Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Całkiem normalna 31 letnia kobieta, majaca za soba kilka zwyciestw, kilka porazek, marzenia, plany, pragnienia. Czasem niezbyt dojrzala.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 348220
Komentarzy: 5392
Założony: 5 maja 2007
Ostatni wpis: 24 sierpnia 2014

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
codziennaja

kobieta, 48 lat, Gdańsk

174 cm, 85.00 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

19 lipca 2007 , Komentarze (11)

Budzik zadzwonil o 5.15. Ostatnio zawsze tak dzwoni. Kiedys wyciagalam sie w lozku cieszac sie kazdym napinanym miesniem i w ciagu 10 minut powoli przytomnialam. Ale tym razem, jak zreszta od ponad tygodnia, obudzil mnie bol (miesni, kosci, skory i nie wiem czego jeszcze, bo jestem w stanie przysiac ze bola mnie nawet cebulki wlosow). Chcialam pobiegac zeby miec luzniejszy wieczor i moze w koncu wczesniej sie polozyc (nie jestem spiochem, stracza mi 5 godzin, ale teraz... teraz moglabym spac i spac). Ale kiedy pomyslalam ze mam biec... rozryczalam sie. Tak po prostu, jak dziecko. Mniej wiecej po kwadransie wiedzialam juz ze pobiegac nie zdaze (bo brak czasu) ale co gorsza czulam ze gdyby ten czas nawet sie znalazl to ja dzis w sobie nie znajde na to sil. Przerazenie, co teraz, zmarnuje  tyle dni pracy, nie dam rady, a jak dojdzie mi  jeszcze  poczucie winy, to sie juz nie podniose. Dowloklam sie wiec do rowerku stacjonarnego i ciagle jeszcze ryczac pedalowalam. Nawet kawa pita w wannie nie smakowala tak jak powinna. Oczy zapuchnieta, czas leci, a ja w proszku. Nie ubrana, nie umalowana, nie spakowana... Za to znowu z krecacymi sie lzami w oczach (ze zlosci, z bezsilnosci...). Wciagam spodnie, a te ciasne. Buu. Na wadze mniej, wymiary maleja, a spodnie w pasie ciasna? Buuu... No ale nic, umalowalam oczy. Wkladam buty (a spodnie ciagle zlosliwie daja o sobie znac w pasie), zerkam w lusto, a ja mam jedne z tych spodni ktore powinnam ubrac dopiero za kilka kilo. Punkt za przytomnosc umyslu. To chyba nazywa sie 'kryzys'. Jakos sie poskladalam w ciagu dnia, a brak biegu nadrobilam podwojnym basenem i rowerkiem. Dalej mnie wszystko boli, ale dociagne do konca, mojego lub planu. Ciezko. Zmeczenie, glod, temperatura na zewnatrz. Ale jeszcze tylko troche. Koniec drugiego tygodnia na horyzoncie. Polowa. Jeszcze tylko dwa. Az dwa :/

Dzis juz wszystko wedlug planu. 13 dzien. Histerii nie odnotowano. Entuzjazmu brak. Byle do jutra.

17 lipca 2007 , Komentarze (27)

Nieladnie wiem, ale i tak zazdroszcze tym z was ktore pisza ze w czasie upalow nie maja ochoty jesc. U mnie jest dokladnie odwrotnie. Nie dosc ze wzrasta apetyt na wszystko doslownie to jeszcze mam naplyw weny kulinarnej i gotuje, pieke, smaze...  :/ Miedzy jesienia a wiosna gotuje srednio raz na tydzien, dwa. To chyba nie ma sensu ;)
Oby dociagnac ten tydzien do konca. Potem troche wolnego. Jestem juz bardzo zmeczona.

16 lipca 2007 , Komentarze (3)

Kiedy rozpoczynalam odchudzanie waga 68kg ktora postawilam za cel byla najnizsza waga z ktora czulam sie dobrze i przy ktorej sama uwazalam ze dobrze wygladam (przy nizszej zanikala pupa i biodra i to mi sie nie podobalo).
20 kilogramowy nadbagaz przybyl mi w ciagu ostatniego roku (i to nawet nie calego, bo 8 miesiecy). Po dwoch miesiach diety zniknal no i wlasnie...   zmienila mi sie figura.

