Pamiętnik odchudzania użytkownika:
rumianko

kobieta, 50 lat, Abisynia

160 cm, 69.50 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

30 sierpnia 2010 , Komentarze (3)

Po 2 latach wróciłam na zajęcia jogi, pierwsze asany to jak powrót do domu   Już zapomniałam, że ruch i własne ciało może dawać tego rodzaju przyjemność - owszem, połączoną z wysiłkiem, ale i spokojną harmonią. Podczas robienia "psa" na linach aż się uśmiechnęłam do siebie - właśnie wtedy poczułam, że WRÓCIŁAM   Oczywiście moja kondycja jest fatalna, jestem poblokowana, pokurczona prawie jak staruszka, kręgosłup cały czas boli, mięśnie bolą - ale pamiętam, że wystarczą mi ze 3 tygodnie, żeby zobaczyć dużą różnicę w ciele. A już po pierwszych zajęciach wraca energia i spokój. 


na obrazku "pies"

(na linie jest dużo łatwiej i przyjemniej)


23 sierpnia 2010 , Komentarze (1)

Do tego stopnia mi nie wyszło z kupioną dietą (wstyd wstyd...), że nie dość, że przestałam ją stosować, to jeszcze nie mogłam wchodzić na Vitalię, bo od razu po logowaniu biło w oczy pytanie o postępy w gubieniu wagi - bez podania aktualnej wagi nie można wejść do portalu. A co ja miałam pisać... że "na diecie" przytyłam kilogram..? To przeczekałam aż skończy się abonament, uch.   

No i znów jestem, i znów mam nadzieję się tu inspirować - ale żadnej kupnej diety z przepisów! Swoją drogą postanowiłam też wrócić do ćwiczeń jogi, tak mi to dobrze robiło na stabilizację, to takie fajne chwile ze sobą i swoim ciałem. Polecam bardzo. Schudnać od samej jogi raczej się nie schudnie, ale można złapać fajny kontakt ze swoim ciałem, spokój i harmonię, zdrowy dystans, to czas wyhamowania i to wyciszenie może również wpłynąć na zmniejszenie ciśnienia na nadmiarowe pochłanianie jedzenia. Takie mam doświadczenia sprzed 2 lat. Bardzo mi brakowało jogi, a w moim życiu robił się coraz większy chaos. Wracam.

4 sierpnia 2010 , Skomentuj

Muszę to uczciwie przyznać - zawaliłam wspaniały plan z dietą Vitalii. Nawet przestałam zaglądać do jadłospisu. Trzymałam się wykupionej diety może 2 dni, potem zaglądałam by podłapać jakiś fajny przepis i pamiętać mniej więcej ile i co powinnam jeść. A po tygodniu w ogóle przestałam zaglądać. Nieeee... to nie dla mnie, takie ścisłe wytyczne, szukanie produktów (i te 3/4 papryki...), bawienie się z tym wszystkim. Po 3 dniach byłam autentycznie zła na ten sztywny, drobiazgowy plan. Pewnie - złej baletnicy itd... Ale wiem z całą pewnością, że JA SIĘ NIE NADAJĘ do takich diet z przepisów. Nic na siłę. Będę próbować innych sposobów zdrowego odżywiania. Takich, gdzie mam większą swobodę wyborów jedzeniowych, w zależności od chętki i możliwości.

A kupiona dietka się nie zmarnuje tak do końca, wszystko zapisuję i na pewno wiele proponowanych dań wykorzystam. 


22 lipca 2010 , Komentarze (1)

Wczoraj tak sie chwaliłam wieczornym bieganiem, a już po niecałej godzinie zjadłam talerz kaszy z warzywami i całym serkiem mozzarella - o wpół do 11 w nocy - grrr... Źle mi się spało, ciężko na żołądku, wstałam już z ciężarem trawienia, DO KITU, po prostu do kitu takie jedzenie. 

