Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Całkiem normalna 31 letnia kobieta, majaca za soba kilka zwyciestw, kilka porazek, marzenia, plany, pragnienia. Czasem niezbyt dojrzala.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 348716
Komentarzy: 5392
Założony: 5 maja 2007
Ostatni wpis: 24 sierpnia 2014

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
codziennaja

kobieta, 48 lat, Gdańsk

174 cm, 85.00 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

20 czerwca 2007 , Komentarze (23)

POST. Piec dni o wodzie i herbatach ziolowych

Organizm po blisko dwoch miesiacach diety mysle ze jest wystarczajaco przygotowany by tych kilka dni o wodzie bez wiekszego buntu przyjac.

Baza: woda przegotowana (na cieplo) oraz mineralna (niegazowana), herbaty ziolowe
Dopuszczalne: herbaty zielone i czerwone
Dopuszczalne w wypadku kryzysu lub zalamania sie (nerwowego badz fizycznego) samodzielnie przygotowane soki warzywne mocno rozcienczone woda i owocowe herbaty aromatyzowane
Absolutne zakazane: kawa, czarna herbata, gotowe kupne soki

Na co licze...
* na wzrost energii,
* odtrucie,
* pozbycie sie toksyn, zlogow (glownie chodzi mi o jelita)

Co do wagi - mysle ze mnie nie zaskoczy i wiekszego spadku niz 2-3 kilo nie przewiduje (a zwazyszwszy ze na 1000kcal tez potrafilo 2kg przez 7 dni spasc, podchodze do tej akurat kwesti naprawde spokojnie)

Zastanawialam sie czy zaczynac od razu, czy od poniedzialku (bo w sobote wielkie potrojne imienionowe przyjecie ogrodowe i dzien ojca), ale postanowilam pojsc za ciosem i  podraznic sie tymi sobotnimi wyzwaniami z sama soba (normalnie sie nie poznaje!)

Najblizszy tydzien zapowiada sie zawodowo dosc spokojny (a nawet satysfakcjonujacy), burz na niebie prywatnym tez nic nie zwiastuje, wiec moment wydaje sie dobry. O lepszy raczej trudno bedzie :)

Na koniec pozycze sobie powodzenia (bo wy pewnie na mnie nakrzyczycie ;) i rozpoczne za kilka godzin dzien pierwszy postu.

20 czerwca 2007 , Komentarze (2)

Nie wiem co mnie naszlo z tym wyzwaniem. Zazwyczaj nie jestem bojowa. Nawet nakrzyczec porzadnie nie umiem. Ot sie porobilo. Zew krwi. Zadza walki. Albo efekt pierwszego kroku do 40-ki ;)

Inna koncepcja to taka, ze moj nastroj to wynik zblizajacego sie przesilenia letniego... Tak czy inaczej wyzwanie zostalo podjete. Trwaja ostatnie przygotowania i zbieranie niezbednych danych. Jutro zaczynam...

20 czerwca 2007 , Komentarze (13)

Dieta idzie swoim monotonnym torem, co dla wagi jest na pewno dobre, ale mnie zaczyna nuzyc. Potrzebuje jakiegos wyzwania :-)
Czegos co mi pozwoli sie spiac, zaprzec i przec do przodu z zapalem godnym lepszej sprawy bo inaczej sie zanuuuudze (mimo ze dieta smaczna i zdrowo ulozona). Dobra, wiem. Normalne to nie jest :-)

Zastanawialam sie nad ponownym przejsciem tygodnia na zupie kapuscianej, ale przy tej ilosci owocow to by byla meczarnia (chociaz...sklaniam sie ku niej coraz bardziej).

Inna opcja to glodowka lub dieta oczyszczajaca, odtruwajaca organizm (teoretycznie na rynku sa stosowne preparaty, tylko ze ja nie bardzo wierze w chemie, hmm)

Czy znacie jakies sprawdzone (najchetniej na sobie samych) glodowki (plynne diety), detoksykacje itp ktore warto przeprowadzic?

18 czerwca 2007 , Komentarze (14)

Czytalam dzis wasze wpisy z ostatnich dni i kilka mysli mi sie nasunelo...

