Pamiętnik odchudzania użytkownika:
agamrozz

kobieta, 46 lat, Lubin

165 cm, 89.90 kg więcej o mnie

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

19 lipca 2010 , Skomentuj

No tak, wszystko co dobre szybko się kończy.

Znowu poniedziałek, ja niestety większą część weekendu spędziłam na sprzątaniu mieszkania. Ale udało się, jest teraz czyściutko i świeżutko :-)

Za to w niedzielę wybrałam się do klubu bo u mnie prawie cały dzień padał deszcz. Tyle tylko dobrze, że wreszcie się ochłodziło. W klubie jak zwykle bieżnia i rowerek, orbitreka omijałam z daleka ;-) a na koniec basen i jacuzi. Super relaks na koniec.

Dziś jeszcze jest chłodno, ale coś czuję, że w ciągu dnia się rozpogodzi i znowu będzie grzało jak na pustyni.

Pozdrawiam wszystkich i życzę miłego i udanego dnia.

16 lipca 2010 , Skomentuj

Wczoraj wieczorem nie miałam siły na wpis.

Po pracy pojechałam na basen, kocham wodę - wiem już to pisałam, ale basen w taki upalny dzień to najlepsza rzecz. Znajoma namówiła mnie na jacuzi, było cudownie, woda była trochę cieplejsza jak w basenie, ale to nie przeszkadzało. Polecam taki relaks dla mięśni i nie tylko.

Dziś miałam rozpocząć dietę "smacznie dopasowaną", ale zliczyłam, że dziennie musiałabym spożyć co najmniej 2500 kcal, a ja w chwili obecnej najwięcej spożywam 1600 kcal. Jeśli zaczęłabym jeść tyle to na bank bym przytyła. Tak więc będę wybierać ciekawe przepisy i pozostanę przy swoich 1600kcal dziennie.

Wieczorem byłam jeszcze u znajomych, którzy jak zwykle "poczęstowali" mnie dawką zdrowego śmiechu, kiedy kładłam sie spać byłam szczęśliwa i wypoczęta.

Za to rano po raz pierwszy od baardzo długiego czasu zaspałam. Szok, ale sama ponoszę winę, bo wczoraj rano majstrowałam przy budziku i coś musiałam poprzestawiać.

Ale nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło.

Pozdrawiam wszystkie klubowiczki i życzę dobrego humoru na cały dzień.

14 lipca 2010 , Komentarze (1)

Kocham wodę, dziś byłam na basenie. 
Dla mnie pływanie to nie tylko relaks, ale i ciężka praca. Przez 40 min. pływałam intensywnie tak, że aż się "spociłam" 
Niestety pod koniec zaczęłam mieć kurcze mięśni łydek i ud, to zły znak. Od razu po wyjściu z klubu udałam się do apteki po magnez z witaminą B6.
Jutro najprawdopodobniej też pójdę na basen, ale najpierw bieżnia. 
A od piątku zaczynam dietę "smacznie dopasowaną" na razie na miesiąc, zobaczę czy z nią się ruszy coś więcej.
Miłego wieczoru, a do filmu zamiast chipsów, bób 

13 lipca 2010 , Komentarze (1)

Witam ponownie,
dziś u mnie popadał deszcz i troszkę się ochłodziło, ale jutro na bank będzie grzało.
Poszłam dziś na ćwiczenia, wzięłam tylko udział w ABT, to są ćwiczenia poświęcone na nogi, pośladki i brzuch. Paulina, która prowadzi zajęcia dała nam dziś wycisk. Ale ja po takich ćwiczeniach dostaję powera, skąd to się bierze nie wiem, ale to znaczy, że nie jest ze mną tak źle.
Niestety nie zważyłam się w klubie, bo koło wagi kręciło się za dużo osób. A to dla mnie mało komfortowa sytuacja. 
Trudno będę na razie polegać na swojej wadze, zanim nie sprawię sobie nowej elektronicznej.
Dziękuję za wsparcie, pozdrawiam "gorąco" 

13 lipca 2010 , Komentarze (2)

O rany, nie mam coś weny do pisania pamiętnika. Nie wiem czy to ta pogoda, czy po prostu zmęczenie materiału, nigdy wcześniej nie byłam tak aktywną osobą i chyba zaczynam odczuwać jak opuszczają mnie siły.

Mam nadzieję, że to tylko chwilowe załamanie. Wiem, że nie zrezygnuję z codzienniej dawki wysiłku fizycznego, ale za to wieczorem kiedy wracam do domu włącza mi się "lenistwo". A niestety nikt za mnie nie posprząta.

Najgorsze jest to, że nie mam dobrej wagi w domu i nie wiem ile ważę, może to i lepiej, ale mimo wszystko chciałabym wiedzieć czy posuwam się na przód czy nie. Muszę temu jakoś zaradzić.

Może dziś zważę się w klubie.

Miłego dnia :-)

8 lipca 2010 , Komentarze (1)

Każda kobieta, no może prawie każda raz w miesiącu chciałaby zamknąć się w domu i nikomu nie pokazywać na oczy, a zdarza się to w... tak, w pierwszy dzień cyklu.

Mnie dopadło wczoraj, w pracy ledwie wysiedziałam, na ćwiczenia nie miałam ochoty jak nigdy dotąd, ale żeby nie było że całkowicie odpuściłam sobie ruch to wieczorem poszłam na spacer, przeszłam spory kawałek. Do domu wróciłam zmęczona jakbym ćwiczyła ze cztery godziny, jak to jest, że nasza wydajność w tych dniach spada.

