa (pa)


14 marca 2016 , Komentarze (4)

Postanowiłam napisać post jak z tym fryzjerem się potoczyło, aby nie pisać Wam dziewczyny każdej z osobna.

 

Byłam dzisiaj u fryzjera. Wczoraj moje emocje sięgnęły zenitu po umyciu ich.

No i tragedia, bo widać, że jedna strona jest dłuższa od drugiej ewidentnie, a pod światłem w łazience widzę nadal linię odrostów. Od razu człowiek nie byłby w stanie zauważyć wszystkiego, na miejscu.

I to po dwóch farbowaniach!!!

 

Zapytałam się co mam zrobić w tej sytuacji?

Najpierw powiedziała, że najlepiej jeżeli ten sam Pan mi tą fryzurę poprawi.

Powiedziałam, że na pewno nie zgodzę się na poprawę przez tego Pana.

I najlepiej chciałabym zwrot kosztów.

Powiedziałam, że nie mogę tego przeżyć, bo uważam, że bardzo dużo zapłaciłam (259zł), dlatego nie mogę tego tak zostawić..

 

Oczywiście tych schowanych do szuflady włosów się wyparli. Powiedzieli, że wszystkie włosy są wyrzucane do śmieci.

Powiedziałam, że już im tego nie udowodnię, ale widziałam co innego.

 

Zadzwonili do właściciela salonu, który powiedział, żebym umówiła się na wizytę i jak będę chciała to mi poprawią włosy.

Chyba, że nie będę chciała, to zwrócą mi pieniądze.

Z tego wszystkiego zapomniałam zapytać czy zwrot częściowy czy cały.

No ale i tak to jakieś rozwiązanie.

Wezmę pieniądze raczej i pójdę do mojego fryzjera z którego byłam zadowolona, aby mi poprawił ten syf. Chociaż nic innego nie pozostaje jak zapuszczać. Dobrze, że chociaż szybko rosną.

Wrócę z podkulonym ogonem do poprzedniego fryzjera.

Nie chcę, aby mi poprawiali, bo boję się, że będą jeszcze krótsze.

Wizyta jest dopiero na 25.03 – długo.

Postanowiłam, że wezmę ze sobą męża, aby mieć świadka, bo czytałam cały weekend o reklamacjach fryzjerskich i tak właśnie radzą.

Mąż powiedział, że zrobimy dzisiaj zdjęcia mojej „fryzury”.

 

Eeehhh….dzisiaj mam jakiś taki kiepski humor. Nie chodzi tylko o włosy. Tak jakoś…..może przez tą pogodę.

 

W ogóle w sobotę waga pokazała równe 77 kg, a dzisiaj 77,7 kg, a trzymałam się diety, ćwiczyłam.

Nie będę się tym filmować.

 

Zostały mi 2 dni cateringu.

Ułożyłam sobie menu na tydzień, żeby wiedzieć co robić, co kupować, a nie zastanawiać się w sklepie co zrobię, bo wtedy może być kiepsko.

Mam nadzieję, że będzie ok.

13 marca 2016 , Komentarze (10)

Witam Was wszystkich.

Na początku chcę napisać, że post długi, ale gdzie jak nie tu mam się wyżalić…..Mąż mnie nie rozumie chociaż bym na głowie stanęła!!!

Zacznę od tego, że wczoraj byłam umówiona u fryzjera na godz.18.30.

Późno…..ale zawsze ze wszystkim muszę czekać na męża, który przyjeżdża z pracy (w okresie zimowym) około 17.30. Ani ja, ani mąż nie mamy żadnej rodziny w Trójmieście, aby ktoś mógł chociaż na godzinkę popilnować małego.

Fryzjera odkładałam już 3 razy – ze względu na późny powrót męża.

W środę i czwartek przypominałam mężowi o fryzjerze, którego miałam w piątek (na 18.30). Powiedziałam, że się z nim rozwiodę jak znowu się spóźni, bo wyglądałam jak łajza!!!

Przyjechał, a ja pojechałam do tego fryzjera przed 18. Pomyślałam sobie, że wejdę do kilku sklepów, bo rzadko kiedy mam okazję.

Z pracy zawsze synka muszę odebrać, a ja z nim nie lubię chodzić po sklepach z ciuchami…chyba że drobne zakupy spożywcze.

