Pamiętnik odchudzania użytkownika:
mariolkag

kobieta, 60 lat, Gorzów Wielkopolski

172 cm, 79.00 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: Aby do wiosny :)

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

5 stycznia 2009 , Komentarze (10)


Ej, no chyba nie za bardzo jasno sie określiłam wczoraj , bo moje intencje zostały przez niektóre z Was źle zrozumiane. Jasne , ze nie mam zamiaru zmieniać mentalności mojego męża, ani robic przewrotu majowego w swoim życiu. Bożenka  dobrze mnie zrozumiałaś , podzieliłam sie tym co mnie trapi, tym , co sie w nowej sytuacji wyklarowało, dałam upust swoim niepokojom i nie znaczy to, że wyrywam sobie z tego powodu włosy (ups, jakie włosy??) z głowy i krusze kopie :))

Spokojna i zrównowazona natura mojego męża jest na codzień buforem dla mojego temperamentu, a to co mnie obecnie nęka to ta stagnacja, która nastapiła w naszym życiu. Tak naprawe nikt nie jest w stanie sobie wyobrazić , że w codziennym życiu ja wszystkim nie steruje, że stanie sie cos inaczej niż ja sobie to wyobraziłam :))))) Nie ma tak -  jak lubi teraz mówić w zabawie Oliwka :))
Zreszta kto jak nie on wytrzymałby tyle czasu z takim popaprańcem jak ja :)))

Nawiąże jeszcze do kwestii papierosów. Rozumiem, ze mój zakaz  go ogranicza, jasne, że palił kiedy sie poznaliśmy, ale akurat w tym względzie nie popuszczę. Od kiedy sie znamy robił kilka podchodów do rzucania palenia , ale nigdy mu sie to nie udało. Nie widze żadnych argumentów, dla których miałby to robić dalej. Skoro mogłam z nim pójśc na pierwszą rozmowe o prace, skoro mogłam zadecydować o nostryfikacji świadectwa, podjeciu przez niego studiów, skoro mogłam napisać podanie o zmiane pracy i kierować wieloma życiowymi decyzjami , skoro z powodzeniem motywuje go do podejmowania różnych wyzwań to dlaczego nie moge pomóc mu w rzuceniu papierosów??
Mój mąż odczuwa niechęć do wszelkiego rodzaju ruchu, nie uprawia żadnego sportu, wyciągniecie go na spacer graniczy z cudem, a jedyny ruch jaki wykonuje to odległosc miedzy domem, a samochodem. W pracy siedzi przez 8 godzin na krześle, a po południu lezy w domu na kanapie, więc palenie papierosów prowadzi go prosta droga do zawału serca tudzież innej paskudnej choroby.
Do tego dochodzą wzgledy finansowe. Papierosy drożeja, a palacz nawet nie zdaje sobie sprawy jak bezsensownie obciąża budżet domowy. Jezeli doliczyc do tego argument w postaci niewychowawczego oddziaływania na dzieci to uważam, że tylko wsparcie jego słabej silnej woli doprowadzi do samych pozytywnych skutków.
Zreszta chciałabym dodac, że wiem , jak ciezko rzucic palenie, bo dawno temu też byłam nałogowa palaczka i po kilku podejsciach udało mi sie dopiero rzucic.
NO !

A dziś rozpiera mnie energia, wstałam wczesnym rankiem, umalowałam ryjek i zrobiłam porządki w swojej szafce. Wyrzuciłam stos ubrań, w kolejny stosik czeka na eksterminacje :)) Tylko wypadałoby udac sie po zasilenie do sklepu, bo zostane z jedną koszula w zębach hehehehe. A na to chyba mam jeszcze za mało sił :))

Mój mąż ma jeszcze tydzien przymusowego wolnego w pracy, więc postanowił, że w tym czasie bedzie pisał prace  inzynierską . To juz nawyższa pora, bo powinien ją oddac do końca lutego, a do tej pory nie było sposobnosci za nia się wziąć. Musze sobie znaleźć jakieś konkretne zajecie żeby mu nie przeszkadzać , bo bardzo mi zalezy na tym ,aby zdążył ją napisac w terminie.

Tak więc ciiiiiichoooooooo :))

Lalalal, jak mi dzisiaj fajnie..............:))


4 stycznia 2009 , Komentarze (17)

Głowa pełna myśli, refleksji, dosłownie burza w mózgu ....znaczy ,że jest dobrze, powoli wracam z podróży w innej przestrzeni. Codziennie rano wstaje z innym nastawieniem , z innym widzeniem otaczajacgo mnie świata, należy więc  zawsze wziąć   poprawke na to co w danej chwili  czuje, bo jest to ostatnimi czasy proces dynamiczny.

