Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Całkiem normalna 31 letnia kobieta, majaca za soba kilka zwyciestw, kilka porazek, marzenia, plany, pragnienia. Czasem niezbyt dojrzala.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 348728
Komentarzy: 5392
Założony: 5 maja 2007
Ostatni wpis: 24 sierpnia 2014

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
codziennaja

kobieta, 48 lat, Gdańsk

174 cm, 85.00 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

8 czerwca 2007 , Komentarze (6)

W tym biegu nie mam czasu jesc.
Poniedzialek - 760 kcal. Wtorek - xxx (niezdrowy bo alkoholowy, ale bez jedzenia). Sroda - 780kcal. Czwartek 570kcal. Piatek (sniadanie 160kcal za ma  i juz mnie nie ma)

Mam nadzieje ze waga pokaze mi w poniedzialek stosowny spadek, ale tez ze  spadnie tempo zycia i zaczne znowu dobijac do 1000kcal. Uczucie ssania w zoladku jest mile, ale tylko na krotka mete - ja mam juz dosc.

Po poludniu poszarpie sie z meblami i spedze pierwsza noc w nowym lozeczku. Wiecie ze moj facet obrazil sie za ta sypialnie? A konkretnie za to ze nie skorzystalam z jego pomocy (przy zakupach, malowaniu, a teraz skrecaniu). Moj boze, gdyby kobiety mialy tak delikatne ego to gatunek ludzki wymarlby zanim zdazylby wyjsc z jaskin ;)

7 czerwca 2007 , Komentarze (6)

Pokoj pomalowany, lampa zawieszona, a ja ledwo zywa  (malowalam od 5 rano :)
Dluga kapiel i w plener. Efektami malowania cieszyc sie bede po powrocie.
Pozdrawiam!

ps. siedze mokra, pachnaca i zachwycona wlasnymi umiejetnosciami malarskimi, hihihi

6 czerwca 2007 , Komentarze (2)

Mam juz farbe, walki do malowania, lampe, zaslonki i takie tam drobiazgi do mojej nowej sypialni :)
W piatek przyjada meble (lozko, komoda, regal)
Zycie jest piekne.

Dzis grzecznie i dietetycznie bardzo - zaledwie 780kcal (ale nie bylo kiedy jesc - zakupy).

6 czerwca 2007 , Komentarze (5)

Dietetycznie wczoraj pewnie nagrzeszylam (ile kalorii ma alkohol?) bo dzien spedzilam o wodzie z duza zawrtoscia procetow (jedzenia brak). Od rana swiat chcial zebym pila, okazji i chetnych do wzniesienia toastow (swietowania rocznic, urodzin, kontaktow albo zapijania smutkow) nie brakowalo... Ja ktora rocznie wypijam nie wiecej niz 4 kiliszki wina, wczoraj przed poludniem  (tak tak, przed poludniem) wypilam wodke z lodem, potem byl szampan, wino, zubrowka i znowu wino..... A dzis nic. Zadnego kacyka nawet., nic nie boli, nic nie suszy... jakby wtorku wcale nie bylo :)

Jednak byl, a ja bylam w bojowym  nastroju  w zwiazku z dniem piatym, ktory  przyniosl nastepujace postanowienie - skonczyc z syndromem zajaczka i lisiczki. Oj tak tak...

Znacie pewnie wszystkie historyjke o zajaczku ktory chcial pozyczyc od lisiczki patelnie a idac rozmyslal po drodze... Mnie tez tak czasem dopada, na szczescie tylko w pewnych scisle okreslonych sytuacjach - ale dosc z tym. 31letnia kobieta dojrzala ma  byc to i bedzie (!). Nie ma wyjscia, inaczej bedzie tylko smieszna.

