Pamiętnik odchudzania użytkownika:
agamrozz

kobieta, 46 lat, Lubin

165 cm, 89.90 kg więcej o mnie

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

26 października 2010 , Komentarze (76)

Dziś zmarła moja mamusia 
Mój entuzjazm był niestety przedwczesny...

25 października 2010 , Komentarze (4)

Witam kochane "wpieraczki"

Dawno tu nie zaglądałam, ale dość dużo się wydarzyło.
Po malutku wracam do normalności, moja mama chyba też choć trochę wolniej niż ja.
W piątek byłam na ćwiczeniach na ABT, które prowadzi moja trenerka. Było bardzo fajnie, trochę rozruszałam się po środowym treningu z Pauliną. Niestety to już były ostatnie zajęcia ABT z Paulinką jak i mój ostatni trening personalny - choć wtedy tego jeszcze nie wiedziałam.

Jest mi smutno  z wielu powodów, że odchodzi. Jeden z nich to piecza i "bat" trzymający rygor nade mną, a drugi to taki, że ja bardzo przywiązuję się do ludzi i będę po prostu bardzo tęsknić, po pewnym czasie mi przejdzie, ale niestety tak już mam.

Już jutro mamy pożegnalną imprezkę.

Ale wracając do piątku to po ćwiczeniach, poszłam jeszcze z Pauliną na herbatkę i pogaduchy, więc w domu byłam dość późno, a przecież w sobotę o 10.00 miałam wyjeżdżać do Niemiec na Octoberfest.
Postanowiłam, że wstanę wcześnie rano i wtedy się spakuję - nie było tak źle wykonałam plan bardzo szybko.
Impreza bardzo fajna, nie powiem zjadłam tam dobrze i nawet skusiłam się na kawałek strucla z jabłkami, ale jak zważyłam się dziś rano okazało się, że schudłam kilogram.
myślę, że to dlatego, że też miałam sporo ruchu, bo były tam tańce, więc starałam się spalić wszystkie zjedzone kalorie.

Niestety dziś wstałam pół przytomna, ale i tak było warto.

A dziś po pracy byłam umówiona z Pauliną na nasz ostatni trening, ale nic z tego nie wyszło bo okazało się, że wyjeżdża już w środę i musi się spakować itp. Niestety odwołała trening , więc poćwiczyłam sobie sama, po ćwiczeniach jeszcze załatwiłam kilka spraw organizacyjnych dotyczących jutrzejszej imprezki pożegnalnej. Jak zwykle w domu byłam przed 21-ą.

O rany, ale się napisałam i to same bzdety.

miłego wieczoru...

20 października 2010 , Komentarze (5)

Dziękuję za komentarze i wsparcie...

Rano udałam się do lekarza, aby w końcu zrobić badania. 
Po powrocie posiedziałam z mamą, nie jest dobrze, ale nie chcę się za bardzo rozpisywać, bo to mnie bardzo dołuje. W każdym bądź razie dzień minął dość przyjemnie nawet w towarzystwie Mamusi.
W między czasie posprzątałam, zjadłam obiad, ustawiłam programy telewizyjne mamie, a po szesnastej udałam się do klubu na trening.

Przyjechałam dość wcześnie, więc Paulina stwierdziła, że szkoda czasu i mam zrobić sobie rozgrzewkę (tak więc znowu ominął mnie interwał 
Dziś wykonywałam ćwiczenia na uda, pośladki i ręce, było ciężko ale bardzo mi się podobało - teraz najbardziej odczuwam mięśnie rąk, ale nie martwię się jutro pewnie będzie jeszcze gorzej 
Na koniec brzuchy i trening tlenowy - 48 min na rowerku i przejechane 15km.
Bilans dnia nawet niezły bo zjedzone 1350kcal, na ćwiczeniach spalone ok. 700.
Lubię takie dni...

W klubie poznałam dużo ciekawych osób, więc nawet po ćwiczeniach nie chce się iść do domu, bo jest z kim pogadać, pośmiać się itp. Choć na chwilę zapominam o smutkach dnia codziennego.

