Pamiętnik odchudzania użytkownika:
doraw

kobieta, 48 lat,

160 cm, 81.50 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: w końcu osiągnąć upragniony cel :-)

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

12 maja 2008 , Komentarze (9)

Przeraziłam się dzisiaj jak stanęłam na wagę.
Pokazała 65,5 kg. Nie ufam jej w ogóle gdyż postawiona w innym miejscu pokazywała coś innego. Paska nie zmieniam bo mam nadzieję,  że wszystko wróci do normy. No bo przecież niemożliwe, żeby przez 2 dni tyle przytyć.
Fakt, niedziela nie była może zbyt dietkowa ale też nie było tragicznie. No i zaliczyłam lakierowanie domku letniskowego. Nieźle się nagimnastykowałam przy tym. I opaliłam sobie nóżki.
Ogólnie wyjazd był super. Dzieciaki miały atrakcję bo tam spaliśmy i było wieczorne ognisko a my bo spędziliśmy trochę więcej czasu razem. W niedzielę dojechała jeszcze Rodzinka - i było gwarnie i wesoło.
Zaraz jedziemy do koleżanki na grilla i pogaduchy więc czuję się tak jakby ten weekend jeszcze sie nie skończył.
Oby trwał jak najdłużej!!!

10 maja 2008 , Komentarze (4)

Pogoda cudowna, więc już jesteśmy spakowani i zaraz wyruszamy do domku letniskowego. Tym razem tam zanocujemy (pierwszy raz w tym roku) bo noc zapowiadają dosyć ciepłą i po rozpaleniu kominka powinno nam wystarczyć. Jestem ciekawa czy Wy dziewczyny też jak jedziecie gdzieś na 2 dni to macie pakowania jak na tydzień? ha,ha,ha.
 O wszystkim trzeba pamiętać - jedzonko (w planach jest wieczorne ognisko), ciuchy dla dzieciaków na różną pogodę (no bo to wiadomo jaka będzie? - jakoś nie ufam do końca prognozom), i tysiąc "pierdułek" co razem do kupy czyni napakowany do granic możliwości samochów. Musimy też zabrać ze sobą pościel, którą przed zimą trzeba było zabrać do domku z uwagi na myszki polne lubiące ją sobie jeść.

Tak więc ogólnie weekend zapowiada się ciekawie. Jestem ciekawa jak uda mi się utrzymać dietę. Coś tak czuję, że będzie ciężko. I to bardzo.
Dzisiaj rano odruchowo się zważyłam i jest tak jak na pasku :-(((
A tak się cały tydzień starałam! Mam nadzieję, że do ważenia w poniedziałek nic mi nie przybędzie bo to juz by była katastrofa.

8 maja 2008 , Komentarze (9)

Jakoś ostatnio nie moge narzekać na brak silnej woli.
Dietka idzie gładko i jakoś tak nie chce mi się zbytnio jeść.
Myślę że to za sprawą cudownej pogody - całe popołudnia spędzam z dzieciakami na dworze i juz dwa razy zdażyło się że "przegapiłam"  porę obiadu (u mnie jest to zwykle ok. 17.00) i kiedy wracałam do domu to albo jadłam tylko lekką kolację albo już nic. Ubolewam jedynie nad tym, że nie chodzę do klubu. Niestety nie mam z kim zostawić dzieci a mąż wraca bardzo późno. Wczoraj  była nadzieja na basen -na godź. 21.00. Nawet już się przebrałam w kostium, spakowałam i stałam gotowa do wyjścia. Mąż przyszedł o 20. 40 - podgrzałam mu kolację i miałam wychodzić kiedy obudziła się Amelka (wyjątkowo poszła spac przed 20.00) i zaczęła  strasznie płakać. Mąż jedząc  powiedział żebym szła bo on sobie poradzi i już byłam nawet przy windzie ale cofnęłam się do domu. Jakoś tak mi się tak głupio zrobiło, że On zamiast po przyjściu z pracy spokojnie zjeść i odpocząć to będzie musiał ganiać do małej. Jej teraz wychodzą dolne czwórki i zrobiła się strasznie marudna i płaczliwa. Zreszta już sama nie wiem kiedy ona nie jest marudna.
Tak więc na basen nie poszłam i pomimo długiego przebywania z dziećmi na dworze ciągle brakuje mi ruchu - gimnastyki, rolek czy basenu.