Na pczatek o ruchu. O tym ze ruch to zdrowie wiemy wszyscy - no przynajmiej z hasel propagowanych przez lekarzy, prase, telewizje. W teorii podejrzewam nawet niezli jestesmy, z praktyka bywa juz roznie...
Bardzo spodobal mi sie pomysl na jaki wpadla jedna z Vitalijek testujac przez 7 dni gotowe proponowane przez Shape cwiczenia - jej opinie sa dla mnie jakos duzo bardziej miarodajne niz lukrowane opisy na kolorowych stroniczkach

Ja tez mam problem z ruchem, bo nie znosze (no nie cierpie po prostu) takiej planowanej zorganizowanej aktywnosci fizycznej. Lekcje wf w szkole... koszmar przerwany w koncu zwolnieniem od lekarza. Do tej pory mam awersje do zbiorowego wyciskania z siebie potow (chyba ze w koedukacyjnej saunie, ale to juz calkiem inna historia ;)

Kazda inna forma ruchu - tak, lubie i jestem za. Spacery, marsze, rower, plywanie (wszedzie - morze, jezioro, rzeka, wszedzie podkresle byle nie na basenie)

Cwiczenia jako cwiczenia wywoluja cwiczeniowstret.
A cwiczenia w grupie to prawdziwa masakra. Wyjatek joga - znam, lubie, polecam.

W moim wypadku, zeby ten ruch jakos na sobie wymusic zastapilam jazde autobusami/samochodem spacerami (a raczej szybkimi marszami, zeby byc w stanie zdazac na czas). Po niecalym tygodniu dolozylam ciezarki na nogi. Najpierw tylko pod dlugie spodnie, teraz mam je na kostkach i przy spodniach 3/4. Nie przejmuje sie spojrzeniami, a komentarzy nie slysze bo mam sluchawki na uszach :) Ale kto wie, moze niedlugo zobacze wiecej tak smigajacych po miescie osob...

Przypomniala mi sie scena sprzed 2-3 tygodni. Zasuwalam chodnikiem glownej ulicy w miescie (mialam do pokonania odcinek jakis 6 km). W pewnym momencie tak ze 20m przede mna z cukierni wyszla dziewczyna. Mojego wzrostu, mojej budowy, tylko o  20 kilo lzejsza. Z ciachem. I wiecie co? *
Zjadla je...  idac ta sama trasa co ja. Az do samego centrum. Jakos mi sie od razu razniej zrobilo :)


*   jesli ktos w tym miejscu pomyslal ze weszlam do cukierni po ciacho to zabije ;P

18 czerwca 2007 , Komentarze (12)

...wracam :-)
Jak cora niepokorna (moze marnotrawna) ale wracam...

Wypadlam z rytmu pisania bo za duzo sie dzialo, czasem lapalam tylko 1-3 godziny snu) i ziuuuu...
Na szczescie dietkowanie jako tako przezylo te ostatnie dni. Choc trudno liczyc kalorie w takim biegu i nie wiedzac kiedy dzien sie wlasciwie zaczyna i konczy. Inna sprawa ze przy takim obciazeniu organizm jest strasznie chimeryczny i sie domaga rzeczy calkiem spoza diety ;) No a do tego jeszcze moja tendencja do zajadania stresow. Biorac to wzystko pod uwage, dziw nad dziwy ze nie przybralam (kalorycznie wypadalam na pewno pow 1000, ale staralam sie zeby to chociaz zdrowe bylo, jesli juz nie moze byc 'malo')

Przyszedl poniedzialek, czas sie zmierzyc z bezdusznymi cyferkami
*   waga - bez zmian (ufff), slimak wiec zamrze w bezruchu (wybaczam mu bo cos czuje ze za tydzien znowu mi zrobi niespodzianka, i moze wcale nie tak mala, ale o tym na razie cicho sza ;)
*   wymiary: mniej o 2 cm w talii, biust i biodra bez zmian (i w sumie chwala bogu, bo dzieki nim mam kobieca figure - na razie niech leci tluszczyk z innych miejsc, o co uprzejmie opatrznosc prosze :)

Glupie to moze, ale stesnilam sie za Vitalia okropnie. Z przyjemnoscia poczytam co sie u was przez te ostatnie dni dzialo.

