Pamiętnik odchudzania użytkownika:
doraw

kobieta, 48 lat,

160 cm, 81.50 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: w końcu osiągnąć upragniony cel :-)

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

21 maja 2009 , Komentarze (8)

Wczoraj rano było na wadze 63 kg!. Myślę - super. Czyli rolowanie skutkuje i bez większej diety kg. spadają w dół.  Dzisiaj niestety znowu było 63,6 kg. Nic tylko się załamać. A załamać to się można brakiem (totalnym) silnej woli. A wszystko przez moje dzieci i męża.  No bo kto normalny zamawia pizzę na 22.00??? 

19 maja 2009 , Komentarze (2)

Co prawda zagladam czasami na Vitalię i czytam Wasze pamiętniki ale sama nie mam wolnej chwili na zrobienie wpisu. W pracy ( wczoraj doszłam do takiego wniosku) wykonuję zakres obowiązków dwóch osób - wcześniej robiły to samo dwie dziewczyny. No cóż. Przynajmniej czas w pracy się nie dłuży :-)
Dietka? Mogłoby być lepiej. Pilnuję się dosyć mocno chociaż zdażają mi się małe wpadki w postaci ciasteczka czy paru paluszków oraz duże wpady czyli Komunia Chrześniaka na której byliśmy w niedzielę.  Pogoda podczas komunii dopisała i na szczęście wybrałam się z Rodzinką na dwa dłuuugie spacery więc nie było tylko siedzenia nad talerzami i jedzenia. No ale wiadomo że i tak najadłam się okropnie - mój brat jest świetnym kucharzem (nie z zawodu tylko z zamiłowania do dobrego jedzenia) więc nie mogłam sobie odmówić spróbowania tego co ugotował.
Na masaże ciągle chodzę. Co prawda miałam przez 4 dni przerwę bo strasznie się rozchorowałam. Na wadze jest mniej o pół kilo ,pomimo tej niedietetycznej niedzieli i zbliżającej się wielkimi krokami @) ale paska na razie nie zmieniam. Jak spadnie jeszcze trochę to wtedy zmienię.

11 maja 2009 , Komentarze (15)

Doszłam do wniosku, że jeżeli szybko nie zastosuję jakiejś diety (chociaż zasady MŻ) to te całe moje masowanie na urządzeniu masującym nie przyniesie oczekiwanych efektów. Pani od urządzenia twierdzi inaczej. Próbuje mi wmówić że same masaże wystarczą. Mam jednak takie uczucie że stać mnie na więcej. Że jak zrobię coś jeszcze to efekty będą na prawdę widoczne.
Tak więc dosyć biadolenia i wmawiania sobie, że jakaś maszyna spowoduje że będę zgrabna i powabna :-)
Przez weekend psychicznie nastawiałam się na ograniczenie jedzenia. W niedzielę byłam nawet u mojej Mamy gdzie czekały na mnie przepyszne orzeszki arachidowe w czekoladzie. Nie uległam pokusie i ich nie tknęłam. Za to zjadłam miseczkę muesli z mlekiem :-)
Do piątku włącznie waga poranna pokazywała 63,5 kg. Przez weekend i dzisiaj rano 64 kg :-(. No nie wychodzi mi jak na razie.
Na karnecie zostało mi jeszcze 9 wejść na masaże. Muszę to naprawdę dobrze wykorzystać.

Życzę Wam wszystkim miełego  i dietkowego tygodnia!!!

8 maja 2009 , Komentarze (5)

Z dietką staram się. Nie powiem że nie.
Może nie do końca mi to wychodzi i za często ulegam pokusom ale nie jest też tak źle. Dzisiaj na wadze 63,5 kg.

 Czyli mała poprawa :-)
W poniedziałek byłam po raz pierwszy na tym urządzeniu masującym. Masaż trwał godzinę i przyznam że bardzo mi się podobało. Wykupiłam od razu karnet na 10 wejść (plus jedno gratis). Na drugi dzień strasznie bolały mnie łydki i ręce. Wczoraj poszłam drugi raz i dzisiaj nie czuję już aż takiego bólu ale dosyć mocno (tym razem) bolą mnie mięśnie brzucha. Podobno efekty zanikającego (!!!) cellulitu i wygładzenia skóry zaczyna się widzieć już po 4-5 wizytach. Pożyjemy, zobaczymy :-) Pierwszy karnet  należy "wychodzić" co drugi dzień czyli po 3 razy w tygodniu. Potem można już chodzić po dwa razy na tydzień Wiadomo że jak po 11 wejściach efektów (widocznych) nie będzie to drugiego karnetu nie wykupię ale Pani zapewniała mnie że nie zdażył jej się ani jeden przypadek (a ma otwarte studio od prawie roku) zeby nie było efektów.
Generalnie masaż polega na pobudzeniu limfy i zaczyna się go od stóp a kończy na rękach. Ważny jest kierunek obrotu bębna masującego  - musi być zgodny z zasadą "do góry".  Łącznie w ciągu programu masującego który trwa godzinę przyjmuje się 15 różnych pozycji po 4 min. masażu na każdą częśc ciała (pozycję).Nie umiem tego wszystkiego dokładnie opisać ale wygląda i brzmi rozsądnie (pokrywa się ze słowami mojej masażystki u której byłam, dotyczącymi przepływu limfy).
Jutro idę znowu. Mam nadzieję nie tyle na schudnięcie z wagi ale na wymodelowanie sylwetki i pozbycie sie teko okropnego cellulitu. Jeżeli do tego zmobilizuję się z dietą to być może coś osiągnę!!!

