...zrobiłam, zjadłam, nie umarłam. Powiem więcej -> zakochałam się w tym daniu ;)
A wydawało mi się, że nie lubię owoców morza :):):)
Połączyłam trzy przepisy znalezione w interku i dzielę się, bo naprawdę dobre :)
Do wydziergania tego specjału użyłam:
- 250 g, czyli połowy opakowania mrożonych owoców morza ARO ;) ale widziałam i inne, markowe, gdyby ktoś chciał :)
- 250 g, czyli także połowy opakowania mrożonych krewetek koktajlowych. I także ARO :)
- średniej cebuli
- 2 ząbków czosnku. Sporych.
- łyżki masła
- 3 łyżek posiekanej mrożonej bazylii (może być oczywiście i świeża) oraz liście świeżej do dekoracji
- 3 łyżek posiekanej zielonej pietruszki
- kieliszka białego, wytrawnego (w teorii) wina (użyłam niedrogiego niemieckiego reńskiego pt. Rebians)
- 6 pomidorów (nauczona doświadczeniem następnym razem dam puszkę krojonych pomidorów)
- 3 łyżeczek koncentratu pomidorowego
- pół małego słoiczka czarnych oliwek
- pieprzu czarnego
- szczypty chili
- spaghetti
Sposób dziergania tych pyszności:
1. Roztopiłam w teflonowym rondlu masło, wrzuciłam do niego posiekaną cebulę i zgnieciony czosnek, zostawiłam do zeszklenia.
2. W tym czasie sparzyłam pomidory i zaczęłam je obierać.
3. Odłożyłam obieranie pomidorów, bo mi cebulka zaczęła brązowieć, wrzuciłam połowicznie rozmrożone krewetki i pozostałe "chrząszcze" - co większe kawałki morskich stworów pokroiłam. Na drugi raz rozmrożę wszystko całkiem - musiałam dłużej odparowywać wodę...
4. Dosypałam bazylię, pietruszkę i pokrojone w krążki oliwki.
5. Wlałam wino.
6. Dokończyłam obieranie pomidorów, pokroiłam je i wrzuciłam na rozgrzaną patelnię (z odrobiną "morskiego" wywaru), bo chciałam je rozdyźdać. Równie dobrze mogłam wziąć krojone pomidory w puszce :) Zostawiłam to na tej patelni, do odparowania - a że nie chciało zgęstnieć, to wrzuciłam tam koncentrat :)
7. Mieszałam "chrząszcze" w rondlu i pomidory na patelni.
8. Odparowywałam wodę i dalej mieszałam, mieszałam i mieszałam :)
9. Gęste pomidory wrzuciłam do rondla i znów mieszałam i odparowywałam wodę :)
10. Doprawiłam zmielonym pieprzem i odrobiną chili (nie lubię ostrego, ale chili pojawiało się w każdym przepisie)
11. Pojechałam po WSzPM na dworzec. No dobra - ten punkt możecie pominąć, sama się nim zajmę :)
12. Ugotowałam makaron.
13. Na makaron nałożyłam sos i udekorowałam świeżą bazylią.
Nie dodałam soli, żadnego chemicznego wspomagacza (jarzynka, ziarenka smaku etc.) ani sera. Parmezanu po prostu nie dostałam ;)
Krewetki podczas gotowania mi się rozpadły, wśród sosu z kawałków pomidorów nie widać było czułek, odnóży i innych niespodzianek - nie wiedziałam co jadłam i było mi z tym dobrze :):):)
Polecam, naprawdę polecam :)
Buziaki łikędowe i dobranoc ;)