Pamiętnik odchudzania użytkownika:
mariolkag

kobieta, 60 lat, Gorzów Wielkopolski

172 cm, 79.00 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: Aby do wiosny :)

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

30 grudnia 2006 , Komentarze (11)


Za oknem świeci słońce i trudno uwierzyć, że jutro już Sylwester.Jakoś nie dociera do mnie ten duch Nowego Roku.
Nie mam żadnych postanowień, nic nie potrzebuję zmieniać i jedynym moim zyczeniem jest to, aby ten czas tak szybko nie mijał.
Chwilo do jasnej anielki !! Trwaj !!!

Dzisiaj idę do pracy na nocną zmianę, a jutro muszę sie porządnie wyspać i zdążyć wypocząć przed szampańską zabawą :)
W to , że będzie szampańska nie wątpię hehehehe.

Drogie moje koleżanki !! W nowym, 2007 roku życze Wam, aby spełniły się wszystkie nawet te niewyśnione marzenia !!

Szczęścia, szczęścia i jeszcze raz szczęścia !! Słowo to zawiera wszystko to, co tylko w Waszych duszach gra !!

Do do następnego roku !! Uściski i buziaki !!


22 grudnia 2006 , Komentarze (9)


 Mam duze grono przyjaciół, bliższych i dalszych znajomych, na wszystkich mi bardzo zależy i nie chciałabym nikogo pominąć , lecz podjęłam decyzję, że nie dam się ponieśc sms-owemu szaleństwu.

Nie wyślę zyczeń sms-em i już. To jest jakaś paranoja.

Tymczasem moje drogie koleżanki, wszystkim Wam razem i każdej z osobna pragnę zlozyć życzenia :

Życzę Wam  moi mili,
byście święta te spędzili
tak jak każdy sobie marzy,
może cicho, bez hałasu
idąc na spacer gdzieś do lasu,
może w gronie swoich bliskich
jedząc karpia z jednej miski,
może gdzieś tam w ciepłym kraju
czując się jak Adam w raju,
może lepiąc gdzieś bałwana,
jeśli śniegu  moc napada.


16 grudnia 2006 , Komentarze (5)


Hehehe, tak Roksana , będę lepiła uszka dla calej mojej rodzinki :) Zgłosiłam się na ochotnika:)

Czas leci  bardzo szybko i oczywiście wszelkie przedświąteczne przygotowania zostawiłam na ostatni tydzień i trochę zaczynam panikować.

Syn jedzie na święta do ojca, a córka zapowiedział, że jedzie do mamy i zamówiła potrawy, które zawsze kojarzą się jej ze świętami.

Teraz takie potrawy jadamy na codzień, szczególnie ,że niedawno obchodziliśmy hucznie urodzinki Darka i moje imieniny, ale dla naszej studentki musimy zrobić powtórkę z rozrywki:)
Tak więc musi być m.in. bigos, sałatka jarzynowa, śledzik, biała kiełbasa i galaretka z kurczaka.Jestem też specjalistką w dziedzinie pieczenia serniczka, więc i jego nie zabraknie.

Sprzątanie zostawiam na koniec, jak zdaże to zajme się tym bardziej szczegółowo, a jak nie , to trudno.....

Włosy juz popasemkowałam i teraz jestem zwolniona z myślenia jak na prawdziwa blondynke przystało.:)
Czeka mnie jeszcze manikure i depilacja .....Sylwester tuż, tuż....

A tymczasem wypiję z mężusiem wieczorną kawusie i zmykam do pracy na nocną zmianę.......dobranoc:))

10 grudnia 2006 , Komentarze (7)


Dość systematycznie wpadam na vitalię, ale jakoś brakuje mi weny do napisania choć kilku słów. Odczuwam wręcz niechęć do netu. Nie wiem czym jest to uwarunkowane, ale zauważam ,że podobne odczucia ma wiele koleżanek.

Być moze  powodują to zbliżające się święta i poczucie odpowiedzialności za związane z nimi poczynaniami.

Zajrzałam do swoich wpisów sprzed roku i zauważam zdecydowaną różnicę w swoim nastroju.  W tym roku cieszy mnie fakt zbliżających się świąt i odczuwam silną wolę działania.

Ze względu na uszczuplone możliwości finansowe nie powinnam wielu rzeczy zakupywać, co jednak nie stanęło na przeszkodzie w realizacji różnych pomysłów.