Pojechałam więc o niecałą godzinę wcześniej do tego fryzjera.

Kupiłam spodnie o 2 numery za małe.

 Tak…..za małe! To było specjalnie! Mąż gdyby wiedział to by mi kazał puknąć się w czoło !!!

POSTANOWIŁAM: To ma być moją motywacją i KONIEC! Kupiłam te spodnie i …

 

Tak w formie wyjaśnienia, bo nie wiecie jak wyglądam:

Mam grube, gęste, ciemne włosy. Są tak grube, że chyba nie było ani jednej wizyty u fryzjera, który nie skomentował moich włosów.

Dla pokazania Wam jak wyglądały, wstawiam kilka zdjęć na przełomie 7 lat. Zmienić się nie zmieniły….no chyba, że długość. Chcę Wam pokazać głownie kolor.

One nie są czarne, tylko ciemno brązowe. Zdjęcie trochę oszukuje.

A tu związane:

Mimo, że włosy mam grube, to nie lubiłam i nie lubię chodzić w rozpuszczonych.

Z tego względu, że są ciężkie. A jak je rozpuszczę to baaaaardzo mocno „oklapują” na górze z ciężaru. Dlatego jak chodziłam do fryzjerów, to bardzo mocno mi je cieniowali – dla uzyskania lekkości.

 

No więc…..2 lata temu byłam u fryzjera stylisty (wielka różnica pomiędzy tylko fryzjerem), który specjalizował się we fryzurach takich można powiedzieć awangardowych, z wygoloną częścią głowy.

No i zaproponował mi od razu po dotknięciu włosów, że ma dla mnie propozycję, ale nie powie mi od razu, bo ucieknę z fotela……Powiedział, że mi powie i wytłumaczy przed samym cięciem.

Pokazał swoje zdjęcia, swoje cięcia z wygoloną częścią głowy….wtedy mi aż serce zabiło mocniej :D

Zaproponował mi wygolenie „od dołu”. Przekonywał, że jak nie będę chciała pokazywać miejsca wygolonego, to rozpuszczam włosy i sprawa jest załatwiona. A większej „lekkości” nie uzyskam.

I tym mnie przekonał.

Wyglądało to tak jak na zdjęciu poniżej.

Zaznaczam, że to nie jest moja głowa (zdałam sobie sprawę, że nawet 1 zdjęcia sobie nie zrobiłam), tylko z wyszukiwarki wujka gogle ze strony papilot.pl.

 

W czasie tych 2 lat (bo tyle czasu miałam wygolony dół) będąc u różnych fryzjerów, można powiedzieć, że spierdolili całą tą linię wygolenia! Powiem Wam, że nawet golić …… z pozoru taki mały kawałeczek………. TRZEBA UMIEĆ! Dlatego postanowiłam ostatnio, że zapuszczam znowu te wygolone włosy.

I wczoraj powiedziałam to fryzjerowi, który mnie ścinał.

Aha…byłam w ogóle wczoraj w salonie Loreal. To nie był żaden „osiedlowy fryzjer” (bez obrazy dziewczyny jeżeli kogoś uraziłam).

Chodzi mi tylko o to, że ludzie w firmowych salonach (przynajmniej tak mi się wydawało, nawet z rozmów z fryzjerami), są bardzo często szkoleni.

No i po raz n-ty powracając do wczorajszej wizyty….

Mówię mu to co opisałam Wam oraz to, że chcę je mocniej skrócić ze względu na to, że teraz będę chodzić cały czas w rozpuszczonych włosach, bo muszę poczekać, aż wygolenie odrośnie, a nie chcę chodzić we włosach prawie do pasa.

Powiedziałam, aby odrosty zrobił zbliżone do tych włosów które są poniżej. Zaufałam……..przyznaję to, bo nawet karty w próbkami kosmyków mi nie pokazał…..

Pierwsze co zrobił, to złapał moje wszystkie włosy i ściął je nożyczkami tak do ramion!

Zaraz poszedł (niby) farbę szykować, ale widziałam, że te ścięte włosy schował do szuflady.

Pomyślałam sobie, że to już 3 taka sytuacja, gdzie fryzjer chowa moje ścięte włosy do szuflady, nic mi nie mówi. A ja jak taka łajza pieprzona nawet nie miałam odwagi zapytać: „Dlaczego Pan schował moje włosy do szuflady?”