Na dzień dzisiejszy jest następująco:

?       1.   W niedziele 4 stycznia wstałam rzeska i ochocza - sił wystarczyło do 9:33 hehehehe,

Uś? 2.uśmiechałam się do dzieci i miałam ochotę zrobić dla nich coś dobrego ? powinna być norma, ale niestety tak nie było ostatnio, 

?        3.czuje nadzieje , świat nabiera barw, wierzę, że z każdym dniem będzie jeszcze lepiej,

?     4.mam ochotę sprawić przyjemność swojej rodzinie, może jakiś wyjazd??,

?       5.mój mąż  załapał ode mnie wirusa i dziś bardzo źle się czuje- pozwolę mu poleżeć i popieścić się ze swoja choroba. 

 Relacje z moim mezem są dziś głównym tematem moich rozmyślań. Od wczesnego ranka gnębi mnie mysl, że przez tę chorobe oddaliliśmy się od siebie i pora na zacieśnienie więzi. Przez długi okres choroby  zaskorupiłam się w swoim cierpieniu, zamknęłam  się jak zółw w skorupie, a w ostatnim czasie po prostu przegięłam. Wiem, że w pewnym sensie jestem usprawiedliwiona, ale pora na rekompensate. Jeszcze dokładnie nie wiem , jak to zrobię, bo od świadomości do czynów droga jest daleka , ale muszę koniecznie coś z tym zrobić.

Po pierwsze musze o siebie zadbac, dużo spacerować, odświeżyć garderobę, więcej się uśmiechać i po prostu przestać zrzędzić. Tak, tak, ostatnimi czasy zrzędziłam , jak stara baba.

Do tego od dłuższego czasu prosiłam męża, aby rzucił palenie, ale niestety przez kilka miesięcy nie udało mu się tego zrealizować. Z Nowym Rokiem kategorycznie zażądałam , aby przestał palić. Wiem, że jak człowiek nie  ma  potrzeby wprowadzania  takich zmian to cierpi i robi to bez przekonania, ale tym razem brutalnie nakazałam.

No i od kilku dni Darek nie pali. Nie  pali, ale milczy, w ogóle nie mówi o swoim cierpieniu, a mi jest trochę nieswojo.

Mój mąż jest człowiekiem spokojnym, niekonfliktowym , cichym, powolnym , a ten jego spokój jest dla mnie coraz częściej niepokojący. Mój męzczyzna powinien  być  samodzielny, stanowczy, opiekuńczy i zdecydowany i Darek większośc tych cech posiada, jednak w trakcie  mojej choroby ujawniły się takie, które do tej pory mi nie przeszkadzały, a teraz daja mi się we znaki.

Może to zabrzmi dziwnie, ale wkurza mnie to, że nie można się z nim pokłócić. To znaczy nie chodzi mi o wszczynanie awantur domowych, ale o taka konstruktywna , burzliwą dyskusję, która często prowadzi do wymiany przeciwnych poglądów, a później prowadzi do wypracowania kompromisu. Brakuje mi emocji  związanych z kłótnią zakońconej pogodzeniemJ

Nie wiem czy wyrażam się jasno, ale dyskusje z moim mężem wyglądaja zwykle tak ,że ja wyrażam swoją opinię,  niezadowolenie, oburzenie, a on milczy, na twarzy pojawia się najpierw zdziwienie, szeroko otwieraja się oczy, a pózniej jego mina przypomina minę skrzywdzonego spaniela. Próbowałam kiedys powiedzieć jemu o swoich uczuciach , dowiedzieć się dlaczego w taki sposób się zachowuje, ale powiedział ,że źle odbieram jego intencje i wcale nie muszę się tym przejmować. A ja się przejmuje, bo  po takich sytuacjach mam  w sobie ogromne poczucie winy, że go krzywdzę, niesprawiedliwie traktuje, że próbuje wprowadzić   zmianę , która jemu nie odpowiada.

Z tym ,że mój maz jest typem mężczyzny mało przedsiębiorczym, tzn. posiada w sobie niewyobrażalny potencjał, ale nie potrafi go wyeksponować i wykorzystać.