Na razie cieszmy się weekendem i przepiękną pogodą!!!!!

4 maja 2009 , Komentarze (2)

Od paru dni planowałam zrobić sobie dzisiaj głodówkę oczyszczającą polegającą na całodniowym piciu tylko płynów. Niestety poległam i to już przed południem i zjadłam 2 małe kromki razowca z chudą szynką i pomidorem.  Tak więc z głodówki oczywiście nici. Dzisiaj miałam jeszcze 1 dzień urlopu od pracy ( na majowy weekend byliśmy w domku letniskowym na wsi) więc poprałam, posprzątałam i pomyłam w domu co tylko się dało (łącznie z częścią okien). Miłe spędzenie dnia wolnego. Nie ma co. To pucowanie mieszkania chyba mam we krwi i myśl o tym że trzeba posprzatać czy ugotować obiad nie daje mi się w pełni zrelaksować. Chyba już kiedyś o tym pisałam i wiem że wiele z Was Kobitki mo to samo zboczenie co ja :-) Pocieszające jest, że trochę kalorii podczas tego sprzątania spaliłam .
No nic. Czas wreszcie spojrzeć prawdzie w oczy i przesunąc ten nieszczęsny paseczek wagi z 61,6 kg na 64 kg (dzisiejsza poranna waga).
Czy kiedyś będzie inaczej?
Plany mam ambitne. Chyba ktoś wyczuł moje zamiary (na ponowne zrzucenie oponki w którą ostatnio obrosłam) bo dzisiaj rano w swojej skrzynce znalazłam ulotkę nowo otwartego klubu koło mojego bloku. Pod wpływem impulsu (albo w akcie desperacji - jak kto woli) umówiłam się dzisiaj na 20.00 na jakieś takie urządzenie masujące.
Jutro zdam relację jak było.
Uciekam bo trzeba jeszcze dzieciaki przygotować do spania a zaraz wychodzę. Pa!

27 kwietnia 2009 , Komentarze (10)

Po złych wiadomościach ubiegłego tygodniach o śmierci osób które znałam (w tym czasie zmarł również ojciec mojego kolegi) dobre wiadomości. Narodziny dwóch nowych maluszków. Moja sąsiadka i jednocześnie dobra koleżanka urodziła w piątek zdrowego i silnego chłopca a koledze u którego bawiliśmy się w grudniu na weselu urodziła się córeczka. Malutka jest wcześniakiem i waży tylko 1600 gram ale jest silna, zdrowa i wszystko będzie dobrze.

Jak to dobrze słyszeć takie wiadomości.

U mnie w domku bez zmian czyli Amelka ciągle chora. W piątek w końcu udało mi się ją zarejestrować do naszej Pani doktor (w czwartek wieczorem znowu miała 39,6 stopni gorączki) i okazało się po badaniu że to angina. Aż nie chciało mi się wierzyć - w środę wieczorem byłam z nią na dyżurze na pogotowiu i tam po zbadaniu Pani doktor (inna) powiedziała że płuca i gardło czyste, kaszel jest wynikiem spływającego do gardła kataru (ciągle nie umiemy jej nauczyć wydmuchiwać nos) i jest to zwykła 3-dniówka. A tu po 1,5 dnia - angina. Pojechałam jeszcze po południu do znajomej laryngolog żeby też ją obejrzała no i ta niestety potwierdziła diagnozę. Tak więc znowu mamy antybiotyk. Na szczęście mój Tato będzie do niej przyjeżdżał więc nie muszę brać zwolnienia.

