Pamiętnik odchudzania użytkownika:
doraw

kobieta, 48 lat,

160 cm, 81.50 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: w końcu osiągnąć upragniony cel :-)

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

23 marca 2009 , Komentarze (8)

Waga w górę :-(. Dzisiaj było 63,2 kg. Ciągle nie mam @ - nie wiadomo dlaczego. Może to przesunięcie wynikło z tego że luty miał mniej dni? Czuję jednak że to już już lada moment.  Weekend zbyt dietetyczny nie był. Za dużo ciasteczek HIT (są pyszne) delicji, no i łącznie 2 lampki czerwonego wina i 1 piwko o smaku malinowym. Pozaostałe posiłki w miarę niskokaloryczne.      Tyle mojego.

Jednak pod względem ćwiczeń weekend był udany. W sobotę nie licząc sprzątania całego domu (trochę się przy tym zmachałam) pobiegałam przez ponad 2 godziny na sali gimastycznej za piłką. W niedzielę natomiast przeprosiłam się z moim rowerkiem stacjonarnym (po raz pierwszy od chyba pół roku. ale ten czas leci co nie?) Przepedałowałam 40 min a dla zwiększenia efektu wzorem obtulanki obwinęłam uda i brzuch folią spożywczą. Efekt? Folia była zupełnie mokra i dodatkowo spod niej strumyczkiem wypływał/a tłuszczyk/woda?? Jak zwał tak zwał ale coś tam wypływało w ilości większej niż zwykle :-)

Ale mnie dzisiaj bolą nogi od tego pedałowania!!! Trzeba koniecznie wrócić do bardziej regularnego treningu!!!

Pozdrawiam deszczowo i pochmurnie acz w dobrym i optymistycznym nastroju!!!

20 marca 2009 , Komentarze (6)

Dzisiaj pokazała 62,8 kg. Ciągle czekam cierpliwie na @. Apetyt jakby trochę się zmniejszył chociaż teraz dla odmiany "bierze" mnie na słodkie. Wczoraj zjadłam 3 delicje i trochę paluszków (te akurat słodkie nie były :-)) Wieczorkiem poćwiczyłam 10 min na brzuszki i uda (wiem,wiem mało) a dzisiaj o ile nie dotrze @ wybieram się znowu na basen.

Chyba moim koleżankom Vitalijkom nie spodobało się to moje przejście na mniej dietetyczny tryb bo jakoś odwiedzin od wczoraj w pamiętniku dużo mniej  i komentarzy też. No cóż. Byle do wiosny!! Obiecuję że się poprawię!!

życzę wszystkim miłego i cieplutkiego  weekendu!!!

19 marca 2009 , Komentarze (1)

No i zaczęły się dietkowe schody...

Ciągle czekam na @ a waga pokazuje o 1,5 kg więcej niz na pasku. Żal mi ten pasek zmieniać :-(( Poczekam jeszcze na koniec @ i wtedy ewentualnie zobaczymy. Po ciuchach nie czuję aby cokolwiek mi przybyło wię mam nadzieję że to tylko zwykły comiesięczny wzrost wagi. Z dietą ciężko. Po tej białkowej mam wrażenie że mój organizm "nadrabia" wszystkie składniki które z białkiem dużo wspólnego nie mają. I tak mam strasznie ochotę na wszelkie owoce (nawet na banany których zwykle nie jadłam), parówki, pieczywo, makarony (kupiłam ten z żytniej mąki i nawet mi smakuje), ryż i produkty mączne (pierogi mniam mniam, pyzy itp.) Wierzcie mi dziewczynki, że staram się naprawdę mocno. Do pracy biorę sobie 1 jogurcik Activia, 2 malutkie kromeczki razowca z chudą szynka i sałatą posmarowane twarożkiem zamiast masła oraz jabłko.