Waze teraz 76 kilo, a wchodze w spodnie, ktore kupowalam wazac 68 Moze dlatego ze z bioder spada w szalenczym tempie. Zawsze (od dziecka) mialam dosc duze uda. Nie przeszkadzalo mi to specjalnie, pogodzilam sie z tym ze tak po prostu juz bede miala (moja babcia tez tak miala - pomyslam, niech beda na pamiatke;) Teraz zaczynaja malec! Nie cwicze ich w zaden szczegolny sposob (rower trudno za to uznac, bo cale zycie na nim jezdze, podobnie plywanie). Brzuch ktory zawsze mialam plaski i twardy (i to sie utrzymywalo nawet kiedy przybralam do ok 85kg) teraz jest jak nie moj (jest plaski, ale... ciagle jakies dziwne boczki sie trzymaja), a plecy tez jak nie moje (jakies za szerokie, ale w ramionach ok) Kiedys ulubione (i nie krytykowane przeze mnie) czesci ciala znajdowaly sie miedzy biodrami a szyja, za to nogi skrzetnie chowalam przed swiatem. Teraz zas... wychodzi na to ze powinnam sie cieszyc tym co od ziemi do bioder, bo powyzej.... :/

Czy to sie wyrowna czy moze zmiany zwiazane z wiekiem?

ps. Ten post powstal po kolejnej selekcji rzeczy do noszenia, bo jestem tak skolowana ze nic juz nie rozumiem :/ 

16 lipca 2007 , Komentarze (4)

Tydzien w liczbach:
* waga - mniej o prawie 2,5 kg
* obwody - mniej o 1 cm w biuscie i 3,5cm w biodrach, talia bez zmian

dobra wiadomosc: biodra maja wartosc dwucyfrowa
zla wiadomosc: biust niestety tez :/

lalunie dziekuje za spostrzegawczy i przytomny umysl! :) Buziaki ! 

14 lipca 2007 , Komentarze (8)

Plan ambitnie zaklada w 4 tygodnie zbicie 10kg (4x2,5) i dobrniecie tym samym na koniec 3 miesiaca do wyznaczonego przeze mnie celu. Teoretycznie (podkreslam teoretycznie) wszystkie liczby na papierze mowia ze to mozliwe. Ale co najwazniejsze zycia udowadnia ze praktyka za teoria moze nadazyc. Przy bardzo duzej determinacji, przyznaje, ale moze :-)

Plan w swoim zalozeniu banalny: dieta 1000kcal i ruch, cwiczenia  ale co do cwiczen to tylko takie ktore nie spowoduja specjalnego przyrostu miesni, bo
1. miesnie swoje waza (a ja przeciez chce zbic wage),
2. wole swoje cialo w wersji nierozbudowanej


Teoria mowi:
Przy dziennym zapotrzebownaiu dla mnie na poziomie 2559,6kcal (absolutne minium dla czynnosci zyciowych to 1706,4kcal, roznica to nic innego jak dzienna porcja ruchu przecietnego czlowieka)
stosowana dieta 1000kcal daje oszczednosc 1559,6 kcal dziennie co W skali tygodnia daje 10.917,2 kcal czyli spadek na golej diecie o ok 1,55 kg

Praktyka pokazala:
Prawda. Po przeanalizowaniu swoich wczesniejszych zapiskow z waga faktycznie tygodniowo wypadalam pow 1kg, z tym ze ilosc tego naddatku zalezala od fazy cyklu (no i niedoczynnosc tarczycy tez mi tu nie pomagala niestety). Stad skokowe nieco ruchy mojego slimaka: w jednym tygodniu tylko o 1 miejsce, by w nastepnym o 2 - czyli srednio liczac bylo poprawnie.
Ta czesc teorii zdecydowanie sprzyja osobom wiekszym, bo w miare utraty wagi to co udaje sie wypracowac sama dieta jest proporcjonalnie mniejsze (zmniejsza sie po prostu ilosc energii jakiej do funkcjonowania potrzebuje organizm). Zatem wieksi maja lepiej! Cieszycie sie?


Teoria mowi:
Aby uzyskac spadek 1 kg wagi nalezy spalic 7000 kcal. Ale uwaga, pamietajacie ze jesli wybierzecie forme spalania przy ktorej rozbudowywac beda sie miesnie to choc odnotujecie zmiany w wymiarach, roznicy w wadze moze nie byc wcale! Ba, moze nawet wzrosnac (auc! haha ;) Tak jak wyzej i ta czesc teorii zdecydowanie sprzyja osobom wiekszym (z powodow jak w/w).   

Praktyka pokazala:
Zeby wyrobic te 7000kcal tygodniowego spalania przy przyjetym przeze mnie zalozeniu trzeba sie niezle nakombinowac, ale jest to mozliwe. Najprostsze rozwiazania typu silownia odpadly od razu. Ale "kto chce szuka sposobu ... " wiec znalazlam. Podpowiem ze dobrze sprawdza sie szybki taniec, latanie po schodach (biurowce pomagaja ;), plywanie, bieganie, rower, stepper.... Niestety nie udalo mi sie tej czesci teorii rozwiazac w praktyce w sposob optymalny, bo chociaz  spalilam 7000 kcal (teraz juz wiecie skad moje pojekiwania ostatnio:) to cos tam jednak poszlo w miesnie. Laczny spadek wagi na razie to 2,1kg, czyli z ruchu mniej niz kilogram. No trudno. Trzeba to korygowac w nadchodzacym tygodniu. Cos wymysle.

