Pamiętnik odchudzania użytkownika:
agamrozz

kobieta, 46 lat, Lubin

165 cm, 89.90 kg więcej o mnie

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

2 sierpnia 2010 , Komentarze (2)

Dziś miałam kolejny pracowity dzień jak i w pracy tak i w klubie.
Sama dziś próbowałam odtworzyć wczorajszy trening z Pauliną, na szczęście była dziś w pracy i podpowiedziała mi co mogę dziś zrobić. Zaczęłam od... podwójnego espresso  później intensywna rozgrzewka na bieżni i schodach, musiałam mieć min. tętno 145 na minutę.
Następnie ćwiczenia na zmianę wysiłkowe ze wzmacniającymi, problem był taki, że nie pamiętałam wszystkich, ale dałam jakoś radę. Na koniec rowerek i trening tlenowy.
Kiedy skończyłam byłam szczęśliwa i jeszcze pełna energii.
No i dziś jest drugi dzień diety Protal:
- na śniadanie zjadłam 100g łososia wędzonego z odrobiną musztardy do tego szklanka wody, po śniadaniu czarna kawa bez słodzenia,
- między posiłkami 100 g jogurtu naturalnego i dwie szklanki wody,
- obiad - makrela wędzona - zapchałam się nią tak, że aż było mi niedobrze + szklanka wody,
- kolacja - dorsz wędzony z małym korniszonem + szklanka wody.
Nie miałam pojęcia, że tak mało jedzenia może być tak syte i w zupełności wystarczająca.
Bolą mnie wszystkie mięśnie, ale to dobrze bo to oznacza, że je mam 
Jak to możliwe, że człowiek nie wiedział jak dużo radości i satysfakcji dają takie ćwiczenia. Zawsze twierdziłam, że ćwiczenia to nie dla mnie, cholera za to jedzenie było dla mnie??? - ale byłam głupiutkaaaa 
Miłego wieczorku....

1 sierpnia 2010 , Komentarze (3)

Wczoraj miałam bardzo pracowity dzień, po porządkach mieszkania postanowiłam zrobić przegląd szafy i okazało się, że mam bardzo dużo ciuchów, w których na bank nie będę już chodzić. Moja garderoba trochę zmalała więc po wypłacie trzeba będzie ją trochę uzupełnić 
Późnym wieczorem kiedy byłam już gotowa do spania znajoma wyciągnęła mnie na spacer przy świetle księżyca, noc była ciepła co sprawiło, że łaziłyśmy po uśpionym osiedlu do 0.30 Rozstałyśmy się na rozdrożu i do domu miałam jakieś 400 metrów między budynkami, więc dostałam takiego powera, że sprintem pobiegłam do domu.
Dzięki dotlenieniu spałam jak niemowlę....

Za to dziś miałam pierwszy trening z nową trenerką Pauliną, było fajnie i konkretnie. Jestem bardzo zadowolona. Ustaliła mi harmonogram ćwiczeń. Jurto mam ćwiczyć sama według dzisiejszego schematu, we wtorek basen a w środę znowu trening z trenerką. W czwartek mogę zrobić sobie przerwę lub iść na basen, w piątek znowu ćwiczenia według dzisiejszych zasad.
A zasady wyglądają tak:
1. rozgrzewka 15 min. na orbitreku
2. rozciąganie stawów - 5 min.
3. naprzemiennie ćwiczenia siłowe z wysiłkowymi - 40 min.
4. rozciąganie stabilne mięśni - 5 min.
5. zakończenie treningu poprzez trening tlenowy na bieżni lub na rowerku - 30-40 min.
Bardzo mi się to podoba. 
Również dziś rozpoczęłam dietę proteinową.
Na śniadanie zjadłam dwa jajka i 100g jogurtu naturalnego 0%
Na obiad krewetki z sosem czosnkowym i 1/2 makreli wędzonej (najadłam się jak bąk) 
Kolacji jeszcze nie jadłam ale chyba zjem resztę makreli.
Wypiłam już 1,5 litra wody a jeszcze dzień nie minął.
Jutro jeszcze ryby, a na wtorek planuję mięso z indyka.
Coraz bardziej podoba mi się ta dieta, zobaczymy co napiszę po 5 dniach  może zmienię zdanie co do niej .
Mimo wszystko jestem dobrej myśli i nie przyjmuję do świadomości czegoś takiego jak "porażka", od dziś wykreślam to słowo z mojego słownika 
Miłego popołudnia dziewczyny.... i do jutra 

