Pamiętnik odchudzania użytkownika:
mariolkag

kobieta, 60 lat, Gorzów Wielkopolski

172 cm, 79.00 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: Aby do wiosny :)

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

23 kwietnia 2007 , Komentarze (5)


Jak wytłumaczyć 3,5 latkowi, że jak mowię - uciekajmy, bo idzie burza , a burza nie nadejdzie, to nie kłamię , tylko nie jestem w stanie przewidzieć ??

Jak wyjaśnic, że jak przypuszczam, że będzie reklama między bajkami, a nie ma ich, to nie kłamię , tylko po prostu nie wiem??

Jak wytłumaczyć,że dziadek Zbyszek nie ma włosów, bo mu po prostu na starość wypadły??

Hahahaha, oczywiście teraz nie tworzę problemów, tylko żartuje :))

To sa przesłodkie problemy :)

Dzisiaj zaliczyliśmy wesołe miasteczko :)
To byla dopiero jazda :))

23 kwietnia 2007 , Komentarze (9)


Tak Bożenko , postaram się :))

Z tą myślą usypiałam dzisiaj maluchy i taki tytuł nowego wpisu nasunął mi się dzisiejszego ranka :)

Tylko, że jak usiadłam  do laptopa, aby dać upust swoim kolejnym filozoficznym przemyśleniom, to okazało się, że laptop się muli i przez pół godziny klęłam, że przez niego marnuje swój cenny, wolny czas :)

Puściłam więc wiązke niecenzuralnych słówek i przeniosłam się do komputera syna. A nerwy zdążyły z lekka poluzować hehehehe.

Widzę,że to chyba sprawka operatora, bo tu też nie najlepiej net chodzi, więc jeszcze się okaze ,że się napiszę, a moje myśli nie pójda w wirtualną przestrzeń :))

A czemu mi tak na tym zalezy? Cóż, czasami człowiek musi gdzieś się wyżyć, bo inaczej się udusi :))

Ale do rzeczy ...

Co tam teorie, co tam doświadczenia życiowe ,nie ma to jak eksperymentowanie na żywym organiźmie :))

W sobotę minęły trzy tygodnie od kiedy jesteśmy powiększoną rodzinką :)) Za nami pierwszy pełny weekend z tata, który wreszcie nie musiał iścdo pracy, ani na uczelnie:)

I musze przyznać, że było inaczej.Czy lepiej ? Nie moge tego jednoznacznie napisć, ale na pewno było owocnie.
Tato odbarczył mnie troche z podstawowymi obowiązkami, aleza to dzieci zachowywały się trochę inaczej, bo musze przyznać, że łagodny tatuś powoduje odrobinkę rozluźnienia obyczajów. Córeczka co prawda woli, aby mamusia nadal tylko i wyłączniesię nią zajmowała, ale synek woli tatusia :))
Najlepiej jakby tatuś ubrał, nakarmił, poprowadził za rączke, umył i potrzymał w trakcie siusiania, pomimo,że Patryk jest bardzo samodzielny i potrafi doskonale te czynności wykonywać.
Początkowo nie chciałam sie zgodzić, aby tata wyręczsł synka, ale potem przedyskutowaliśmy sprawę i doszliśmy do wniosku,że to synka nie uwsteczni, a na pewno dowartościuje. Może tatuś całkowicie syna nie wyręcza, ale pomaga mu :)

Dobrze,że poczytałam trochę teorii na temat rozwoju dzieci , dobrze też , że robimy wieczorem podsumowanie dnia (tzn. ja z mężem), bonastępnego dnia możemy wprowadzać nowe pomysły i zmiany w naszym zachowaniu.
Po prostu umawiamy się,że trzymamy wspólny front i w określony sposób postępujemy z dziećmi.

Jednk najbardziej pouczająca była dla nas wczorajsza wizyta na działce u znajomych.

Spotkaliśmy się w trzy rodziny, a każda adoptowała dzieci.
W sumie było pięcioro dzieci w wieku 2,5 roku (Oliwia) do 6 lat, z tym ,że dziewczynka sześcioletnia jest na etapie rozwoju 4 latka. Dziecko sie świetnie rozwija i powoli goni równolatków, ale dodać należy,że jak była adoptowana w wieku prawie dwóch lat, to  m.in. z niedożywienia, była na etapie rozwoju dziecka 9 miesiecznego.
Ale nie o tym chciałam pisać.
Pogadałam sobie z rodzicami, którzy adoptowali dzieci 2-3 lata temu i okazało się,że my ze swoimi problemami, przeżyciami, odczuciami nie różnimy się od innych.

