Pamiętnik odchudzania użytkownika:
mariolkag

kobieta, 60 lat, Gorzów Wielkopolski

172 cm, 79.00 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: Aby do wiosny :)

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

8 maja 2007 , Komentarze (8)


Synek o 20:00 był wredny, płaczliwy i sam poprosił o połozenie do łóżka hehehe. Troche ta jego wrednośc była nieprzyjemna , ale finał był ekspresowy :))

Oliwia natomiast kulała się w łóżku za siebie i brata do 22:00.
W jej wypadku jest o tyle dobrze, że o 21:00 kładę ją do łóżka , daję matczyna dłoń do głaskania i całowania (hehehe), a po 15 minutach jestem zwolniona :)))

Dziecie lezy później jeszcze godzine ,a nawet półtora, szepcze, bawi sie rączkami, wywija nogami i w sumie robi to tak długo, aż padnie :)
Czasem , jak np.  dzisiaj wpadam do jej pokoju, bo zaczyna wynurzać swoją twarzyczke powyżej poziomu łóżka, kładę ja zdecydowanie  na jednym boku,  czekałam aż 5 minut poleży  spokojnie , po czym córuś zasypia.:))

Jeszcze nie jest to to, do czego dązymy, ale w porównaniu z tymi rykami, wrzaskami, histeriami, jakie urządzała nam jeszcze dwa tygodnie temu, to mamy luksus.:)

Tak to jest z dziećmi, ktore większą częśc życia szły spac na żądanie, tzn. brykały po domu z dorosłymi aż padły . O nie ! W tym domu takich fanaberii nie będzie !!

Tak więc po pierwsze - dzieci kąpią się osobno, bo jest spokój i skończyły się wrzaski, po drugie Patryk jak nie bedzie chciał spać w południe to będzie miał wybor , po trzecie Oliwia nie może spać dłużej w południe niz 1,5 godziny, a po czwarte, jak biją się i dokuczaja sobie podczas mojej nieobecności w pokoju (nie moge ustalic stanu faktycznego) to nie reaguje i nie karam nikogo :)

Z tym czwartym punktem tez miewałam poważne kłopoty. Prawie czteroletni , dość łagodny Patryk przybiegał co chwilke i skarżył ,że Oliwia go uderzyła , ugryzła, albo pchnęła, natomiast kiedy Patryk zastępował jej droge, albo zabierał zabawkę, tudzież próbował ją dyscyplinować (to niesamowite jak ten  o rok starszy dzieciak potrafi prawić jej morały-ktoś go tego nauczył) to Oliwia zanim pomyślała to spontanicznie załatwiła sprawe siłowo.
Sytuacja wymykała mi sie troche spod kontroli, bo Patryk domagał się ukarania sprawczyni, a ja nie mogłam mu powiedzieć, że ma jej nie dokuczać, bo przeciez czy dokucza czy nie dokucza sie , to bić przecież nie wolno.Prawda??
Tak więc musiałabym średnio co kilka minut karać Oliwie za agresywne zachowanie, a dodać jeszcze muszę , że Patryk zwierzył mi się ,że bardzo nie lubi kiedy Oliwka płacze w trakcie takiego   dyscyplinowania.

Tak więc storzyła się sytuacja patowa.

Poniewaz juz kilka dni temu obiecałam sobie , że dam odpust z analizowaniem poszczególnych sytuacji i związanych z nimi konsekwencjami , tak więc przestałam też ingerować w spory pomiedzy dziecmi.
Jak któreś płacze w drugim pokoju (przewaznie Oliwia) to nie idę dopóki któreś samo nie przybiegnie, a jak któreś przybiegnie ze skarga (przewaznie Patryk) to mówie - to się znią nie baw :))
I on wraca i dalej sie z nią bawi hehehehe, bo bez niej nie potrafi hehehe.
A twarz ma juz nieźle zorana, zreszta widac to nawet na zdjeciu.