Właśnie w tym ostatnim miesiącu roku odczuwam potrzebę zadbania o siebie, rodzinę i domek :)

Tak więc zupełnie spontanicznie kupiliśmy duży stoł i sześć krzeseł, a w związku z tym musieliśmy przemeblować duży pokój. Jak to uczniliśmy , to zamarzyła mi się nowa firanka, a jak zawitaliśmy w Castoramie w celu jej zakupu zamarzyłam za skromnym remontem kuchni :)

I tak zapędziałam swojego zapracowanego i zauczonego męża do ciężkiej pracy na rzecz domu :)

Trochę mi go szkoda było, ale efekt jest pożądany więc oboje teraz odczuwamy satysfakcję :)

Wczoraj mielismy z kolei dom pełen gosci ponieważ organizowałam imrezkę w z okazji swoich ósmo grudniowych imienin. Dostałam kilka fajnych ciuszków , skórzany portfel i piekną zawieszkę na srebnym łańcuszku:)

W ogóle jestem w bardzo dobrym nastroju i co chwilę przychodzą mi nowe pomysły związane ze zmianami, np. wczoraj dostałam najnowszy katalog Ikei i najlepiej jż jutro przystąpiłabym do kolejnych zmian w moim mieszkaniu:)

Musze się bardzo hamować, bo ostatecznie skończę w przysłowiową ręką w nocniku jeżeli chodzi o domowy budżet.:) Wrrróć ! Jak mowi Gilowska !!:))

Jeszcze śpieszę donieśc ,że ostatecznie idziemy na zabawę sylwestrową :) Co prawda nie w to miejsce , gdzie byłoby ekskluzywnie i komfortowo, ale to nieważne, w końcu ważne jest towarzystwo i dobra orkiestra, na co bardzo liczę :)

Musze zatem zarezerwować terminy u kosmetyczki i fryzjerki i zakupić złotą bluzkę do spódnicy.

Ech, jakaś próżna ze mnie baba na koniec roku :)

Ale mi chce , i już :))



28 listopada 2006 , Komentarze (6)

Podobnie jak Roksana wolę czytać pamiętniki niż uzupełniać swój :) W przeciwieństwe do niej ograniczam się często do samego przeczytania nie pozostawiając komentarza:)
Wiem, to już szczyt lenistwa :)
Na razie żyję spokojnie i stabilnie, nic mnie nie wzruszylo, nie poruszyło, nie rozemocjonowało, więc co tu napisać??
Praca, dom , praca, dom..........niedługo święta....już myślę o prezentach.
Mam ochotę iść na zabawę sylwestrową, ale okazuje się,że nie mamy z kim :( Przyjaciele karmią piersią, siedzą z dziećmi albo nie mają kasy na bilet i kreację.
Buuuuu.

17 listopada 2006 , Komentarze (12)


Posiedziałam sobie w domku całe dwa tygodnie.Byłam na chorobowym.Wszystko co dobre szybko się kończy, ale wypoczęłam sobie.
Nic nie robiłam, długo spałam, internetowałam , a teraz przydałoby się kilka dni wolnego żeby chatę oporządzić :)

Na wadze suwaczkowe 71 kg więc przydałoby się sprężyć do odchudzania.,  ale  myslę o tym jakoś bez przekonania, więc chyba jeszcze nie czas :))
Wrociły niektóre zbłąkane owieczki na Vitalię więc możnaby było coś zdziałać wspólnie.
Ale czy się chce??
Starym zwyczajem pomyslę o tym jutro.:)

Teraz mam nabitego ćwieka czym innym....