To mnie denerwuje we mnie. Jestem taką dupą, która ma strach zapytać się o to…….wracając do fryzjera……….ściął włosy, schował do szuflady, nałożył farbę…….siedziałam ok.pół godziny, po czym masaż głowy, mycie i……….ścinanie……..

Lekko przyciął z tyłu, kazał odwrócić głowę w lewą stronę……odwróciłam……przyciął wtedy przód lewej strony z tyłem………kazał odwrócić głowę w prawo……..odwróciłam…….przyciął przód prawej strony z tyłem!

W ogóle nie brał do góry włosów przy ścinaniu – tak jak to wszyscy zazwyczaj robili…

Pomyślałam sobie….”jakaś nowa metoda ścinania, czy co?”…..i dalej jak taka pieprzona dupa wołowa nie zapytałam o nic.

No i przyszła pora na suszenie…….wiadomo włosy jak są mokre to nie widać też dokładnie koloru……..suszy, suszy…………suszy i suszy……..ręce aż mu mdlały…….suszył na grubą szczotkę……..no i mi mówi, że:

- „zapraszam Panią do umywalki, bo trzeba poprawić kolor, ponieważ wyszedł za jasny w stosunku do włosów które były już farbowane”

- ja: ……nic nie powiedziałam, bo do mnie nie dotarło o co mu chodzi, bo nigdy w takiej sytuacji nie byłam…..

- przy umywalce pytam: „Ale one są za jasne czy za ciemne?”

On: „za jasne w stosunku do włosów niższych” ……  czyli masz odrost i dalej włos farbowany….i jemu chodziło o ten włos farbowany..

Nałożył znowu jakąś farbę, znowu siedziałam ok.pół godz.z farbą. Głowa zaczęła mnie szczypać i wtedy zaczęłam się „filmować”.

Zapytałam czy łysa nie będę?

On: „nie, nałożymy odżywki i wszystko będzie ok”. Nie uwierzyłam mu specjalnie, bo sam wydawał się zdenerwowany.

Była godz.20.30.

Zapytałam „Do której godziny jest czynny ten park handlowy, bo samochód mam w parkingu podziemnym, a widzę, że wszyscy na około wychodzą i zamykają?”

On mówi: „Do 21.00, ale parkingu nie zamykają i że się wyrobi z suszeniem i ułożeniem do 20.50”

Wiedziałam, że nie zdąży…..

No i po drugim nałożeniu farby, pieczeniu czoła po zmywaniu jakimś spirytusem śladów farby suszył szybko, bo widział chyba po mojej minie, że coś mi nie pasuje….

Widać było, że sam się męczył….ręce mu mdlały, opuścił fotel na którym siedziałam tak, że kolana prawie z brodą były, czyli nie miał sił już w rękach…….jakiś taki spięty się zrobił……

Zapłaciłam 259,00zł. 

Wyszłam…….znalazłam jakieś lustro i …..poryczałam się….

Poryczałam się dlatego, że:

- jestem taką głupią pipą, która boi się zapytać albo skomentować to co ktoś robi mimo, że to jest mój pieprzony łeb i mogę wyglądać jak kretyn!!!

- to że nie podobał mi się ten kolor – po dwóch farbowankach!!!!

- to, że wyglądałam jak by mnie krowa oblizała, mając takie grube włosy!

Jestem DUPĄ przez ogromne D!!!!!

Jak przyjechałam do domu, powiedziałam mężowi, aby mnie obejrzał….

Stwierdził, że są o wiele wiele krótsze, kolor inny i tak jakby długość włosów z prawej i lewej strony się trochę różniła….KURWICA MNIE ZŁAPAŁA!

Zaczęłam kląć, wyzywać tego fryzjera……mąż powiedział, że przesadzam……ale ukradkiem patrzył na mnie jak siedzieliśmy, a ja wtedy z pyskiem „co się tak patrzysz? Źle mnie ściął? O co ci chodzi, ze się patrzysz cichaczem?”

A mąż: „Nie przesadzaj…….patrzę, bo jest o wiele krócej i wyglądam inaczej”

Facet to nie widzi nic!!!! Chyba, ze przyjdziesz z długich włosów na krótkie, z kręconych na proste, albo z ciemnych na blond!