Jak sprawczyni zostanie złąpana na gorącym uczynku swego niecnego działania to zostaje ukarana odizolowaniem, nastepnie wyje niemiłosiernie (biedni sąsiedzi) , a nastepnie przeprasza brata i wystarcza jej skruchy na jakas godzinke :))

Inne metody wychowawcze póki co nie przychodza mi do głowy, ale nasza rodzina ewaluuje , więc pewnie jeszcze  wiele się zmieni :))

Tymczasem dobranoc, bo dziwnym trafem zbliża sie północ, a nigdy nie wiadomo co noc przyniesie :) Np. dzisiaj o 3:00 obudziła sie Oliwka i krzyczała - nie ma mamy!Nie ma mamy !! :))
Ach jaka ja teraz czuje  sie potrzebna hihi. 



8 maja 2007 , Komentarze (5)


Jeszcze daleko nam perfekcji, ale z dnia na dzień żyje się nam łatwiej.
Ciagle jeszcze eksperymentuję na żywym (naszym) organiźmie i w różnym stopniu dochodzimy do nowych rozwiązań.

Dzisiaj np. eksperymentalnie nie położyłam w południe spac Patryka. Trudno, jakoś z nim się pomęczę. Nie powiem,że nie szkoda mi tej wolnej chwili, ale dzieci maja poważane problemy z zasypianiem.

Oliwii nie moge jeszcze zostawić bez popołudniowej drzemki, bo jak jest śpiąca to jest marudna i nie do wytrzymania.

Patryk potrafi posapć rano do 8:00-9:00, więc w południe zasypia po 14:00 mimo, że leży w łóżku od 13:00, a wczoraj pomimo, że dzieci mają iść spać o 21:00 to i tak synek jeszcze o 22:30 nie spał.
Wkurza nas to strasznie, bo w końcu dzieci, dziecmi, wszystko kurde fajnie, ale należy nam się chociaż chwila spokoju.

Przed chwilka Patryk tak głośno mówił,że obudził siostre.Pomyślałam sobie - i po co mi było go zostawiać?? Prócz tego on nie jest przyzwyczajony sam soba sie zajmowac, więc co chwile coś ode mnie chce.Dałam mu książeczkę, w której nalezy wklejać naklejki z postaciami, ale dziecko nie chce samo tego robić , więc co chwile prosi mnie o pomoc, albo chce porozmawiać o deszczu, który własnie leje za oknem, albo o tym, czy jak Oliwka wstanie pójdziemy znów na spacer :)))

I po co mi to było ?? heheehe.

Zrobiłam sobie w zwiąku z tym herbatke z melisy , bo czuję,że zaraz w środku eksploduję, a przecież dziecko nie rozumie dlaczego ma zachowywać sie cicho i dlaczego matka raz jest a raz nie jest do jego dyspozycji :))

Ech, niech wie, że życie nie jest takie łatwe :)))))

5 maja 2007 , Komentarze (14)


Mieliśmy gości :)

Dzieci jak to dzieci , ciągle domagały się uwagi i nasi goście muszą się przyzwyczaić,że zmieniły sie priorytety - jezeli nie maja ochoty na towarzystwo dzieci to beda musieli ograniczyć z nami kontakty.

Co prawda nie jestem zwolenniczka tego, aby dzieciaki przesiadywały z gośćmi przy stole i absorbowały ich uwagę, ale też nie może być tak , że gościmy się 3-4 godziny, a maluchy pętaja się po kątach bez celu.

Wszystko musi zostać wyważone , a na to mamy jeszcze kupę czasu.