Ja potrafie z niego dużo wydobyć, jestem z tego dumna, ale teraz jestem chora i nie mam siły na działanie. Teraz własnie ujawniły się  te pasywne  cechy, które doprowadzaja mnie do szału. Zero własnej inicjatywy, zero inwencji twórczej , słowem - jakiego mnie Panie Boże stworzyłeś , takiego mnie masz. Mariolka wstanie z łóżka to wszystko zorganizuje, czyli coś zrobimy, albo nie. Matko, jak mnie to wkurza.

No, nie wdaje się w szczegóły, bo tak naprawde to są banały , a do tego zdaje sobie  sprawe z  tego, ze choroba poczynia w naszym domu spustoszenie emocjonalne. Pora na działanie , czyli wracamy do punktu wyjścia ? Mariolka nabierze sił i zorganizuje życie rodzinne od nowa. Czy wrócimy do tego co było ?? Tego nie wiedzą nawet najstarsi górale J

Tymczasem daję mojemu mężowi pochorowac i  wezmę dzieci do kościoła 

 

1 stycznia 2009 , Komentarze (35)


Jeszcze jestem w łóżku, próbuję myśleć pozytywnie, ale póki co nie docierają do mnie pewne prawdy. Cóż, nic na siłe.
Fakty są takie, że mam za sobą ostatnią chemioterapię , o której jak o każdej mogę napisac, że była inna. Tym razem podanie jej wisiało pod wielkim znakiem zapytania, bo od niedzieli miałam infekcję i bardzo bolało mnie gardło.
Przeżywałam dwojakie uczucia - z jednej strony liczyłam na przełożenie na inny termin, z drugiej strony chciałam mieć wszystko za sobą.
Ostatecznie wyniki morfologii okazały sie na tyle dobre, że lekarz zdecydował się na podanie. Tym razem źle sie czułam od rana. Fatalny dzień zakończył sie przytulaniem z kibelkiem.
I tak sobie leżę od poniedziałku. Mam gigantyczny katar, który w pewnym sensie jest moim sprzymierzeńcem, bo nie czuję zapachów i nie mam tak uporczywych nudności. Jednak nie mogę jesć,  jestem bardzo słaba i przymulona.
Sklecenie tych kilku zdań kosztuje mnie bardzo duzo. Kurcze , brakuje podstawowych słów w moim słowniku.

Nowy Rok i nowe nadzieje. Od dziś żegnam się ze słodkościami. Nie mogę sie jeszcze intensywnie odchudzać, bo mój organizm powinien otrzymac ponad 2 tys kalorii dziennie , ale slodycze są moją zguba, więc od dziś postaram sie ich nie ruszać.
Chcialabym też zapomnieć o swojej koszmarnej chorobie. Trudno mi jeszcze uwierzyć, że nie muszę żyć od chemii do chemii, bo ten etap mam juz za sobą. Łatwo powiedzieć - zapomniec, ale jak to uczynić? Jak pozbyć się wewnętrznego napięcia, lęku???
Moze za kilka dni, kiedy bede silniejsza , łatwiej bedzie mi uwierzyc, że zacznę normalne zycie??

Na kontrolne badania mam jechac za dwa miesiace .Bedzie to usg jamy brzusznej, piersi i markery nowotworowe. Kolejne badania beda robione co trzy miesiace przez dwa lata , a przez kolejne trzy lata co pół roku.
Takie życie to jak siedzenie na bombie zegarowej. Jak złapac równowagę psychiczna? 

Dziewczyny, bardzo Wam dziękuje za pamięć , wsparcie i zyczenia. Nie miałam siły, ani woli żeby zrobic to osobiście, ale obiecuje, że w końcu wezmę się w garśc , zacznę normarnie żyć i postaram się być sobą. 
Teraz bede miala dużo czasu :))




27 grudnia 2008 , Komentarze (29)


Było spokojnie, bez pośpiechu, nadmiernego obzerania, było rodzinnie, prezentowo,spacerowo i wypoczynkowo.......prawie sielanka........, a prawie robi wielką różnice :)))

Pomijając fakt, że  w ogóle nie byliśmy u rodziców, ups.....nie zaprosili, pomijając fakt, że córuś ze swoim starym i niemądrym facetem pobili sie w pierwsze świeto z kimś tam w pubie i w ogólnym rezultacie facet ma złamaną noge , to można rzec , że idylla :))

A te uśmiechy są mimo wszystko szczere, bo ludzie są dorośli i poniosa konsekwencje medyczne i prawne swych zachowań , jak na lekarke i prawnika przystało :))

A o szczegoły nie pytajcie, bo spędzaliśmy świeta w gronie mądrzejszej cześci rodziny, czyt. moj brat z bratowa i nie zgłębialismy szczegółów pubowego incydentu. 