Wyglądam jakby mnie krowa oblizała. Nie płakałam nawet dlatego, że spieprzył włosy, bo włosy mam grube, dosyć szybko rosną…….no zdarza się……..tylko chyba bardziej z mojej DUPOWATOŚCI! I że zapłaciłam za swoją dupowatość AŻ 259 ZŁ!!!!

 I mam pytania do fryzjerek obecnych albo byłych oraz do wszystkich pozostałych:

- czy ten fryzjer powinien był mnie poinformować, że chowa moje włosy?

- i jak ja wyglądam? Lepiej było czy jest?

Zdjęcia aktualne;

A co do diety to jest ok. Nie tyję ale i nie chudnę, ale nie czuję się piękna przez te dziadowskie włosy.

Dzisiaj jeździłam na rowerze ponad godzinę – spaliłam ponad 700 kcal jak nigdy!

Tak długo jeździłam, bo przez ostatnie 3 dni NULL!!! Paskudnie się z tą myślą czułam!

2 dni nie ćwiczyłam – przez depilację laserową.

A wczoraj nie ćwiczyłam, bo przyjechał teść ze szwagrem.

Jutro chcę też „więcej” poćwiczyć.

 

Miłej soboty i niedzieli!

11 marca 2016 , Komentarze (5)

Trochę zawaliłam tydzień.

Nie przytyłam, ale i nie schudłam :|

W tym tygodniu miałam chęć na jedzenie jak nigdy. Walczyłam ze sobą i to mocno.

Skusiłam się na kilka rzeczy, dlatego waga pokazuje 77,3 kg (tak było dzisiaj).

Nie lubię tego uczucia, gdzie zjesz posiłek i co minutę myślisz dalej o żarciu, że w końcu ulegasz…

Przez ostatnie 2 dni nie ćwiczyłam do tego, dlatego tak to wygląda.

 

A nie ćwiczyłam, bo byłam na depilacji laserowej i babeczka powiedziała, żebym czasami nie szła na siłownię przez kilka dni, bo pot podrażnia dodatkowo skórę.

Robiła mi tym laserem 1,5 godziny.

Jestem lekko obolała :| czerwone jeszcze jest, smaruję się Alantanem.

Jeżeli chodzi o ból, to całkiem spoko, ale nie we wszystkich miejscach boli tak samo.

Najgorzej z twarzą. Czułam normalnie korzenie w zębach, jak to promieniuje…..

Łzy mi leciały same i zatrzymać ich nie mogłam jak mi robiła twarz (szloch) tak jakby jakiś kanalik łzowy się uruchomił :)

Ale te zęby, to uczucie, bardzo nieprzyjemne brrrrr (pot) trochę się spociłam :)

Najgorzej było w miejscach „kościstych”, bo laser odbija się od kości.

Tam gdzie jest więcej tłuszczyku jest spoko.

 

Zrobiła mi też strzały próbne pod pachami. Czuję, że będę musiała też zęby zacisnąć.

Skóra delikatna, włosy pod pachami mocne, czarne od golenia. Pod pachami mam tak, że nawet  jak się ogolę, to widać czarne kropki. Brzydko to wygląda.

Za miesiąc idę na następne nowe partie, a za 2 miesiące muszę powtórzyć to co teraz robiłam.

Mam nadzieję, że będzie lepiej, że tych włosów będzie mniej….bo to dla mnie naprawdę jest katorga :|

 

Trochę żałuję, że dopiero teraz się zdecydowałam. Tyle lat się męczyć.

Zawsze mówiłam, że nie lubię lata, plaży, basenów. Jak szłam do lekarza, to najpierw musiałam się przygotować.

Nie szłam do lekarza z dnia na dzień, bo wstyd by mi było rozebrać się.

Zawsze mężowi mówiłam, że mnie nie może nic potrącić albo rozłożyc z godziny na godzinę, bo jakby karetka przyjechała i mnie wzięła i rozebrała to masakra!

A mówię Wam……na palcach jednej reki wymieniłabym miejsca, gdzie nie rosną, a wbrew pozorom usuwać z tylu miejsc włosy to nie tak prosto.

Tym bardziej, że ja ich nie goliłam. Nie goliłam, bo się bałam, że z deszczu pod rynnę wejdę.


Catering kończy mi się 16.03.