21 lipca 2010 , Komentarze (1)

No to po napisaniu poprzedniej notki pomyślałam "poużalałaś się i co dalej?". Przyszła do mnie zbawcza myśl, że jeszcze dzień się nie skończył i jeszcze coś mogę - i zepchnęłam się z łóżka, wpakowałam oporne ciało w gatki biegowe, zabrałam słuchawki i popowadziłam siebie na biegi. Tak więc - taadaaam (kurtyna w górę..) - 5 kółeczek machnięte. A ja wyprysznicowana, nasmarowana balsamem siedzę teraz i się przechwalam, bo uważam to za swój sukces. 


Nie myślałam tak naprawdę, że pisanie tutaj coś mi pomoże w gubieniu wagi, ale dziś się przekonałam, że samo napisanie może zmobilizować. Dobrej Nocy zatem 

21 lipca 2010 , Komentarze (3)

No nie wychodzi mi ta dieta... nie chcę się usprawiedliwiać, więc tylko napiszę, że mi nie idzie. Dziś np. były 2 razy lody zamiast obiadu, a na kolację 5 pierogów (nieplanowanych w diecie). Chociaż tyle dobrego, że się nie przejadam, nie jem pieczywa itd. Pozdrawiam twardzieli i szczerze zazdroszczę wytrwałości... 

19 lipca 2010 , Komentarze (1)

Wracam sobie z pracy, nie dietce i wszystko mi pachnie, i widzę każdy szyld cukierni, każdego loda i pączka jedzonego przez ludków na ulicy... Twarda jestem, wspinam się na piechotę po schodach (fakt, tylko II piętro, ale już od dawna winy nie używam), doczłapuję do własnych drzwi od mieszkania, a tam... grrr... na klamce... tak, tak - słusznie się domyślacie - ULOTKA REKLAMUJĄCA PIZZERNIĘ - uch, zdjęłam to jak jakiegoś robala i usiłując nie patrzeć na ten ciągnący ser z pomidorkami, wywaliłam do kosza. 

Powinni zabronić wieszania takich reklam u ludzi na diecie!  

18 lipca 2010 , Komentarze (2)

Dostałam plan diety i mam już pewne refleksje. Zdecydowanie wiem, że nie będę jej się trzymać "co do milimetra". Byłoby to najkrócej pisząc - dość upierdliwe. Szczególnie te wszystkie przepisy z wykorzystaniem np 1/3 papryki czy 1 brzoskwini z całej puszki. Co zrobić z resztą - wyrzucić (odpada), dodawać więcej, czekać na wykorzystanie  w innym przepisie (do tej pory pewnie się zepsuje). Stąd mój pomysł o pewnej elastyczności i modyfikacjach. Dać tą resztę papryki do kolejnego dania, gdzie będzie pasować np w miejsce innego warzywka, którego też miałabym kupić 1/3. Zamiast kupować puszkę brzoskwiń w słodkim syropie, by wykorzystać 1, kupić 1 świeżą albo dać 3 morele - teraz przepyszne. 


Oczywiście tak jest chyba w każdej diecie z przepisami, Vitalia nie jest tu wyjątkiem, niemniej jednak m.in. to mnie zawsze odpychało od odchudzania wg przepisów. Wykupiona dieta na pewno posłuży mi jako inspiracja oraz informacja co i w jakich ilościach mogę jeść. Na pewno się nie zmarnuje 


A wy macie jakieś pomysły jak wykorzystywać tą resztę produktów z przepisu?  


ps. czy te litery nie są za duże? ja tam lubię duże, ale może źle się to czyta u innych?

15 lipca 2010 , Komentarze (1)

Zajadam się ostatnio czereśniami, dziś były na kolację, razem ze świeżutkimi morelami. REWELACJA. Nie wiedziałam, że owoce mogą być tak słodkie... Cudo. Choć tyle dobrego z tego upalnego lata  

14 lipca 2010 , Komentarze (3)

Wracam do zdrowego jedzenia. Dla zwiekszenia determinacji i motywacji zapłaciłam za vita-dietę. Na razie 1 miesiac, zobaczę jak mi się to sprawdzi. Mam dostać plan w piątek i zaczynam od soboty. A od wczoraj już sie przestawiam na "lżejsze", co przy tych upałach nie jest aż takie trudne. Proszę o trzymanie kciuków, baaardzo się przydadzą