Teraz już  wiem że może być najgorzej ok. 14.00 gdy to zwykle dopada mnie straszny głód i myślę o zejściu do bufetu na obiad. Wtedy we wtorek poległam. Musiałam iść coś zjeść bo jak pomyślałam że czekają mnie jeszcze zakupy a obiad w domu nie do końca gotowy to aż zrobiło mi się niedobrze z głodu. No ale poszłam, kupiłam kotleta ziemniaczanego w sosie pieczarkowym z dużą ilością  surówek, zjadłam, zrobiłam spokojnie zakupy (zwykle skończyłoby się na kupnie rogala maślanego i szybkim jego zjedzeniu aby zaspokoić głód a potem jeszcze zjedzeniu obiadu w domu) i wróciłam do domu ciągle najedzona. Po powrocie przygotowałam sobie obiad na dzień następny i wypiłam już tylko kawę. Tak więc źle nie było. Obiad (nawet mniej dietetyczny i w większej ilości niż normalnie) ale zjedzony o 14.00 a nie 17.00 spowodował że do końca dnia nie czułam już wielkiego głodu. Wieczorem poszłam sobie z koleżanką na basen i uważam że dzień można zaliczyć do udanych.
A jak Wam idzie dietkowanie???

U nas za oknem wiosennie i świeci piękne słoneczko. Tylko termometr pokazuje niską (za niską jak dla mnie) temp. No ale dobrze, że chociaż ładnie świeci.

17 marca 2009 , Komentarze (10)

Prześladuję mnie ciągle...

Ciągle myslę o jedzeniu i z trudem sie przed nim powstrzymuję. Wróciłam do diety Vitalii i myslałam że bedzie lekko bo żołądek skurczony ale niestety lekko nie jest. Dzisiaj rano waga 63 kg. Szok. Czuję się "napompowana" więc zwalam to na babodni, które mają się zacząć za 2 dni. (tak mi jest łatwiej).

W pracy ledwo się powstrzymuję przed zejściem do bufetu i zjedzeniem pysznego obiadku. Wypiłam już 2 kawy, 2 herbatki zielone i prawie całą mineralkę 1,5 litra. Do 15.00 muszę wytrzymać. W domku czeka mnie pyszne jedzonko w postaci piersi z kurczaka z pieczarkami i cukinią. Tylko trzeba to jeszcze wszytsko podsmażyć. No a po drodze jadę jeszcze na szybkie zakupy żeby uzupełnić zapasy w lodówce więc obiad zjem dopiero ok. 16.30.

Jak ja to wytrzymam????.

16 marca 2009 , Komentarze (9)

Noooo. To sobie zaszalałam przez te 2 dni. Dobrze, że chociaż trochę nadrobiłam te szaleństwa ruchem i ćwczeniami. W sobotę byliśmy z dzieciakami na hali pobiegać za piłką. Efekt-wczorajsze zakwasy. Wczoraj moja Mamcia wyprawiała swoje imieniny ( w piątek było Bożenki) i zaprosiła nas na pyszny obiadek. Działo się oj działo! Dzisiaj rano bałam się wejść na wagę więc oszczędziłam sobie stresu :-))) Tak właściwie to ile można przytyć przez 2 dni??? Na 1 kg podobno trzeba zjeść 6 tyś naprogramowych kalorii (podobno) Nie wiem ile zjadłam - myslę, że aż tyle to tego nie było.
No ale na wagę i tak bałam się wejść :-)))

12 marca 2009 , Komentarze (9)

Wczoraj było miło :-) Moja Mamusia zapragnęła spędzić trochę czasu z wnukami i przyjechała do mnie po południu. Wcześniej zapowiedziała że mam sobie gdzieś wyjść np. na zakupy bo przy mnie dzieciaki zachowują się całkiem inaczej ( czyli są bardziej marudne). Kiedy dowiedział sie o tym mój Mąż, od razu zaproponował wyjście wspólne do kina. Nie trzeba mi było tego 2 razy powtarzać :-)) Poszliśmy na "Kochaj i tańcz"  Jak dla mnie film z gatunkiem filmów muzycznych wspólnego dużo nie miał. Jakieś tam migawki tańców (właściwie żaden nie był pokazany od początku do końca) i aseksualność (jak dla mnie) Damięckiego postawiła w mojej ocenie ten film gdzieś na szarym końcu. No cóż reklama czyni cuda i właściwie było to tylko miłe spędzenie czasu - nic poza tym. Takich wspaniałych filmów jak kultowy Dirty Dancing to w Polsce raczej nie nakręcą nigdy.