Ufff, jak to dobrze.Dowiedziałam, że jestem odważna, że żadna z tych rodzin po doswiadczeniach związanych z adopcją jednego dziecka nie zdecydowałaby się na przyposobienie dwójki. Matko, ja nie miałam pojęcia, że to jakiś heroiczny wyczyn.Zreszta mój Darek też;)
Myśleliśmy,że się kompletnie do tego nie nadajemy, że nie potrafimy,że wszystko robimy źle.
A jak jedna z matek powiedziała,że myślała często , że jej dziecko miałoby lepiej, gdyby trafiło do innej rodziny, i że ona swoją niecierpliwością robi krzywdę dziecku, które już wiele w życiu przeszło, to jakbym słyszła sama siebie .
Do tego inna matka powiedziała, że znajomi powiedzieli jej, że ma lepiej, bo nie przechodzi trudu związanego z pielegnacja noworodka, nocnego wstawania, pieluch itp.
Ludzie w ogóle nie maja wyobraźni.A co z uczuciami?? Dziecko się rodzi i człowiek nie zastanawia się nad tym czy je pokocha, czy nie.Ono jest na świecie i kocha sie je ,i już .


Jak dobrze, że sa na świecie ludzie podobni do nas hehehehe, a do tego ja mam doświadczenia związane z pielęgnacją dzieci biologicznych i adopcyjnych.
Nie można porównywać czy jest łatwiej , czy trudniej, jest inaczej.

Tymczasem dzieci świetnie się bawiły na działeczce,wyhasały się za wszystkie czasy.
Oliwia oczywiście często ryczała, bo nie mogła natychmiast dostać tego, czego chciała, ale przy okazji dostała małą lekcje tego,że na świecie są inne dzieci , a ona  nie jest pępkiem świata :))

Patryk za to jest prawdziwym twardzielem. Tak się złożyło, że był w towarzystwie chłopiec tylko 3 dni starszy od niego :)) Małe diablę pokazało jemu, a szczególnie nam, co może robić dziecko w tym wieku :) Pluło, biło, drapało, sypało pisakiem, darło się w niebogłosy, nie słuchało rodziców, łamało wszelkie zakazy i sikało w majtki hehehehe.

Patryk biegał za nim , wywracali się i co chwile za coś wzajemnie przepraszali :)Co prawda ja nie zgadzam się ze zdaniem tamtych rodziców, że do pierwszej krwi nie ingerujemy,ale musze przyznać, że w tym buszu nasz synek znakomicie sobie radził :)

A tamci rodzice otworzyli nam oczyna wiele innych spraw, m.in. na to,że nasze dzieci są wyjątkowo zgodne i samodzielne.
Matko, a my ciągle czegoś jeszcze od nich wymagamy :)

Wieczorem , już w domu, oboje z mężem doszliśmy do jednakowych wniosków - nasze dzieci są najwspanialsze i nalezy wydłużyć im smycze:))

Efektem tego pozwoliliśmy Oliwce długo się kokosić w łóżku , a Patryk.........poprosił mamę, aby go lułała w ramionach , jak dzidziusia :))

I lulałam  i śpiewałam kołysanki:))

Pisałam Wam kiedyś , że zanim dzieci nastały w naszym domu, przeczytałam książkę M.Grycman pt. "Dom malowany".Jest to pamiętnik kobiety,która adoptowała czwórkę dzieci. Była tam jeden taki rozdział o tym, że dzieci adoptowane potrzebują, aby bawić się z nimi w rodzenie oraz w lulanie dzidziusia :)

Patryś zanim zasnął , zapytał czy będego jutro też tak kołysała, a rano, jak tylko wstał , powiedział - kocham Cię mamusiu , czy będziesz mnie dzisiaj lulała?? I lulałam :)

I wzruszyło to nawet mnie , starą twardzielke :))

Od dzisiaj lulamy, głaszczemy, tulimy, całujemy, mówimy,że kochamy jak tylko tego dzieci zapragną.A nawet jak nie zapragną :))

Koniec krzyków, nerwów,zbyt dużych zakazów i kar.

Nerwy w konserwy Bożenko :))

Dziękuję ,że mnie poczytałyście i wysłuchałyście. Wiem już ,że ma prawo być mi cięzko i nie musze się tego wstydzić. Jeszcze tylko niech moi bliscy i znajomi to zrozumieją - to nie wiek, to nie efekt pochopnej decyzji, to nie żal, po prostu specyfika adopcji.