Dzisiaj chcę poćwiczyć. Trzeba ruszyć tą wagę. Chcę już widzieć 6 po siódemce :D

Miłego dnia :)

3 marca 2016 , Komentarze (8)

A co tam …… zmieniam wagę na pasku :)

Dzisiaj rano pokazała 77,2 kg :D

Jeny, jak ja się cieszę!!!!

 

Motywacja dalej na wysokim poziomie :)

Już 2 m-ce nie miałam w ustach żadnych słodyczy – no chyba, że jakiś mały kawałek ciasta marchewkowego albo z budyniem.

Nigdy nie miałam problemów ze słodyczami, ale na przykład dobrą pizzę bym zjadła :) albo domowe pierogi z cebulką :D

 

Nie mogę doczekać się mojego obiadu. Dzisiaj spaghetti.

 

Jej….chcę być szczupła :) wyglądać lepiej!!!

Dzisiaj rano założyłam spodnie w które nie wchodziłam :D super uczucie!!!

Jeszcze 8,2 kg brakuje mi do wagi z przed ciąży, a 18,2 kg do wagi jak wychodziłam za mąż!!!

Ja dziękuję ile jeszcze przede mną :D

 

2 marca 2016 , Komentarze (6)

Hej hej :)

Nie zmieniam paska, bo wczoraj było 77,5kg, dzisiaj 78kg.

Jestem w domu, dlatego postanowiłam wkleić zdjęcia o których wcześniej pisałam, a mianowicie nowego cateringu. Jest ok, trzymam się moich pudełek :) nie podjadam.

Za 2 tygodnie jak już mi się catering skończy, to spróbuję sama sobie przygotowywać posiłki. No ale jeszcze 2 tygodnie laby mam :D

Muszę kasę zbierać na depilację laserową. Tam gdzie miałam strzały próbne - nie ma w ogóle włosów. Taki kwadrat 5 cm x 5 cm, czyli widać, że coś daje. Nie mogę się doczekać 9 marca, bo tyle czasu czekam i czekam...

Wracając do tematu......tak wyglądały śniadania. Niektóre zdjęcia słabe przez zamknięcie folią, nic nie widać, ale wstawię, bo jest kartka naklejona co się w środku znajduje. Może ktoś podłapie pomysł :)

Takie były śniadania. Wklejam tylko kilka zdjęć, bo w większości zapominam je zrobić.

II śniadania:

Obiady:

Podwieczorek:

mam też ciasta - dzisiaj miałam kawałek ciasta z budyniem, wczoraj naleśnika z dżemem truskawkowym.

Kolacje:

A to moja dzisiejsza kolacja - zupa ogórkowa i pół bułki

A tak wyglądały mojej roboty bułki (na drożdżach) - z makiem i sezamem :)

A tak grzeszyłam 17.02 i teraz grzeszę ;) wypiłam 1 i mam ochotę na jeszcze jedną lampkę, a myślę o kcal (szloch) Idę lepiej spać :D Nie umiem przekręcić zdj.

Przed chwilą catering przyniósł jedzonko na jutro:

Śniadanie:

II Śniadanie:

Obiad:

Podwieczorek:

Kolacja:

Menu na jutro może być :)

Dzisiaj nie ćwiczyłam, ale z buta szłam po synka do Przedszkola, bo M mnie wyrolował i się mocno wkurzyłam. Nie dlatego, że szłam z buta po niego, tylko myślałam, że sobie trochę sama odpocznę zanim przyjadą :p a byłam w domu jak już się ciemno pomału robiło, dlatego dzisiaj odpuściłam.

Nade mną i M wisi siekiera :p ja bym miała tak zrobić i w ostatniej chwili powiedzieć, że go nie odbiorę i ma iść po niego z buta :p

Spadam. Następnym razem spróbuję zrobić jakieś foto porównanie (pa)

26 lutego 2016 , Komentarze (10)

Witajcie!

Nie wytrzymałam dzisiaj i stanęłam na szklaną :) pokazała 78 kg!!!!

18.01.2016 r. – było 84,4 kg

26.02.2016 r. – jest 78 kg

Czyli spadek 6,4 kg przez niecałe 6 tygodni.

 

Ogromnie się cieszę :D

Moja kochana motywacja dalej we mnie siedzi, ćwiczę, jeżdżę na rowerze codziennie.