Zauważyłam dzisiaj też jedną , dziwna dla mnie rzecz :))
Po południowym spanku wysłałam tatusia z dziećmi na spacerek.Tatuś miał się integrowac z dziećmi, a mamusia odpoczywać :)))
I co? Nudziłam sie :)) Włączyłam teleekspres ,a tam wiadomości : dwoch męzczyzn zgineło w wypadku, kobieta wjechała pod spociąg i ciężko ranna  lezy w szpitalu, facet zastrzelił dziecko, gdzieś wojny,kataklizmy, śmierć.....matko Boska !! Zateskniłam strasznie za swoja familią  i gdyby nie fakt, że zjawili się goście to pewnie popędziłabym za nimi na plac zabaw :))
Niech już mi lepiej Oliwka poryczy :)) To już nawet zaczyna brzmieć jak śpiew słowika hehehehe. I jej kupy już nie śmierdzą :))))
Czyż to już nie jest przywiązanie ? Hehehe.

Głupotki piszę , bo leże już w łóżeczku  i dzierżę w dłoni drineczka :)
Jakoś mi lekko, radosnie i miło :))
Dobranoc :))


4 maja 2007 , Komentarze (11)


Zaczynam doceniać zalety zwykłego, powszedniego dnia :)

Wstajemy sobie z dziećmi wczesnym rankiem i spokojnie bieżemy się za codzienne czynnosci. Wolne dni i obecność w domu innych członków rodziny, łącznie z panem tego bałaganu, wprowadza w nasze życie odrobinę chaosu i dezorganizację.Pomimo, że jest w domu więcej rąk do pracy, to jednak  odbija się to znacznie na zachowaniu dzieci.

Ufff, dzisiaj sobie odpoczywamy :)) Dzieciorki rankiem wstały, a potem Patryk poodkurzał, Oliwka starła kurze, mama poprasowała ubranka, a potem wspólny spacer i juz spanko :)

Kiedy żyjemy stałym rytmem dzieci są spokojniejsze i bardziej zdyscplinowane.

Agata z chłopakiem  wczoraj wieczorem juz sobie pojechali .Pobawili się z maluchami, obdarowali miśkami i Łukasz pojechał z przeświadczeniem,że na jakiś czas ma dość dzieci hehehe. Wycie Oliwii skutecznie wybiło im z głowy ewentualny temat posiadania dzieci :)

Ona jest po prostu mistrzynia wycia bez większego powodu :)) Co prawda przekonywałam ich,że te jej płacze są już w większym stopniu ograniczone, ale jakoś nie mogli w to uwierzyć :)

Nie mam dzisiaj serca do pisania, więc udam sie do kuchni (gdzie jest miejsce prawdziwej Matki -Polki hehehe) i ugotuje kurczaka w galarecie :)) Zreszta i tak większość z Was odpoczywa gdzieś na wyjeździe, więc co ja będe sie tu produkowala :)))

Przez najblizsze dni spodziewamy sie najazdu wujkow i cioc (nie członków rodziny broń Boże ), więc muszę się przygotować na ich przyjęcie :))

Pozdrawiam i miłego weekendu życze!!!




1 maja 2007 , Komentarze (8)


Miałam już dzisiaj o niczym nie pisać, ale jak przeczytałam te kilka zdań o wisielczym humorze , to jestem zobowiązana donieść, że dzisiejszy dzień był wspaniały :))

Pojechalismy na cały dzień do mojej przyjaciółki do Gryfina :) Dzieci tak wspaniale się spisały, że aż mi serce pęka, że byłam wczoraj dla nich taka niedobra.Ale cóz, jak Bozenka napisała - niech maluchy poznaja matke i wiedzą, że jest humorzasta i antagonstyczna jak ogień i lód , kamień i serce .......:)))

Otylko - do normalnego życia chyba nam jeszcze troche brakuje, ale postanowiłam nie dzielic się z Wami wszystkimi , miotającymi mną uczuciami, bo słowo pisane czasem wypacza intencje i w ostateczności może się niektórym wydawac, że wyolbrzymiam pewne fakty i  w ogóle nie nadaję na matke adopcyjną :))

Wszak dopiero miesiąc jesteśmy razem i  muszę  to często sobie przypomiać, bo w gorącej wodzie kąpana ze mnie kobiecina i wiele chciałabym osiągnąc natychmiast hehehe.