Dziękuje dziewczyny :))


22 kwietnia 2007 , Komentarze (10)


Dzisiaj tylko wymiana zdjęć :)

Może znajde chwilke czasu na weekendowe relacje .Teraz spadamy na dzieciece party w ogrodzie :))

Pa,pa.

21 kwietnia 2007 , Komentarze (8)


Jeśli masz zamiar okiełznać czterolatka życzę powodzenia. Musisz liczyć się z jego napadami złości, brakiem opanowania, używaniem brzydkich wyrazów i głupimi zachowaniami. Jedyne co jest pocieszające, że jest to kolejny etap konieczny do prawidłowego rozwoju dziecka.
 
Dobrze byłoby przestać tak wiele mu tłumaczyć. Dla dziecka w tym wieku złożone wyjaśnienia są mało zrozumiałe i z trudem przekładają się na dziecięcą praktykę. Myślę, że należy jaśniej zabraniać pewnych rzeczy i konsekwentniej wymagać.

Wyeliminowałabym też kary, które generalnie są mało skuteczne. Wprowadziłabym konsekwencje np. bijesz dziecko na placu zabaw - idziemy natychmiast do domu. Kary to tresura a nie wychowanie. Konsekwencje uczą bardziej odpowiedzialnego postępowania.

Trzeba pamiętać, że czteroletnie dziecko inaczej odbiera rzeczywistość niż dorośli - to co nam się wydaje nieadekwatne dla dziecka jest zupełnie proporcjonalne. Ono inaczej niż my przeżywa ból, rozpacz, przerażenie.

Rozwój społeczny i emocjonalny
• Okres buntu i uporu
• Bije, kopie, ucieka
• W chwilach złości niszczy przedmioty
• Ma napady złości
• Może używać brzydkich wyrazów i niegrzecznie zwracać się do innych ludzi
• Przeciwstawia się poleceniom
• Przekracza wszelkie granice i łamie umowy
• Fantazjuje, ale nadal nie potrafi oddzielić rzeczywistości od imaginacji
• Zdarza się, że jest zbyt pewny siebie
• Uwielbia prowadzić dyskusje
• Potrafi być opiekuńczy  i współczujący
• Bawi się w grupie
• Zaczyna się interesować różnicami płci.


Trzyletnie dziecko jest bardzo ciekawe świata. To naturalne, że jest żywe i ekscytuje się swoimi możliwościami. Chce wszystkiego dotknąć, spróbować. Jednocześnie musi radzić sobie z ograniczeniami - wewnętrznymi, gdy czegoś nie potrafi, i zewnętrznymi, kiedy mu czegoś zabraniają. To wcale nie jest łatwe. Kiedy zdamy sobie z tego sprawę, będziemy lepiej rozumieć dziecko, a dzięki temu będziemy być może bardziej skłonni pomagać, niż karać.

Dziecko nie ma złej woli, tylko nie poznało jeszcze "reguł gry" tego świata. I to od nas - dorosłych - ma się ich nauczyć. Jeśli będziemy je uczyć głównie za pomocą klapsów - to przekażemy mu, że to jest właśnie najlepsze rozwiązanie. Dziecko zacznie bić słabszych od siebie.

Trzeba pozwalać na wyrażanie uczuć, np. niezadowolenia, ale nie ulegać i nie zmieniać z tego powodu swoich zakazów. Nie ma sensu zbyt wiele tłumaczyć, bo dziecko w tym wieku na ogół nie rozumie naszych skomplikowanych wywodów. Dobrze też nie tworzyć za wiele zakazów, ale te naprawdę niezbędne - egzekwować. Cierpliwie, konsekwentnie, ze zrozumieniem i miłością.

Daj panie Boże cierpliwość i zabierz spontaniczność i nerwy .AMEN :)))


20 kwietnia 2007 , Komentarze (12)


Wczoraj kupiłam maluchom nożyczki, takie małe przeznaczone dla dzieci :) Teraz mamy w domu wielkie wycinanie gazet i radochy co niemiara. Dzisiaj z rana  nawet utarłam miskę ziemniaków na placki, bo dzieci w spokoju się bawiły :)
Znaczy się wcinały hehehe.Pamiętacie taki mini polski filmik o tatusiu i dziecku ?Tatuś ogląda telewizje, a dziecko bawi sie nożyczkami, co chwilke woła do taty- tatusiu , ja wcinam, a tatuś nie odwraca się od telewizji odpowiada - wcinaj dziecko, wcinaj :)
Kiedy skończył się program w telewizji tatuś zobaczył efekt wcinania w postaci dziur w parasolce :)

Patryczek z Oliwka wcinali cichutko i Patryk wyciął dziurę w spodniach hehehe. Na szczeście rano coś mnie podkusiło, aby dac mu do załozenia takie stare nic niewarte spodnie :))

Ale cóż, nie mogłam przecież zostawić sprawy zniszczenia rzeczy bez echa, więc kazałam synkowi spodnie zdjąć i skoro są zniszczone, wyrzucić do smieci.