To wszakze oznacza rewolucje w zyciu prywatnym. Trudno. Przebrne. Moze nawet z happy endem. Trzymajcie kciuki.

ps. A moze dzien o wodzie i winie potraktowac jaka forme dnia plynnej diety?  ;)))

5 czerwca 2007 , Komentarze (17)

Skoro slowo sie rzeklo z tym przedurodzinowym tygodniem, to zeby nie bylo tak do konca przyjemnie to i troche postanowien bedzie by domknawszy 30-tke wkroczyc z impetem w nowe dziesieciolecie (ekhm ekhm :P)

Dnia szostego, czyli wczorajszego wymyslilam by w koncu kupic meble do stojacego od dosc dawna pustego pokoju i tak symbolicznie zaczac zapelniac puste miejsca w zyciu (doslownie i w przenosni). Pokoj ten stal pusty z roznych powodow, ale przede wszystkim dlatego ze zupelnie nie wiedzialam co z nim zrobic Pomysly byly rozne, od  gabineciku do pracy, przez pokoj dziecinny (hmm...), na wyburzeniu  scian i powiekszeniu w ten sposob powierzchni uzytkowej mieszkania skonczywszy. I tak na 'mysleniu' zeszlo mi 9 miesiecy, az narodzil sie pomysl. Bedzie sypialnia. Juz nawet wiem jakie meble chce i w tym tygodniu je kupie. Tak z marszu, a co :)


Wczoraj zmierzylam sie z takze z zawartoscia szafy w ktorej gromadzily sie rzeczy z ktorych 'wychodzilam' (czyt. przytylam i juz sie nie miescilam). Ulozylam spodnie w stosik rozmiarami malejacymi w dol (to taki dodatkowy wskaznik ile mi brakuje by bylo jak kiedys). I tu pierwsze zaskoczenie - po tych wszystkich taliowo-biodrowych spadkach weszlam w dzinsy z ktorych wyszlam jesienia (!) Szok. No szok po prostu. Z tej radosci przechodzilam wczoraj w nich caly wieczor, a na nogach mialam szpilki. Takie porzadne na 10 cm obcasie, hihi. Obcasy jednak wyszczuplaja wizualnie jak nic :))) O tym ze robilam maslane oczy przechodzac kolo ogromnego lustra na scianie moze juz pisac nie bede :))))
 

4 czerwca 2007 , Komentarze (17)

Wybaczcie matematyke, ale uwielbiam te cyferki :)

Ostatnie 7 dni:
* waga - mniej o kilogram, w koncu slimaczek ruszyl (po dwoch tygodniach zastoju wagowego)
* obwody: mniej o 3 centymetry w biuscie, 3 w biodrach i 4 w talii

Powiem wam ze zmiany w wymiarach ciesza mnie duzo bardziej niz zmiany na pasku wagi, bo w koncu to one odbijaja sie na wygladzie. Przede mna jeszcze 19 kilo do zbicia ale jak tak dalej pojdzie to niebawem nie bede miala pupy (teraz mam juz 'tylko' 104 w biodrach, przy wadze 87kg/174cm), a co by nie powiedziec o niej to ja ja lubie nawet taka wieksza :))

Z innej beczki.
Szesc dni mi pozostalo do 31 urodzin. Depresyjna nieco ta jedynka. 30-ka byla fantastyczna, 31 to juz pierwszy krok ku 40-tce. Zle ta mysl znosze. Chyba po raz pierwszy poczulam uplyw czasu i jego nieodwracalnosc. Dlatego  postanowilam obchodzic w tym roku tydzien przedurodzinowy :D Porozpieszczac sie (ale nie z jedzeniem). Poszalec z zakupami (a co :). Robic to co zawsze chcialam, ale odkladalam na blizej niesprecyzowane 'pozniej'.  A siodmego dnia odpoczywac po tych szalenstwach....swietujac z przyjaciolmi :D

2 czerwca 2007 , Komentarze (3)

34.96 stopni celsjusza to moj nowy biegun zimna

Faszeruje sie hormonami tarczycy, i co? I nic. Dalej zimno :(
Rozwale cos komus w bialym gabinecie przy nastepnej wizycie.

Jesli czytaja mnie Vitalijki z niedoczynnoscia tarczycy to chcialabym spytac, czy to juz tak zimno musi byc zawsze? Czy przy branych lekach temperatura nie powinna byc blizsza normy?!

2 czerwca 2007 , Komentarze (9)

Opadly mgly i miasto ze snu sie budzi
Gora czmycha juz noc
(...)

