Pamiętnik odchudzania użytkownika:
mariolkag

kobieta, 60 lat, Gorzów Wielkopolski

172 cm, 79.00 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: Aby do wiosny :)

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

22 stycznia 2009 , Komentarze (10)


Dziś mam powerka :)
Rano wstałam i wziełam się za porządki w mieszkaniu.W sumie niewinnie sie zaczęło, ale od kata do kata i zrobiła sie z tego wielka akcja.
Może to korzystniejsze biometeo, może to wczorajsze ćwiczenia u amazonek, ważne, ze w głowie nastała cisza.
Tu i teraz, więcej nic.
A tu i teraz to Dzień Babci i Dziadka w przedszkolu. Wczoraj babcia była na występach u Oliwki, a dziś dziadek idzie do Patryka. Zabiegani dziadkowie ledwo znaleźli czas na świętowanie z maluchami, bo starsze wnuki musza poczekać na weekend :))

Ufff, spociłam sie straszebnie tym bieganiem po chacie. Najchętniej strzeliłabym sobie drzemkę, ale nie ma tak ........musze jeszcze ugotować obiad i może jeszcze wskoczę na rowerek stacjonarny, którym zapomniałam sie Wam pochwalić. Kupilam go sobie w grudniu na imieniny i dopiero teraz moge go używać.

Mam ochote isc z dziadkiem na wystepy do Patryka , a po południu przyjdzie moja przyjaciółka z dziećmi na kawke i ploteczki.
Tak wiec dzien dzisiejszy mam  juz zagospodarowany.
I Wam życzę miłego popołudnia. Buziaki.

21 stycznia 2009 , Komentarze (9)

 Jak na prawdziwa meteopatke przystało cała jestem do dupy.

Wczoraj wieczorem co prawda odstresowałam sie przy piwku i sałatce z koleżankami, ale ostatecznie dzień sie skończył na minusie energetycznym w związku z nieporozumieniem z moja najstarsza córka.
Nawet nie mam siły pisać w czym rzecz, bo nie mam ochoty do tego wracać.

Dzis rano znów wstałam cała na nie i resztą sily woli zmusiłam do wyjscia z domu na spotkanie w klubie amazonek. Nawet stojąc na przystanku tramwajowym miałam chwilke zawahania czy przypadkiem nie wrócic do domu.

Dobrze sie stało, że jednak dotarłam na miejsce, bo poćwiczyłam sobie, pogadałam i nawet załapałam sie na masaż .
Wydzielily mi sie takie endorfinki, że ze szczęścia i własnej głupoty uroniłam łezke w trakcie ćwiczeń hehehe.
Ot i taka teraz jestem niestabilna emocjonalnie. :))



20 stycznia 2009 , Komentarze (11)


Marzy mi sie lenistwo, takie przez duże "el", ale do osiągniecia tego stanu potrzebny jest odpowiedni stan ducha i ciała.
Leże co prawda w łózku z postanowieniem ,że nic nie musze, ze wszystko powoli, ale szczur w głowie zapindala na swym kółeczku.

Dziwny jest stan mojego ducha.Od chwili gdy narodziła sie mysl o odejściu z pracy ściska mnie wewnetrzny niepokój i niepewnosc, ze coś zaniedbam, ze o czymś zapomnę, że czegoś nie dam rady załatwic. A przecież mam dużo czasu, a zważywszy na okoliczności nie powinnam wybiegać myślami w przyszłośc.

Chciałabym też nie myslec o swoich dolegliwościach, ale bez przerwy wsłuchuję się w swój organizm i wypatruję nieprawidłowych objawów.
Tylko ktoś, kto znalazł się w takiej sytuacji potrafi zrozumieć co czuję.
Racjonalizm mówi- żyj spokojnie, korzystaj z przyjemności, rób to na co masz ochotę, będziesz sie martwiła jak przyjdzie czas, jak bedzie powód, ale podświadomy lęk robi swoje.
Czytam pamiętniki i blogi osób, które przeszły podobne stany, wiem, ze nie jestem w swej wrażliwości odrębna, ale to i tak mnie nie uspokaja.

Wczoraj zauważyłam obrzęk wokół pooperacyjnej blizny. Może to być efektem ucisku przez protezę, ale muszę natychmiast skonsultować to z lekarzem, bo nie jestem w stanie normalnie funkcjonowac.

I jak ja mam odpoczywać i leniuchować. Czy ktoś mi odpowie na to pytanie???

