Pamiętnik odchudzania użytkownika:
mariolkag

kobieta, 60 lat, Gorzów Wielkopolski

172 cm, 79.00 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: Aby do wiosny :)

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

28 stycznia 2007 , Komentarze (13)


Dzisiaj z rana mam bardzo filozoficzną naturę :)

Między innymi (siedząc na kibielku hehehe) nasunęła mi się taka oto refleksja :

moje życie kręci się wokół łóżka :))

W czym rzecz? Ano już wyjaśniam.

Nasze 3 pokojowe mieszkanko w bloku nie jest zbyt duże - zaledwie 53 m kw. Tak więc nie znalazło się w nim miejsca dla naszej sypialni. Mamy więc w dużym (15 m kw hehehe) pokoju taką rozkładaną, trzyosobową sofę, którą zakupiliśmy jeszcze z moim mezem nr 1 (hihi, obrzydliwie brzmi).
Od kiedy jestem z Darkiem (ponad 4 lata) , rzadko się zdarza ,że to łóżko zostaje złożone.
Mój pierwszy mąż często zwalał nas wczesnie z tej kanapy, po czym  składał ją i jak mielismy ochotę poleniuchować, to gnieździliśmy się na niej zakładajac na siebie nelsony z własnych nóg - kto pierwszy wskoczył na kanapę, ten był jej władcą hehhe.
Co prawda każdy, kto miał ochotę połozyć się i strzelić sobie np. poobiednią drzemkę , mógł udać się do innego pokoju i tam swobodnie rozłożyć kości, a nawet zamknąć  drzwi , ale  nikt jednak tego nie czynił, bo po pierwsze stadne z nas zwierzątka, a po drugie nie ma jak mała drzemka na kanapie z gazetką, książką w ręku i włączonym TV :)
Przynajmniej u nas tak wszyscy lubią:)
Tak więc kiedyś toczyliśmy wojnę psychologiczną o prawo to godnego wypoczynku na kanapie :)
Teraz jest inaczej .
Pracuję w systemie zmianowym, więc , albo spię po nocce, albo śpię przed nocką, albo śpię długo rano :)
Mój mąz , jak wraca z pracy ok. 17:00, tez chętnie wskakuje do niepościelonego łóżka i dzierżąc pilota w dłoni , ucina sobie czesto krótką drzemke :)
W niedzielny ranek, np. tj. dzisiaj - ja wstałam o 10:00, a mąż o 11:00 przyjechał ze studiów, więc wypilismy wspólnie kawke ( w łóżku oczywiście) i mąż drzemie u mojego boku, a ja piszę ten tekst (w łóżku oczywiście). :)))
Jak dzieciaki są w domu, to nie ma dla nich nic lepszego, jak rankiem, czy wieczorem wskoczyć do naszego łóżeczka na pogaduchy :))
Nawet obiad czasem zżeramy w naszym kochanym łóżeczku i jest nam w nim bardzo dobrze:)
A dlaczego o tym dzim dzisiaj piszę?
Bo koleżanka na gg zapytała- co robimy, a ja jak zwykle odpowiedziałam,że lezymy w łóżku hehehe.
Jest to najczęstsza moja odpowiedź, więc ktoś obcy pomyśleć może,że jacyś wiecznie chorzy jesteśmy :)
A my nie chorzy lecz leniwi hihihi, chociaż ja wolałabym określenie - wygodni :)) I szczęśliwi :)
Najgorzej mają Ci , ktorym przyszłoby do głowy przyjsć do nas w odwiedziny bez zapowiedzenia :)
Nie ma nas , zamknięte !!
Kiedy ścielimy nasze łóżeczko?
Na święta, na odkurzanie i na zapowiedzianych gości :)

Tak więc nasze życie kręci się wokół łóżka :))

I luzik :))

Pozdrawiam wszystkich z naszego ukochanego mebelka !!

27 stycznia 2007 , Komentarze (6)



Oj dostało mi się za te dwa zmiksowane w całości jaja :)

Biję się w pierś, walę głową w ścianę........, ale już po ptokach (jak mawia często mój tata).

Wiem ,że kalorie, że cholesterol, węglowodany.....i ...tfu,tfu....jakieś inne zarazy , ale czasami człowiek musi, bo inaczej się udusi........

A w ogóle nie chodziło tu o jaja, a o silną potrzebę pożarcia czegoś słodkiego.W ramach prewencji  (zabrzmiało pracowo hehe), nie było w domku żadnych słodyczy, więc te ostatnie dwa jaja, które znalazłam w lodówce uratowały mi życie hehehehe.

Ej, niemówcie,że nie wiecie jak to jest, jak w głowie zagnieździ się ten paskudny, drażący dziurę w mózgu  robal.:))

Obiecuję,że już będę grzeczna :))

Przynajmniej na jakiś czas :))

25 stycznia 2007 , Komentarze (5)


Dzisiaj zacznę jak Smerf Maruda -eeee,to mi sie na pewno nie uda.
Muszę, koniecznie !!Musze mieć gotową diete, bo inaczej szkoda mojej i tak watłej energii.