Taka ze mnie wredna matka :)))

No, a dzis jedziemy sobie w gości do znajomych, jutro również , a pojutrze mam znów chemioterapie. Bojesię okrutnie, gdzieś tam pod skórą chodza mi dreszcze i ściska mi się żoładek, ale staram sie o tym nie myślec.

Dziękuje dziewczyny za życzonka i do napisania za kilka dni, jak dojde do siebie po chemii. Ponieważ zapewne będzie to już w Nowym Roku, tak więc życzę Wam szampańskiego Sylwestra i spełnienia wszelkich noworocznych postanowien !! :))

24 grudnia 2008 , Komentarze (22)


Jest taki dzień, bardzo ciepły choć grudniowy, 
Dzień zwykły dzień,, w którym gasną wszelkie spory 
Jest taki dzień, którym radość wita wszystkich, 
Dzień, który już każdy z nas zna od kołyski. 
 
Niebo ziemi, Niebu ziemia 
Wszyscy wszystkim ślą życzenia. 
Drzewa ptakom, ptaki drzewom, 
Mgnienie wiatru płatkom śniegu 

Jest taki dzień tylko jeden raz do roku, 
Dzień zwykły dzień, który liczy się od zmroku. 
Jest taki dzień gdy jesteśmy wszyscy razem, 
Dzień, piękny dzień, dziś nam rok go składa w darze. 

Niebo ziemi, Niebu ziemia 
Wszyscy wszystkim ślą życzenia. 
A gdy wszyscy usną wreszcie, 
Noc igliwia zapach niesie. 

Obudziłam się w nocy i pomiędzy 2:00 i 4:00 dumałam komu i w jakiej formie obowiązkowo muszę złozyć świąteczne życzenia. Kto jest ważny, kto ważniejszy, o kim nie mogę absolutnie zapomnieć. 
Ło Matko !! W codziennym życiu nawet sobie nie uświadamiałam ilu jest w moim życiu waznych ludzi, ilu przyjaciół i znajomych :))
Moje Kochane, pokusiłam sie wczoraj na kilka indywidualnych życzeń dla Was, ale nie ma takiej możliowści, abym dała radę każdą z Was odwiedzić wobec tego wybaczcie mi, że złoże Wam grupowe życzenia w pamiętniku.
Spokoju, miłości, ciepełka, wzajemnego zrozumienia, braku gonitwy, przyjaznej atmosfery ,wspaniałych prezentów, miłych gości, smacznego, nietuczącego jedzonka,  po prostu spędźcie te Święta w wymarzony sposób :))


PS. Co sie tyczy wczorajszego wpisu to oczywiscie mamy z Darusiem dobry kontakt i sprawa została rozwiazana pomyślnie. Po prostu teraz mam taki dziki  nastrój.

23 grudnia 2008 , Komentarze (18)


Jestem jakas okaleczona .Od rana próbuje nazwać swoj niepokój związany ze sprawą z goła banalna, a mianowicie z prezentem dla mnie.

Uwielbiam robić prezenty i sprawiłam sobie frajdę kupując je swoim bliskim.
Około  piatej klasy szkoły podstawowej moja mama oznajmiła, że jestesmy już na tyle duzi, że kupowanie nam prezentów pod choinkę mija się z celem. Dlaczego ?? Nie mam pojecia. Prawdopodobnie też nie radziła sobie sama ze soba , i tak zreszta  zostało do dziś.Tzn. ona pewnie nie zauważa nic zdrożnego w fakcie, że do dziś deklaruje niechęć do świat i wszystkiego co jest z nimi związane, ale skutecznie zaszczepiła we mnie tę wewnetrzną trzęsiawkę , niepokój i jakis rodzaj niedosytu.
Oczywiscie w kolejnych latach mama  w zależności od humoru i sobie znanych powodów kupowała nam lub nie kupowała nam prezentów, a jak juz moje dzieci były na świecie to zdarzało sie, że kupowałam sobie sama prezent pod choinkę , aby nie sprawiać przykrości osobom , ktore obdarowywałam, bo zdarzało sie tak, że wszyscy dostali drobny upominek oprócz mnie.