PS. Wiem, ze to  retoryczne pytanie :))
Wyłaże wiec z tego wyra i ide zając łeb przyziemnymi sprawami .
Wieczorem umówiłam sie na pizze i piwko z koleżankami. Mysle ,że dobrze mi to zrobi .Pizze oczywiscie traktuje symbolicznie, bo powinnam raczej pożrec sałatke :)) waże 75 kg !!!!


18 stycznia 2009 , Komentarze (10)


Pisałam już nie raz o tym, że nie lubię swojej pracy. Tzn. jej charakter jest dla mnie jak najbardziej odpowiedni, ale niestety układy i stosunki międzyludzkie nie do przyjęcia. Mam specyficzny  charakter i nigdy nie nabyłam daru przystosowania się do wykonywania poleceń, szczególnie tych, których idei i sensu nie rozumiem.
Akurat w tej formacji nie ma miejsca na dyskusje i dociekliwe pytania.
Wydawałoby się, że cechy, które posiadam, m.in. skrupulatnośc, obowiązkowośc, punktualnośc, dociekliwosć, uczciwość powinny być w mojej pracy jak najbardziej pożądane , jednak okazuje się, że niestety moim pryncypałom zawsze one przeszkadzaja, szczególnie, że mój niewyparzony jęzor nieraz demaskował bezsens niektórych działań.
Nigdy nie miałam ambicji aby awnsować, rządzić innymi, zostać decydentem.Moim marzeniem było zawsze posiadanie określonego zakresu obowiązków, jasnych  kryteriów oceny mojej pracy , abym mogła spokojnie wywiązywać się z tego co do mnie nalezy.Nigdy mi się to nie udało.
Nie bede wdawała sie w szczegóły, ale mysląc o ostatnich latach pracy to zauwazyłam ,ze ciągle uciekałam od niej w chorobę.
Zaczęło się ok. 9 lat temu od mrowienia na plecach w okolicach łopatek, później sztywnośc karku i ból taki, że nie mogłam się obrócić na boki w łóżku i podnieśc kubka z herbata.
Robiłam sobie rezonans magnetyczny odcinka szyjnego kręgosłupa i okazało sie, że nie mam żadnych zmian.
Później chorowałam na częste infekcje dróg moczowych, bóle żoładka (gastroskopia wykazała refluks żółci do żoładka) , ataki bólowe były tak silne, że pewnej nocy wzywałam do siebie pogotowie ratunkowe. Lekarz okreslił te dolegliwosci jako zepół jelita drażliwego. Zdecydowałam sie tez na operację hemoroidów, po której przez prawie pół roku nie mogłam dojśc do siebie, kiedys w pracy wywróciłam sie na progu i stłukłam sobie kolano. Do dziś strzyka mi cos  w kolanach i mam tam jakies  zmiany. Często byłam z tego powodu na zwolnieniu lekarskim.
Później była ciąża, adopcja, a do pracy wróciłam 7 stycznia 2008r.
Przez kilka miesiecy do wykrycia raka nie mogłam w nocy spać , pociłam się, miałam zmiany hormonalne, kilka razy bolał mnie brzuch i nie wiedziałam czy to znów jelita czy pęcherz, złapałam tez kilka infekcji.
Czy to nie dziwne??
Teraz mnie nic nie boli, chemioterapie przeszłam bez żadnej infekcji, mimo, ze uprzedzano mnie, że grożą mi infekcje poczawszy od jamy ustnej przez śluzówke żoładka, pęcherz moczowy i układ rozrodczy. Nie poce sie, śpie w nocy, nic mi nie strzyka, nie boli i tylko jak myśle o powrocie do pracy sciska mi sie zoładek.
Dziś jestem przekonana, że pod wpływem stresu mój układ immunologiczny uległ osłabieniu i przez to imały sie mnie te wszystkie choróbska.
Mysle, że jest to typowa nerwica, zespół wypalenia zawodowego i to jest najwyższa pora żeby wyciągnac wnioski i ratowac się.


