Nie mam pomyslu na tytul....
Po wczorajszych szaleństwach jadłospisowych wróciłam na właściwe tory bo chyba samej mi było przed sobą wstyd,ze tak szybko opuściła mnie motywacja.Znalazłam ja wiec gdzieś miedzy 23 a 23.30 dnia wczorajszego i powitałam dzisiejszy dzień rundka na rowerku i zdrowym śniadankiem.Najgorsze dla mnie są wieczory,bo wtedy wymyślam co takiego mogłabym zjeść gdybym nie musiała uważać na linie...ale,ze zawsze musiałam,muszę i pewnie zawsze już będę musiała wiec próbuje zadowolić się kolejna szklanka wody z plasterkiem pomarańczy.Zaczęłam czytać aby nie myśleć o jedzeniu i jak na razie pomaga chociaż wciąż burczący żołądek czytania nie ułatwia.Nazywam to wszystko jednak stanem przejściowym i liczę,ze się przyzwyczaję.....jak i do niepalenia.
Zjadłam:
-serek ziarnisty+rzodkiewki
-jabłko
-pierś z kurczaka+sałata
-placki ziemniaczane
Ruch:
1 x 20 min na rowerku
Krotko bo....
...nie mam czasu.Pracuje dzisiaj cały dzień i w związku z tym zarządziłam przerwę w pedałowaniu bo jeszcze na dodatek zastrajkowało mi kolano.Pewnie po tym prasowaniu wczorajszym bo ja albo nie robię nic albo robię za dużo,taka już moja natura.Teraz mam przerwę wiec wypije kawkę i pozaglądam szybciutko co u was.....
Zjadłam:
-dwa tosty z philadelphia
-20g kielbasy szynkowej+0,5l wody
-makaron z pieczarkami i philadelpia(troszke za duzo ale wyrownam do wieczora)
-makaron+czekolada.......koniec dnia nie byl wspanialy ale to tylko jeden dzien ....dzis braklo mi sily
Jakos sie trzymam...
...wszystko ok,chociaż nie wspaniale,bo skusiłam się na dwie kostki czekolady.Ale odrobiłam je przy czterech godzinach prasowania wiec czuje się rozgrzeszona.Brak mi czasu dla siebie,bo miałam trochę w domu do nadrobienia,ale od jutra tylko praca i dbanie o siebie.....pozdrawiam gorąco
Zjadłam:
-dwa tosty pełnoziarniste z serkiem i rzodkiewka
-dwie kostki czekolady+0,5l czerwonej herbaty
-ryz naturalny+kurczak w sosie słodko-kwaśnym
-dwa małe jablka+0,5l zielonej herbaty
-kiełbasa na gorąco(mała)+sałata z feta
Ruch:
-2 x 20 min rower
Czuje sie jak wieloryb....
....po rzucaniu palenia i dyspensie z nim związanej dobiłam do 93,5 kg.I nie zwracałabym na to uwagi gdyby nie sobotnia impreza i zdjęcia tam zrobione.....Wyglądam naprawdę jak wieloryb i tak tez się czuje a tu macie dowód:
Od dziś wiec wykluczyłam totalnie słodycze i jem wszystko ale 1/4 porcji taki jest plan na najbliższe tygodnie.Diety robić nie mogę,bo mam alergie na to słowo a poza tym efekt jo-jo murowany i muszę znów zapisywać co jem w pamiętniku,bo wtedy się ograniczam.Nie będę się rozpisywać.....dużo pracy przede mną ale przeprosiłam się tez z rowerkiem i jak narazie jestem zmotywowana na max....miłego tygodnia
Zjadlam:
-serek wiejski+tost pełnoziarnisty
-jabłko+0,5 l czerwonej herbaty
-trzy ziemniaki+maślanka
-banan,jabłko+0,5l zielonej herbaty
-sałata z rzodkiewka,jajkiem i szczypiorkiem+0,5 herbaty miętowej
Ruch.
-2 x 20 min na rowerku (-400kcal)
Pierwszy tydzien za mna.....