A teraz coś o diecie a właściwie jej braku.  Oponka rośnie oj rośnie. Dzisiaj na wadze było 64 kg. Babodni się kończą więc apetyt na szczęście już mniejszy ale  ciągle jest duży. I niestety ciągnie do słodyczy. Oj ciągnie. Czas najwyższy zmienić pasek :-( Dzisiaj będę próbowała zarejestrować się do ginekologa aby dostać skierowanie na badanie poziomu kobiecych hormonów tak jak mi radziła   Pani masażystka. Zobaczymy jakie będą wyniki - może to mi ułatwi to moje całe odchudzanie. Na razie obiecuję, że będę się starała mniej jeść!!! No i jest już na tyle ciepło i dzień długi , żeby w końcu wyruszyć na rowerek!!!

Miłego poniedziałku Dziewczynki!!!

22 kwietnia 2009 , Komentarze (10)

Jakoś tak nie mam teraz na nic czasu. W pracy "sajgon" - przejęłam od koleżanki jej obowiązki i mam teraz tyle pracy, że nie mam czasu dobrze pomysleć.  Z Amelcią po operacji już dobrze. Święta minęły spokojnie i po Świętach wróciła do żłobka. Niestety przedwczoraj znowu załapała jakąs infekcję - dostała gorączkę i pokasłuje. Już drugi raz (dzisiaj) próbowałam ją telefonicznie zarejestrować do lekarza ale skończyły się numerki i nici z tego. Epidemia jakaś panuje w Szczecinie czy co? Na razie podajemy jej co 6-8 godzin nurofen w syropie i syropy na kaszel i nie jest źle. Nie chciałam się znowu zwalniać z pracy więc wczoraj został z nią w domu mój mąż dzisiaj moja ciocia a jutro ma przyjechać moja Mama. W piatek zobaczymy. Mam nadzieje że do niedzieli wydobrzeje. Nie mamy ciągle wyników wycinków wyrostka i węzła chłonnego które zostały wycięte jej podczas operacji i poszły na badania histopatologiczne. Mam nadzieję, że brak wieści okaże się dobrymi wieściami.

Dzisiaj  mam trochę nieciekawy nastrój. Rano zadzwoniła koleżanka że zmarła (na serce) Mama naszej wspólnej koleżanki. Dwa lata temu miała zawał ale z tego wyszła i czuła się juz naprawde dobrze a tu nagle wczoraj w nocy zasłabła i juz nie odzyskała przytomności. Nie znałam dobrze tej Pani ale wiem co musi przeżywać moja koleżanka. Aż boję się do niej zadzwonić z kondolencjami bo wiem że się popłaczę.Jednocześnie dowiedziałam się, że w zeszłą sobotę zmarła Pani u której tydzień przed Świętami byłam na masażu limfatyczno-odchudzającym. Chyba Wam o tym masażu pisałam. Pani masażystka była naprawdę super i powiedziała mi że powinnam sobie zrobić badania hormonalne bo strasznie zbiera mi się woda w organiźmie - mój cellulit na nogach jest tzw. wodny i wynika włąsnie z nadmiernego gromadzenia się wody w organiźmie a za to mogą być odpowiedzialne  kobiece hormony. Pani ta niestety zmagała się z guzem śródpiersia (nieoperacyjnym) i była już po 4 chemiach. Kiedy byłam u niej na masażu to widziałam jak jest jej ciężko i jaka jest słaba ale powiedziała że niestety musi zarabiać na życie. Nawet umawiałyśmy się że będę do niej chodziła na całą serię masaży jak zakończy całą chemię. No i niestety nie pójdę już do niej nigdy. Jest mi tak dzisiaj smutno. Dwie takie wiadomości w jednym dniu to troche za dużo.

9 kwietnia 2009 , Komentarze (15)