Dzisiaj świat odzyskał barwy i w zwiazku z tym mam nowe postanowienie :
dośc tego filozofowania, zastanawiania sie nad konsekwencjami swojego postępowania, wprowadzania w nasze życie sztucznych zasad i teorii - będe sobą.
Pisałyście już o tym nie raz, że mam zaufać swojej intuicji i tak od teraz zrobie. Wychowujac starsze dzieci popełniłam wiele błędów, ale też z tym swoim zwariowanym temperamentem spawiłam, że stali się oni poczciwymi i oryginalnymi ludźmi. Fakt, byłam i jestem lekko postrzelona i zakręcona pozytynie (czasem negatywnie hehehe) i z tym pogodziły się starszaki, więc musza pogodzić się maludy. :)) Może ugryzł mnie juz zab czasu, ale w środku jestem tą samą kobietą, więc po co tyle krzyku? ....nie wiem :))

Dzis wieczorem przyjechała do domu Agata ze swoim chłopakiem , więc dzieciorki poszalały i poszły późno zmęczone spać :))
Jutro czeka nas więc kolejny, radosny dzień pełen wrażeń:))Dobranoc .

30 kwietnia 2007 , Komentarze (10)


Żrę jak świnia, jestem zła jak osa i wredna jak małpa.
Jednym słowem od kilku dni wstapił we mnie cały zwierzyniec.
Biedne dzieci .:((

Wiem ,że żle postępuję, wiem,że tak nie wolno, ale.......nic z tym nie mogę zrobic.

Jutro jedziemy na cały dzień do mojej przyjaciółki do Gryfina. Moze taka odmiana spowoduje, że moje samopoczucie ulegnie zmianie. No pod warunkiem,że Oliwia nie będzie się tak darła jak dzisiaj ......:((

Cóż....przychodzi czasem taki dzień w zyciu żółwia,że musi komus dać w mordę :((

I w dupie mam pedagogike i psychologie .O!!

28 kwietnia 2007 , Komentarze (9)


Dzieci już dość długo śpia wiec skrobne kilka słówek :))

Nasze wspólne życie nabrało rytmu,więc nie mam czasu na przemyślenia i szukanie dziury w całym , jak to czesto bywa w moim zwyczaju.:))
Podoba mi się ten power i teraz wszystko mi się chce :))
Maszerujemy dziennie ponad 4 godziny i musze przyznać ,że dzisiaj odczuwam tego skutki w pęcinkach :))
Dzieci za to bez wózka i noszenia bardzo dzielnie przemierzaja ze mną te kilometry ku zdziwieniu wielu dorosłych :))

Żrę masę słodyczy i w ogóle odżywiam się niereguralnie, więc w razie profilaktycznie dawno nie wchodziłam na wagę:)
W ostatnim czasie znajomi często zwracali mi uwagę,że jestem szczupła, że przy dzieciach schudłam,ale mi się wydawało,że jestem lekko miękciejsza :))
Dzisiaj odwazyłam się wskoczyć na wagę i ku mojej radości waga wskazała wynik identyczny z tym, który widnieje na pasku :)
Bywało już lepiej,ale to i tak dobrze :))

Pogoda za oknem jest tak piękna,że nie miałam czasu na dokonanie wpisów w pamietniku , ale za to poodwiedzałam Wasze domeczki .Wstyd mi,że tak rzadko do Was wpadam, ale wiem też,że mnie rozumiecie i wybaczacie :))


I mam pytanko do logopedki (hehehe,ale mam znajomosci) - miesiac temu Patryk bardzo się zacinał przy mówieniu,ale jakoś teraz robi to sporadycznie, za to Oliwia ma problemy z wypowiedzeniem słów- zacina sie na pierwszej sylabie i czesto już nie wystartuje tylko rezygnujez mówienia.Myśle,że jest to efektem tego,że jej słownictwo z dnia na dzien wzbogaca, a ona chce coś bardzo szybko powiedzieć. Mówiła mi dzisiaj była opiekunka dzieci,że podobno matka biologiczna dzieci też lekko się zacina przy mówieniu ,hmmmm.Zwracać Oliwii uwagę żeby mówiła wolniej czy przemilczać ten fakt?