16 stycznia 2009 , Komentarze (14)


Tydzień minął jak z bicza trzasnął i nici z mojej wolności :))))
Mam chore dzieci. Od wtorku do Patryka dołączyła Oliwka i tylko wczoraj dostały nurofen w paszczki i poszły na bal :))
Niech sie dzieje wola nieba, bo przecież na ten dzień moje niechorowite dzieci czekaja cały rok, a tu taki zonk.
Patryczek leżał plackiem dwa dni w łózku i siedzenie z nim w domu jest niekłopotliwe, ale  z Oliwką nie jest już tak kolorowo:)) Temperatura 38 stopni nie jest dla niej żadnym ograniczeniem do skakania po chacie, dopiero powyżej 39 stopni drzemnie sie na chwilke, zregeneruje i tadam....daje czadu hehehehe.
Dzis Patryka  wysłalismy juz do przedszkola, bo żywa Oliwka i wykurowany Patryk jest na koniec tygodnia zbyt wybuchową mieszanka hehehe.

Lezymy sobie z moim babulcem w łóżeczku, ale nie ma tak.........zaraz bedziemy coś działac :)))

A mnie też już nosi. Na jutro zaplanowalismy wyjazd do mojej przyjaciółki do Gryfina, ale wszystko jest pod wielkim znakiem zapytania, bo i mnie cos od rana kręci w nosie.
Chciałabym żeby mój mąż miał trochę rozrywki, bo wygląda na zmęczonego tym wielomiesiecznym powerem, ale ze wzgledów finansowych nie mamy zadnych szalonych pomysłów.Kusi mnie żeby na kilka dni wyjechac, ale ciągle coś nas ogranicza.
Może lepiej przełożyc ten pomysł na wczesna wiosne?? Oj nosi mnie, nosi strasznie :))

Przezywam też dylematy związane z powrotem do swojej pracy
Sama myśl o niej spędza mi sen z oka , wiecie jak ta praca wpływa na mnie destrukcyjnie, wiele osób przekonuje mnie ,że nie powinnam juz absolutnie do niej wracać i wiecie co -zaczynam oswajac sie z tą myśla.

Obserwuje forum policyjne i krąża tam plotki o pracach nad zmiana w ustawie emerytalnej. Nawiązałam nawet kontakt z osobami, które orientuja sie w zawiłościach przepisów kadrowych i wygląda na to, że z końcem tego roku powinnam pożegnać sie z tą praca.

Boję sie strasznie, to bardzo trudna dla mnie decyzja, ale powoli dojrzewam do jej podjęcia.
Nie zapominajmy, że jeszcze przez jakis czas bede miała na utrzymaniu małe i duże pyszczki. Kurcze.

A teraz ide robić sobie kawke i poobtulać tego kleszczyka, który przyssysa sie do mojego ramienia :))




14 stycznia 2009 , Komentarze (17)


Wczesnym rankiem szczur w głowie drązy korytarze J

Po neupogenie skronie pulsuja, kości  łamią, a mysli spać nie daja. Wszyscy śpią , tylko mój przyjaciel kot okłada me obolałe ciało  swym futrem J Za chwilke mój mąż pójdzie do pracy, wyprawi Oliwke do przedszkola, a my z Patryczkiem  poleniuchujemy sobie J

Tesknie już  za samotnymi porankami, ale może z przyszłym tygodniem wreszcie sie doczekam.

A co z dzisiejszym rankiem szczurek wygenerował ??

Myslałam o mojej atrakcyjnościJ

Podobno jak miałam kilka lat to mówiłam , że jestem co prawda ruda, ale ładna hehehe. Przypomniała mi o tym niedawno moja koleżanka –psycholozka, z którą znam się od dzieciństwa . Nie przypominam sobie co prawda takich stanów, w których miałam w sobie to przekonanie, ale widocznie ktoś z dorosłych utwierdzał mnie w nim J

Generalnie okres dzieciństwa i nastolactwa pamiętam jako czas niepewności, potrzeby akceptacji, mizdrzenia się do środowiska i gigantycznych kompleksów .

Mniam, mąż właśnie zapodał mi kawusie do łóżeczka J

Był tez taki okres w moim życiu, że nie zależało mi specjalnie na swoim wyglądzie i myśle, że był to czas kiedy urodziłam dzieci. Wtedy skoncentrowana byłam wyłącznie na nich.

Od kiedy poznałam Darka miałam w sobie poczucie, że jestem kobieta piekna, pożądaną i  akceptowana .

I wiecie co własnie odkryłam ?? Że to poczucie jest w nas samych .

Eureka, co??

Jestem chora, łysa , gruba i na nic  cudze przekonywanie mnie, że wygladam świetnie.

Oczywiście jestem pogodzona z tymi faktami i nie cierpie z tego powodu, ale dopóki  nie poczuje swojej atrakcyjności  w sobie to na nic cudze komplementy.