No i to by było dzisiaj na tyle. Miłego popołudnia.

6 maja 2008 , Komentarze (5)

Dzisiaj dzień ważenia.
Waga pokazała o 1,1 kg. mniej niż w ubiegły poniedziałek. Tak właściwie to taką  (mniejszą) wagę miałam już w ubiegły piątek ale ponieważ oficjalne ważenie mam w poniedziałek to nic nie zmieniałam. Oznacza to, że długi weekend nie wpłynął na mnie negatywnie a waga się ustabilizowała.
Teraz tylko muszę dalej "iść za ciosem" i walczyć o kolejne spadki.
Cieszę się bardzo, gdyż mój plan osiągnięcia 60 kg. w dniu moich urodzin robi się coraz bardziej realny.
Na dworze pogoda cudowna. Ponad 20 stopni i świeci śliczne słoneczko. Mały Karolek pojechał już ze swoja Mamusią do domku, synek w przedszkolu (w gotowości bojowej był juz o 7.00 rano i nic by go nie zatrzymało w domu)a ja przy kawusi i jabłuszku rozkoszuję się ciszą i spokojem jaki panuje, gdyż  moja córcia ucina sobie południową drzemkę.
Żyć nie umierać.
Życzę wszystkim równie miłego dnia.

5 maja 2008 , Komentarze (3)

Dzisiaj zapomniałam nawet o ważeniu.
Po prostu rano nie było czasu gdyż o 7.15 musieliśmy być już z Mateuszem w szpitalu. W skrócie: poszło wszystko dobrze i o 14.00 byliśmy juz w domku. Trzeci migdał został na swoim miejscu bo okazało się, że jest coś nie tak z krzepliwością jego krwi i mogą go znieczulić tylko na krótko. Miał zrobiony tylko zabieg przekłucia błon bębenkowych i odessania wody która była w środku. Efekt? Synek się dziwi, że  "tak dziwnie słyszy swój głos" i w ogóle wszędzie jest głośno. Po prostu zaczął normalnie słyszeć. Musimy za 2 tyg. powtórzyć badanie na krzepliwość i jak będzie wszystko ok. znowu umawiać się na wycięcie migdałka. Chociaż teraz to się zastanawiam czy jest sens go w ogóle wycinać.
No ale zobaczymy.

Z dietą bywało różnie. Ten długi weekend okazał się wcale taki nienajgorszy - w sobotę mąż zrobił mi niespodziankę (to wtedy kiedy marudziłam że się nudzę w domu) i wrócił w południe z pracy, spakowaliśmy dzieciaki i pojechaliśmy do domku letniskowego gdzie już byli moi Rodzice z Babcią. Nie zostaliśmy na noc ale i tak było fajnie. Wczoraj dwa razy byłam na rolkach i dzisiaj czuję mocno nogi. Mam też nadzieję że zwiększona ilość ruchu ostatnimi czasy choć trochę zniweluje "nadprogramowe" kalorie w postaci niezawodnej gorzkiej czekolady, paluszków i czerwonego wina. Stały zestaw u mnie.
No ale zobaczymy jak na wadze będzie jutro. Na razie kończę bo zaraz lecę do klubu na Piłki&Pilates. O ile mąż dojedzie do domu na czas :-)



 

3 maja 2008 , Komentarze (7)