Naprawde nie wiem, jak nazwać moje uczucia.
Mój mąż od jakiegoś czasu próbował zbadać grunt podpytując mnie , jakie mam potrzeby i marzenia w kontekście prezentu pod choinkę.
Do tej pory jakos sobie radził i przeważnie kupował mi bielizne.
W tym roku pojawił z tym problem, bo wyraźnie widać, że kupujac mi teraz bielizne mógłby popełnić  nietakt. Fakt, bielizny nie chcę zdecydowanie.
Byliśmy wczoraj w sexshopie, bo Darek dysponuje kuponem podarunkowym na kwote 150 zł  i probowaliśmy dokonać wyboru prezentu, który mógłby ewentualnie nas oboje ucieszyć. 
Matko Boska! Miałam ściśniety żoładek i bylo mi tak strasznie przykro, że chciało mi sie płakać. Nie chciałam sprawiać przykrości meżowi, ale im dłuzej byliśmy w tym sklepie, tym bardziej bliska byłam rozpaczy. 
Nie, na tym etapie życia zupełnie nie jestem w nastroju do takich eksperymentów.
Darek to pewnie rozumie, ale wigilia juz jutro, a ja wiem ,że on nie ma jeszcze dla mnie prezentu.
Nie wiem dlaczego ja w związku z tym odczuwam taka presje, targaja mną takie sprzecznosci. 
Chcialabym dostac cokolwiek, ale bardziej chciałabym żeby udało mu sie kupic coś, co sprawi ,że zobaczy szczera radośc w moich oczach.
Wiem, że chciałby żebym mu pomogła, ale ja nie mogę. Normalnie mam jakas schize. Chce mi sie płakać jak o tym mysle.
Nie wiem co mam zrobić.Nonsensowne mi sie wydaje kupowanie razem z nim prezentu dla mnie. Kurcze, nawet jak o tym pisze, to mam sciśniety żoładek.
Wiem, że jestem nieźle pokaleczona i bardzo wspólczuje mojemu Darusiowi, że musi z taką pokręconą kobietą się borykać.
Może podpowiem Agacie żeby pomogła mu rozwiązać ten problem??



22 grudnia 2008 , Komentarze (8)


Milczę sobie, bo juz duch Bożego Narodzenia wstąpił w me progi :)
Dziś było rodzinne lepienie uszek , tzn. lepiłam ja oraz Agata z potencjalnym kandydatem na zięcia :))

Staram sie nie przemęczac , robić wszystko powolutku i ciagle przypominac sobie, że nalezy zrezygnowac z pewnych czynności na rzecz dobrej atmosfery :)

Brat z bratowa jednak nie przyjda, mimo,że probowałam ich jeszcze namawiać. Tym razem zrobili głosowanie i ich synowie ich przegłosowali na rzecz spędzenia Wigilii we własnym gronie. Trudno, spotkamy sie w pierwsze świeto .

Tak więc bedziemy my bez Bartka, bo poleciał z ojcem na Teneryfę, moja mama z ojcem oraz chłopak Agaty.

A w kawiarni byłam i wygadałam się za wszystkie czasy. Nastroj mam o wiele lepszy, chociaż po zaaplikowaniu sobie dwóch zastrzyków na poprawe morfologii, dzis zwijam sie w pół, bo mój organizm produkuje świeże krwinki pełna para, a to powoduje ból w klatce piersiowej i biodrach.

Nie mam póki co pisać bo nudne to moje życie i nawet w nadwyręzonej chemia mózgownicy nie generuja sie żadne górnolotne refleksje :))

I takiej nudy daj mi Panie Boże w najbliższym czasie :))

20 grudnia 2008 , Komentarze (21)


Wstałam  wczesnym rankiem z wewnetrzna złościa , wściekła na dzieci, że już nie śpia, zła na Darka, że wychodzi na uczelnie i znów jestem na NIE.

Powoli przychodzi opamiętanie. Gdzie sie podziało moje poczucie humoru, gdzie moja pogoda ducha, optymizm?? W śrdoku odczuwam jakiś niepokój, zniecierpliwienie, rozedrganie, smutek. Co jest ??
Presja zbliżających się Świat?? Moje kiepskie wyniki?? Zbliżająca się kolejna chemia??
Patrzę wstecz i próbuję znaleźć coś miłego, co spotkało nas w ostatnim czasie, ale roku 2008 nie mogę zaliczyć do udanych.
Powrót do pracy, wyścig szczurów i napięta w niej atmosfera, wakacyjny odpoczynek, na pół gwizdka, moja choroba, a na koniec roku niepokojące wieści o ścigajacym nas duchu z przeszłości mojego męża.
Kiedy do jasnej cholery to się skończy??
Chyba mam nadwyrężony mózg środkami chemicznymi, bo stałam się smutasem i malkontentem.

