Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Zawsze byłam szczupła, dużo "ruszałam się", bo takie było życie (korzystałam z komunikacji miejskiej, nie miałam samochodu, dochodziłam do szkół, dużo miałam zajęć). Nie miałam potrzeby ani czasu na ciągłe myślenie o jedzeniu (bo dzisiejsze moje odchudzanie, to ciągłe "myślenie o jedzeniu"...niestety). Tak naprawdę od 1999-2000 zaczęłam się robić dużo za duża. Sporo winy leży po stronie 2 ciąż, leków, stresów doprowadzających mnie do tego, jak wyglądam teraz. Ale sama siebie nie czaruję: wiem, że najwięcej winy ponoszę JA (styl życia, zaniedbania). Często mówiłam i wierzyłam w to, że jedzenie to jedyna przyjemność jaka mi pozostała . Nadal często tak mówię i myślę. Głupie gadanie! No i efekty są.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 21889
Komentarzy: 125
Założony: 4 maja 2007
Ostatni wpis: 21 grudnia 2014

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
saga2

kobieta, 62 lat, Łódź

171 cm, 99.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Historia wagi

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

25 czerwca 2007 , Komentarze (2)

Tak sobie myślę, jak to byłoby fajnie mieć wieczorem taką wagę jak rano na czczo lub po ćwiczonkach. Zmotywowałabym się lepiej i nie cierpiałabym z tak "powolnego" spadku sadła. Wskoczenie na wyższą wagę jest czasami takie niezauważalne i mogłoby wydawać się innym "łatwym", ale zejść z niej, to istny horror w moim przypadku. Zanim drgnie coś w dół, musi minąć spooooro czasu. Jeszcze na dodatek te weekendy - mniej ruchu (nie ćwiczę), więcej siedzenia... i w poniedziałki, wtorki, czasem jeszcze środy muszę dochodzić do stanów piątkowych.
Trzy dni do przodu, dwa dni wstecz, trzy dni do przodu, dwa dni wstecz itd, itd...

19 czerwca 2007 , Komentarze (2)

W sobotę wesele, w niedzielę poprawiny, w poniedziałek dziewczyny odchodzące na emeruturę częstowały ciastami i tortami, we wtorek "zaległe" imieniny Elzbiety - co tu więcej pisać -wszystko jasne. Na szczęście wczoraj rano już była "zwykła" waga na wadze. Teraz za mną "chodzą" słodycze. Obym przetrwała zachcianki. Obym... i tego sobie i Wam życzę.

31 maja 2007 , Skomentuj

Waga drga a to trochę do góry, a to trochę w dół - efekt: ostatecznie nic się nie zmieniło na wyświetlaczu. No cóż! Wiem nawet czyja to wina.
A tak pragnę "zejść" poniżej tej zaklętej dziewięćdziesiątki. Myślałam, że dokonam tego do połowy czerwca (weselisko) - przy moim szczęściu najwcześniej osiągnę 8 z przodu chyba pod koniec lipca... albo jeszcze później.
I tak jestem z siebie połowicznie zadowolona - ćwiczę, jem nieco mniej (uważam na to co jem), no ale niestety te słodkości od czasu do czasu ...

21 maja 2007 , Komentarze (4)

No cóż, przez moje ostatnie dni ze słodkościami, "imprezę" w sobotę, waga stanęła. A tak naprawdę nie poszła na szczęście  w górę (chyba uratowały mnie ćwiczenia). Znowu muszę uważać, żeby nie zaprzepaścić tego, co "osiągnęłam". A tak niewiele potrzeba.
Było już 93,6 kg potem 93,3 a teraz znowu 93,9.
Myśl kobieto, myśl, bo inaczej wróci stare.

19 maja 2007 , Skomentuj

Wystarczy mały stres i siegam po coś słodkiego. Koszmar. Muszę to zmienić. Trzeci dzień z rzędu dogadzam sobie na osłodę - na szczęście waga nie zareagowała, bo znowu byłaby załamka. 

14 maja 2007 , Skomentuj

No nareszcie waga idzie lekko w dół (wróciłam do wagi sprzed ponad miesiąca). Nadal staram się ćwiczyć codziennie - ciężko zacząć, ale po chwili czuję się wspaniale.
Jak przypomnę sobie moją "kondycje" w listopadzie i na początku  grudnia, to odczuwam wielką zmianę. Nie jest tak rewelacyjnie, męczę się, ale w porównaniu do tego, co było, to "niebo do ziemi".
Staram się jak najmniej jeść słodyczy - niestety codziennie coś mam na sumieniu i to wcale nie coś maleńkiego.
Na diecie kopenhaskiej nie miałam z tym problemów.
Nie kusiło mnie nawet to, że gotowałam dla reszty obiadki a sama musiałam "zadowolić się" dietką. No, ale cóż, organizm wyczuł, że powróciłam...nie do starej, ale staro-nowej diety.

4 maja 2007 , Skomentuj

Mały sukces już osiągnęłam - od listopada zgubiłam około12 kg. Mam nadzieję na więcej.