Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Całkiem normalna 31 letnia kobieta, majaca za soba kilka zwyciestw, kilka porazek, marzenia, plany, pragnienia. Czasem niezbyt dojrzala.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 347402
Komentarzy: 5392
Założony: 5 maja 2007
Ostatni wpis: 24 sierpnia 2014

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
codziennaja

kobieta, 48 lat, Gdańsk

174 cm, 85.00 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

20 listopada 2007 , Komentarze (27)

Zmeczona. Senna. Chce do lozka (albo na masaz).
Ja bez formy... Zoska bez formy... rower nie daje powera...


rowerek: 65 km (770 z 1143)
motylek: 400 (+120)              

19 listopada 2007 , Komentarze (51)

a tydzien zaczyna sie poniedzialkiem

Nie mam nic wiecej do dodania poza tym ze chce zeby byla dzis sobota :)
Cztery kawalki makowego zostaly zagospodarowane przez zaproszonego celem konsumpcji znajomego. Jedyny minus to brak czasu na rower. Ile sie da nadrobie  wieczorem (a mam nadzieje ze da sie ... ;). Zlecialo troche z obwodow i drgnela waga, czyli w koncu weszlam na ostatnia prosta swojej drogi.


rowerek: 33 km (705 z 1143)
motylek: 350 (+120)             

18 listopada 2007 , Komentarze (45)

Wczoraj dostalam 4 kawalki ciasta makowego od sasiadki z dolu w podziekowaniu za przekonanie jej do jazdy na rowerku stacjonarnym. Hehhh, bez komentarza. Udaje ze wcale nie wiem ze stoi w lodowce. I udaje ze wcale nie wiem jak smakuje (a niestety wiem dobrze). I jeszcze udaje ze mnie to wcale nie obchodzi. Hihihi. A dodam ze jest pyszne, wilgotne, mniammmm.....Chce ktos przepis? Jest bez maki. No i prosty.

Kocimi opowiesciami raczyc was nie bede. A w kazdym razie ogranicze je do minimum. Jednak to musze powiedziec: Zoska mruczy! O ile miauczy bardzo piskliwie, o tyle jak juz zamruczy....:)))))))


motylek: 300 (+120)

17 listopada 2007 , Komentarze (40)

Szwagra wypuscilam.
Niczego nie pomylilam.

Pierwsze kroki... do kuchni. Nie wiedziec czemu jak chodzi na nisko ugietych nogach przypomina smoka! Nastroszona siersc, wyciagniety do przodu lepek, ogon na ziemi. Czadowo :D Zaniedbana troszke, ale za to tlusciutka. Brzydula. Czern to nie jest, moim okiem to bardzo ciemna czekolada ale jednak czekolada.  Odwazny czort. Zwinny, sklonny do psot. Jesli mnie intuicja nie myli bedzie niezle indywiduum :)

Pierwsza proba sil na spojrzenia wygralam! Dlugo lezalysmy na podlodze patrzac sobie gleboko w oczy. W koncu podeszla. Polizala mnie po nosie. Wtulila leb pod szyje i zasnela. Zostalam kupiona :)

Potem byl dalszy ciag oswajania sie. Byla tez lekcja wskakiwania na kolana. Mala wskaiwala, lizala mnie po rekach i zeskakiwala. Tak przez dobre 30 minut zanim zalapala ze kolana sluza do lezenia, hihihi. W efekcie jak kot widzi mnie siedzaca przed komputerem to mam na kolanach kota i kocia mordke pod dlonia na klawiaturze.

Rozbraja mnie jej lizanie. Nie lubi glaskania, nie ucieka co prawda, ale zawsze tak sie okreci wokol dloni, ze to ona mnie lize a nie ja ja glaszcze. Podobno to lizanie to znak przynaleznosci do stada. Czyli ... jest dobrze (?)

Dlugo bym tak mogla ale Wam daruje. Wracam integrowac sie z Brzydka Zoska i sprzatac. Dobrego dnia!

ps. Te co mi uciekaja w peletonie informuje ze dzis przystepuje do poscigu! :P

rowerek: 60 km (672 z 1143)
motylek: 200 (+60)               

16 listopada 2007 , Komentarze (32)

Dziekuje za wszystkie glosy w sprawie. Dumam dalej... a szanse kota na zadomowienie sie rosna. Kot(ka) ma zostac mi dzis podrzucona w celu zapoznania sie, a raczej oswojenia. Nie wiem tylko czy mnie czy kota oswajac trzeba bardziej :) Bronilam sie przed tym jak moglam. Tworzylam bardzo malownicze wymowki. A jednak poleglam. I ja i Sis wiemy doskonale ze jak kot juz przyjdzie... to nie oddam. No chyba ze okaze sie diableciem wcielonym co przy moim szczesciu jest nad wyraz prawdopodobne. Dodatkowo zadeklarowala sie ze moge podrzucac jej futrzaka na weekendy przez pierwszy rok zycia kota jesli bede gdzies wyjezdzala (a pierwszy taki weekend juz za 2 tygodnie). Poratuje tez z wakacjami jesli tylko bedzie mogla. Jak widac rzeczniczka kociej sprawy jest sklonna  sama poniesc ofiare w sprawie :)
Pozostalo sie tylko upewnic ze to male czarne jest kotka. Bo niestety kota musialabym wykastrowac, a facet bez jaj to nie facet dla mnie (w tym jednym przyznala mi racje :)) - nawet jesli mowa o kocie.

