Pamiętnik odchudzania użytkownika:
agamrozz

kobieta, 46 lat, Lubin

165 cm, 89.90 kg więcej o mnie

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

22 września 2011 , Komentarze (3)

tak się zarzekałam, że już zaczynam, ale nic z tego nie wyszło.
Opanowała mnie choroba "odjutryzm" i tak mocno, że nie potrafiłam sobie z nią poradzić,
ale w końcu dojrzałam do tego aby z tym walczyć i już nie jest "od jutra"
tylko od wczoraj 

nie umiałam sobie sama z tym poradzić,
bez trenera 
bez "kata" nad głową

aż kilka dni temu...
poprosiłam swojego narzeczonego aby został moim trenerem
nie jest specjalistą w tej dziedzinie,
ale przynajmniej będzie mnie pilnował...
... na początku nie chciał się zgodzić i nawet rozumiem jego obawy (przed "znienawidzeniem go) 
ale w końcu się zgodził i tak już od razu wziął się za "robotę"

na początek pilnuje abym nie jadła późno kolacji i każdego dnia ćwiczyła,
a od nowego miesiąca zaczniemy wspólne treningi bo stwierdził, że jemu też się przyda trochę więcej mięśni 

Nie przeszkadza mu jak wyglądam, 
ale powiedział mi, że jeśli będę chciała mieć dziecko to on się nie zgodzi bo będzie się bał o moje zdrowie i ma rację...

chcę schudnąć razem z nim 
teraz jestem na to gotowa
muszę dokończyć dzieła
bo nie dokończone dzieło jest....

niedokończone 
(wiem to niezbyt kreatywne) 

i tak odliczanie się zaczęło...

Pozdrawiam wszystkie koleżanki Vitalijki 

25 maja 2011 , Komentarze (2)

No tak, wczorajszy dzień można by uznać za dzień sukcesu gdyby nie mała wpadka...
nie mogłam oprzeć się lodom 
ale już nie będę...
obiecuje !!!

Teraz muszę przyznać rację Gio, ja nic nie muszę JA CHCĘ... 

Dzisiejszy dzień będzie lżejszy bo okazało się, że jednak mogę nie jeść jak smok 

Dziękuję za słowa wsparcia... pozdrawiam

24 maja 2011 , Komentarze (3)

Mam tylko nadzieję, że wytrzymam na tej drodze.
Nie mogę już na siebie patrzeć...

W pracy jakoś się układa, w życiu prywatnym też, tylko nie potrafię znowu przestać jeść...
ale dam radę...
muszę...
dla siebie...
muszę... 


11 maja 2011 , Komentarze (1)

No tak mija kolejny miesiąc a jak nic...
 Fakt jem trochę mniej, ruszam się więcej, ale wciąż zaniedbuję pamiętnik i moje kochane wspieraczki 
Muszę wrócić do diety z Vitalii "Smacznie dopasowanej" bo chyba tym razem sobie nie poradzę sama...
Pozdrawiam Was wszystkie kochane Vitalijki...

19 kwietnia 2011 , Komentarze (3)

Jak to dziwne wrócić tu z podkulonym ogonem...
ale wcześniej czy później wiedziałam, że tu wrócę 

Niestety nie mam czym się pochwalić... bo zaprzestałam diety już jakiś czas temu, ale ostatnio to już przegięłam... przytyłam 5 kilogramów  i stwierdziłam, że nawet miłość mi nie pomoże w utrzymaniu wagi jeśli będę się tak obżerać...
Od kilku dni jestem z powrotem na diecie, a raczej na mniejszych ilościach jedzenia... i od razu lepiej się czuję, znowu zaczęłam się więcej ruszać.

Poza tym postanowiłam wrócić i kontynuować swoje zmagania z wagą, chcę skończyć to co zaczęłam. Teraz kiedy moje sprawy sercowe się unormowały i mam wsparcie drugiej połówki mogę zadbać o siebie... dla siebie... bo moje Kochanie twierdzi, że dla niego nie muszę nic zmieniać 

Przez ostatnie miesiące trochę miałam zamieszania w życiu, ale wszystko się w końcu dobrze ułożyło. Jeśli chodzi o dietę to miałam wzloty i upadki... teraz czuję się jakbym była na dnie...  ale cóż sama jestem sobie winna... kiedy człowiek sięga dna zbiera w sobie duże pokłady siły i energii aby coś zmienić... dlatego teraz czuję się na siłach aby to wrócić na odpowiednie tory i w końcu osiągnąć swój cel... 

To co osiągnęłam do tej pory zawdzięczam nie tylko dzięki samej sobie, ale w dużej mierze zawdzięczam osobom, które spotkałam na swojej drodze do celu... Vitalia i dziewczyny z Niej bardzo mi pomogły, ich zainteresowanie nie tylko sukcesami, ale i ich wsparcie w ciężkich chwilach bardzo mi pomogły... dlatego właśnie teraz chcę patrząc na ich sukcesy osiągnąć swój własny...

Cieszę się, że tu wróciłam... 

TĘSKNIŁAM...  

no to do dzieła... 

bo jak na razie to moja biegaczka zamiast biec do przodu to zawróciła, hmmm... chyba jej się coś pomieszało 
wracaj !!!! biegniesz nie w tę stronę !!!! 
hmmm... chyba usłyszała... 
znowu biegnie w prawo.... 
ale i tak swojej ulubionej Rowerzystki już nigdy nie dogoni... 

11 lutego 2011 , Komentarze (3)

Ja już nie wiem co mam robić i na czym się skupić.
Za wiele dzieje się w moim życiu w tej chwili i dlaczego wszystko na raz ;)
Przecież moim priorytetem miało być dążenie do mojego celu, a tym czasem najwięcej czasu pochłania mi życie towarzyskie i rozterki sercowe...