Miesnie bola (w sumie wszystko, gdzie nie dotknac, boli), kondycji na az taka aktywnosc brak (ciagle jeszcze czuje zakwasy po pierwszym biegu), nie jem tego co lubie najbardziej (czyli owocow) i wypelniam rubryczki w tabelce cieszac sie z tego jak dziecko. Bez komentarza ;)
W ramach przyjemnosci waze sie rano i wieczorem, na ogol waga wieczorna  pokazuje mniej od porannej, a poranna mniej od wieczornej...to piekny widok. Nie mialam sily pozostac przy wazeniu raz w tygodniu. Taka mala nagroda zamiast batonika. Gdyby tylko nie ten glod. Paskudny trwajacy od rana do wieczora glod. No ale rozumiem dlaczego, sama takie tempo sobie narzucilam. Chcialam mam. Wytrzymam, bo innego sposobu na siebie sama nie widze, a sponsora liposukcji ni widu ni slychu, wiec...

Pierwsze 7 z 28 dni daly 2,1 kg mniej (zabraklo 40deko - tyko/az kwestia spojrzenia)
I tak zaczynam drugi tydzien. Trzy kolumny tabelki czekaja przeciez na wypelnienie (a te 40 deko na nadgonienie).

Milego cieplego weekendu.
Do poniedzialku

13 lipca 2007 , Komentarze (9)

Vitalijki trojmiejskie bardzo prosze o podpowiedzi gdzie tego szukac w czasie wakacji. Obila mi sie o uszy informacja o spotkaniach w Sopocie (codziennie od poniedzialku do soboty, godziny podobno poranne, wstep wolny(?) ale gdzie dokladnie, kiedy, kto organizuje... ). Prosze pomozcie (bo w necie nie udalo mi sie znalezc)

12 lipca 2007 , Komentarze (6)

W Gdansku trwa FETA czyli doroczny Festiwal Teatrow Ulicznych. Obok Jarmarku Dominikanskiego jedna z moich ulubionych imprez :-)
Ostatnie dwa lata towarzyszla jej fantastyczna pogoda, od poznego popoludnia snucie sie od przedstawienia do przedstawienia, posiadywanie w ogrodkach, kafejkach... Spotkania ze znajomymi, dlugie nocne rozmowy przy winie o sztuce i zyciu... Zupelnie jak za starych studenckich czasow :-))) W tym roku pogoda nie rozpieszcza. Niedobrze, ale moze chociaz weekend sie uratuje.
Przelozenie na moje dietkowanie ma to o tyle, ze aby wyrobic zalozona dziennie porcje ruchu cwiczyc bede noca. Tylko kiedy tu spac? No nic, czas na rowerek bo limity jeszcze nie wyrobione. Wstyd. Opuszczam sie ;-)

12 lipca 2007 , Komentarze (10)

Nie apetyt na cos konkretnego (ani tez blizej nieokreslonego). Nie zachcianka. Nie zadne ssanie w zoladku. Glod. Taki normalny ludzki glod, pierwotny i bezwzgledny.
Wkurzylam sie. Na glod. Moze to nie jest normalne, ale kolejny dzien jego uporczywego doswiadczania (nawet bezposrednio po posilku) wyzwolil we mnie zlosc o ktora sie nie podejrzewalam. I nie odpuszcze! Tym razem ja jemu. A jak mnie wkurzy jeszcze bardziej to zamiast 1000 kcal dostanie 900 :P
Nigdy wczesniej nie przypuszczalam ze zlosc moze byc takim pieknym uczuciem. To spostrzezenie rozbraja. No i jak tu sie zloscic? ;-)

Piosenka na dzis Krystyna Pronko "Zlosc"

11 lipca 2007 , Komentarze (9)

Piec tygodni temu (dokladnie 5 czerwca) zamiescilam wpis w ktorym cieszylam sie jak dziecko z wejscia w pewna pare dzinsow. Minelo 5 tygodni, wkladam je przed chwila, a one... w dol. Tak po prostu, zapiete na guzik i zamek, przelatuja mi przez tylek... Ha! A to mnie zaskoczyly. Wracam katowac zakwasy bo najwyrazniej warto. Spacer moze poczekac, a spodnie ida na kupke rzeczy do oddania :-)

11 lipca 2007 , Komentarze (17)

Niestety to o mnie. Duchowe uniesienie wczorajszego wieczoru przycmil bol przebudzenia. Pierwszy raz bedac na diecie jestem glodna. Non stop od kilku dni. Od rana do nocy. A jem. Do diabla, jem 1000kcal dziennie.
I jeszcze zakwasy. Rozciagam, masuje, wcieram ... ale nie odpuszczaja. Ale ja tez nie odpuszcze. Boli jak diabli...