30 lipca 2010 , Komentarze (2)

Jednak zdecydowałam się na ćwiczenia,  za to na jutro zaplanowałam sobie basen a w niedzielę trening.
Tak więc czeka mnie pracowity weekend 
Mam dużo do zrobienia jutro, rano jeszcze do pracy, później zakupy do nowej diety. Następnie sprzątanie mieszkania, a na koniec trening w basenie :-)
Mam nadzieję, że podołam wszystkiemu.

Na koniec tygodnia coś motywującego

Miłej nocy i weekendu 

30 lipca 2010 , Komentarze (4)

Moja panienka na pasku bardzo szybko biega :-), ale myślę, że dam przez jakiś czas fory koleżance na rowerku

Nie obiecuję, że to będzie długo trwało bo w niedzielę zaczynam nową dietę

Dziś znowu do klubu, tylko nie wiem na co się zdecydować na basen czy ćwiczenia grupowe, hmm.... rozdarta sosna jestem.

A teraz coś na poprawę humoru

29 lipca 2010 , Komentarze (2)

No i stało się, moja waga praktycznie stoi w miejscu  schudłam tylko 0,4 kg - więc nic nie zmieni się na pasku, ale nie jest tak strasznie źle bo za to zleciałam na rozmiarze , na szczęście nie jestem tak bardzo smutna z powodu wagi bo wiem, że tak się zdarza, w takich przypadkach należy wprowadzić zmiany.
Dziś po spotkaniu z trenerką jestem jeszcze bardziej zmotywowana. Od 1 sierpnia zaczynam dietę proteinową Dukana, mam nadzieję, że ona pozwoli mi szybko i skutecznie schudnąć.
W niedzielę mam pierwszy trening z Pauliną, ma mi też rozpisać treningi na cały tydzień, co bardzo ułatwi mi "pracę". Znowu czuję podekscytowanie   nowymi możliwościami. 
Lubię wyzwania 
Miłego wieczorku...

29 lipca 2010 , Komentarze (3)

Środa zleciała szybko i przyjemnie.

W pracy jak zwykle dużo do zrobienia, szesnasta zero zero wybiła tak szybko, że byłam w szoku. Po pracy na basen, przyjemna gimnastyka. Umówiłam się na czwartek na pomiary z trenerką, tak więc okaże się ile naprawdę schudłam

Nie mam dziś jakoś weny do pisania, może wieczorem po treningu będę bardziej kreatywna.

Miłego dnia...

27 lipca 2010 , Komentarze (1)

Witam ponownie,
Dziękuję za wsparcie Gio21, jesteś niezastąpiona, kiedy przeczytałam twój komentarz od razu poprawił mi się humor 
Jeśli chcesz wiedzieć to ja nie mam jakieś specjalnej diety, po prostu jem dużo surowych i gotowanych warzyw, raz dziennie rybę lub chude mięso. Raz w miesiącu robię sobie trzydniową dietę oczyszczającą i jem wtedy tylko owoce (wszystkie oprócz bananów) i warzywa surowe (do 1,5 kg dziennie razem). Do tego piję dużo wody niegazowanej.
Przed ćwiczeniami lub przed posiłkami bardziej kalorycznymi zażywam L-Karnitynę plus Olimp. I to cały sekret mojej diety.
Dodatkowo mój trener powiedział mi ile powinnam spożywać dziennie tłuszczów, białka i węglowodanów. Staram się tego trzymać.
Jak zapowiadałam po pracy wybrałam się na działkę, szło się świetnie. Pogoda dopisywała, na miejscu okazało się, że nie posiedzę sobie  i nie poczytam książki, ale muszę pozrywać trochę warzyw, które z przyjemnością wzięłam do domu, a teraz przygotowuję z nich leczo.
Wcześniej ugotowałam fasolkę szparagową na jutro do pracy jako zimną przekąskę.
Zaraz obejrzę swój ulubiony serial, a później spać, bo jutro czeka mnie kolejny dzień "męki" 

27 lipca 2010 , Komentarze (1)

i po poniedziałku, wczoraj do pracy poszłam piechotą, nie daleko bo jakiś 1 km, ale za to po pracy wybrałam się do klubu również piechotą a to już ok. 3km, bardzo fajnie się szło. Jak doszłam na miejsce to rozgrzewkę miałam za sobą.