Co do diety to powoli zaczynam się od niej oddalać (mówię o Protalu) Dalej jem mało i niskokalorycznie (przepisy z tej diety są rewelacyjne) ale brakuje mi i to strasznie owoców (dzisiaj zjadłam kiwi) i chleba - rano zjadłam kromkę razowca z twarogiem 0% tłuszczu i jajkiem. Ćwiczenia wczoraj zaliczyłam (m.in. brzuszki) i tak ogólnie stwierdziłam że schudły mi trochę nogi a zwłaszcza łydki. Waga dalej bez zmian i już 4 dzień pokazuje 62,2 kg. Może się zepsuła ???ha,ha,ha

Wczoraj po kinie poszliśmy z Mężem połazić trochę po sklepach i pooglądać ciuchy. Nowa kolekcja (wiosenna) niezbyt mnie zachwyciła i nawet zastanawiałam się czy są to ciuchy dla facetów czy dla kobiet - jakieś takie dziwne kolory i kroje, no nie licząc sukienek oczywiście :-)) Mąż kupił mi spódnicę taką do pracy: szarą w kształcie trapeza (taki krój maskuje u mnie biodra) w białe prążki. Ale muszę powiedzieć że mocno się zdziwiłam w przymierzalni. Był rozmiar S a nastepny już L (spódnice były przecenione więc nie było już pełnej rozmiarówki) Oczywiście złapałam L - za duża. Byłam pewna że S będzie zamała a tu niespodzianka - jakby była szyta dla mnie :-)) Rzadko jestem zadowolona z tego jak wyglądam ale w niej podobam sie nawet sama sobie :-))) No i Mężowi się podobam :-))))))

10 marca 2009 , Komentarze (13)

Dzisiaj krótko bo jakoś entuzjazmu brakuje. Wczoraj wieczorem "zaliczyłam" basenik. Po nim byłam tak głodna, że nie wytrzymałam i zjadłam piętkę i małą kromeczke chleba z serem i pomidorem.. No jakby mnie coś opętało - 22.30 a ja wcinam w najlepsze kanapeczki. Dzisiaj rano dla ciekawości stanęłam na wadze. Hmm. 62,3 kg. Czyli jedno wielkie g......

Czuję że powoli ogarnia mnie zniechęcenie. No bo ile może trwać ten zastój??? Nie oznacza to że zrezygnuję całkowicie z diety. O nie. Za daleko już zaszłam aby teraz się poddać. Po prostu zrezygnuję z Protala na rzecz diety Vitalii niskotłuszczowej. Żołądek mam skurczony więc małe ilości z tej diety nie będą problemem. Przynajmniej będzie bardziej urozmaicone jedzonko.

Wczoraj dzięki przepisowi jednej z Vitalijek ugotowałam sobie dietetyczny bigosik. Oh jak sobie pomyslę że taki pyszniutki czeka na mnie w domku a ja tutaj w pracy .... buuuuuu Ja chcę do domu! Do bigosiku!!!!

9 marca 2009 , Komentarze (6)

Uff! Jak mnie dzisiaj bolą mięśnie. Myslę  że to jeszcze po sobotnim bieganiu za piłką i dodatkowo po wczorajszych ćwiczeniach na nowym "wynalazku" Wyobraźcie sobie, że o 16.00 zadzwoniła do mnie koleżanka że właśnie wróciła z solarium a tam właściciel wstawił na próbę "wibracyjny spalacz tłuszczu" i  z okazji Dnia Kobiet wszystkie kobietki, które korzystają z solarium mogą na nim poćwiczyć za darmo. Ubrałam się w ciągu 5 min (jeszcze w trakcie rozmowy z koleżanką ha,ha,ha) i popędziłam. Pomyślałam że dawno nie byłam na solarium więc skorzystam podwójnie. Stanęłam na tej  maszynie i jak zaczęło mną trząść to myślałam że z niej spadnę. Uczucie niesamowite. Po 15 min nogi miałam jak z waty i dosyć mocno czułam mięśnie brzucha (a te wcześniej mnie nie bolały). Nie chcę zachwalać zalet tego urządzenia i właściwie nie do końca wierzę w efekty jego użytkowania ale fajnie było tak 15 min. się potrząść (i to za darmo hi,hi,hi) No i w końcu byłam na solarium :-)
Pamietam że kiedyś (jeszcze kiedy karmiłam Amelkę) chodziłam na VacuLine gdyż nie mogąc stosować diety chciałam mimo to schudnąć. Efekt? Właściwie taki sobie. No może rzeczywiście poprawiła mi sie skóra na nogach i tu i ówdzie ubyło w obwodzie ale właściwie odkąd jestem na diecie białkowej to moja skóra jest o niebo lepsza niż po 20 wizytach na VacuLine. Sądzę że to zasługa dużej ilości wypijanej mineralki i zielonych herbat. No i może samej diety.
Co do diety. Przede mną jeszcze 4 dni mieszane a potem 5 dni czystych białek. Jeżeli do tego czasu nie schudnę 1,5 kg (taki założyłam sobie cel na 10 dni) to ją przerywam i przechodzę na 1000 kalorii. Po prostu chciałabym znowu zacząć jeść chociaż 1 kromkę ciemnego pieczywa, trochę ryżu czy makaronu. Zaczyna mi brakować tych produktów ot co. Jeżeli dalej będę ćwiczyła, nie jadła słodyczy i ogólnie wszystko będzie w małych i rozsądnych ilościach to efekty powinny być.