Tak bardzo chcę aby moja mamusia wyzdrowiała i moje życie wróciło do normy...
Udanej nocy...

20 października 2010 , Komentarze (5)

Ciężko jest powrócić do dobrych nawyków, kiedy wciąż ma się przeszkody przed sobą.

Dziękuję wam wszystkim za miłe słowa, bardzo wiele dla mnie znaczą. Teraz już wiem czego mi brakowało jak nie zaglądałam tutaj, Was Kochane Dziewczyny, Waszych ciepłych słów i wsparcia. Jeszcze raz dziękuję.

Wczoraj byłam na ćwiczeniach, zmęczona i szczęśliwa wróciłam do domu.
Dziś mam trening z trenerką, mam nadzieję, że dam radę  - oczywiście, że dam radę...

Mama wciąż ma do mnie pretensję, że w tygodniu chodzę na ćwiczenia, a nie w weekendy. Ale prawda jest taka, że ja w weekendy mam sporo innych zajęć. Mnie osobiście bardziej prasuje tydzień pracy. Nie wiem jak to rozwiązać.
Pogoda też nie nastraja do radości bo za oknem pochmurno i pada deszcz - inaczej mówiąc pogoda depresyjna. 

Nie, nie, nie... przecież ja zawsze taka zadowolona i szczęśliwa. Nie chcę być smutna i nie lubię być smutna, ale nie umiem sobie poradzić z z tym przygnębieniem, kiedy jestem w domu.

Radość mi wraca jak tylko wchodzę do klubu fitness, twarz sama układa się w uśmiech i nawet kiedy nie mam już sił to i tak się uśmiecham. Teraz takie "spotkania" są dla mnie jak terapia tyle tylko, że smutek wraca jak przekraczam próg domu  i znów dopada mnie zniechęcenie.

Dziś w końcu byłam zrobić badanie laboratoryjne, które już robię trzeci miesiąc. Mam nadzieję że chociaż u mnie będzie wszystko dobrze.

Biorę się za sprzątanie, od soboty jakoś bardzo się nabrudziło 

18 października 2010 , Komentarze (3)

Dziękuję wam za wszystko, za te wspierające słowa, za pamięć itp. to bardzo pomaga, ale... nie jest dobrze.

Nie chodzę na ćwiczenia bo muszę opiekować się swoją mamą.

Póki co chodzę na ćwiczenia raz w tygodniu a to nic mi nie daje, od trzech tygodni nie schudłam ani grama, waga stoi w miejscu.

Jestem już wszystkim zmęczona, pracą, domem...

Marzę o urlopie, ale muszę jeszczę na niego trochę poczekać. Druga sprawa to moja Mama, nie mogę jej teraz zostawić, choć marzę o tym aby od Niej odpocząć. Nie pomyślcie sobie, że jestem jakąś wredną i wyrodną córką - ja po prostu nie mogę już znieść Jej wiecznego narzekania i dołowania się. To odbiera mi radość, którą mam w sobie. Nie mam sił ani ochoty na nic.

I jeszcze to, że kiedy siedzę w domu, to jak myślicie co chce mi się najbardziej... tak, właśnie tak JEŚĆ!!!!

Chodzę wtedy jak opętana szukając czegoś do jedzenia, nie pomaga nawet jazda na rowerku.

Nie wiem co mam robić...

6 października 2010 , Komentarze (7)

No tak ostatnio jestem tak zabiegana, że nie mam czasu na wpisy do pamiętnika.

W poniedziałek nie byłam na ćwiczeniach, miałam trochę spraw do załatwienia po pracy. Za to wczoraj byłam. Na początek rozgrzewka na bieżni 25min, później 10min. orbitrek. O rany, czuję się tak jakbym zaczynała od początku, mam kiepską kondycję, na orbitreku nie wytrzymałam dłużej niż 10min. Jestem trochę podłamana. Jeśli chcę utrzymać to co już osiągnęłam i osiągnąć więcej muszę być systematyczna i konsekwentna.

Boję się tylko, że kiedy odejdzie Paulina moja trenerka będzie ze mną gorzej. Nie, nie, tak nie mogę myśleć. Będzie dobrze, dam radę...