Jakoś dla mnie ten długi majowy weekend jest gorszy niż te normalne weekendy.
Siedzę w domu z dzieciakami - mąż w pracy, znajomi powyjeżdżali, sklepy pozamykane - jednym słowem porażka. No bo ile czasu można spędzić na placu zabaw? Juz nawet dzieciom zaczyna się tam nudzić. Za miasto nigdzie z nimi nie pojadę bo nie mam samochodu a poza tym samej to wątpliwa przyjemność. W czwartek (a było to święto) moja Mama została z dzieciakami a my z mężem wybraliśmy się na kolację. Wiecie, że o 22.45 byliśmy z powrotem w domu? Restauracje zamykano o 22.00 (dobrze, że zdążyliśmy coś zjeść) w kinach ostatni i jedyny seans - koncert U2 - był o 22.30. Nic totalne zero rozrywki w mieście.
Szczecin okazał się (jak zwykle zresztę) pustką kulturalną.
Przynajmniej dla mnie.
No i synek jest aktualnie na przepustce szpitalnej bo w poniedziałek ma zabieg. Jutro muszę dodatkowo jechać z nim do szpitala (w południe! więc cały dzień z głowy)na rozmowę i badanie z anestezjologiem. Wycięcie migdałka i odessanie wody z uszu ma być w tzw. znieczuleniu ogólnym i dla lekarzy podobno nie różni się niczym od operacji. Jak mi to wczoraj uświadomiono to dopiero zaczęłam się bać.

Na Vitalii widać że opustoszało - nic dziwnego pewnie nie macie czasu na siedzenie w domku przy komputerze. Mam nadzieje że pamiętacie o dietkowaniu! Ja pamiętam. Przynajmniej to ostatnio mi jakoś wychodzi.

30 kwietnia 2008 , Komentarze (4)

Aż się boję tego weekendu.
Zawsze jakieś takie inne dni, niż zwykła codzienna rutyna powodują, że sięga się po niedietetyczne rzeczy. Mam nadzieję, że tym razem oprę się pokusie podjadania. Okazji raczej nie powinno być. W piątek od rana jadę z synkiem do szpitala na badania - w poniedziałek ma wycięcie trzeciego migdałka. Dotąd jestem w szoku, że trzeba go wyciąc gdyż mały właściwie nigdy nam nie chorował. Jednakże w jego przypadku przerośnięty migdał spowodował zebranie się wody w uszkach i dlatego od jakiegoś czasu słabo słyszał ( a my na początku myśleliśmy, że nam nie odpowiada na pytania czy wołanie bo jest po prostu taki roztrzepany) i dopiero wizyta u laryngologa i badania wszystko wyjaśniły. Tak więc na długi weekend nigdzie się nie wybieramy tylko leczymy.

U mnie pod względem diety super. W poniedziałek zamiast na rolki wybrałam się do klubu na PIŁKI I PILATES. Pomimo babo dni tak sobie na piłkach rozmasowałam brzuszek, że w ogóle mnie nie bolał. Wczoraj też byłam w klubie ale wczoraj to już dostałam taki wycisk na uda i brzuch, że dzisiaj bardzo bolą mnie mięśnie. Mam nadzieję, że w długi weekend znajdę czas na rolki.

 

MAM NADZIEJĘ ŻE WY TEŻ DIETKUJECIE I TO OSTRO.
BO LATO TUŻ TUŻ !!!

28 kwietnia 2008 , Komentarze (13)

Dzisiaj było poranne ważenie.
Waga taka sama jak na pasku czyli nic nie ubyło nic nie przybyło.
I dobrze - dopiero od piątku jestem "poprawna żywieniowo" po 1,5 tyg. "rozpusty" więc straty (a już pół kg było do przodu) odrobione i waga utrzymana.
Teraz mam nadzieję, że będzie już tylko lepiej.
Przeniesienie ważenia na poniedziałek zdziałało cudy - wczoraj byliśmy całą Rodziną w sklepie kupić dla mnie rolki i potem poszliśmy na lody. Mąż spytał się jaki chcę smak a ja mu na to - ja dziękuję za loda bo jutro mam ważenie. Tylko się dziwnie spojrzał i nic nie powiedział.
Podsumowując krótko - od piątku jest IDEALNIE !!!!