Często jest tak ,że ktoś mówi o kobiecie, że jest piękna, gdy tymczasem wcale nie charakteryzuje się  na wcale znacząca urodą. Mysle, że kobieta zadbana, z wewnętrznym poczuciem swej wartości  emanuje takim pięknem , roztacza taką aurę, że nie można pomyśleć o niej inaczej.

I nie mogę powiedzieć, że w obecnym stanie nie sprawiaja mi przyjemności komplementy, ale ja już tam swoje wiem i nie chce być teraz fotografowana, nie chce bez powodu pojawiać się w określonym środowisku (np. w pracy)  ,ale  wierzę , że nadejdzie czas, że poczuję w sobie swoją wartośc.

Już nie mogę się doczekać J

Rośnijcie włosy, chudnij dupo, spalaj się brzuchu, żegnaj  chorobo  !!!

A wiecie co mnie dziś tak nawiodło ??

Pisałam wczoraj o Asi, policjantce, autorce książki o walce z rakiem piersi. Tak więc wklepałam wczoraj jej nazwisko w Google, znalazłam ją na naszej-klasie i napisałam do niej.

Popołudnie i wieczór spędziłyśmy na pogaduchach na gg J

Ona już kolejny rok walczy z rakiem, a emanuje z niej taka pewnośc siebie, takie piękno wewnętrzne i zewnętrzne,, że poczułam  nadzieje J

Podałam jej linka do mojego pamiętnika, a dziś rano przeczytałam na gg :

 ”poczytałam od sierpnia do dzis ... 

cholera jasna, nie wiedziałam, że mam siostrę bliźniaczą ...

za dużo zbiezności ... tylko liczba dzieci inna, temu wiem, że nie ja pisałam tego bloga

 

Tjaaaa, własnie się dowiedziałam ,że Oliwa ma 38 stopni gorączki. Cholercia, zostaje więc z maluchami w domu. A jutro bal L


13 stycznia 2009 , Komentarze (8)


Dobra, dobra....wzięłam to cholerne lekarstwo !
Przez Was boli nie teraz głowa, łamią kości i nie śpie od 4:00 .
No, dobra, żartuję, nie przez Was, tylko przez moje wyrzuty sumienia i wrodzone poczucie odpowiedzialności hłe,hłe :))

Patryk wciąż goraczkuje w granicach 39 stopni, Oliwka jeszcze się trzyma, a Bartek jak mi się zdaje zwyczjanie zbumelował. 
Dziś od wczesnego ranka czytałam książke , którą wypożyczyłam podczas wczorajszej wizyty u amazonek - "Pokonac smoka" Joanny Grzelki-Kopeć :)
Wyobraźcie sobie,że to amazonka rok ode mnie starsza, która jest policjantką i od momentu zachorowania w 2003r. pisała pamietnik w necie . Ileż w nas podobieństwa , ło Matko !! :)
Jak znajdziecie czas to wklepcie sobie w google jej nazwisko i poczytajcie :))

Ja natomiast znikam robić maluchom śnidanko, bo wybieram się z nimi do lekarza. Z Patrykiem z racji choroby, a Oliwka z racji bilansu czterolatka. Mam nadzieje, ze dziecki mi wydobrzeją do czwartku, tzn. młody wydobrzeje, a młoda nie zapadnie na jakies paskudne choróbsko, bo wtedy maja  wyczekiwany bal w przedszkolku .

Muszę Wam jeszcze donieśc , że zaczynaja mi rosnąc włosy na głowie:)) Na razie jest to jaśniutki meszek, ale nawet sobie nie wyobrażacie ile mi daje radości. Głaszcze sie po tej glacy i wypatruje każdego włoska .
Jak mało teraz człowiekowi wystarczy do szczęścia hehehehe.

Miłego dnia wszystkim Wam życzę !! 