Ech, był zdziwiony i początkowo nie mógł uwierzyć, że rzeczywiście ma to zrobić. Jak wyrzuciliśmy je do smieci to nawet cichutko zapłakał, ale mama dała mu zaraz nowe spodnie, bo synek obiecał,że juz nie bedzie wycinał niczego innego oprócz gazet :))

Masz rację Blanita , nad Patryczkiem trzeba będzie dłużej i cierpliwiej popracować, bo na razie niełatwo zrozumiec jego motywację.Jest uparty, często zamkniety (jak coś zawini,albo myśli,że zawinił), a czesto też pyskuje i bardzo krzyczy. Naśladuje mała Oliwke i w różny sposób zwraca na siebie uwagę.

Na szczęście jego matka zaczyna wracać do równowagi wewnętrznej i  mniej już jest w naszym zyciu  nerwowych i chaotycznych zachowań :))Do niego szczególnie staram się być cierpliwa, bo to naprawde daje widoczne efekty.

Obserwujemy go teraz uważniej i z dnia na dzień jesteśmy przekonani, że pochwały motywują go do działania. Nie chce zgadywać, co go spotkało w przeszłości, ale wiem, że trochę czasu musi minąc, zanim uwierzy, że nie jest gorszy od Oliwki i ma takie same prawa.

Mówiła mi opiekunka, że czesto zdarzało mu sie usiąść w kąciku i powiedzieć, że nikt go nie kocha.Nam zdarzyło się to wczoraj. Siedział i jadł obiadek, a chwilke wcześniej obudziła się Oliwka i kokosiła się u mnie na kolanach.Patryk chwilke milczał, a w pewnym momencie powiedział, że nikt go nie kocha.Zaczęliśmy wymieniać, wszystkich, którzy go kochają, a Oliwka zaraz pobiegła przytulić i ucałować brata.

Dzisiaj w ramach spacerku wstapiliśmy do mojej mamy.Dzieci rysowały, a Oliwka skakała po babci.Mama próbowała tak jak małą przytulić do siebie Patryka, ale on nie pozwolił. O tym też mi mówiła opiekunka.Właściwie powiedziała,że Patryk przytula sie kiedy on chce.
Moje spostrzeżenia sa trochę inne.
Dzisiaj u mamy wskoczył na moje kolana i bardzo chętnie pozwalał sie całować i przytulać.Zreszta widać u niego taki moment wahania, kiedy ma ochotę przyjść do mamy się pomiźgolic. Widzę ,że robi to coraz częściej i chętniej, tak,że rokuje to dobrze na przyszłość :))Na razie ja mam tylko ten przywilej, ale wczoraj wieczorem nawet Darkowi udało się go chwilke poprzytulać. Co prawda wyglądało to tak, ze tata na siłe Patryka łapie, przytula i całuje, ale za chwilke Patryk potraktował to jako zabawe i chętnie sie z nim droczył:)) Oczywiście dołączyła do zabawy Oliwka z okrzykiem -mnie też cmoktaj , i w ten sposób dzieci skakały po tacie :))

Patrykowi poświęcimy duzo czasu. Obiecuje i natychmiast doniose o efektach.Wszak jutro dopiero mijaja trzy tygodnie od kiedy jestesmy razem :))

Piszecie o chwili dla mnie hehehe. Ta chwila jest dla mnie.
Dzieci spią, a ja nie mam pojecia co zrobic z tą wolną godzinka - spać z dziecmi, gotowac obiad, czytac czy grzebać w necie ??:) Co wybrałam to widzicie :))

Jak mąż wróci do domu to też cieżko mi znaleźć chwilke spokoju, bo dzieci przyzwyczaiły się już, że są z mama i po wszystko do mnie przychodzą :) Oliwka szczególnie życzy sobie obecności mamy i wręcz potrafi ryczeć, że wysadzić czy napoić może ją tylko mamucha :))