 

Co do cateringu. Smacznie jest, ale patrząc na ten tydzień to 3x był kurczak, 1x wołowina i dzisiaj są kotlety rybne.

Jak dla mnie to trochę dużo tej kury. Wychodzą chyba z założenia, że codziennie musi być mięso :)

Mężczyźni prowadzą ten catering – to może dlatego? :)

 

Dzisiejsze menu:

Ś: jogurt z gruszką, pł.owsianymi i migdałami

IIŚ: koktajl pomarańczowy

O: kotlety rybne z piekarnika, pieczone ziemniaki i surówka z kiszonej kapusty

P: nie pamiętam co tam jest :D

K: j.w. :D

 

Wczoraj upiekłam bułeczki z sezamen i makiem dla męża i synka, takie zwykłe kajzerki na drożdżach.

I się niesamowicie zdziwiłam, bo są cięższe i to sporo, a mniejsze od tych ze sklepu.

Jaka to jest różnica – te kupne jakie muszą być nadmuchane skoro takie lekkie są.

I wtedy też większą ilość się pochłania.

Dzisiaj będzie grzeszek, bo chce zjeść 1 bułkę na kolację :)

 

Ugotowałam im zupę warzywną. Synek jadł i mówił „dobla ziupa mama” :D

Lubię jak mu smakuje coś co ugotuję.

Robiłam też naleśniczki dla nich takie małe – jeden był z Nutellą, drugi z dżemem wiśniowym własnej roboty.

Też im smakowało. Mąż powiedział czy ich chcę utuczyć?

Powiedziałam, że gotuję im pyszne rzeczy żeby nie gadał, że jak mam catering, to mi się już nic nie chce gotować :)

A ja lubię gotować, mimo, że sama nie jem.

 

Tak z innej beczki – to trochę się kłóciliśmy w tygodniu.

Ja się na nim trochę wyżyłam, hormony we mnie buzowały, chyba przez @

Nie wiem czy pamiętacie – w TV mówili o chłopcu, który miał bodajże 2 lata i odziedziczył spadek, tzn.długi po kimś dalekim z rodziny.

Ja mam teraz ten sam problem i o to między innymi się kłóciliśmy…

 

 

W Lipcu 2015r. dostałam pismo z Sądu z informacją, że moja babcia odrzuciła spadek po swojej zmarłej siostrze, która podobno miała narobionych długów i to sporo (to wiem od babci).

Ja tej ciotki nie widziałam na oczy – może jako dzieciak, ale nie pamiętam. W każdym razie nie utrzymywaliśmy z nią ani z jej rodziną żadnego kontaktu.

A że moja mama zmarła 31.12.2014r., to z automatu kolejnymi w drodze dziedziczenia według ustawy jestem ja, moja siostra i pozostałe dzieci mojej babci (rodzeństwo mojej mamy).

Odrzuciłam spadek u Notariusza we Wrześniu 2015r..

Na dzień śmierci tej ciotki prawo było takie, że mimo iż rodzic/opiekun odrzucił spadek – trzeba to zrobić też za nieletnie dzieci.

Na szczęście to prawo się zmieniło chyba od stycznia 2015r., no ale że ciotka zmarła w czerwcu 2014r., to prawo nakazywało odrzucać spadek też za dzieci.

No i się zaczęło…(szloch)

Aby odrzucić spadek za nieletnie dziecko – najpierw trzeba uzyskać zgodę z Sądu z Wydziału Rodzinnego i Nieletnich.

Złożyłam Pismo do Sądu (Wrzesień 2015r.) z prośbą o taką zgodę.

W Grudniu 2015r. dostałam wezwanie do Sądu na koniec Stycznia 2016r., a dokładnie na 25.01.2016r.

Sąd mnie przesłuchał, wypytał się o co chciał i wyraził zgodę na odrzucenie spadku w imieniu mojego syna :|

Jednak wyrok Sądu musi się uprawomocnić (2 albo 3 tygodnie).

Po tym czasie, czyli w Lutym 2016r. złożyłam wniosek do Sądu o wyrok Sądu z 25.01.2016r.

 

 

I teraz !!!UWAGA!!! jak zapytałam ile czasu ma Sąd na wystawienie tego wyroku, to babka powiedziała mi, że MIESIĄC!!!:<

No KURWA MAĆ!!!:<

A bez tego wyroku nie mogę iść znowu do Notariusza i odrzucić tego kurewskiego spadku za synka!!!