Wczoraj zrobiłam sobie na zimno serniczek Dukana! Pycha!!!! Troszkę dałam za mało żelatyny i przy przekładaniu na talerzyk troszkę się rozwaliła ale ogólnie palce lizać :-) I w dodatku 0% tłuszczu!!! Czyli jem ile chcę  ;-))

Wczoraj od męża dostałam wspaniały prezenz z okazji Dnia Kobiet. (nie licząc orchidei  która też jest śliczna). Po 10.00 rano zabrał dzieciaki na wieś do domku letniskowego a ja do 16.00 byłam SAMA W DOMU!!! Po raz pierwszy od dosyć dawna!!! Oczywiście jak to ja zrobiłam prasowanie, pomyłam podłogi, rozliczyłam PIT-y i zrobiłam jeszcze parę rzeczy których normalna rozsądna kobieta na moim miejscu by nie zrobiła ale to nic! Nie musiałam gotować!! karmić przychówku!!! i koło nikogo skakać!!! W końcu sobie odpoczęłam. Może to źle zabrzmi ale: kocham swoje dzieci jeszcze bardziej kiedy mogę sobie trochę od nich odpocząć.  

ps. A oni też się świetnie bawili bo przyjechali Dziadek i Babcia i zrobili sobie ognisko z pieczeniem kiełbasek :-)))

8 marca 2009 , Komentarze (8)

Po 5 dniach na czystych proteinach waga pokazała o 0,6 kg więcej niż na pasku. Rozumie to ktoś? Bo ja nie. I jak tu się nie załamać. Od dzisiaj dni mieszane (proteiny i warzywa) jeżeli po tym okresie waga nie ruszy w dół to chyba wrócę do diety vitalii bo na Protalu jakoś nie mogę już nic schudnąć.
Wczoraj zamiast na basen poszłam do... hali sportowej obok basenu. Nasz syn dostał zaproszenie od kolegi z przedszkola (a właściwie jego Taty) aby chłopcy pokopali sobie trochę w piłkę skoro pogoda nie za najlepsza. No to poszłam z nim. A że nie miałam co zrobić z Amelką to ją też zabrałam. Mąż dołączył do nas po pół godziny i skończyło się na 2,5 h biegania za piłką (całą rodzinką ha,ha,ha) Ponieważ oprócz 8 dzieciaków było 6 Tatusiów i 4 Mamusie to mój Mąż rozegrał mecz w koszykówkę. No myślałam że ze zmęczenia to mi "zejdzie" na tym boisku bo ostatnio to tyle biegał za piłką 4 lata temu :-) Na końcu wszyscy (dzieciaki i dorośli) rozegrali wspólny mecz w nogę - śmiechu było tego tyle że oprócz zakwasów nóg bolą mnie też dzisiaj mięśnie brzucha. Nie ma to jak wspólnie super spędzić czas :-) Okazało się że tą salę wynajmują przez cały marzec co sobota. Dostaliśmy już zaproszenie na za tydzień i pójdziemy na pewno bo oprócz wspólnie spędzonego czasu jest to super dla wszystkich gimnastyka. Zdjęcia zamieściłam w poprzednim wpisie na dowód tego jak było super :))) Tylko następnym razem musze się lepiej przygotować - ubrać bardziej na sportowo i zabrać mineralkę do picia bo dla dzieciaków wzięłam ale nie spodziewałam się że my też będziemy tak czynnie uprawiać sport :-)))
No tylko niech ta przeklęta waga w końcu ruszy!!!!!!