Od poniedziałku jestem już poza szpitalem :-). Nie napiszę że w domu bo niestety musiałam wrócić do pracy. Zaległości ogromne :-( Małą zajmują się na zmianę moja Mama i Tato. Dzięki im za to - nie wiem jak bym sobie bez nich w tym okresie poradziła. Za pobyt w szpitalu (wykupiłam tzw. łóżko hotelowe więc spałam w tym samym pokoju co Amelka i miałam zapewnione jedzenie) nie dostałam zwolnienia. Ordynator powiedział że dziecko miało zapewnioną całodobową opiekę szpitalną więc nie mogą mi dać zwolnienia z pracy bo wcale nie miałam obowiązku być z dzieckiem. No myślałam że krew mnie zaleje. Czyli co? miałam sobie normalnie chodzić do pracy i zostawić opiekę nad moją córcią obcym ludziom? Czasami mam wrażenie że walka z polskimi przepisami to jak walka z wiatrakami. A ja po prostu byłam tak zmęczona tą całą sytuacją że z przepisami ani ochoty ani siły walczyć nie miałam. Na szczęście mam bardzo wyrozumiałego szefa i dostałam po prostu te dni że tak powiem gratis. Odrobię je sobie jakoś zostając czasami po godzinach w pracy. 
 Dziękuję Wam wszystkim dziewczynki za miłe słowa i życzenia powrotu do zdrowia dla mojej córci. Amelka jak to dziecko w jej wieku - mam wrażenie że o całej tej operacji i szpitalu już zapomniała. Żebyśmy my dorośli też tak mieli - ale by było fajnie co nie? Złe wpomnienia i myk - zapominamy. No niestety nie ma tak dobrze. Wczoraj byłam z małą u pediatry na kontroli. Wszystko jest ok.  Jeszcze jutro kontrola u chirurga - usg brzuszka i sprawdzenie ob i moczu. Jutro też dostaniemy wyniki wycinków z węzłów chłonnych i wyrostka wyciętego podczas operacji gdyz poszły na badania histopatologiczne. Mamy jednak nadzieję że wszystko będzie ok. Mała już znowu strasznie łobuzuje :-) i właściwie gdyby nie blizna to jest tak jakby żadnej operacji nie było.
Po całym tym pobycie w szpitalu waga spadła mi do 62 kg. Prawdopodobnie było to spowodowane stresem i jedzeniem szpitalnym (do bardzo kalorycznych to ono nie należy). Najbardziej mi brakowało ruchu i jakiejś gimnastyki. No ale cóż - siła wyższa a choroby nie wybierają.

Życze Wam kochane zdrowych i spokojnych Świąt Wielkanocnych!!!

2 kwietnia 2009 , Komentarze (8)

Jestem z Amelką w szpitalu bo w niedzielę  miała operację - wgłobienie jelit. Nie mam czasu na opisywanie co to jest - w każdym razie zdaża się u małych dzieci i jest dosyć poważne (potrzebna była operacja) Najgorsze już za nami chociaż wczoraj temp. podskoczyła jej do 40 stopni. Wychodzimy w niedzilę ( o ile infekcja minie) Teraz jest z nią moja Mama a ja wyrwałam się na chwilę żeby nie zwariować w tym szpitalu. Dieta - szpitalna. Pozdrawiam. wiosna za oknem a my w murach szpitalnych. buuuuuuu.

24 marca 2009 , Komentarze (14)

Czy istnieje coś takiego?  Mam koleżankę, która tak jak ja jest mężatką i ma dwoje dzieci. Zawsze była osobą można powiedzieć szczupłą a  ostatnio zauważyłam że przybrało się jej tu i ówdzie ciałka. Od paru tygodni zaczęła biegać (widocznie ten nadmiar ciałka też zauważyła) i chodzić ze mną na basen. Przed ostatnim wyjściem jej mąż zapytał zdziwiony dlaczego ona tak zaczęła biegać i chodzić na basen? Pewnie ma kogoś na oku (powiedział to w żartach a nie z wyrzutami) Na to ona odpowiedziała że to dla niego tak się stara bo chce być ciągle atrakcyjna. Nie uwierzył chyba gdyz powiedział że dla niego zawsze będzie atrakcyjna bo ją kocha (miły był co nie?) Jej bratowa, która przysłuchiwała się ich rozmowie powiedziała : "Widzisz braciszku, Twoja żona wchodzi w taki okres życia, że aby dobrze wyglądać to musi o to zadbać. Niestety my kobiety od Was mężczyzn różnimy się między innymi tym, że nie starzejemy sie ładnie. Facet potrafi być atrakcyjny nawet kiedy ma 40 , 50 lat na karku i  siwe włosy/ A kobieta?  Kiedy ma się naście lat to nie oszukujmy się ale  ciało kobiety wygląda całkiem inaczej niż kiedy ma się ponad 30 czy 40."
No właśnie. Jest w tym trochę prawdy nie uważacie? Juz sam fakt, ze fora o dietach, zdrowym trybie życia czy upiększaniu własnego ciała w 90 % wypełnione są opiniami kobiet. Nie znaczy to oczywiście że mężczyźni o siebie w ogóle nie dbają. O nie! Chodzi mi o to, że im to jakoś tak łatwiej w pewnym wieku przychodzi, tzn. nawet kiedy przybiorą ciałka tu i ówdzie to dalej potrafią być bardzo atrakcyjni. Z kolei kobiety jeśli w pewnym wieku o siebie porządnie nie zadbają to...... no właśnie.

Czy dopadł mnie syndrom kobiety po 30-tce? Mój Mąż powiedziałby pewnie że tak. No ale z drugiej strony jak porównam moje obecne ciało do tego jak wyglądało 10 lat temu (i przed urodzeniem dzieci)  to uważam, że gdybym nic nie robiła: odpowiednia dieta, sport, kremy i masaże to chyba  nie potrafiłabym na siebie spojrzeć w lustro.
Czy mam rację??