Po tych moich rozgrzewkach poszłam właśnie do Pauliny na ABT, dała znowu nam wycisk. Najzabawniejsze, że Ona sądziła iż było dziś wyjątkowo lajtowo - hello?? ja tak nie uważam przy tym pośmiałyśmy się.

Na koniec 20min. rowerek i trening tlenowy.

W domu byłam po 21, przez to znowu jestem nie wyspana.

Dziś w planach miałam trening personalny, ale ze względów osobistych musiałam go odwołać. Jutro sobie odbiję  No chyba, że będzie mi się chciało pojechać całkiem wieczorem na jakąś godzinkę. Jeszcze zobaczę, ale znając siebie pewnie nie pójdę.

 

Życzę udanego dnia wszystkim Vitalijkom.

2 października 2010 , Komentarze (5)

U mnie jak zwykle sobota przebiega według stałego planu.
Śniadanie, sprzątanie, obiad i wolne.
Wieczorami czasami spotykam się ze znajomymi, ale dziś siedzę w domku.
Dietkowo w porządku, ruch tylko ten podczas sprzątania 

Jutro małe zakupy i może znajdę czas na basen 

Miłego wieczoru i niedzieli.

1 października 2010 , Komentarze (6)

No nareszcie koniec tygodnia pracy... a dzisiejszy dzień był bardzo dziwny. 

Po pracy trening z trenerką, było ok., a nawet fajnie. Nie biegłam interwału bo nie czułam się najlepiej, miałam jakieś problemy z żołądkiem, ale nie chciałam zrezygnować z treningu więc zrobiłyśmy trening siłowy, głównie na nogi i pośladki. Później jeszcze sama zrobiłam brzuszki i na koniec trening tlenowy 50min. i przejechane 15,8km 

Zjedzone 1299kcal. Bilans niezły.

Jestem zmęczona tym tygodniem więc pewnie zaraz pójdę spać, bo już zamykają mi się oczy. Nawet pisanie mi już nie idzie, cały czas się mylę 

30 września 2010 , Komentarze (4)

Nigdy więcej nie pozwolę sobie na taką długą przerwę w ćwiczeniach. 
Dziś po pracy udałam się na ćwiczenia. Po wczorajszym basenie miałam nadzieję, że nie będę taka obolała.... myliłam się.
Postanowiłam zrobić dziś aeroby, na początek 25min bieżnia - rozgrzewka. Później 22min orbitrek, nie sądziłam że będzie tak źle - miałam zaplanowany czas biegu na orbitreku na 30min, a nie dałam rady. 
Następnie porobiłam kilka serii brzuszków, na koniec 35min. rowerek i trening tlenowy na spalanie tkanki tłuszczowej. (Też ledwie wytrzymałam).

Czuję się tak jakbym zaczynała od początku, teraz już wiem co miał na myśli mój pierwszy trener Paweł kiedy mówił, żeby nie przerywać ani diety ani ćwiczeń bo organizm bardzo szybko przyzwyczaja się do spoczynku i później jest ciężko wrócić do formy.

Jutro mam trening z trenerką i już się "boję" , ale lubię kiedy mnie tak wymęczy, czuję wtedy ogromną satysfakcję.

Zjedzone 1600kcal, wiem trochę za dużo i jest mi z tym źle, nie tylko psychicznie ale i fizycznie, mój żołądek ma problem z trawieniem niektórych potraw. Ale mam nauczkę aby nie kusić się na niezdrowe jedzenie 

Poza tym dzień mogę zaliczyć do udanych.


29 września 2010 , Komentarze (2)

Pomalutku wracam do formy, ale czuję już pośladki i uda po wczorajszym ABT  Wiedziałam, że tak będzie.
Dziś po pracy wybrałam się na basen, troszkę popływałam i poleżałam w jacuzzi było świetnie. Wygrzałam się, było bardzo przyjemnie.

Zjedzone 1320kcal, spalonych... mam nadzieję, że nie mnie 

Zaraz idę spać bo wczoraj położyłam się bardzo późno i już czuję zmęczenie.