No szlag mnie trafia, bo to się tyle czasu wlecze, że czasami nerwowa się robię jak sobie to przypomnę!!!

Co za kutas ustanowił takie prawo, że mimo iż rodzic odrzuci spadek, to za małe dzieci też trzeba!!!

A najlepsze (czytaj: popieprzone) jest to, że wystarczy, że kobieta była w ciąży, to musi też odrzucić spadek w imieniu dziecka, które na dzień śmierci było nienarodzone!

Przecież to jest popieprzone!!! Inaczej nie da się tego komentować!!!

Niepotrzebne kłótnie tylko są w rodzinie.

Eeehhh….nic innego mi nie pozostaje jak czekać znowu na odzew z Sądu.

 

No nic ……jest piątek, nie denerwuj się :)

idę kawkę sobie zrobić

22 lutego 2016 , Komentarze (8)

Witam,

Zacznę od tego, że na wadze pojawiła się 7 J a konkretnie to 79,2 kg – ważyłam się w niedzielę rano.

Dzisiaj czuję się jak słoń, jakby mnie ktoś napompował :( dostałam @, dlatego….no ale tak czy siak cieszę się z 7 z przodu!!!

 

Dzisiaj mija 4 dzień nowego cateringu i stwierdzam po tych 4 dniach, że tamten był lepszy.

Ten catering który teraz mam nazywa się Zażarcie :)

Tutaj porcje są większe, to na pewno.

I dziwi mnie, że jest aż taka różnica w porcjach, bo to tylko o 200 kcal wiecej!!!

Różnice pomiędzy cateringami:

- tam były posiłki bardziej urozmaicone, np.w Body chief jak były pieczone warzywa to była tam marchew, cukinia, papryka, pieczarki i coś jeszcze chyba, a w tym cateringu (Zażarcie.pl) była tylko wielka marchew i pietruszka.

- za często mają kurczaka – 3 razy był kurczak (tylko inaczej przyprawiony) i raz łosoś (i to pewnie dlatego, że był piątek). Dzisiaj też jest kurczak :/ w Body chief’ie była wołowina, ryba, spaghetti, risotto, lasagne, pulpety – różnorodnie…

No ale zobaczymy, bo to dopiero 4 dni :)

- w Body chief’ie mieli pyszne smotchie owocowe, a w Zażarcie mają świeżo wyciskane soki warzywne lub owocowe.

- W Zażarcie mają na pewno bardziej syte kolacje. W Body chiefie kolacja była mizerna, tzn.przeważnie były to sałatki. Z tym, że tej sałatki było naprawdę mało! Dziwne, bo sałata nie ma kalorii prawie, a mogliby jej dać więcej, aby zapchać żołądek. Ja brałam zawsze do kolacji 1 kromkę pełnoziarnistego chleba, żeby się bardziej najeść.

 

Pokażę Wam zdjęcia, ale nie dzisiaj, bo nie mam przy sobie.

No i zobaczymy jak to będzie później, bo może tak trafiłam na „kurczakowe” dni :D

 

Mąż mi wczoraj powiedział, że schudłam :D

Przyjechał wczoraj z synkiem po 5 dniach. Byli u teściów, także ja miałam chatę wolną :D nie powiem …..odpoczęłam sobie.

Nie robiłam nic poza sobą. Kuchnia czysta – gotować nie musiałam J zakupów robić też nie musiałam J ćwiczyłam, kremowałam się itd.

 

Aktywna byłam codziennie:

od 400 do 600 kcal codziennie wyjeżdżałam na rowerze, pot lał się ze mnie J

 

Trochę się wkurzyłam, bo się dowiedziałam, że teściowie dawali do picia małemu non stop Kubusie i Pysie. Żadnej herbaty i wody!!!

Normalnie jak to usłyszałam, to się wkurzyłam i powiedziałam, że nie dam go już więcej na tak długo. I nie ma mowy o tygodniu albo dwóch!!!

Jak nie dociera to niestety! Tyle razy mówiłam, prosiłam, tłumaczyłam, że syn lubi wodę z cytryną (bez słodzenia) i pije, nic nie mówi!!!