Dziś już czuję się lepiej, tak więc udam się na ćwiczenia z przyjemnością, lubię pokonywać własne słabości. Niestety basen musi znowu poczekać

Miłego dnia.

 

6 lipca 2010 , Komentarze (2)

Jestem niezmiernie szczęśliwa, że w końcu się trochę ochłodziło. Pada deszcz, ale mnie to nie przeszkadza.

Wczoraj byłam w klubie, nie wiedziałam co ze sobą zrobić, rowerki były zajęte, na orbitreka nie chciałam iść tak zbiegu bez rozgrzewki, więc postanowiłam pochodzić na bieżni. Było dość przyjemnie, bo koło mnie ćwiczyły osoby, które wciąż mnie rozśmieszały. Po bieżni zdecydowałam się na orbitreka, kurczę wcale nie było lżej niż pierwszym razem. Wytrzymałam tylko 15 minut, może kolejnym razem dam radę 20 min. pożyjemy zobaczymy.

Na koniec rowerek, na tym mogę jeździć godzinami. Po treningu w klimatyzowanym pomieszczeniu nie miałam ochoty wychodzić na ten skwar, ale spotakała mnie miła niespodzianka, słonko zasłoniły chmury i zrobiło się na dworze znośnie. To mnie skłoniło do zamiany autobusu na własne nogi i do domu poszłam pieszo.

A dziś chyba zostanę dłużej w pracy, bo w końcu muszę się wziąć za archiwizację dokumentów, czeka mnie mnóstwo roboty :-)

Miłego wtorku.

4 lipca 2010 , Komentarze (2)

Kilka dni temu mój trener zaproponował abym włączyła do swoich stałych ćwiczeń coś nowego, a miał na myśli orbitreka. Powiedział, że 20 minut na początek powinno wystarczyć.
Tak więc w piątek pełna zapału wybrałam się na orbitreka, miałam stracha czy będę umiała z niego korzystać, na szczęście było bardzo mało osób. Weszłam na niego i okazało się, że to nie jest takie proste a nawet ciężkie. 
20 minut ??? ja po trzech minutach miałam dosyć , ale nie poddawałam się, po pięciu byłam mokra jakby wylano na mnie wiadro wody, a tętno szalało na całego. Wytrzymałam 10 minut i ani sekundy dłużej.
Ale w poniedziałek znowu spróbuję 
A dzisiejszą niedzielę w większości przesiedziałam w domu, jedynie wyszłam aby spełnić swój obywatelski obowiązek - głosowanie.
Jutro kolejny dzień zmagań.

3 lipca 2010 , Skomentuj

Jeszcze kilka dni temu żaliłam się swojemu trenerowi, że nie schudłam według swoich oczekiwań 10 kg przez pierwszy miesiąc, a tu dwa dni później bach... 10 kg mniej, nawet jeszcze się Jemu nie pochwaliłam :-) 
Od nowego tygodnia włączam do swoich treningów basen, kupiłam sobie strój kąpielowy (oczywiście jednoczęściowy i dużo zakrywający) oraz duży ręcznik. Zakupem cieszyłam się jak małe dziecko nową zabawką. Uwielbiam wodę i tym samym pływanie, dlatego taki trening sprawi mi jeszcze większą przyjemność niż pocenie się w trakcie tradycyjnych ćwiczeń.
Kilka dni temu byłam na małych zakupach i oczywiście rozglądałam się już za mniejszymi rzeczami, pewnie sporo czasu mi zajmie zanim coś takiego kupię, ale mimo wszystko sprawiało mi ogromną przyjemność wyobrażanie, że kupuję a następnie noszę coś ładnego i dopasowanego pokazując swoje ładne zgrabne wdzięki 

Jakiś czas temu trener powiedział mi, że jeśli chcę być szczupłą osobą muszę tylko uwierzyć, że nią będę, myśleć ciągle o tym, że ważę tyle ile chcę ważyć, czyli 70 kg. A wszystko się uda.
Ja zaczynam w to wierzyć, mam w około siebie coraz więcej ludzi, którzy mi kibicują i mnie wspierają, a to ważne kiedy człowiek dąży do celu. To dodaje sił.
Dlatego dziękuję za wsparcie i zainteresowanie oraz życzę powodzenia wszystkim takim zagubionym osobom jak ja.

1 lipca 2010 , Komentarze (1)

Ooo rany, ale gorąco. Jeśli nie zrobi się chłodnej to się roztopię...

Wczoraj miałam trening z trenerem personalnym, tak mnie wymęczył, że wszystko mnie boli. Za każdym razem jest tak samo, ale przynajmniej wiem, że te ćwiczenia z nim dają ogromny efekt. A ja czuję satysfakcję, że wytrzymałam i dałam radę. Oczywiście nie obyło się bez problemów technicznych, tak nam było zimno na sali klimatyzowanej, że zwiększyliśmy temp. do 20 stopni, ale oczywiście temperatura zaczęła rosnąć powyżej tych 20 stopni, na koniec zajęć było już 24 stopnie - złośliwość rzeczy martwych - tak więc miałam dwa w jednym trening i "saunę". Pech to pech. Na szczęście poczucie humoru nas nie opuszczało.

Dziś 1 lipca, zaczynam drugi miesiąc zmagań z własnymi słabościami. Mam nadzięję, że pójdzie równie dobrze jak w pierwszym.