26 kwietnia 2007 , Komentarze (14)


Moja najstarsza córka Agata, miała przerąbane. Urodziła sie , gdy jej rodzice mieli jeszcze pstro w głowie i pozwolili młodej, czterdziostoparoletniej babci wychowywać ją do 4-tego roku życia. Efektem tego było troche pomieszania i poplątania w naszych relacjach, wspierania się poradami psychologa kiedy córka była w wieku dojrzewania i nadrabiania zaległości. W wieku 4,5 lat została starszą siostrą i nie wiem dlaczego, ale wymagaliśmy zawsze od niej więcej, niz  wskazywał na to jej wiek i mozliwości. Cóż, taka jest widocznie cena bycia starszą siostra i córką. Nie ukrywam,że odczuwam niedosyt i wyrzuty sumienia w zwiazku z jej wychowanim.
Szczęśliwym trafem córka w odpowiednim czasie potrafiła przypomnieć nam o swoim istnieniu , sprawiajac niemałe kłopoty wychowawcze w wieku  dojrzewania co sprawiło,że musieliśmy się nią zająć , dzięki czemu nasze więzi ulegly zacieśnieniu :) Cóż, nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem i nalezy cieszyć się tym , co udało nam się wspólnie osiagnąc :) Jestem dumna,że teraz jest dzielną studentką II roku medycyny i wiem, że przez te nasze perypetie życiowe jest mądrą i nad wiek dojrzała kobieta :))

Mój 17 letni syn jest dzieckiem zaplanowanym i oczekiwanym (najbardziej przeze mnie), pojawił sie w moim zyciu, wtedy, kiedy w moim małzeństwie wiało chłodem (wiem, nie je to dobro).
Zajełam się jego wychowaniem i rozpieszczaniem , przelaniem całej miłości i ciepła, jakie wtedy we mnie drzemało w taki sposob, że wiele osób, łącznie z moim ówczesnym mężem i obecną corką zarzucali mi, że jak Gienia z "Ballady o Januszku" pójdę do karceru hehhe.
Jednak Bartek jest dowodem na to, że ciepła i madrej miłości nigdy nie jest za wiele. Owszem wyrósł na oryginalnego, młodego człowieka, ale nie mozna mu zarzucic braku szacunku i otwartosci nie tylko dla mnie, ale dla całego otaczającego go świata :))
Jest synem nie sprawiającym żadnych  kłopotów.:))

 A co starszyzna na maluchy ??

Agata? Wiadomo, jej wiek (22 lata)  wskazuje na to, że sama doskonale mogłaby realizować jako matka, więc wpada do nas czasem (bedzie w weekend) i chętnie bawi się z maluchami. Jest zachwycona i dumna z naszej adopcji.

A Bartek. Trudno go w tej kwestii rozszyfrować :)) Początkowo był zafascynowany pomysłem, ale jak pojawiły się małe krzykacze, to trochę nabrał dystansu :)) Pytałam go ostatnio czy maluchy mu przeszkadzają, ale powiedział, że nie , chociaż wprawiaja go w zakłopotanie i czasem zawstydzaja :))
Oliwka za nim przepada, ciągle o niego pyta , a jak go widzi to mówi- moj Batek, mój Batek i całuje go tam , gdzie sięgnie (195 cm wzrostu hehe).
Bartek nigdy nie miał podejścia do dzieci, wiec zachowuje sie dziwnie , widac ,że cieszy się ,że dzieci się nim tak interesują, ale nie przejawia inicjatywy, aby się nimi zajmowac .Widać, że go czasem irytuja pytania Patryka i nie potrafi zrozumieć,że dziecku trzeba kilka razy powtarzać :))
A tak w ogole, kiedy zaszyje sie w swojej norze (jego pokój), to nikt go nie niepokoi i dzieci wiedza,że nie można wchodzić do Bartka , bo tam się uczy :))
Czasem jest mi go w weekend żal, bo lubi sobie pospać do południa, ale on nigdy nie narzekał,że dzieci hałasują:))
Przedwczoraj Bartek wziął Patryka na mały spacer z koleżanka i skarżył się maluch nie chciał go słuchac, mówiąc, że tylko mama może jemu mówić  co ma robic hehehe. Jednak jakos sobie poradził, bo jak tłumaczyłam Patryczkowi, że jak idzie z Bartkiem , to ma go słuchać, to mały spuścił główkę i nic nie powiedział,  i widać było, że wie o czym mowa hehehe. Tak więc bracia dadzą sobie radę :))