A Wy wiecie co ja na to??? Przeczekuje , wychodząc z założenia, że dziecku się krzywda nie dzieje ,a ja mam prawo do chwili oddechu.
Taka akcja konczy się przeważnie tak,że mała płacze przez kilka minut, a potem tacie w jakiś cudowny sposób udaje się wreszcie odwrócić jej uwagę :))

W ten sposób dzienne ryki, wycia i płacze Oliwki udało nam się zredukowac do 50% :)) Mądre dziecko szybko zorientowało się, że nie opłaca się wrzeszczeć skoro i tak nie postawi na swoim :))

Miałam napisać kilka słów o relacjach Bartka z maluchami, ale odkładam to na inny termin, bo przyszedł właśnie ze szkoły , i ten czas jest nasz :))

Szkoła jednak wyssysa energię z człowieka - pierwsze zdanie mojego Bartka heheheh:)) Idę słuchać co jest powodem takiej refleksji:))

Bye,bye !!







19 kwietnia 2007 , Komentarze (10)


Nie wiem ile uda mi się naskrobac, bo zdrzemnęłam się godzinkę z dziećmi, więc Oliwka może w każdej chwili sie obudzić.

Mogłabym  siedzieć przed tą machiną pikielną (czyt.laptopem), ale szkoda mi dziecka i tej uśmiechniętej, wyspanej buźki, kórą tak miło sie ściska :))

Zblizaja się trzy tygodnie od kiedy siedzę w domu z małymi dziecmi i jak prawdziwa kwoka nie opuszczam ich na krok :)

Ciągle uczymy się siebie i ciągle dowiaduję się czegoś nowego o dzieciach, a dzieci pewnie o nas :)

Ciągle musze sobie przypominac, że to dopiero 2,5 tygodnia , bo z dziecmi nie mamy żadnych problemów, ale sami ze sobą. To znaczy nie my z Darkiem nawzajem, ale sami ze swoimi głowami hehehe.

Szczególnie ja jestem na siebie zła. W jednym z komentarzy chyba Ania-Muka napisała, że żyjąc z biologicznymi dziećmi od urodzenia nie analizuje pewnych zachowań, po prostu żyje się , jakby to powiedzieć - zgodnie z tym co podpowiada intuicja. I ja to pamietam.Co prawda wychowując starsze dzieci byłam młoda i niedoświadczona , a ponieważ między nimi była różnica wieku prawie 5 lat, to każde z nich było wychowywane inaczej.Zreszta każde z nas pewnie było wychowywane inaczej, jak dwa razy nie wejdzie sie do tej samej wody :)

Za co jestem na siebie zła? Za to,ze się kontroluje, wieczorem robię rachunek sumienia i dręczę się za popełnione błedy.

Wczoraj wieczorem Daruś powiedział, że jestem dobrą matka, bo nie wszystkie matki poświęcaja czas swoim dzieciom, nie spacerują całymi godzinami, nie wyklejaja, wycinaja, nie maluja, nie szykuja wspólnie posiłków  i nie rozmawiaja tyle. Boże, ja potrzebuje ciagłego potwierdzania, że tak jest.

Przed chwilka strzeliłam sobie z maluchami drzemke, w trakcie której śniło mi się, że Patryk wybiegł na ulice, a ja w ostatniej chwili złapałam go za nogę i wciągnęłam na chodnik, a potem go biłam .

Ale schiza.

A tymczasem mała jeszcze chrapoli, a Patryczkowi kupiłam dzisiaj nozyczki i własnie z przejęciem kroi gazete:)) Miły widok.:)) Powiedziałam mu przed chwilka,żeby nie zbierał skrawków z dywanu, bo pozbieramy je później, ale on powiedział, że zbiera żeby było czysto jak tata przyjdzie z pracy hehehe.

U Patryka zastanawia mnie kolejne zachowanie- kiedy coś ode mnie chce , mówi cicho, lecz kiedy prosze go, aby powtórzył, to się zamyka w sobie. I wygląda jakby się bał.Schylam się do niego i łagodnie prosze , aby powtórzył co powiedział, bo nie słyszałam, ale on rzadko powtórzy.

W ogóle często się zamyka i obraża.Co prawda teraz jest radosniejszy i częściej uśmiechnięty niż na poczatku, ale jeszcze zdarza mu się w najbardziej dla nas zaskakującym momencie zaciąć. I Patryk rzadko płacze. Własciwie na palcach ręki można policzyć kiedy to dziecko płakało.