12 czerwca 2007 , Komentarze (12)

Zawsze mialam do nich slabosc, wieksza nawet niz do czekolady jako takiej samej. No i wczoraj mnie znalazly. Oj, ale zesmy sie za soba stesknily.... Pysznosci moje, mhmmm........ Cytrynowe pastylki oblane delikantna pachnaca czekolada, mmmmm.......;)))))

I wiecie co? Nie mialam i dzis tez nie mam zadnego, nawet najmniejszego poczucia winy. Jasne ze 1000 kcal zostalo przekroczonych (o te wlasnie galaretki - zjadlam ich 20dkg), ale pewnie nawet z nimi liczac jestem ponizej progu kalorycznego dla mojej masy ciala i tryby zycia, wiec.... cos tam sie spalilo i tak! Czyli do przodu!  :)

Czas zaczac wtorek - przede mna pewne wyzwanie (vitalijko Jewik jestes za to wspolodpowiedzialna  - pozdrawiam), wrazeniami podziele sie jutro.

11 czerwca 2007 , Komentarze (18)

Niech jakas litosciwa dusza wytlumaczy mi blondynce, lopatologicznie nastepujaca rzecz:

Im bardziej spadnie waga (na wadze, w ciagu tygodnia) tym mniejsze notuje spadki w obwodzie.
Im wieksze spadki w obwodzie nastapia w ciagu tygodnia - tym mniejsze ruchy na wadze obserwuje.

Ta zadziwiajaca prawidlowosc ma miejsce od 5 tygodni
Dodam ze nie cwicze ani regularnie, ani wysilkowo, ot czasem sobie czyms pomacham. Duzo chodze (znaczy dlugie kilometry dziennie), ale nie sadze ze to to.

Tradycyjnie ujecie mijajcego tygodnia w liczbach:
* waga - mniej o 2 kg (nie pytajacie mnie jak i dlaczego bo nie wiem, dieta 1000kcal jak co tydzien, hmm...)
* obwody: wpisze jak znajde centymetr bo zapadl sie gdzies pod ziemie (po ciuchach patrzac nie widze by mnie znaczaco w tych kontrolnych miejscach ubylo, za to wydaje mi sie ze spala sie tluszczyk z pleckow, ramiom i boczkow, uffff, w koncu)

11 czerwca 2007 , Komentarze (1)

a i tacie sie lezka zakrecila. Nie spodziewali sie. Ja tez nie ;)  Wzruszajaco bylo....  Patent polecam wyprobowac osobiscie na wlasnych rodzicach. Warto.

Za wszystkie zyczenia slicznie dziekuje. Poczytam sobie przy kolejnych kawkach co mi tam powypisywalyscie zyczac (no poza WooHoo, bo ta tylko o dzieciach ciagle, nawet bez okazji  :P)

9 czerwca 2007 , Komentarze (27)

Godzina zero wybila, wiec dzis swietuje... swoje 31 urodziny. O swoim stosunku do tej cyferki nie bede pisala  bo niewiele sie zmienil w ostatnich dniach (zainteresowanych odsylam do stosownego wpisu sprzed 6 dni).

Chociaz czy ja mam tak wlasciwie co swietowac? Tak mysle sobie ze dzien urodzin powinien byc dniem / swietem rodzicow dziecka, a nie jego samego. Zadna to moja zasluga ze sie urodzilam, posrednio tez nie ode mnie zalezy to jaka jestem (wszak ksztaltowaly mnie przezycia 30 lat, wzorce kulturowe w jakich wzrastalam a przede wszystkim Rodzina). Dlatego dzis postanowilam nieco zmienic tradycje (zawsze bylam niepokorna, hehhh) :-) Pojade do Rodzicow z bukietem 31 roz, szampanem i tortem - dla Nich. Niech swietuja ze trafilo im sie takie dziecko (jedyne niestety i podobno "wyrodne", ale coz - jak napisalam nie ja siebie stworzylam taka jaka jestem ;) a ja zgodnie z planem swietowac bede z przyjaciolmi w pewnym uroczym miejscu miedzy dwoma jeziorami.

Milej slonecznej niedzieli Vitalijki.
Pozdrawiam Was
Wasza zblizajaca sie powolutku w strone 40-ki kolezanka 

9 czerwca 2007 , Komentarze (5)

Spalo sie  b o s k o  (tylko krotko)
Jak oprzytomnieje to nad morze i laba. Dzis nic nie robie. Bezruch i lenistwo. Nicnierobienie. Brzuszkiem do gory. A potem pleckami. Zadnych niepotrzebnych ruchow.

ps. Kaczynski do Busha: Welcome to Hel...