W ogole Bartek ma tyle zajec, że dość rzadko przebywa w domu, więc kiedy się pojawia jest atrakcja , jak biały niedźwiedź hehehe.
Widze też, że sam Bartek powoli przyzwyczaja sie do dzieci, wiec niedługo zapanuje u nas sielski obraz wielodzietnej rodziny :)))

Nawet nasz stary kot zaczyna juz się bawić, więc szczęściu nie ma końca :))

24 kwietnia 2007 , Komentarze (11)



Co prawda dzieci jeszcze leżą w swoim pokoju i próbuja zasnąć, ale my już uważamy, że to jest nasz wolny czas :))

Nad wieczornym rytuałem musimy jeszcze troche wspólnie popracować, bo przewaznie mamy tu mały Sajgon.

Mała , charakterna Oliwka wodzi nas wieczorem za nos.
Dzisiaj na przykład najpierw odstawiła akcje w brodziku, bo ryczała bez powodu i przez to kąpiel skończyła się szybko, a później spowodowała, że tatuś musiał wykazać się konsekwentnym działaniem.
Ona kompletnie go nie słucha, wszystko co mowi Darek ignoruje lub obraca w żart, przy czym jak Darek usiłuje jej wytłumaczyć, że to nie są żarty, ani zabawa , a ona  próbuje go bić i kopać.
Tak więc dzisiejszego wieczoru, wczesniej niz było to zamierzone tata musiał zanieść córeczke do łóżeczka.
Żal mi tylko to sasiadów, bo darła się "idź stąd" i "mamo!!" chyba z 15 minut.
Dopiero jak poszłam i spokojnie jej powiedziałam,że przyjdę do niej, jak sie uspokoi i przeprosi tatusia za swoje zachowanie, udało się ja wyciszyć i jakos do niej dotrzeć.
W piątek i sobotę Oliwka też ryczała prawie nontoper.Myslałam ,że oszalejemy, ale nie daliśmy się, szczególnie,że nie było żadnych poważnych powodów do takich wrzasków.
Obejrzelismy kiedys przez przypadek kilka odcinków "Super Niani" i musze przyznać,że niektóre proste metody działaja na nasze dzieci, a w szczególności na rozpuszczona i rozwydrzoną 2,5 latkę :))

Przez nia miałam dzisiaj dylemat, bo Patryczek w ciągu dnia kilka razy pytał, czy go "wczoraj" (hehehe) polulam, a ja obiecałam,że zrobie to zawsze kiedy tylko będzie chciał, więc powiedział,że będzie chciał po bajce. A po tej akcji z tatem i Oliwka oboje znaleźli się w łóżkach.

Jednak jak juz uciszyłam i pomiziałam mała Zołze to zawołałam Patryka do lulania. Ech dziewczyny, płakać mi się chce jak to piszę i uroniłam łzę, jak go tuliłam.
On się nie smieje, to nie są dla niego żarty, ja nawet nie potrafię opisać jego miny. Zamyka oczy, a ja go tulę, całuję, mówię jak do dzidziusia, śpiewam mu cichutko kołysankę, a on ani drgnie- oczy ma zamkniete i wygląda jak w letargu.
Boże, jaką jemu to sprawia przyjemność.
Jak go tak przytulam to czuje jego cieplutkie, pachnące ciałko , które staje mi się coraz bliższe. Jest moje :))