A ja tak bardzo tęsknię za Wami kochane Vitalijki... 

Muszę w końcu znaleźć złoty środek na swoje "kłopoty" 

Niestety ostatni tydzień zaniedbałam też treningi, oczywiście dostałam "ochrzan" od swojej kochanej trenerki Pauliny...
Waga też stoi w miejscu... teraz to ja już jestem daleko w tyle i nigdy nie dogonię swojej ulubionej rowerzystki 

O nie, od poniedziałku wracam na siłownię...

28 stycznia 2011 , Komentarze (1)

Tak się starałam, tak się pilnowałam a tu nic, ani grama mniej... jestem zła i gniewam się... hmmm tylko na co i na kogo - na siebie samą? - o tak właśnie na siebie samą, że nie dość się starałam... ale ja się naprawdę starałam

ble ble ble... jestem zła i tyle...

 

Wczoraj było ok.

Trening zgodnie z planem.

20 min. bieżnia i 61 min. orbitrek, na koniec brzuchy. Gdyby nie mój upór to bieg na orbitreku zakończyłabym po 15 minutach , później chciałam skończyć po 35 minucie, później na 45 minucie w końcu dałam się ponieść "emocjom" i skończyłam na 61 minucie biegu

Zauważyłam, że z każdym treningiem mam coraz lepszą kondycję, ale i tak jeszcze trochę brakuje mi do tej z przed przestoju.

 

Dziś już nie idę na ćwiczenia bo umówiłam się z koleżnką do kina, idziemy na "Och Karol 2"

A co, należy mi się chwila relaksu

26 stycznia 2011 , Komentarze (1)

Dziś dzień też zgodnie z planem.

Rano spałam do ósmej, dlaczego tak jest, że jak mam wolne to nie chce mi się spać. A jak muszę wstać do pracy to wstaje ledwie żywa 

 Po tym jak załatwiłam swoje sprawy, poszłam do klubu na basen. 
Pierwszy raz byłam w klubie o 13.00, okazuje się, że o tej porze jest bardzo mało ludzi i z przyjemnością można się rzucić w wir ćwiczeń i nie myśleć, że ktoś mi w tym przeszkodzi.
Popływałam dobre 45 min., aż mi skóra na dłoniach i stopach zmarcewiała 

Później jeszcze małe zakupy w galerii i do domku.
Teraz jeszcze w domku trochę poskaczę i to by było wszystko na dziś...

25 stycznia 2011 , Komentarze (1)

Jak nie pisałam to nie pisałam, a teraz proszę dwa razy dziennie 

Dziś zjedzone 850kcal - spalone 1200kcal 
Jestem szczęśliwa, że mi się udało, jutro mogę mieć trochę trudniej bo mam urlop, ale mimo to jestem pozytywnie nastawiona 

Trening miałam jeszcze przed wejściem do klubu, bo musiałam dojść do niego na nóżkach, gdyż po drodze z pracy nie mam żadnego autobusu - to nawet dobrze się składa 

Dziś standardowy "zestaw"
1. na początek 25 min bieżnia, biegam coraz szybciej i intensywniej 
2. orbitrek 40 min. - myślałam na początku, że nie dam rady. Ale im dłużej biegłam tym bardziej byłam przekonana, że zrealizuję plan - w sumie przebiegnięte 5,8 km
3. brzuchy 15 min.
4. i na koniec spalanie na rowerku 40 min. i przejechane 10 km

Udało mi się  wykonać zamierzony plan, choć na początku byłam raczej pesymistycznie nastawiona.

Nic dodać, nic ująć, jakby to powiedziała moja koleżanka z pracy "jestem genialna"
Lubię takie dni, kiedy wszystko układa się po mojej myśli, choć na początku wydawało się, że będzie inaczej.

Jutro planuję basen i mały relaks w jacuzzi dla moich mięśni 

25 stycznia 2011 , Komentarze (1)

Ile to już razy obiecywałam sobie, że będę codziennie prowadzić pamiętnik,

hmmm...

jak na razie na obietnicach się kończy.

Ale tak szczerze to nie miałam czym się chwalić.

Od wczoraj jestem na ścisłej diecie, muszę podgonić spadek masy ciała bo już nie mogę na siebie patrzeć. Pamiętam swoje plany na nowy rok - miałam mieć już dwucyfrową wagę a tym czasem zatrzymałam się na tej trzycyfrowej i dalej ani rusz.

Wczoraj wieczorem byłam na długim i intensywnym spacerze, ponieważ u mnie w klubie w poniedziałki są ogromne tłoki  postanowiłam zrobić sobie inny trening  i udało się...

Do domu wróciłam szczęśliwa i pełna energii.

Wczoraj zjedzone 1200kcal. Myślę, że to nie tak dużo, dziś planuję zjeść jeszcze mniej, a po pracy wybieram się już do klubu fitness na swój własny trening.

 

Pamiętacie jak pisałam, że mam przyjaciela no to kilka słów o Nim:

Mój przyjaciel "Wojtek", jest tylko moim przyjacielem i myślę, że to ze względu na mój wygląd. Problem jest taki, że ja lubię go bardziej niż przyjaciela i dlatego postanowiłam zabrać się porządnie za odchudzanie, nawet jeśli nic innego nie będzie nas łączyć to przynajmniej dzięki niemu szybciej schudnę i będę mogła "zapolować" na innych facetów

Mam kolejny cel, który chcę osiągnąć i nawet gdybym miała chodzić na rękach osiągnę go ,

a co! "dam se radę..."