Za to Oliwka wyje 50 razy dziennie , więc bilans wychodzi na zero :)

Co prawda nasza rozkocha jeszcze spi, ale do domciu wszedł mój starszy synek , więc to jest czas dla niego :)

Nastepnym razem napisze o relacjach panujacych miedzy nim , a dziećmi.:))

Acha, i kot powoli wychodzi z podziemia :)))

Na razki!!




17 kwietnia 2007 , Komentarze (12)


Swoimi komentarzami obligujecie mnie do zdawania bieżących relacji z naszego życia, a powoli zacznie ono nabierać rytmu i stanie się rutynowe :))

Po wczorajszej rozmowie Patryczek w nocy obudził się z płaczem i zawołał mnie do siebie.Nie wiem od której godziny, ale spałam juz z nim do rana.Być może był to przypadek, bo rano powiedział mi, ze się wystraszył, bo chciał iśc do naszego łóżka, ale pomyliły mu się kierunki :))

A tak w ogole to nasz dzień zaczyna się od kawki mamusi w łóżku (nie zrezygnowałam ze zwyczaju hehehe) o godz. ok. 7:00, a poźniej synek tuli się do mamy i wykorzystuje czas, kiedy Oliwka jeszcze śpi. Razem oglądamy Pingu na mimi-mini, bo Patryk bardzo polubił tę bajkę , a mamucha służy za tłumacza , bo synek cały czas pyta o to , co się w bajce dzieje :)

Ok. 8:00 wtsaje Oliwka, więc już obejrzymy tylko dwa odcinki Pingu i o 8:25 Oliwka nas pionizuje :)
Ubieramy się, ścielimy łóżka , Oliwka zarządza robienie kanapek-koniecznie musza być kolorowe, z sałatą, pomidorem i kiełabaska hehehe, a następnie wspólne mycie zębów i jak nie odkurzamy i nie wycieramy kurzu , to już ok. 10:00 jestesmy w plenerze :))

W przepastnej torbie zawsze mam dwie łopatki, picie i zapasowe majtki i rajstopki dla Oliwki:) Na szczęście rzadko się przydają, ale już niedlugo nie będzie w Gorzowie miejsca, gdzie moje dzieci nie sikały hehehe. Dzisiaj w samym centrum miasta hihihi.

Patryk zawsze biegnie przodem i trudno zliczyć ile z ten sposob przebiegnie kilometrów.W ogóle widać, że jest bardzo sprawny i jeszcze nigdy się nie przewrócił. Oliwka przewaznie idzie za rączkę  z mama, ale jak już sie wypuści do przodu, to cierpnie mi tyłek, bo jej technika biegania jest tak niesprawna, ze ciągle mam wrażenie,że zaraz będzie leżeć. Zreszta jak na tę nikła ilosc razy, kiedy puszcza moja rękę , to i tak leżała juz stosunkowo wiele razy i nabyło już biedne dziecie kilka siniaków i obdarte kolanka :))

Duzo chodzimy, ale jeżdzimy też tramwajem i autobusem, bo dzieci nigdy przedtem nie jeździły więc jest to dla nich wielką atrakcją :) Załatwiane spraw w urzędzie czy zakupy w sklepie nie są z nimi żadnym problemem, bo maluchy wychowały się wśród dorosłych i bez żadnych kompleksów witają się z każdym nowonapotkanym człowiekiem , zyskując natychmiast ich sympatie :)

Dzisiaj zanim doszłam do naszego, osiedlowego sklepu to Patryk zdążył juz poinformować ekspedientke, ze ma nam podać chlebek i keczup taki jak ma babcia hehehe.

Oczywiscie zaliczamy skoki ze wszystkich murków, krawężników , skarp, wdrapujemy sie i zbiegamy ze wszytskich pagórków, a że nigdzie sie spieszymy, to powoli zwiedzamy okolice :))

Do 13:00 ostro zbiegamy kawał miasta, albo placów zabaw, więc potem juz tylko zupka i spanko :)

I to jest chwilka dla mamy - dzisiaj ją przespałam z dziećmi hehehe.

Jak więc widać nasz dzień nie jest jakiś wyjatkowy i niewiele się różni od dni, jakie spędzają niepracujace matki ze swoimi dziećmi.