I co z tego, że kilka dni trzymam się jak nalezy,pilnuję co i ile jem , jak za kilka dni nawalam.

Tak jak dzisiaj ,przyszłam  z pracy po 19:00 i zrobiłam napad na lodówkę.
Na koniec wyjęłam ostatnie dwa jaja i w całosci zmiksowałam je z duża iloscią cukru.
Oczywiscie wmłóciłam to wszystko , a teraz lezę juz w łózku jak skóra z diabła.
I co ja najlepszego zrobiłam ??

23 stycznia 2007 , Komentarze (9)

 
Ja tak sobie marudze i marudze, ale gdzieś tam w głebi serca liczę na to, że w końcu wezme się za siebie na całego.
Częściej bywam na vitalii, zaglądam do rożnych pamiętników i czerpię z nich energię , czuje jak powoli zbliża się "to coś", co sprawi, że osiągnę sukces :))

Jednak pora przyznać się do jednej rzeczy : nie bede cwiczyła, chodziła na siłownię , pływała, skakała i nie wiem co tam jeszcze mozna robić.....nie będę i pora przestać się łudzić.
Na nic świadomośc, że trzeba, że nalezy, że powinnam.....

Pewnie jeszcze zdarzy mi się w życiu jakis jeden czy dwa zrywy, ale już jestem duzą dziewczynką i znam siebie - nie lubię tego i nigdy nie sprawia mi to przyjemności.

Zazdroszczę tym , które po wysiłku fizycznym odczuwaja satysfakcję, mnie to niestety nie grozi.

Podjęlismy z mężem decyzję , że w najblizszym czasie zakupimy porzadny stacjonarny rowerek.
Może chociaż taka forma ruchu sprawdzi sie w naszym domu??

21 stycznia 2007 , Komentarze (8)


Dzień stracony. Wczoraj wpadł do nas wieczorem mój tata i stwierdził,że nalezy opić zbliżający się Dzien Dziadka :)

No to opiliśmy :) Zdrówko wszystkich babć i dziadków :))

Przez te trzy mocne drinki kiepściutko spałam w nocy, a na 7:00 musiałam wstać do pracy.
Ledwo się doczłapałam :((

Szczęśliwie się złożyło,że po 12:00 mogłam przyjśc do domu i do 19:00 pełnić dyzur domowy - w łózeczku hehe.

Podrzemałam, poleżałam i pożarłam chyba ze 2000 kalorii.

Teraz jeszcze jaja będę smażyła ....wiem,że to bardzo nierozsądne, ale spisuję dzisiejszy dzień na straty.

Niech to wiatrzysko wreszcie przestanie wiać, deszczysko lać, bo przez to nie chce się nic chcieć.
Własnie na TVN zapowiadają,że za kilka dni przyjdzie do nas zima.
NIE! Ja już chcę słońca i wiosny !!
A kysz!

19 stycznia 2007 , Komentarze (6)


No, już mi lepiej........:)

Co prawda moje lenistwo  dosięgło zenitu i chata wyglada tak, jakby ten nocny orkan przeleciał przez sam jej środek,ale cóż.........na razie jeszcze i tak nie mam weny,a jak już większośc z Was zdążyła mnie poznać, to nie naleze do kobiet, które zmuszają sie do wykonywania prac domowych :)))

Jakby zajrzał tu jakiś szowinista, co niegdyś zdarzało się nierzadko, to pewnie znów wygłosiłby hasła na temat jaka ze mnie próżna i leniwa blondynka hehehehe.

Nie przecze :)) Jestem i bardzo mi z tym dobrze :)
Najważniejsze, że Darusiowi też z taką leniwą babą dobrze.....hehehehe.

Dodam jeszcze, że za chwilkę zostawiam go i pędzę do kosmetyczki na odnowę pazurów :))

Spoczko, nie wymieszam mu piasku z makiem do rozdzielania, tylko ziemniaczki do utarcia na placki ziemniaczane :)

Czuję się wreszcie wypoczeta i zadowolona :))

A razem ze mną cała rodzinka:)

I gites majonez :))

17 stycznia 2007 , Komentarze (12)


Jestem chora i cały czas leżę w łóżku. Na razie obywam sie bez antybiotyku, ale nie wiem jak to się skończy, bo mojemu mężowi się nie udało, od wczoraj zaczął kurację atybiotykowa.

Strasznie mnie nosi , energia mnie rozpiera , nudzę się ......hehehehe, to chyba widać :))

Po pierwsze z nudów oczywiście chce mi się żreć , a po drugie chce mi się siedzieć na vitalii :)

To widać , no nie ??

Zobaczymy jakie będą efekty końcowe takiego stanu rzeczy :) Myslę oczywiście o swojej wadze.

Małgosia napisała wczoraj coś, co trafiło do mojej wyobraźni, mniej wiecej brzmiało to tak:  nie chcę przez całe życie marudzić ,że jestem za grubą kobietą nic w tym kierunku nie czyniąć.