Dwa dni temu znalazła mnie na gg kobieta i zapytała mnie czy myślałam kiedyś o adopcji ze wskazaniem??
Początkowo się wystraszyłam,że jakiś handlarz ludźmi się do mnie odzywa, ale zaintrygowana pociągnęłam temat i co się okazalo?
Kobieta o rzadkim imieniu Mariola (hehehe), lat 42 (hehehe) 4 lata temu oddała swoje siódme dziecko do adopcji.
Spotkała się z wieloma problemami, biurokracją i brakiem zrozumienia.Sprawa oparła się o media i nabrała wymiaru ogolnopolskiego-matka chciała znaleźć rodzinę dla swego dziecka i sama stwierdzić czy jest odpowiednia.
Ale okazuje sie,że wszystkie ośrodki adopcyjne i inne instytucje stworzone są do niesienia pomocy osobom poszukującym dziecka, a matki oddające są traktowane jak "samo zło" i nikt o nich nie myśli.
Przyznam, że siedząc w temacie też nie przyszło mi do głowy, aby zastanawiać się nad uczuciami rodzicielki.
Wczoraj do niej zadzwoniłam (podała mi swoj numer stacjonarny) i teraz będę inaczej myślała o matce swojego przyszłego dziecka.
Rozmowa była dość długa, a wniosek taki:
dzieci matek odpowiedzialnych, mądrych i troskliwych (nie potrafię napisać kochających) są od momentu urodzenia we właściwych rodzinach adopcyjnych, dzieci matek nieodpowiedzialnych znajdują się w domach dziecka i to z nieuregulowaną sytuacją prawną (matki po prostu dzieci porzucaja albo krzywdzą).
Ta kobieta, która z różnych powodów (m.in.choroba) oddała dziecko zajmuje się teraz szukaniem matek będacych w ciąży i chcących oddać dziecko, z matkami, ktore chcą adoptować.
Temat jest bardziej złożony, bo wtedy matka biologiczna wie gdzie znajduje się jej dziecko i z tym może różnie się okazać.
Ale jest też dużo za , bo np. wiesz, że dziecko jest zdrowe, że matka w trakcie ciąży dobrze się odżywiała, wiesz, jakie choroby mogą być odziedziczone po potomkach, a ostatecznie dziecko pozna swoje korzenie, bo przecież kazdy człowiek powinien je znać.
Mam straszny mętlik w głowie.Rozmawiamy o tym domu, zaczepiam każdego, kogo mogę żeby wypowiedział się w temacie, ale wiem ,że sama muszę zacząć działać i podjąć decyzję.
Mariolka bazując na własnych doświadczeniach ,od czterech lat rozdaje swoje ulotki w przychodniach i szpitalach, podaje na siebie namiary i pośredniczy między rodzicami  pomagając im też w walce z urzedami.Jest też czesto w ośrodkach adopcyjnych pietnowana, ale powiedziała też,że ze strony personelu szpitalnego i sądów spotyka  się z przychylnością i zrozumieniem.
Myślę, że ona odkupuje w ten sposób swe winy, bo na pewno nie bierze pieniędzy (zadałam takie pytanie).
Mówi, że czasem trudno jest rozpoznać kto komu jest bardziej wdzięczny- matka biologiczna, ktora ma spokojne sumienie,że dziecko nie tuła się po ośrodkach i jest w dobrych rękach, czy matka adoptująca.

Mam mętlik w głowie.........

Temat złożony i bardzo mnie interesujacy.

Czy ktoś pracuje w szpitalu położniczym?Jestem ciekawa czy spotakałyście się już z takim sposobem załatwienia sprawy??

14 listopada 2006 , Komentarze (10)

Tak,tak Tomasia !!Jutro minie rok od pierwszego wpisu na Vitalii.Jak patrzę wstecz i czytam to, co tam napisałam , to i dużo i mało.Niektóre dni wydają mi się, jakbym je wczoraj przeżyła, a niektóre historie wydają się być starymi dziejami.
Najwazniejsze, że wciąż jesteśmy w stałym składzie !!

Jezeli chodzi o sobotnią, urodzinową imprezkę męża to musze przyznać ,że zgodnie z planem była opita i obżarta.Tylko ja, zła kobieta, musiałam czuwać i w odpowiednim momencie ją przerwać, bo dobrze już napite towarzystwo zaczęło późną noca przeklinać, świntuszyć i góralskio-patriotyczne  pieśni uskuteczniać:)
Aż sąsiedzi zaczeli stukać w kaloryfer:)
Stukanie uznałam za znak,że pora ograniczyć napoje wyskokowe, co było sygnałem dla gości , że pora kierowac się do domku:))
Minęły już te czasy, że można bylo sobie do białego ranka imprezy w bloku urządzać. Teraz prosze państwa demokracja nastała :))

Nie obyło się oczywiście bez gigantycznego kacyka u męża i mini awanturki w moim wykonaniu :) MINI - przynajmniej tak to wygląda z mojej perspektywy hehehehe.

Najpiękniejsze było godzenie się w środku nocy :)


10 listopada 2006 , Komentarze (7)


Galaretka z kurczaka, sałatka jarzynowa, sałatka z kurczakiem, papryka faszerowana, naleśniki z warzywami i mięskiem mielonym, śledziki w oleju, talerz serów i wędlin, wuzetka i duuużżoo alkoholu.
Stan gości 10 dorosłych plus dzieci od 2 miesięcy do 16 lat :)
Oto menu na imprę z okazji urodzin mojego męża :)
Czekają mnie trzy ciężkie dni - musze iść do apteki w celu zakupienia czegoś na główkę , żoładek i wątrobę :)

3 listopada 2006 , Komentarze (11)