Najcięższe są jeszcze wieczory.Pomimo, że staramy sie ostro dzieci zmęczyć wieczornym spacerem , to nie udało nam się jeszcze sprawić, aby zasnęły wcześniej niż o 21:30. Dzisiaj udało nam się jakoś wyciszyć , ale własnie odbyliśmy dyskusje, że przed nami kolejne tygodnie prób i błędów, aby dojść do perfekcji w tej trudnej sztuce :))


Ale na to mamy przecież całe życie :))

16 kwietnia 2007 , Komentarze (9)


Dziś wieczorem Patryk zaczął zadawać ciekawe pytania .W małej główce powoli zaczyna sie coś układać .

Tato, nie ruszaj mamy!
A dlaczego, przecież to moja kochana żona?
To jest nasza mama!
Wasza mama, a moja żona.A tata to mamy maz.
Dziecko mysli.
A Bartek to jak mówi?
Bartek to mamy synek, tak jak Ty  jestes naszym synkiem, a Oliwka nasza córeczka.I Agata też jest moją córką.
Patryk się uśmiecha.
A mama Marzenka?-pyta.
Mama Marzenka ma też  swoje dzieci.Alicję i Pawła.
I Darie -dodaje Patryk.
Daria nie jest córką mamy Marzenki, jak Wy nie jestescie jej dziećmi.
Wy jesteście naszymi dziećmi.
Jak Was szukaliśmy i nie mogliśmy Was znaleźć to mieszkaliście u mamy Marzenki, a teraz jestescie z nami i niedługo będziecie nazywać się Grabowscy.
Patryk się uśmiecha i dodaje - i mama Marzenka nas do Was przywiozła :)
Tak, bo ona wiedziała,że  Wy jesteście naszymi kochanymi dziećmi :)
Usmiechnięty i zadowolony Patryk wskakuje do łóżka i zostawia dla mnie miejsce w łóżku obok taty , bo żona musi leżec obok męża :)
Kocham Cię mamusiu :))

Ech, niech mu się teraz powoli układa wszystko w malej główeczce, a my czekamy na kolejne pytania :))

Za nami spokojne dwa dni, teraz już będzie z górki :)


15 kwietnia 2007 , Komentarze (10)


Na szczęście po pochmurnych dniach, nad naszymi głowami zawsze zaświeci kiedys słońce. I tak jest teraz ze mną :)

Minęły dwa tygodnie od kiedy dzieci są z nami i w tym czasie miałam dwa dni kryzysu.Między innymi wczorajszy.
Dzisiaj jest znów pięknie, spokojnie i wieje optymizmem na najbliższą przyszłość :))

Chyba też niefortunnie wyraziłam swoje intencje, bo Bożenka poczuła się zbulwersowana. Oczywiście nie chciałam klasyfikowac ludzi na wiejskich i miejskich w sensie - lepsi czy gorsi, bo oczywiście wszystko zależy od tego w jakim środowisku, z jakimi ludźmi się wychowujemy. Jednak musisz przyznać, że los zwierząt gospodarskich jest raczej podły.Spacerowaliśmy z dziećmi po wsi i obserwowowaliśmy zwierzęta , a także podejście do nich dzieci - kota nalezy podnieść do góry za ogon, kury gonić, a psa zagonić do budy określeniem -buda! Przy czym każdego robaka nalezy zdepnąć lub zgnieść kijem. Dla mnie takie zachowania są bulwersujące i niedopuszczalne. W gospodarstwie opiekunów dzieci nie brakowało zwierzat, m.in. dwóch psów (w tym jeden jamnik) na łańcuchu, taplających się w błocie , z powykręcanymi rematyzmem nogami.

Oczywiście sa wyjątki , ale śmiem stwierdzić,że są one w mniejszości.Np u mojej babci w gospodarstwie kazde zwierzątko miało imie , a jak zdarzylo się, jakąś kurę przejechał pociąg , to nikt nie śmiał rosołu z niej ugotować, tylko urzadzano jej pogrzeb hehehe.

Odbiegając od tematu traktowania zwierząt na wsi to jeszcze jeden fakt z życia dzieci dał nam z mężem do myślenia. Patryk kilka razy pytał Darka po co jemu pasek?Darek zawsze odpowiadał ,że  dotego, aby mu spodnie nie spadły.Patryk chciał bardzo mieć tak jak tata pasek w spodniach, więc kilka dni temu zrobiłam im wyprawę tramwajem tylko po to, aby kupić paski do spodni :) Oczywiscie Oliwce rownież, chociaz jej długo nie posłużył, bo zaliczyła małą wpadke i zesiusiała się w dzinsy, gdzie były szlufki do paska :))

Tak więc dumny z zakupu Patryk od kilku dni zakłada tylko te spodnie, w których jest możliwosc włożenie paska :))Wczoraj jednak w samochodzie, jak Oliwka marudziła, powiedział , że jak się nie uspokoi to on ma w spodniach pasek .Hmmmm, Darek zapytał  kto tak  mowił , to powiedział,że tamten tata. Przy czym zaznaczył ,że Oliwka kiedyś takim pasem dostała.Patryk ma dośc bujna fantazję i może nie zauważyć różnicy pomiędzy groźbą uzycia, a uzyciem, nie mniej jednak ktoś musiał takiej groźby uzywać.