Na razie wychodzi na to, że zrzedze i nic nie robię.
Przez moment padło hasło o wprowadzeniu diety kopenhaskiej. W moim domu odbyła się dyskusja na ten temat.Syn powiedział, że to nie byłoby rozsądne z mojej strony, a mąż stwierdził, że skoro dieta vitalii tak świetnie na mnie działa, to dlaczego znów jej nie zastosowac.
Chyba od lutego faktycznie to zrobię.
Przeczytałam dzisiaj na stronie głównej vitalii historię faceta , który schudł na tej diecie 40 kg i ja wierzę ,że to nie jest propaganda.......wierze w to i nabrałam większej ochoty na kolejną walkę.

Zrobię to i to już za nową wypłate :)))

15 stycznia 2007 , Komentarze (8)


Jak mnie dzisiaj wzięło na zjechanie  Was wszystkich za kiepską aktywnośc na forum (mi też się nalezy), to okazało się ,że nie można nic na nim napisać.

  Pragnę zwrócić uwagę, że ginie duch w narodzie i aktywizują się nowe wątki,a nasz jest tylko czasem podciagany na góreczkę .

No Laski!! Ruszać dupale !!Wszystkie juz przeciez wróciłyśmy, więc co jest z Wami??

Kiedyś gadałyśmy na zmiany i cięgiem, a teraz??

Widzicie ?? To jest przyczyna naszego tycia :))

12 stycznia 2007 , Komentarze (7)


  Zrezygnowałam tylko ze słodyczy i po dwóch tygodniach waga wróciła do normy. Co prawda jeszcze nie jestem zadowolona, bo chciałabym ze 3 kg jeszcze zrzucić, ale to byłoby związane ze zbyt duzym wysiłkiem.

Na to nie jestem gotowa.....

 A w życiu ? 

Nowy Rok w pracy przyniósł zmiany.Czy dobre? To się jeszcze okaże, bo na razie nie wyglada to dobrze.

Chyba wreszcie dorośleję, bo udało mi się nabrać do tych zmian dystansu :) No, może nie do końca, bo  z głupotą ludzką, która nas bezpośrednio dosięga , trudno się pogodzić, ale zrozumałam, że nie warto kopac się z koniem....:)

Syn rozpoczął ferie i poszedł pierwszy raz w zyciu na 18-tkę kolegi. Trochę się martwię, ale wierzę w jego rozsądek.
Faktem jest , że nigdy mnie nie zawiódł , więc skąd ten lekki niepokój?
Taka juz pewnie nasza, rodziców rola- ciągle drżeć o nasze latorośle .
Coruś ma sesję i swetnie jej idzie, co jest wielkim powodem mojej dumy.
A mój mąż jest chory i siedział kilka dni w domu na zwolnionku.
 Dzisiaj i mnie pobolewa gardło więc zanosi się , że  moze mnie pogiąć.

I tyle ......żadnych newsów .



3 stycznia 2007 , Komentarze (13)


Musze dokonać noworocznego wpisu ....hehehe.

Nie chcem,ale muszem......

Tak więc jestem lekko zmęczona.Ostatnio żyłam na lekkim powerze. Ponieważ intensywne zycie rozrywkowe połaczone było z praca zmianową, więc w efekcie czuję się rozregulowana i przemęczona.

Wczoraj w pracy byłam pół przytomna, a po powrocie dośc szybko usnęłam i niestety od 1 do 3:00 w nocy ogladałam telewizję.

Ale jak tu nie być rozregulowana, jak częśc świąt spędziłam w pracy i to w towarzystwie nieletniego zabójcy, przedsylwestrową noc też intensywnie pracowałam, a po przespanym ,noworocznym dniu, wczoraj znów cały dzień pracowałam.

Właśnie przed chwilką wróciłam od kosmetyczki, która musiała mi naprawić moje piekne, sylwestrowe pazurki, bo wczoraj w centrum miasta szarpałam się z pewnym nieletnim uciekinierem z PPO przy czym zostałam ugryziona w dłoń i  ranna w trzy pazurki hehehe.

W sumie dzisiaj to wszystko nawet wygląda zabawnie, ale naprawdę już jestem przemęczona i wyeksploatowana.

Dzisiaj znów pędze na nocną zmianę i jak w najblizszym czasie moje życie nie zwolni, to padnę :)

Oczywiście nic nie stało na przeszkodzie, aby się nażreć do woli i w tym świąteczno-noworocznym okresie przytyć 2 kg.
Zastanawiam się powaznie nad wykupieniem miesięcznej diety vitalii.Może dzięki niej uda mi się utrzymać jako taki reżim żywieniowy.

I jeszcze zdanko na temat sylwestrowej zabawy. Była poprawna ....hehehe.
Żadnych rewelacji, żadnych sekscesow.......piliśmy, tańczylismy do 4:00.
Jedzenie było fatalne - jak ktoś z rozrzewnieniem wspomina socjalistyczne czasy to pewnie znalazłby  w nim swój urok : bigos, barszczyk, krokiet,flaczki w ilosciach śladowych.....hehehe.
Ale przeciez nie o to w balu sylwestrowym chodzi. Towarzystwo pieknie się bawiło, a ja przy okazji dowiedziałam się, że mój mąż posiada jednak wadę.........kiepsko tańczy hehehe.

No cóż....nie ma ludzi idealnych......:)