Kompletnie nie miałam pomysłu co robić ze sobą w klubie. Szok znowu dopadło mnie jakieś zniechęcenie. Z trzymaniem diety nie mam problemu, ale mam coraz mniej ochoty na ćwiczenia w klubie, dziś po pracy wybieram się na działkę piechotą, mam nadzieję, że to wystarczy mi jako wysiłek fizyczny.

A dodatkowo jestem ostatnio bardzo niecierpliwa i już chciałabym ważyć poniżej setki... nie mogę uwierzyć, że doprowadziłam się do takiego stanu, dlaczego jedzenie jest takie ważne??

Wiem, że to głupie co piszę, ale po prostu mam chyba chandrę. Kurczę... coś zbyt często mi się to ostatnio zdarza.

Aby polepszyć sobie humor opowiem dowcip:

Przychodzi kobieta do sklepu z telefonami komórkowymi i pyta:

- czy dostanę ładowarkę samochodową?

- a jaki model? - odpowiada sprzedawca

- Seat Cordoba - odpowiada zadowolona klientka.

 

Życzę miłego dnia

 

23 lipca 2010 , Komentarze (1)

Kurczę, znów koniec tygodnia pracy, a ja zaledwie raz odwiedziłam Pamiętnik.
W skrócie co się wydarzyło w tym tygodniu: we wtorek jeszcze do pracy, od środy urlop, ale ten dzień poświęciłam na wizytę u  lekarza i badania kontrolne. Czwartek kolejny specjalista i odbiór wyników, jestem zdrowa jedynie mam lekko podwyższone enzymy wątrobowe, tak więc muszę kupić sobie essentiale forte i brać przez miesiąc.
Spotkałam się z koleżankami z pracy na tak zwanym "piwku" oczywiście bez piwka 
i to dwa dni po kolei (szaleństwo).
Przez ostatnie dni były takie gorączki, że nie dałam rady ćwiczyć na sali, chodziłam jedynie na basen. 
Chociaż w środę przeszłam sporo kilometrów spacerkiem w miłym towarzystwie, chociaż upał i tak bardzo dokuczał.
Od kilku dni przerzuciłam się z autobusów na własne nogi, tak więc codziennie pokonuję sporo kilometrów już bez zadyszki 
Szczerze powiedziawszy polubiłam piesze wyprawy :-)
Miłego dnia wszystkim vitalijkom.

19 lipca 2010 , Skomentuj

Przeżyłam jakoś ten dzień, choć jeszcze się nie skończył muszę go zaliczyć do udanych. W pracy w biegu, ale czas za to szybko zleciał, prosto po pracy do klubu na ćwiczenia. Kiedy jechałam autobusem próbowałam ułożyć sobie plan zajęć w głowie, ale nie bardzo mi to wychodziło. Ale już po przybyciu wszystko się poukładało, najpierw bieżnia 45 min, później kolejne starcie z orbitrekiem, kurczę blade wciąż przegrywam tę bitwę  niestety nie wytrzymuję na nim dłużej jak 12 minut. Źle ze mną, ale nie poddam się, jutro kolejne podejście .
Kiedy czekałam w kolejce do rowerka, porozmawiałam sobie z Pauliną trenerką, bardzo fajna osoba, upewniłam się, że dobrze postępuję i mam trzymać tak dalej. To po raz kolejny dało mi kopa. Bardzo lubię jej grupowe zajęcia, zawsze daje nam w kość tak, że pot leci po "tyłku". Na koniec rowerek kolejne 40 min. 
Po treningu tylko owoc, a wieczorem odżywka białkowa.
Jeszcze tylko przygotować obiad na jutro i wolne.
Na koniec dnia książka albo ulubiony serial 
Lubię takie dni...