Wczoraj tez kożystając z cudownej pogody dzieciaki z mężem byli na placu zabaw a ja wypróbywowałam nowe rolki. Jeździłam prawie godzinę i było super. Dzisiaj mąż zapowiedział wcześniejszy powrót z pracy żebym znowu mogłe pojeździć. Chociaż nie wiem czy dam radę bo właśnie mnie nawiedziły babodni. Może jak coś łyknę przeciwbólowego to spróbuję - na razie jednak (o dziwo) bólu brzuszka nie ma.

Życzę wszystkim cudownego rozpoczynającego sie tygodnia.
Aha! I dziękuje za życzenia powrotu do zdrowia. Już czujemy się o niebo lepiej (zwłaszcza ja)

26 kwietnia 2008 , Komentarze (7)

Za oknem cudowne słońce i cieplutko.
A my chorujemy :-(((. To az niewiarygodne co nie?
Wczoraj byłam z małą u lekarza bo zauważyłam, że bardzo brzydko jej pachnie z buzi. Okazało się że to "stan przedanginowy" i "coś" tam sie wykluwa bo ma powiększone migdały. Dostała leki, na szczęście na razie bez antybiotyku.
Zdążyła mnie przy okazji zarazić bo obudziłam się z okropnym bólem gardła i katarem. Bolą mnie oczy i głowa. Jestem juz po 2 kawach i paracetamolu ale ból nie przechodzi.
Żeby więc o nim nie myśleć zabrałam się za porządki w domu. Jestem szczęśliwa bo właśnie wymyłam ostatnie okno. Co prawda myłam tylko szyby bo ramy nie były brudne ale i tak sie namachałam. Teraz slicznie ślnią (szyby) i aż przyjemnie przez nie popatrzeć na świat.
Po południu pewnie wyjdę z maluchami na plac zabaw. Mam nadzieję, że małej to nie zaszkodzi. Już sama nie wiem co jest dla niej lepsze - kiszenie się w domu czy świeże powietrze.
Co do diety to jestem bardzo ale to bardzo grzeczna. Uczucie "pełnego brzucha" które mi towarzyszyło przez ostatni tydzień zniknęło i czuje się bardzo lekka. Na wadze w środę była pół kilogramowa zwyżka (to po tym niedietetycznym tygodniu)ale juz ją zniwelowałam. Oficjalne ważenie jednak w poniedziałek Mam nadzieję, że do tego czasu będzie mniej.

Życzę wszystkim bardzo miłego popołudnia.

24 kwietnia 2008 , Komentarze (9)

A więc tak.
Już tyle czasu jestem z Wami.
24 października zdecydowałam się odchudzać z Vitalią a 26 rozpoczęłam pierwszy dzień diety (to był piątek).
Osiągnęłam wiele. Przynajmniej tak myślę.
Udało mi się zrzucić 10 kg. no i myślę że już na stałe mam zakodowane w głowie prawidłowe żywienie. A że czasami trochę sobie pofolguję?
 No cóż, nikt nie jest doskonały.
Z okazji tej "pół-rocznicy" postanowiłam, że postaram się do 10 czerwca (moje urodziny) osiągnąć wagę 60 kg.
O 58 kg mogę chyba tylko pomarzyć. Tak naprawdę to nigdy tyle nie ważyłam.
No i jeszcze jedno!
Wzorem wspaniałej endo (mam nadzieję że się za to na mnie nie obrazi) przenoszę sobie dzień ważenia na poniedziałek. Prawdą jest, że prawie każdy mój weekend był bardzo niedietetyczny więc może jak będę miała w perspektywie poniedziałkowe ważenie to będę bardziej nad sobą panowała.
Tak więc do boju!!!