12 stycznia 2009 , Komentarze (11)


No i moje normalne zycie od poniedziałku rozpoczęło się w ten sposób, że siedzę w domu z chorymi synkami :))

Patryk ma od wczoraj gorączkę, a Bartek zakomunikował, że boli go żołądek.
Trochę boję sie infekcji, bo po ostatniej chemii mam kiepską morfologię, a to z kolei skutkuje słaba odpornościa ogranizmu.
Właściwie mam w lodówce neupogen (lek na produkcje krwinek), ale ciągle nie widzę sposobności, aby go wziąć. Po zapodaniu tego leku dwa dni żle się czuje, a intensywność mojego życia nie pozwala mi na polegiwanie.
Robię blans zzysków i strat , czyli co jest teraz dla mnie korzystniejsze - zdrowie fizyczne czy psychiczne i na razie pozostaję przy tym drugim.
W sobotę byliśmy na miniimprezce z okazji 40-tki mojego potencjalnego kandydata na ziecia, dziś z kolei mam ochotę iść na ćwiczenia do amazonek, jutro muszę iść z Oliwka na bilans czterolatka, więc gdzie tu jest czas na utratę mocy??:))

Wiem, że jest to z mojej strony lekko nierozsądne, ale nie mam nic więcej  na swoje usprawiedliwienie.

Na prośbe sikorki podaje przepis na zupke z serkami topionymi:

do wywaru z mięska lub kostek rosołowych (ja robie małe kuleczki z mięsa mielonego)  wrzucamy mrozonkę warzywna  lub sam kalafior. Na koniec miksuje w ciepłej wodzie jeden lub dwa serki topione bez dodatków i dodaje do gotującej zupy.
I smacznego !



8 stycznia 2009 , Komentarze (22)


No nie piszę, bo ściałam :))

To takie nasze nowe powiedzonko autorstwa Patryka :)
A wiesz tato czemu zjadłem tę czekoladke ??No dlaczego?  - bo ściałem :)
A wiesz mamo czemu wziąłem tego robota do przedszkola?? -bo sciałem :))
A wiesz tato czemu namalowałem aniołka?? - bo ściałem :))

A oliwiańsli ostatnio hit to jej pytanie, jak wyrzuciłam stare kapcie do śmietnika- będziesz mamo za nimi teskniła ??? :))
A ja Bartek powiedział,że jego macocha nie jest taka zła to Oliwia powiedziała, żeby uważał, bo może od niej dostac zatrute jabłko :)
Bo ona kocha wszystkich tylko nie kocha złodzei , a ostatnio dołączyła do nich macocha :))

A tak naprawde to nie pisze, bo powstałam jak Feniks z popiołu i nie mam czasu hehehehe.
Wczoraj spędzilismy dzień na załatwianiu urzędowych spraw , a dzis udalismy sie do Gryfic celem konsultacji z doktorem w poradni chirurgii plastycznej :))
To była bardzo dziwna wizyta. Jechaliśmy w pieknym słońcu 3 godziny po to, aby w szybkiej i nerwowej atmosferze doktor rzucił okiem na moja bliznę po piersi i zakwalifikował mnie do ewentuanej rekonstrukcji .
Cała wizyta odbyła sie na stojaco w ciągu  5 minut i zdązyłam tylko zasugerować żeby skóre do implantu pobrać z brzucha , a nie jak zaproponował doktor z pleców.
Pan doktor stwierdził, że mój brzuch jest za płaski i ostatecznie jakim sposobem zostanie zrobiona rekonstrkcja zadecyduje w dniu operacji.
Miło z jego strony, ze ocenił mój brzuch na płaski, ale lepiej by było żeby wykorzystał wyhodowana na nim tkankę tłuszczową, a nie wyrzynał mi mięsień z pleców :))

Szkoda,ze ta wizyta odbyła sie w tak błyskawicznym tempie, bo miałam do doktora kilka pytan odnosnie ewentualnego pomniejszenia mojej prawej piersi. Nie dane mi jednak było, bo pomimo,że doktor był spokojny i opanowany to pielegniarka tak nerwowo kierowała ruchem, tak popędzała i uciszała, że mnie po prostu zaskoczyła. Zabrakło mi języka w gebie.
Po 5 minutowej wyzycie wręczono mi kartke , na której było napisane ,że mam nadany numer, na który mam sie powołac dzwonąc z końcem grudnia :))))
Czaicie??? Z koncem grudnia mam zadzwonić i wtedy podadza mi termin operacji w 2010 r. :)) 

Wracalismy kolejne 3 godziny do domciu i smialismy z tego całego zajścia :))
Teraz mam poważne zadanie - musze wyhodowac odpowiednia grubość tkanki tłuszczowej na brzuchu, aby ją wykorzystać do rekonstrukcji piersi hehehehe.

W sumie dobrze, że ten termin jest odległy, bo tak naprawde nie jestem teraz gotowa na zadawanie sobie bólu i cierpienia.
Mam więc rok na rekonwalescencje, nabranie sił fizycznych, a przede wszystkim psychicznych.