Mgla jak mleko... I choc uwielbiam takie poranki wczesna jesienia to w czerwcu niekoniecznie. Zwlaszcza nie w te weekendy ktore planuje spedzic na plazy. Odgruzuje dom, ugotuje pyszna zupke (z kalafiora, kalarepy i kabaczka) i moze sie jakos mgla rozejdzie, moze nawet wyjrzy slonce...

Udanego weekendu Vitalijki! :)

1 czerwca 2007 , Komentarze (11)

tak spiewal kiedys Andrzej Dabrowski

Dopiero czerwiec, a moje ziola wybujale jak w lipcu.
I ten zapach gdy lekko sie ich doknie...
Czasem mam wrazenie ze po 30tce czlowiek odkrywa swiat na nowo ;)

Tym co nie znaja polecam swiezy majeranek - calkiem inny niz ten ktory znacie z wersji suszonej. Ma rewelacyjnie "zimny" (wybaczcie ale zadne lepsze okreslenie mi do glowy nie przychodzi) mietowy smak - fantastycznie pasuje do pomidorow. Bazylio moja kochana drzyj, bo majeranek cie goni :)

31 maja 2007 , Komentarze (43)

Poniewaz kilka osob mnie o to pytalo, przyznam sie ze o takich efektach w pierwszych 3 tygodniach nawet nie marzylam kiedy zaczynalam odchudzanie.

Czas podsumowac maj.
Stosowane diety: pierwsze siedem dni zupa kapusciana, a potem dieta 1000kcal z uwzglednieniem zalecen diety strukturalnej daly nastepujace efekty:
*    od 7 maja stracilam 8 kg
*    obwody:
       biust zmniejszyl sie o 7 cm
       talia wezsza o 10 cm
       biodra mniejsze o 9 cm

Odstawilam slodycze, zrezygnowalam calkowicie z pieczywa, ziemniakow, makaronow i bialego ryzu.

Codziennie dwunoznie pokonuje trase praca dom i z powrotem - to daje jakies 6-7 km extra ruchu ponad to co bylo wczesniej (po jakims czasie dolozylam sobie jeszcze ciezarki na nogi - pod spodniami ich nie widac). Cwiczenia - sporadycznie i z doskoku.

Nie korzystam ze sklepu pod domem, wybieram oddalony ode mnie o dwa przystanki. Moze brzmi to smiesznie, ale dwa razy sie zastanowie czy na pewno chce mi sie isc do niego, czy moze jednak chwilowa zachcianka nie jest tego warta. Kupuje jedzenie tylko na biezacy dzien i nie ma zmiluj sie. Nie chodzi mi tyle o ograniczenia dostepu do jedzenia (chociaz strzezonego i bog strzeze ;), ile o wymuszanie ruchu (bo cwicze jak sie przyznalam nieregularnie delikatnie mowiac). Niekontrolowanych napadow glodu nie mam (odpukac), a lodowka nie trzaskam - pewnie dlatego ze efekty jakie widze i czuje niesamowicie mnie nakrecaja dajac ogromna radosc i motywacje.

Praca z afirmacjami i wizualizacja z dieta nie ma niby bezposrednio nic wspolnego, ale zdecydowanie odbija sie i na tempie odchudzania i moim podejsciu do niego.

Wpadka jedna (odchorowana i odpokutowana)

Wspomagacze: chrom plus oraz vitalia.pl. Dziekuje ze jestescie!

Rozczarowaniem okazal sie koktail ze strukturalnej przyspieszajacy przemiane materii - tak okropny ze dla mnie nie do wypicia. Wiec nie pije, w koncu jestem na diecie, a nie na torturach.

Aha. Jem po 18.00, a czasem nawet po 22.00 (moze dlatego ze moj dzien konczy sie kolo 1-2 w nocy)

Zdaje sobie sprawe ze nastepne 3 miesiace juz tak spektakularnych efektow nie dadza. Jestem swiadoma i tego ze na kazdy kilogram mniej przyjdzie mi pewnie ciezko w i pocie czola zapracowac cwiczeniami, a nie jak teraz sama dieta. Byle do przodu, a czy zmieszcze sie w trzech czy w czterech miesiacach to juz nie ma wiekszego dla mnie znaczenia.

Tyle tej spowiedzi. Starczy mysle :)