Cala calutka noc snil mi sie przepiekny ogromnym bernardyn. Chodzil za mna, lezal przy mnie, bawil sie, cudnie aportowal kasztany ...

* cytat u gory to jeden z wielu sms'ow z instrukcja procedury przejecia i pozniejszej obslugi kota :))

15 listopada 2007 , Komentarze (44)

od rana skutecznie zaprzata moja uwage za sprawa rzeczniczki w osobie mojej siostry. Jednak wizja kilkunastoletniej odpowiedzialnosci za zycie (nawet kocie)  jakos mnie nie pociaga. No i  te kocie charakterki. Co jesli sie nie polubiimy i bedzie na mnie prychal? Sis jednak nie ustaje w argumenatcji. Jedno musze jej  przyznac - jest dobra! O mamo.... a to mial byc zwykly dzien ;)

Zasadniczo zaliczam sie do czesci popularcji uznajacej wyzszosc psa nad kotem :) A z definicji pies powinien byc psem wielkim, wlochatym, aktywnym i cieplym. Wodolaz, owczarek podhalanski, bernardyn. Albo chow-chow chociaz  gabarytowo mniejszy. Zastanawiam sie czemu w tej konkretnej sprawie czarnego kotka slowo 'nie' przejsc przez gardlo tak od razu nie chce...


rowerek: 25 km (612 z 1143)
motylek: 200 (+60)               

14 listopada 2007 , Komentarze (42)

Dietkowo bardzo grzecznie mieszcze sie w 1000kcal. Rowerek zaliczony. Motylek usciskany. Gdyby jeszcze nadgarstek wrocil do formy mozna by pomachac hantlami...

Za oknem snieg, a na balkonie ciagle kwitnace begonie i nasturcje... Dobrego dnia...


rowerek: 30 km (587 z 1143)
motylek: 200 (+60)

13 listopada 2007 , Komentarze (36)

Mowicie niemozliwe? Wirtualnie bo wirtualnie ale przepedalowane uczciwie stacjonarnie. Macham wiec lapkami na prawo i lewo pozdrawiajac kogo sie da i pedze dalej :)

Lektura przy kawie i ciachu -> "Okrągłe" kobiety są bardziej inteligentne <-


rowerek: 30 km (557 z 1143)
motylek: 200 (+60)               

12 listopada 2007 , Komentarze (34)

Rowerek mnie rozleniwia. Wiem czemu waga stoi w miejscu. Za duzo jem.  Kiedy schodzilam w dol na poczatku pilnujac jedzenia i nie cwiczac bylo dobrze, jak pilnowalam ostro cwiczac bylo b. dobrze (oczywiscie nie liczac piskow ze jestem glodna i ze zakwasy bola :), ale jak jem 'normalnie (1500-1800kcal) i jezdze... efektow nie ma. Wniosek prosty. Chce wazyc mniej - musze obciac racje. I obcinam. Od dzis. Wracam do starego dobrego 1000kcal.... To juz ostatni dzwonek. W koncu do Swiat zostalo tylko 6 tygodni (i 7 kilo). W powodzenie kapuscianki miedzy Wigilia a Sylwestrem nawet taka optymistka jak ja nie uwierzy. Chociaz kto wie czy nie beda sie nia ratowala na poczatku grudnia... [tu promienny usmiech do Prezeski Kroliczycy ;]

Za to w udach zmiany. Mniej juz jest prawie o 3 cm (w kazdym). I to cieszy! Do realizacji zalozen sylwestrowych brakuje zatem troche powyzej dwoch. Zaczynam wierzyc ze sie uda! Z drugiej zas strony wierzyc mi sie nie chce ze to tylko rowerek... To az takie proste by bylo?

I jeszcze wiadomosc z wczoraj z poznych godzin wieczornych. Nasz klub cyklistek sie powiekszyl o kolejna duszyczke. Pozno bo pozno, ale ostatni bywaja pierwszymi. Zatem trzymam kciuki i z niecierpliwoscia wyczekuje spotkania na trasie :)

ps. ze slownika informatyka:
outernet -> dziwny i niezrozumialy swiat znajdujacy sie poza internetem


rowerek: 30 km (527 z 1143)
motylek: 200 (+60)               

11 listopada 2007 , Komentarze (44)

Kawa w lozku...
Za oknem bialo...
Slodkie lenistwo...

Wyciagnieta z lozka wizja sloneczka stwierdzam ze na powierzchni zimno, czarno i mokro. Brrrr. Moze i cos tam swieci bo jasno, ale w lozku milej. Wracam......

Wstalam - zeby nie bylo! ;) Byl motylek, bedzie rowerek.... A potem noc i znowu rowerek, znowu motylek...

rowerek: 30 km (487 z 1143)
motylek: 400 (+120)