Widzicie, że nie mam teraz czasu na czeste wizyty na vitalii :))
Poza tym Darek pisze prace i okupuje kompa wiec ja musze znajdowac sobie zajecia, a że straszna ze mnie wiercidupa to zawsze cos tam sie znajdzie :))

Z nowym tygodniem Daruś pójdzie juz do pracy wiec zacznie sie normalne życie:)) 
No to do nastepnego !! Buziaki!!


6 stycznia 2009 , Komentarze (18)


Dziś w nocy miałam piekny sen :) Byłam na jakies imprezce i spotkałam wielu znajomych.Jadłam, piłam , smiałam sie, bawiłam i nie miałam świadomości swej łysości i choroby :)) 
Obudził mnie przed 7:00 dzwonek domofonu .Nie mam pojecia komu przyszło do głowy niepokoić nas o tej godzinie, ale przez to zaczął się mój dzień.

Ta spokojna noc , z pięknym snem była zapewne  uwieńczeniem wczorajszego, aktywnego dnia. Po tym jak uporządkowałam swoją szafke z ubraniami wzięłam sie ochoczo za wielkie porządki w kwitach, papierach i swojej osobistej torebce, później wyprasowałam góre ciuchów , poszłam po dzieci do przedszkola , a wieczorkiem mąż zawiózł mnie do amazonek :)))

Wizyta była bardzo fajna. Pogadałam, pośmiałam sie i zaraziłam sie od kobiet w słusznym wieku pozytywna energią. W ten sposób realizuję swoje drugie po rzuceniu słodyczy postanowienie noworoczne :))

Będe chodziła na spotkania , będe z nimi ćwiczyła i w ten sposób wezmę się wreszcie za poprawe swojej kiepściutkiej kondycji.
Na razie żrę, oj żrę straszliwie. Źle mi z tym, ale oczywiscie rozsądna ze mnie kobiecinka więc powstrzymam sie od myśli o odchudzaniu. To znaczy myślę o odchudzaniu, ale zaraz a kysz odpędzam je, szczególnie, że podrażniona chemią śluzówka żoładka nigdy nie daje mi sygnału sytości. Jem, a po jedzeniu myslę o jedzeniu chociaz nie jestem głodna :)) 

Zapomniałam pochwalić sie czym obdarował mnie w tym roku mąż Mikołaj, a wiem, że niektóre  z Was zżera ciekawośc :) Tak więc dostałam porządną golarkę  do depilacji ciała i musze przyznac, że mąż miał bardzo dobry pomysł, bo nigdy nie kupiłabym sobie takiej praktycznej i potrzebnej rzeczy :)) 
Golarka jest super- można się nią golić na sucho i w wannie, nie trzeba używac żadnych kremów, ani często zmieniać ostrzy.Do tego jest akumulatorowa. Mówie Wam - super!
Co prawda w momencie kiedy próbowałam jej użyć zorientowałam sie, że na całym moim ciele brakuje jakiegokolwiek owłosienia, ale przyjdzie czas, że bedzie mi niezbedna do życia :))
A tak w ogóle to śmieszna sprawa z tym owłosieniem :)) Akurat w momencie kiedy miałam wene do wypróbowania golarki , owłosienie z całego ciała wytarłam ręcznikiem :) Na zakończenie chemioterapii jestem znów gładka jak noworodek i jak wczoraj rzekł zachwycony mą gładkościa mąz - żadna depilacja nie czegoś takiego sprawi  :))  
Swoja drogą mam okazję kolejny raz się przekonac jak niezwykły jest mój mąz :))

Pomarudziłam sobie ostatnio trochę na niego, ale doceniam i kocham go bardzo, bardzo :))) 

No nie lada wyzwaniem jest kupić prezent dla kobiety na takim etapie życia , jakim jestem teraz :)) Bieliznę - nie wypada, kosmetyki - nie potrzebuje, poza tym śmierdzą, czekoladki- bład totalny,książkę- teraz nie moge czytac,  ubranie- na grubą dupę?? Hehehehe, jeżeli dodać do tego moje zmienne stany emocjonalne, to trzeba zdecydowanie stwierdzić, że mój mąz wykazuje sie anielską cierpliwościa i wyrozumiałoscia :))

Golarka więc jest rzecza neutralna i jak najbardziej mnie radującą :))))

Acha, i ogłaszam wszem i wobec, że moje rzęsy i brwi ocalały :))