Wracając do tematu poruszanego przeze mnie w południe.
Nie zaproszę nikogo na oficjalne przyjecie. Moi rodzice oraz brat z bratowa mieli okazje poznac dzieci w Wielkanoc, bo byliśmy u rodziców.Myśle,że oni po prostu nie umieją sie zachować , bo sytuacja jest inna , a jak Halinka napisała adopcja to temat wciąż kontrowersyjny w Polsce.
Zreszta znamy sie nie od dziś i jak napisała ewikab niech spadają,szczególnie, że nie jest to pierwsza sytuacja, gdzie miałam okazje poznać moc przyjaźni  ze strony obcych ludzi:))

Moja mama bardzo kocha wszystkie dzieci i co prawda nie odwiedza nas w domu, ale za to ja odwiedzam ją z maluchami. Byliśmy np. u niej dzisiaj (po tym jak ja tutaj obsmarowałam hehe)  i mówiła,że juz za małymi wnusiami tęskniła :)

Moja rodzina uważa mnie za czarna owce hehehe, za taka , która ciagle ma jakies kontrwersyjne pomysły na życie, a oni nie chca sie w to mieszać , bo jeszcze sie okaże,ze coś wyjdzie nie tak i będzie ,że to z ich pomoca hahahaha.

A Darka rodzice?? No cóż, dzieli nas 500 km odległości.Dzisiaj Daruś dzwonił  do nich, bo mama cos wspomniała,że może zjawi sie w długi weekend, ale póki co nic nie wiadomo, bo pojawiły sie jakies nowe kłopoty rodzinne, więc wnuki pójda na dalszy plan :))

Wredota ze mnie straszna, ale wymagałabym jednak troche więcej od najblizszych osób.

Tak jak piszecie, nasze dzieciory są takie urocze, że wcześniej czy później muszą je przyjąc do rodziny i pokochac :)

Nic nie robimy. Dajemy wszystkim czas i czekamy. :))


24 kwietnia 2007 , Komentarze (9)


Ja to dopiero problemowa jestem hehehehe.

Ale powiedzcie same.....jak się rodzi dziecko w rodzinie , to cała rodzinka, bliscy i znajomi (królika hihi) przychodzą, gratuluja, przynoszą prezenty i panuje wielkie, ogólne poruszenie w srodowisku.

Tymczasem od mojej bratowej usłyszałam,że adopcja to moja sprawa (a czyja?), moi rodzice przeszli z tym do porządku dziennego (mieszkaja kilka bloków ode mnie), a rodzice Darka (mieszkaja w Zabrzu) zostali "uszczesliwieni"  aktualnymi zdjęciami za pośrednictwem Poczty Polskiej i zapowiedzieli, że być może kiedyś zjawią się zobaczyć swoje jedyne wnuki.

W sobotę była u nas moja przyjaciółka z mężem i dziecmi i przynieśli naszym dzieciom dwa worki prezentów.Dosłownie dwa wory zabawek, ubranek, ozdób do włosków i kolejny pasek do spodni :))
Wprawili nas w zakłopotanie, ponieważ wiem,że przy dwójce małych dzieci potrzeb jest tak wiele, a u nich się nie przelewa .

Przy czym sąsiedzi, koledzy, kolezanki, m.in. w pracy wykazuja się naprawde dużym zainteresowaniem , nie wspominając już o Was (co ja bym Was zrobiła) :))

W czym mam teraz problem??

Zrobiłabym kolację i zaprosiła moich rodziców oraz brata z rodzinką na pępkowe, ale martwie sie ,że pomyślą sobie ,że chce ich naciągnąc na prezenty dla dzieci, a przecież adopcja to moja sprawa .

Musze to przedyskutowac z Darusiem :))

Tymczasem  musze skończyć swoje wywody, bo przy uchu brzęczy mi jakaś pszczółka - idziemy dada? idziemy bujać ? Jest już słonko !!

Wzywa mnie proza życia hehehe.