No oczywiscie to już nie jest atrybut ludzi mieszkających na wsi :)))Sa określeni ludzie, którzy stosuja takie metody wychowawcze , przekazujac je z ojca na syna .Bleee.

Dosyć o dyscyplinie , bo jeszcze pomyślicie,że niczym innym się nie zajmujemy, tylko strofowaniem dzieci :))

Dzisiaj dokonaliśmy trafnego zakupu - dwa wiaderka drewnianych klocków :) Ależ była fajna zabawa:))
Teraz dzieci śpią, a jak wstaną to pojedziemy z nimi na działkę do znajomych trochę pogrilować, a wieczorkiem znów bedziemy budować garaże z klocków .Huraaa!!!
I chwalimy, chwalimy, chwalimy, a na Patryka działa to jak młyn na wodę :)))

Dopisane wieczorem:

przeczytałam swoje południowe wypociny i nikt nie zwrócił mi uwagi, że na Patryka pochwały działają jak woda na młyn , a nie odwrotnie hehehe.

I jeszcze do magdast- przykro mi, ale ja też będe w opozycji- dałabym na słonia. Nie uzasadnie tego, bo szkoda czasu na takie dyskusje :))

To był miły i bogaty we wrażenia dzien .Dobranoc.:)



14 kwietnia 2007 , Komentarze (3)


Na palcach jednej ręki można policzyć klapsy, jakie w sumie dostały w zyciu moje starsze dzieci .Jestem przeciwniczka klapsów i nie mam zamiaru wymierzać ich maluchom. Dlatego też tak mi wczoraj było głupio, przykro i potrzebowałam Waszej pomocy.Wiem, że za bardzo wszystko analizuje , ale uwierzcie mi,że w stosunku do dzieci adopcyjnych uczucia narastaja powoli, trzeba więc się kontrolować, aby dzieciątek nie skrzywdzić.

W tej chwili maluchy wstały po poobiedniej drzemce i nie ma piekniejszego widoku niż widok wyspanych i uśmiechniętych buziek :))

Dzisiaj miałam znów  poranna akcję z Oliwką. W trakcie kłótni z Patrykiem , ugryzła go w ręke. Wzięłam ją za rękę, posadziłam na zółwiu, a po trzech minutach poprosiłam żeby przeprosiła brata i powiedziała, że już nie będzie tego robiła. Płakała, ale nie przeprosiła.Posadziłam ją jeszcze raz.Darła się, krzyczała, że chce siku, pić, tate, lalkę, ale jak zaprowadziłam ją do Patryka , to znów nie przeprosiła. Po kilku kolejnych próbach udało się jej wydusic "już nie bede", jak obiecałam jej,że jak powie, to pójdziemy na spacer. Ech, ale mnie to zmęczyło psychicznie.Czułam się przez moment bezradna.

Patryk za to dzisiaj był bardzo grzeczny za co go co chwilke chwaliłam. Na razie to owocuje :))

Piszecie też o pobudzaniu wrażliwości u dzieci.W tym względzie czeka nas czeka trochę pracy, bo nie wiem dlaczego,ale na wsi wrażliwość na krzywde, szczególnie zwierząt jest naprawde na niskim poziomie.

Patryk chciałby ciagnąc kota za ogon (nie ma o tym oczywiście mowy), kopać psy, deptać robaczki i niszczyć rośliny. Zaczynamy edukację, ale widze, że będzie to orka na ugorze.
Kiedy mówi mu sie, że Oliwke coś boli, to mówi, że on lubi jak ona płacze, a mówienie, ze nas krzywdzi i sprawia, że jest nam smutno wcale na niego działa.

Wiem, że 3 i 4 latki uczą się zachowań od dorosłych ,więc będe się starała zbyt czesto nie irytować i nie krzyczeć, ale nie jesteśmy idealni i myslę, że o tym dzieci też musza wiedzieć.

Musza też wiedzieć, że niektóre prawa przysługują dorosłym , a niektóre dzieciom.O !