No, ale nie dociera, normalnie NIE DOCIERA!!! Niech wypije tego Kubusia, ale szklankę, a nie całe butle dzień w dzień!

Jak można dawać dziecku soki od rana, aż oczy zamknie!!!Hhmm…to nawet nie są soki, bo cukru tam jest full! Oni się zawsze dziwią – jak można dziecku dawać wodę z cytryną bez choćby ociupinki cukru…..przecież to takie kwaśne….

 Ze słodyczami nie lepiej. Mąż tyle co widział to zwracał uwagę, ale jego nie było całymi dniami.

Opowiadał, że raz opieprzył ją, bo poszła i otworzyła paczkę ciastek po 21 mówiąc na głos: „kto chce ciastka?”

Powiedział do niej, że zaraz wypieprzy przez balkon te ciastka i dlaczego sama proponuje dzieciakowi jak nawet nie prosi i to o tej godzinie.

A kolacji normalnej nie jadł….. walczę, walczę, tłumaczę a to jak w studnię!

Ktoś z Was może pomyśleć – jaka mądra, przesadza itd. Ale wy ich nie znacie pod tym względem.

Ani teściowa, ani teść, ani brat mojego męża – nie umieją pić wody. Jak im się chce pić – to wlewają w siebie Pepsi, nektary, napoje.

Jak z nimi żyję ponad 10 lat, to nie widziałam ich na przykład ze szklanką wody z cytryną!

Mojego męża brat mówi, że on się wodą nie potrafi napić, tylko Pepsi. W nocy przy łóżku stoi butelka tego gówna i jak mu się pić chce to pije Pepsi!

Raz mu powiedziałam, że szczerbaty będzie – jak można w nocy napić się Pepsi!?!?

 Przecież to pysk się klei od tego jeszcze bardziej! On twierdzi co innego..

I na to nie pozwolę, aby mojemu dzieciakowi wlewali takie gówna. Wiem, że to nieuniknione, ale na pewno sama mu nie będę dawać takich rzeczy – tym bardziej jak nie zna czegoś takiego.

Raz im długo tłumaczyłam o piciu wody (samej albo z cytryną), to następnym razem jak przyjechali to przywieźli wody smakowe Kubusia, mówiąc, że one są zdrowe.

Wtedy prawie z teściem się pokłóciłam, bo on mi zażarcie próbował wytłumaczyć, że to jest zdrowa woda, bo napisane jest przecież, że są witaminy :<

Raz przywieźli napoje coś a’la Frugo.

Po kilku dniach zapytali się mnie czy mu smakowały?

Powiedziałam im, że ja je wypiłam :<

Raz teściowa przyjechała do małego, bo był chory. W lodówce był sok 100% jabłkowy Tymbark i mówię jej, że może mu wlać trochę tego soku, ale na zasadzie ok.100ml soku + 300ml wody.

Nie wiem…...nie usłyszała czy co…….dzwoni ok.14 jak byłam w pracy i mówi do mnie, żebym jakiś sok małemu kupiła. Ja mówię, że jest w lodówce jabłkowy, że mówiłam rano, a ona mówi, że już jest wypity, tak mu się pić chciało dzisiaj, bo pije i pije :<

Ja mówię – pije bo dostawał czysty sok, słodko mu było, to żłopał :< ja jej mówię, że taki sok co on wypił przez pół dnia, ja mam spokojnie na 5-6 dni…..ona – Naprawdę????

Ręce czasami opadają. Uwielbiam ich, ale w tym temacie nie dojdziemy do porozumienia.

Czy ja naprawdę przesadzam?

 

Powiem Wam, że nie zdziwiłabym się nawet gdyby pod naszą nieobecność dała mu spróbować pepsi albo chipsy.

Dlatego nie pojedzie tam i spokój, bo widzę, że po dobroci nic nie daje!!!

Sama mu słodycze daję, ale mu dawkuję i na zasadzie – zjesz obiadek dostaniesz mambę, Kinder albo coś innego, aby zamulony nie był po słodyczach.

 

Teraz z innej beczki – nie wiem czy też tak macie:

Jak jestem na diecie, to zawsze oglądam programy kulinarne na kuchni+, Polsacie. Mąż mi mówi, że by tak nie mógł, bo ja się jeszcze bardziej katuję :D

Nie wiem, ale ja tak mam J

 

Nie zmieniam paska – zmienię po @