Faktycznie mi się udało wytrzymać pierwszy tydzień bez palenia.Jak na mnie to dużo ale oczywiście są plusy i minusy jak zawsze.Nadal mam nerwice i na wszystkich wrzeszczę,jem co podejdzie mi pod ręce i to mnie martwi.Postanowiłam,ze do niedzieli nic nie będę zmieniać nawet jeżeli powitam nowa cyfrę na wadze,bo jestem za słaba aby robić wszystko na raz,zwłaszcza,ze hormony które biorę wcale nie ułatwiają sprawy,bo mam przy nich podły humor.Jeżeli do niedzieli utrzymam się z dala od papierosów to w następnym tygodniu zajmę się moim jadłospisem bo łudzę się,ze już będzie mi łatwiej....a na razie to lepiej mnie nie zaczepiać bo pogryzę!!!!!
Mam nerwice.....
nie pale już 5 dzień ale równoczesne rzucanie palenia i dietkowanie zupełnie mi nie wychodzi.W weekend skupiłam się na wytrzymaniu z dala od papierosów za to nawrzucałam w siebie co mogłam.Dziś już jest troszkę lepiej,bo zaczynam nad tym wszystkim panować ale nadal jest mi ciężko....próbuje szukać zajęcia ale wyrzucenie wszystkich nawyków związanych z paleniem zajmie mi jeszcze sporo czasu....wróciłam wagowo do punktu wyjścia,wiec jak zwykle robię dwa kroki do przodu a potem trzy do tylu.
37 godzin.....
minęło jak nie pale i przestałam podchodzić do leżącej paczki,wiec postęp jakiś mogę odnotować.Najgorzej jest gdy pije kawę lub po jedzeniu,ale to bardziej nawyk niż chęć daje mi się we znaki.Dam rade chociaż aż tak łatwo nie jest zwłaszcza,ze muszę tez pilnować się,aby nie przegryzać miedzy posiłkami a właśnie na to mam teraz chęć.Tak to jest,za dużo rzeczy zaniedbałam wcześniej wiec teraz trzeba trochę powalczyć albo odpuścić i się przyzwyczaić.Ja jednak chce jeszcze powalczyć......
Rzucam palenie.....
i mam nadzieje,ze tym razem się uda.Musi bo powód jest ważny!!!Najważniejsze,ze nie mogę tez przytyć wiec muszę robić wszystko na raz.Nie lubię słowa muszę,ale inaczej nazwać tego nie można.Wczoraj chyba trochę od reguł odeszłam,ale to taki jednorazowy wyskok....dzisiaj już jest prawidłowo.Nie pale dopiero 16 godzin....po raz 20 podchodzę do lezącej paczki i po raz 21 odchodzę mówiąc sobie,ze jestem silniejsza....boli mnie już szczeka od gumy do żucia.....
i znowu poniedzialek...
...a ja po miłym weekendzie i dwóch tygodniach urlopu nie mam zupełnie ochoty na prace.W sobotę w końcu zakupiłam kwiaty na balkon i właściwie to nic innego robić się nie dało bo padało i wiało.Za to w niedziele otworzyłam sezon i rozegrałam z mężem pierwszy mecz koszykówki w tym roku, na świeżym powietrzu wiec niedziela była aktywna.Wieczorem wpadliśmy jeszcze do koleżanki i tak właśnie zakończyłam weekend,przed ciężkim tygodniem w pracy.Ten tydzień będzie naprawdę intensywny,bo przybyło mi dwoje podopiecznych ale dam rade oby tylko pogoda się otrzymała to zakwateruje się na placu zabaw.Nadal trzymam się swoich reguł i na razie nie zamierzam nic zmieniać tylko z ta woda kiepsko mi idzie...no nic idę nalac szkaneczke.....pozdrawiam
W koncu ruszylam....
i jak zwykle początek jest super.-1.9kg i 0,8% tłuszczu mniej to dobry wynik i jestem zadowolona,chociaż zdaje sobie sprawę,ze to dużo wody i w ogóle na początku zawsze tak dużo spada.Ale i tak się zmotywowałam wiec myślę,ze będzie dobrze tym bardziej,ze tym razem nie mam przymusu,nie używam słowa dieta i w zasadzie to jem co chce w trzykrotnie mniejszych porcjach.Wykluczyłam jedynie słodycze.To musi na początek wystarczyć,bo na bardziej drastyczne zmiany mnie nie stać,ale jak się przyzwyczaję to może jeszcze coś pozmieniam.W przyszłym tygodniu wiec stawiam sobie za cel utrzymanie dotychczasowych zmian i przede wszystkim zwiększenie ilości płynów bo z tym mam zawsze problem.Pogoda niestety się popsuła ale i tak mam w planach trochę się wynurzyć z domu.....nie wiem tylko gdzie....miłego weekendu!!!!!