Dobre wydarzenia?? 
*zdrowe dzieci - teraz przeziebione,
*wymarzone mieszkanko - obarczone dozywotnim kredytem,
*córka studentka medycyny-nasza duma, obarczona jednak niepojacym zwiazkiem z infantylnym mężczyzna,
*18-tka Bartka, fajna imprezka , ale w nastepstwie szereg kłoptów zwązanych z jego skokiem w dorosłośc............

Potwierdza sie więc powiedzenie, że szklanka może być do połowy pełna lub do połowy pusta.

Dzis wieczorkiem idę do kawiarni z koleżankami z liceum. Wszystko byłoby fajnie, gdyby nie wewnętrzne poczucie winy spowodowane niepokojem mojej najstarszej córki o moje zdrowie. 
Masz złe wyniki mamo -nie powinnaś wychodzic z domu,  grozi Ci infekcja, to jest niebezpieczne dla Ciebie !!

Źle mi !! :(((





19 grudnia 2008 , Komentarze (6)


Z jadłospisu po chemioterapii należy wykluczyć produkty:
  1. alkohol, kakao, czekolada, woda gazowana, gazowane napoje oraz napoje typu cola;
  2. pieczywo żytnie, razowe i chrupkie;
  3. tłuste wędliny, boczek, konserwy mięsne, rybne i warzywne, sery żółte, topione i pleśniowe, jaja na twardo i smażone na tłuszczu, twarde margaryny, smalec;
  4. tłuste gatunki mięs (wieprzowina, baranina, gęsi, kaczki);
  5. tłuste, zawiesiste zupy i sosy, także zupy z warzyw kapustnych;
  6. makarony, grube kasze, soja, soczewica, groch, fasola;
  7. placki ziemniaczane, bliny, kotlety, krokiety, bigos, fasolka po bretońsku, pizza, hamburgery, frytki, chipsy;
  8. ostre przyprawy: ocet, pieprz, papryka, chili, curry, musztarda, ziele angielskie, liść laurowy, gałka muszkatołowa oraz nadmiar soli.  
Aby białko spełniało zadanie regenerujące, nie może być potraktowane jako źródło energii i spalone. Trzeba zatem dostarczyć organizmowi odpowiednią dawkę kalorii (2000-2400 kcal dziennie), głównie w postaci węglowodanów. W menu powinny się znaleźć bułki, sucharki, pieczywo pszenne i drożdżowe, biszkopty, herbatniki, makaron nitki, lane kluski, ryż, kasza kukurydziana, manna, krakowska, jęczmienna perłowa. Produkty te nie drażnią chorego lub mniej sprawnego przewodu pokarmowego i łatwo ulegają trawieniu.
W diecie nie powinno zabraknąć tłuszczu (30-40 g dziennie). Można jeść masło i słodką śmietankę (tłuszcz mleczny jest łatwo strawny), a do przyrządzania potraw używać olejów roślinnych: sojowego, słonecznikowego, rzepakowego, oliwy z oliwek.



18 grudnia 2008 , Komentarze (13)

 A ja tak dzisiaj nieświatecznie.......

Jest w Polsce takie urządzenie, które nazywa się- Pozytononowa emisyjna tomografia komputerowa, w skrócie nazywane PET.
Urządzenie to po podaniu izotopu jest  w stanie wykryć w organiźmie jedną komórkę rakowa. Po prostu cudo !
Problem polega na tym ,że nie każdy może otrzymać skierownie na takie badanie.

Ja nie rozumiem dlaczego skoro jedno takie badanie kosztuje  państwo w granicach 4600 zł, a jedno podanie chemioterapii kształtuje sie w granicach 3 - 6 tys zł.
Nie rozumiem , gdzie jest logika ?? Czy nie taniej by było sprawdzić po jedej z kolejnych chemioterapii czy pacjent zareagował na leczenie?? Czy nie lepiej po skończonej kuracji sprawdzic czy pacjent jest już wyleczony? Czy nie taniej by było skontrolowac stan pacjenta i nie niszczyc jego zdrowia kolejnymi chemiami?? 

Czy jest coś czego ja nie wiem ,czy to jakas kolejna paranoja??

Ja sie podobno nie kwalifikuje na takie badanie, ale zastanawiam sie czy istnieje możliowsć kupienia sobie prywatnie takiego świetego spokoju za 4600 zł.??

Musze to zbadać.