Pora wprowadzić zmiany w moim pamiętniku.Czas leci - w niedzielę skończę 42 lata.Czy to dobrze, czy źle? Jakoś bez większych emocji.
We wtorek dzwoniłam do Ośrodka Adopcyjnego w sprawie decyzji komisji kwalifikacyjnej - dostaliśmy ją oczywiście, ale szanowna komisja stwierdziła, że będziemy rodzicami dziecka co najmniej pięcioletniego.
Najpierw bardzo mnie wkurzyło takie ograniczenie, bo co to? Można być dobrym rodzicem dla 5 latka, a dla 2 latka już nie? Zresztą kiedy ktoś odgórnie narzuca mi jakieś ograniczenia to włącza mi się przekora.Jak to??
A tak to !!
W domu trwają dyskusje , a po kilku dniach emocje opadły.No bo wychowywanie dziecka "po przejściach"  na pewno będzie ogromnym dla nas wyzwaniem no i jak we wszystkich życiowych przypadkach znaleźliśmy trochę wad i zalet takiego stanu rzeczy.
Mi jest bardzo przykro ze względu na męża, który nie posiada biologicznych dzieci i nie trzymał w ramionach swojego niemowlaczka :(
Jeżeli chodzi o temat, który poruszyła wlodek w komentarzu mojego poprzedniego wpisu, to mogę odnieść się do niego tylko w ten sposób :
nie ma gotowego przepisu na wychowanie dzieci, nie ma pewności jakie czynniki wpływają na nich, że stają się dobrymi czy złymi ludźmi.Wierzę w to, że dużo uczuć, cierpliwości i uporu może zaowocować sukcesem, dać wiele satysfakcji, ale gwarancji takiej nigdy mieć nie będziemy.
Nie ukrywam ,że mam obawy,lęki , ale nie mam wątpliwości, że chcę podjąc to ryzyko.
Moja biologiczna córka była aniołkiem do 15 roku życia, potem jakby diabeł w nią wstąpił.Zgoliła głowę na łyso, zadawała się z przestępcami, należała do subkultury skinhead aż do 19 roku życia. Była "dzieckiem samo zło".Nawet ja czasem bałam się własnego dziecka, które w chwilach buntu ziało szczerą nienawiścią do mnie.Ale nie poddałam się, walczyłam o każdy dzień, czesto balansowałyśmy na cienkiej linie, lękając się , że to już ostatni dzień bycia rodziną.To było straszne ! Ludzie, którzy to obserwowali czesto próbowali mnie krytykować, czasem udzielać rad, że trzeba zdecydowanie temu przeciwdziałać, karać, wręcz wyrzec się takiego dziecka......
Ja się nie poddałam: rozmowy, czasem krzyki, płacz, próba szukania pomocy u psychologa (nic nie dzieje się bez przyczyny), nocne czuwania, czekanie, czekanie i straszny, przerażający lęk .
I udało się !!
Córka skończyła 21 lat , studiuje medycynę, dwa miesiące temu zerwała z chłopakiem, który był już ostatnim ogniwem łączącym ją z przeszłością.
Właśnie wczoraj była w domu (zdała egzamin na prawo jazdy) , jest dobrą, ciepła, kochającą córką.Dzięki tym przejściom jeszcze bardziej zacieśniły się nasze więzi.Potrafimy też rozmawiac o tej przykrej przeszłości i dziecko jest mi wdzięczne, że trwałam przy niej .Jest przekonana, że gdyby nie moja (i mojego eks męża) determinacja to zostałaby po prostu męciarą.

Często zadaję sobie pytanie - a gdyby była dzieckiem adoptowanym??



28 października 2006 , Komentarze (6)


Jestem pełna podziwu dla naszej Krysi i do jej zdolności współodczuwania :) Jak Ty to robisz Kobieto??:))

Wczoraj po długim owocnym dniu pracy - spotkania z młodzieżą w związku z wydarzeniami w Gdańsku, ostatnie dwie godzinki spędziłam na gaworzeniu o życiu z kolezanką z pracy.
Takie babskie gadanie - 30 letnia dziewczyna stoi na rozdrożu, ponieważ czuje jek bije jej zegar biologiczny,a właśnie zerwała z mężczyzną, który zabrał jej spory kawałek życia,

W trakcie rozmowy uświadomiłam sobie nagle, że jak człowiek nie ma poważnych problemów, to szuka przysłowiowej dziury w całym.
Pisze teraz oczywiście o sobie :))
Bo oto stanął mi przed oczami obraz mojego życia - mężczyzna, który rozumie mnie tak, jakbyśmy byli jednością, corka obdarzająca mnie sporą dawką emocji, bez których moje życie stałoby się ubogie, nastoletni syn, który spełnia wszystkie oczekiwania - po prostu stabilizacja, spokój i szczeście :))
W tle jakieś tam odchudzanie, oczekiwanie, problemy dnia codziennego?? To odrobina pieprzu i soli - tak żeby poczuć smak zycia :))

Tak Krysiu - zatrzymałam się i przejrzałam na oczy :))